wtorek, 23 kwietnia 2013

Łódź i Fashion Philosophy w ... 1911 roku

Pod koniec pierwszej dekady XX wieku pojawiła się zaskakująca moda: panie zaczęły nosić spodnie, zwane po francusku joupe-culette. Właściwie było to połączenie spódnicy ze spodniami.
Na temat nowej fantazji niewieściej różnie mówiono i pisano. Jedni oburzali się, inni brali się za boki ze śmiechu, ale byli i tacy, którzy w pojawieniu się damskich pantalonów upatrywali zwrot ku uczynieniu ubioru kobiecego jak najbardziej praktycznym. Zresztą, co do tego zdania były podzielone.


"Spacerować można doskonale w joupe-culette, aby móc tańczyć, okazuje się potrzeba rozcięcia z boku owej spódnicy - dowodził pewien dziennikarz - Może wtedy trzeba będzie zdecydować się na spodenki do kolan, bufiaste, oraz na pończochy, jakie używa się przez niewiasty dosiadające welocypedu. Strój to wcale niebrzydki i w pełnym znaczeniu praktyczny. Natomiast wszelkie ni to ni owo, ani estetyczne, ani praktyczne".
Nowa moda niewieścia nie uszła uwagi satyryka. Pisał on:
Nowy ciężar kładzie moda
Na niewieście wątłe barki,
każąc im połączyć w jedno
Suknie i szarawarki.
W Łodzi zaprowadzenie nowej mody nie obyło się bez sensacji. Kiedy dwie panie w spodniach po raz pierwszy ukazały się na ulicy Piotrkowskiej, stały się przyczyną ogromnego zbiorowiska. Podobno liczyło ono kilka tysięcy osób! Niesforny tłum gwizdał, sykał i manifestował swoje oburzenie w dosyć brutalny sposób. Zaalarmowani policjanci daremnie wzywali ludzi do rozejścia się. A niefortunne prekursorki nowej mody, wystraszone zachowaniem się gawiedzi, pod opieką policji wróciły do domu...

źródło:
Wacław Pawlak. Na łódzkim bruku.