Ulica Piotrkowska (przed rokiem 1914).
Złośliwi
powiadają, że Łódź leży nad ulicą Piotrkowską. Powiedzenie to, nie pozbawione
pewnego sensu, sprawdzało się także w dziedzinie komunikacji, Piotrkowska była
bowiem główną osią komunikacyjną w Łodzi.
Ruch
kołowy i pieszy odbywał się w mieście przeważnie po osi północ-południe i
ważniejsze arterie komunikacyjne biegły równolegle do głównej ulicy.
Najstarszym środkiem lokomocji były furmanki. Wynajmowało się je, podobno za
słoną opłatą, na rynkach i placach przy Piotrkowskiej. Przewoziły one towary i
pasażerów.
"Rozwój", 1898.
Informator Handlowo-Przemysłowy, rok 1910.
Informator Handlowo-Przemysłowy, rok 1910.
Informator Handlowo-Przemysłowy, rok 1910.
Informator Handlowo-Przemysłowy, rok 1910.
Zamożni przedsiębiorcy utrzymywali własne konie i bryczki. Krystian
Wendisch, właściciel przędzalni bawełny, jeździł przy uroczystych okazjach
„bryką kształtem saskim, szaro malowaną, płótnem białym lnianym pokrytą”.
Ludwik Geyer miał prócz sani i wozów, powóz na resorach z „fordeklem”.
Ponieważ transport miejski był uzależniony od prywatnych furmanek, Urząd Municypalny m. Łodzi postanowił wprowadzić na wzór Warszawy dorożki. W 1839 roku zgłosił się do Urzędu niejaki Julian Czajkowski, który prosił o zezwolenie na utrzymywanie w Łodzi dorożek konnych.
Pierwsze
dorożki pojawiły się w Łodzi w 1840 roku. Ruch na ulicach w tym czasie znacznie
się zwiększył i wzrosły potrzeby komunikacyjne. Był to bowiem okres pomyślnego
rozwoju gospodarczego Łodzi, która rozszerzała się terytorialnie i ściągała
coraz więcej rękodzielników z różnych okolic Polski i z zagranicy. Władze
miejskie zgodziły się więc na kursowanie czterech dorożek.
"Łodzianin", kalendarz informacyjno-adresowy, rok 1899.
Główna trasa
ciągnęła się wzdłuż Piotrkowskiej i na jej przedłużeniu. Wyznaczono cztery
postoje w miejscach, gdzie „największy bywa zwykle zbiór handlujących”, to jest
na Rynku Starego Miasta, na Rynku Nowego Miasta obok ratusza, na Piotrkowskiej
175 przy domu zajezdnym „Paradyz” i na Piotrkowskiej 282 przed fabryką Geyera.
"Rozwój", rok 1899.
Władze
miejskie wydały instrukcję dla osób utrzymujących dorożki. Oto niektóre punkty
tej instrukcji:
„2.
Koni chorowitych, kaleków, a tym bardziej parszywych lub innych obrzydliwe
choroby cierpiących, jako też lękliwych, znarowionych, nieujeżdżonych,
niesfornych do dorożki na najem przeznaczone używać nie należy, oprócz, że tych
wad mieć nie powinny, zawsze ochędożnie, przy mocnym i porządnym zaprzęgu mają
być utrzymane […].
3.
Dorożka każda zaopatrzona być ma numerem bieżącym, jej zatem właściciel numer
takowy wyrobiony z cyny na drzwiczkach dorożki umocować jest obowiązany.
4.
Powożący dorożki obowiązany jest zawsze nosić niżej kołnierza z tyłu przyszytą
blachę z numerem tym samym, co do liczby i koloru jaka jest na dorożce […].
6.
Powożący powinni być ubrani w liberię, to jest w płaszcz lub surdut koloru
piaskowego z kołnierzem i wykładami u rękawów koloru błękitnego, kapelusz formy
zwyczajnej czarno lakierowany albo czapkę okrągłą w kształcie furażerki z sukna
piaskowego z obwódką błękitną. Zastrzega się zarazem, że kapelusz i furażerki
wszystkich dorożkarzy jednakowej mają być formy, tudzież – iż tłumaczenie się,
że liberia, kapelusz, czapka zmokły lub do naprawy oddane zostały i dlatego
użyte być nie mogły – przyjęte nie będzie. Owszem – powożący dorożką w
przepisanej liberii ciągle ubrany być winien – pod karą złp 15.
7.
Właściciel dorożki służącego swego przestrzegać, a jeżeli sam powozi, jak
najściślej zachowywać to powinien, ażeby po miejscach dla ludzi pieszych
przeznaczonych nie jeździł, aby stawając na właściwej stacji, środka ulicy nie
zajmował i wolnego przejazdu i przechodu nie tamował, prócz tego aby, wyjąwszy
stacje, na żadnej ulicy, szczególnie na wyjeździe jednej w drugą nie stawał,
ani się długo nie zatrzymywał, ażeby nigdy z żadnego domu prędko lub nieuważnie
nie wyjeżdżał, lecz wolno – i wstrzymywał konie dla zapobieżenia, iżby kto z
przechodzących trotuarem lub ulicą uszkodzony nie został [..].
8.
Powożący w żadnym wypadku galopem jeździć, ani jeden drugiego wyprzedzać, czyli
wyścigać nie powinien; w jechaniu jako i zawracaniu z ulicy na ulicę zaraz
prawej strony trzymać się, i w tym przypadku trzymać konie, tudzież
zbliżającemu się drugiemu ekwipażowi połowę wolnej drogi zostawić powinien, aby
jadących z przeciwnej strony, lub idących pieszo nie uszkodził […].
10.
Zostawienie dorożki z końmi, czy na stacji
czy na innym publicznym miejscu bez dozoru pociąga za sobą karę
pieniężną aż do złp 40, lub też karę cielesną, albo aresztu – powożący więc
zawsze przy koniach być powinien […]. 13. Dorożki na swe stacje letnią porą, od
1 maja do 1 listopada, o godzinie 6, w porze zimowej o godzinie 8 z rana
zajeżdżać powinny; wieczorem zaś w obydwóch porach o godzinie 10 wieczór
oddalać się mogą.
14.
Zostawione przez zajmującego dorożkę w takowej jakiejkolwiek rzeczy lub
pieniądze natychmiast do policji odwiezione i tamże złożone być winny […]. 15.
Zwyczajna opłata w obrębach miasta jest następująca: a) od jednego kursu złp 1, b) za godzinę
jedną jazdy złp 2, c) jeżeli by kto więcej nad jedną godzinę jeździł, natenczas
nie jest obowiązany płacić więcej za każdą godzinę jak złp 1 gr. 15. Wolno
jednak właścicielowi dorożki ugodzić się i o cenę niższą, wyżej zaś opłaty nad
oznaczoną niniejszym artykułem wymagać się nie ma prawa. Za przestąpienie
powyższego przepisu kara pieniężna aż do złp 30, lub aresztu, albo cielesna
wymierzona będzie…”
Komunikacja
Łodzi z innymi miastami odbywała się przy pomocy dwukonnych furmanek
ciężarowych lub osobowych bryczek. Furmankami jeździli ci, którzy nie mogli
sobie pozwolić na odbywanie podróży pocztowymi dyliżansami. Największy ruch
panował na przechodzącym przez Piotrkowską trakcie fabrycznym. W 1845 roku
pracowało w Łodzi 18 furmanów. Byli to przeważnie Żydzi, czasem Niemcy,
właściciele wozu lub – a to zdarzało się częściej – służący właścicieli.
Przedsiębiorcy komunikacyjni, którzy wynajmowali furmanów, mieli wozy, bryczki
i inne pojazdy. W furmaństwie stale zwiększał się udział Żydów, szczególnie w
transporcie towarowym; komunikacją osobową zajmowało się więcej Niemców niż
Polaków.
"Rozwój", rok 1907.
Dorożki przy Dworcu Łódź-Kaliska.
Gdy
uruchomiono w Królestwie Polskim kolej warszawsko-wiedeńską, łodzianie zaczęli
jeździć konno do najbliższej stacji kolejowej – Rokiciny. Świeżo wybudowana
Szosa Rokicińska bardzo się ożywiła, a na Piotrkowskiej pojawił się nowy środek
lokomocji – omnibusy.
Ale,
to już inna historia…
"Rozwój", rok 1905.
Kalendarz informacyjny, rok 1923.
Dorożkarz łódzki
Jestem dorożkarz łódzki, z łódzką fantazyją,
czapke mam z ceraty i długą kierezyją.
Na Krótkiej zwykle stoje naprzeciwko Grandy
tam mam szkape moją i tam popijam brandy.
A gdy mi się nawinie facet jaki klawy,
jeżdże po Pietrynie, w tyjary, na zabawy.
Siadajcie więc panowie, bo czasu tutaj szkoda,
jedź co się zowie, to kawalerska moda, ha, ha, ha, ha, ha,
jedź co się zowie to kawalerska moda.
Na Głównej raz stojałem tam przy Wodnym Rynku,
a wtem wybiegło dwóch facetów z tego szynku.
Wypili oni sobie wina, ach i miodu
i krzyknęli na mnie na Milszą do ogrodu.
Lecz ze mnie człek nie gapa zwąchałem tę sprawe,
że te psy urwisy tam jadą na zabawe,
pchne konia z wichrem i rżne do leśniczówki, ha, ha, ha, ha, ha,
pchne konia z wichrem i rżne do leśniczówki.
Wprawdzie stłukłem swą dryndę, zmachałem swą szkape,
Wicek daje fajgla, a Leon dał na sznape.
I tak jedzie ich dwoje i gdzie mi który każe,
jedzie Leoś z Wickiem, a drynda ich powozi.
"Republika", rok 1923.
"Republika", rok 1924.
Dorożkarz łódzki
Jestem dorożkarz łódzki, z łódzką fantazyją,
czapke mam z ceraty i długą kierezyją.
Na Krótkiej zwykle stoje naprzeciwko Grandy
tam mam szkape moją i tam popijam brandy.
A gdy mi się nawinie facet jaki klawy,
jeżdże po Pietrynie, w tyjary, na zabawy.
Siadajcie więc panowie, bo czasu tutaj szkoda,
jedź co się zowie, to kawalerska moda, ha, ha, ha, ha, ha,
jedź co się zowie to kawalerska moda.
Na Głównej raz stojałem tam przy Wodnym Rynku,
a wtem wybiegło dwóch facetów z tego szynku.
Wypili oni sobie wina, ach i miodu
i krzyknęli na mnie na Milszą do ogrodu.
Lecz ze mnie człek nie gapa zwąchałem tę sprawe,
że te psy urwisy tam jadą na zabawe,
pchne konia z wichrem i rżne do leśniczówki, ha, ha, ha, ha, ha,
pchne konia z wichrem i rżne do leśniczówki.
Wprawdzie stłukłem swą dryndę, zmachałem swą szkape,
Wicek daje fajgla, a Leon dał na sznape.
I tak jedzie ich dwoje i gdzie mi który każe,
jedzie Leoś z Wickiem, a drynda ich powozi.
Piosenka ze zbioru Heleny Michalskiej.
Początek melodii (pierwsze dwa takty) wykazuje znaczne podobieństwo do piosenki "Warszawski dryndziarz".
Poniżej
baedeker „bada temat”, niestety – już nie w Łodzi. No cóż, my mamy za to riksze 😊
"Łódzkie Echo Wieczorne", rok 1927.
"Ilustrowana Republika", rok 1927.
"Hasło Łódzkie", rok 1930.
Przeczytaj
jeszcze:
ŁÓDŹ NA KÓŁKACH
ŁÓDZKIE TRAMWAJE
PRL i... motoryzacja w Łodzi
ŁÓDŹ NA KÓŁKACH
ŁÓDZKIE TRAMWAJE
PRL i... motoryzacja w Łodzi
"Głos Poranny", rok 1937.
Fot. archiwalne ze stron:
Fotopolska.eu.
www.stajniatrot.pl
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi.
"Panorama", dodatek tygodniowy do "Republiki", rok 1931.
"Republika", rok 1932.
"Republika", rok 1932.
"Głos Poranny", rok 1936.
"Republika", rok 1938.
źródła:
przez lata powojenne jeździło się na dworce dryndami bo tylko one mogły załadować wszystkie bagaże a oprócz tego sporo nadawało się na bagaż przy bilecie... Wyobrażacie sobie jazdę Kopernika po kocich łbach?? średnia przyjemność ;) Dzięki za wspomnienia
OdpowiedzUsuń--- to ja dziękuję za wspomnienia :)) Zbieram je wszystkie, zapamiętuję...
OdpowiedzUsuń