Pogoda
bardzo niesprzyjająca zwiedzaniu i spacerom po mieście – ale idąc dzisiaj ulicą
Retkińską przypomniałam sobie o pamiątkowej tablicy znajdującej się tu,
nieopodal przy ulicy Florecistów. Jest to tablica ku pamięci Bartosza
Głowackiego, kosyniera, chorążego grenadierów chłopskich, usytuowana na małym
placu jego imienia.
W
1999 roku z inicjatywy miejscowego Kółka Rolniczego i
Rady Osiedla mieszkańcy
Retkini ufundowali pamiątkową tablicę ku czci Bartosza
Głowackiego.
W taką pogodę jak dzisiaj napis na tablicy jest trochę nieczytelny - wilgotne litery znikają.
Pod tablicą przy ulicy Retkińskiej, z okazji świąt państwowych tutejsze
organizacje społeczne składają wiązanki kwiatów w dowód pamięci i czci dla
tych, którzy walczyli o wolność i niepodległość Ojczyzny.
Michał Stachowicz. Kościuszko na koniu.
W przebudowanym kościele parafialnym, którego konsekracja odbyła się w roku 2000, znajduje się ufundowana przez rodowitych Retkinian tablica ku czci setnej rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki, której poświęcenie nastąpiło 15 października 1917 roku jeszcze w starym kościele.
Wojciech
Bartos (Bartosz, Kuman), polski chłop, był kosynierem w
czasie insurekcji kościuszkowskiej, chorążym grenadierów
krakowskich.
Wziął
udział w insurekcji kościuszkowskiej, w bitwie pod Racławicami 4
kwietnia 1794 roku odznaczył się wielkim męstwem (zdobył działo rosyjskie
gasząc lont czapką), za co został mianowany chorążym; otrzymał także
nazwisko Głowacki. Śmiertelnie ranny podczas bitwy pod Szczekocinami 6
czerwca 1794 roku, zmarł i został pochowany w Kielcach. Po klęsce
powstania stał się symbolem waleczności i męstwa.
Wojciech
Bartosz Głowacki urodził się ok. 1758 roku, prawdopodobnie we
wsi Rzędowice (co zaznaczył Kościuszko w piśmie z obozu pod
Bosutowem (13 kwietnia 1794) w sprawie „Wojciecha Głowackiego (...)
rodem z Rzędowic”, również patent na chorążego określał, że W. Głowacki „ze wsi
Rzędowic”). Był chłopem pańszczyźnianym Antoniego kniazia Szujskiego.
Piotr Stachiewicz: Bartosz Głowacki.
Pocztówka wydana nakładem Księgarni J. Czerneckiego w Krakowie.
Wojciech
Bartosz został powołany do wojska na mocy uchwały Komisji Porządkowej województwa
krakowskiego z 25 marca 1794, która nakazywała:
„ażeby każde miasto, miasteczko i wsie z
5 dymów jednego człowieka młodego, zdrowego i czerstwego, w 3 dniach od
odebrania niniejszego listu okólnego z bronią, to jest z karabinem z kilku
ładunkami, albo piką 11 stóp długą [ok. 3,28 m] i z siekierą, ubranego po
wieśniacku, jak pospolicie wieśniacy na wsi chodzą, dostawiona [...] Ażeby
każdy z tychże uzbrojonych ludzi miał czapkę, koszul dwie, buty dobre, płachtę,
czyli grube prześcieradła z dwóch brytów, żeby był opatrzony sucharami na dni 6
i żeby miał dany lenung [czyli żołd] w pieniądzach na jeden miesiąc, tj.
15 złp”.
Michał Stachowicz. Kosynierzy chłopskiego pospolitego ruszenia 1794 roku.
Dopiero
28 marca Komisja, „zważając potrzebę jak najprędszego uzbrojenia ludu po
wsiach”, wprowadziła nową, popularną broń, kosę osadzoną na wprost kija
długiego na około 2,40 m (5 łokci), co później doprowadziło do nazwania
oddziałów chłopskich kosynierami. Powołanie do wojska Wojciecha Bartosza
było spowodowane sprzeciwianiem się administracji dworskiej, czyli rządcy
Strawińskiemu i ekonomowi, którzy to właśnie zgłosili go jako rekruta, aby
pozbyć się kłopotów z nim związanych.
Do
wojska Bartosz został wcielony na początku kwietnia, a już 4 kwietnia doszło do
bitwy w pobliżu wsi Racławice, gdzie stanęli: polski naczelnik
insurekcji, Tadeusz Kościuszko i gen. rosyjski A.P. Tormasow.
Było to pierwsze poważne starcie, w którym Polacy wykorzystali jednostki
chłopskie. Tormasow główną rolę wyznaczył artylerii; bateria armat zdążyła
oddać tylko jedną salwę, zanim została zdobyta przez kosynierów,
wyznaczonych do tego celu przez naczelnika Kościuszkę. W tym szybkim ataku
uczestniczył, zdobywając pierwszą armatę, Wojciech Bartosz.
Za
męstwo i odwagę okazaną w walce, jak również dla zachęcenia innych chłopów do
udziału w powstaniu, naczelnik Kościuszko mianował go chorążym świeżo
utworzonych Grenadierów Krakowskich. W związku z nominacją na oficera,
zmianie uległo również jego nazwisko, z chłopskiego Bartosz na Głowacki.
Zwolniony został z poddaństwa i otrzymał w dziedziczne posiadanie zamieszkiwaną
przez siebie zagrodę.
Jan Matejko. Kościuszko
pod Racławicami, rok 1888. Obraz jest eksponowany w Galerii Sztuki
Polskiej XIX wieku, w krakowskich Sukiennicach. Bohater bitwy racławickiej
– Bartosz Głowacki – został przedstawiony przez Jana Matejkę z czapką na
zdobycznej armacie.
Imaginacyjny portret Wojciecha Głowackiego na obrazie Jana Matejki Kościuszko pod Racławicami.
Podobno Wojciechowi
nazwisko Głowacki nadał sam Tadeusz Kościuszko, o czym mówi np. Wojciech
Skuza:
Bartoszowi rzekł Naczelnik,
że jest chłopem chwackim –
chłopem tobie więcej nie być!
– więc zwię cię – Głowacki!
6
czerwca 1794 doszło do bitwy pod Szczekocinami. Siły polskie liczyły
16 batalionów, 47 szwadronów i 33 działa oraz ponad 15 tysięcy
żołnierzy. Natomiast wojska prusko-rosyjskie określa się na ponad 27 tys.
żołnierzy i 134 działa. Polska bateria 6-działowa zajęła pozycje przy lasku,
asekurowana z tyłu przez Regiment Grenadierów Krakowskich płk. Jana
Krzyckiego, wśród których znajdował się również i Wojciech Głowacki. O wiele
mniejsze siły polskie poniosły klęskę. Straty w ludziach ocenia się na ok. 1200
zabitych i rannych. Wśród 346 poszkodowanych, których niebywałym wysiłkiem
uratowano z pola bitwy, był Wojciech Bartosz Głowacki. Niestety stan jego
okazał się bardzo ciężki, zbyt ciężki, ażeby go uratować.
Plan bitwy pod Szczekocinami.
Data śmierci Głowackiego nie jest jednoznacznie określona. Uznaje się, iż nastąpiła między
6 a 9 czerwca 1794. Według towarzyszy z pola bitwy Bartosza, Dominika
Paprockiego z Polikarpic i Jana Sadowskiego z Polanowic, zginął on „śmiertelnie
plejzerowany” na polu bitwy.
Według
innej, bardziej prawdopodobnej tezy, Bartosz Głowacki zmarł w wyniku odniesionych ran,
w lazarecie między Małogoszczem a Kielcami, w czasie cofania się Kościuszki do
Warszawy przez Małogoszcz (7 czerwca) i Kielce (9 czerwca).
Pochowany
został najprawdopodobniej w kościele NMP w Kielcach, 9 czerwca. Świadczy o tym
notatka w księdze zmarłych, dokonana przez ówczesnego proboszcza:
„Dnia tego pogrzebano 7 wojskowych z
miłosierdzia (za darmo), pomiędzy nimi niejakiego Głowackiego”.
Potwierdza
to również ks. Władysław Siarkowski w książce „Groby kościoła N.
Marii Panny w Kielcach...” (1872), pisząc: „W
kaplicy na cmentarzu zwanym Ogrójcem znajduje się grób, w którym spoczywały
przez kilkanaście lat zwłoki Bartosza Głowackiego, zwanego Kumem spod Racławic,
zmarłego w szpitalu kieleckim 9 czerwca 1794 r. Zwłoki te następnie wydobyto i
pochowano na cmentarzu kościelnym (katedralnym) między dwoma wiązami po prawej
stronie kościoła, obierając za punkt fronton główny i drzwi wielkie kościoła”.
Z
rysunku Michała Stachowicza, który mógł widzieć Bartosza Głowackiego w
czasie uroczystej promocji na chorążego (8 kwietnia 1794), wynika, że był to
mężczyzna wysoki, krępy, o twarzy ogorzałej, rysach regularnych, ok. lat 30, z
bujną czupryną i wąsami ciemnoblond, o wysokim czole; twarz wyrażająca energię
i zuchwałość. Z pisarzy (pamiętnikarzy, historyków, literatów) żaden go nie
widział na własne oczy, dlatego piszący później o Wojciechu Bartoszu nie
ryzykowali ściślejszego opisu.
Postać
Bartosza nie ominęła również twórczości ludowej. Jedna z pieśni ludowych
głosiła:
Bo czy w karczmie, czy w domu
Czy to taniec, wesele,
Nie dał bruździć nikomu,
Wszędzie był sam na czele.
Panorama
racławicka, fragment:
Atak
kosynierów na rosyjską baterię. Wojciech Bartosz, gospodarz z Rzędowic gasi
czapką "krakuską” zapłon armaty.
Przy drugiej armacie toczy się walka wręcz. Część artylerzystów nadal walczy,
inni się poddają podnosząc w górę kolby karabinów. Z lewej strony oddział
jegrów rosyjskich broni baterii. W głębi widać nadciągających jegrów
jekaterynosławskich.
(1894.
Panorama Racławicka, Wrocław). Fot. baedeker łódzki
źródła:
Stanisław
Szczotka, Głowacki Wojciech (ok. 1758-1794), [w:] Polski Słownik
Biograficzny.
Ziemia
proszowicka moja mała ojczyzna - Dorota Król (red.)
Wikipedia.pl
Fot. Monika Czechowicz
Fot. Monika Czechowicz