Od
XVII wieku Łagiewniki bywały miejscem pielgrzymek i wycieczek mieszkańców
naszego miasta. W każdą niedzielę i święto szły gromady łodzian do Łagiewnik,
które zaludniały się niepomiernie, szczególnie w Zielone Święta. Śpieszyły tu
zawsze rzesze wiernych do cudami słynnego obrazu św. Antoniego.
Miejsce
to posiada swoją tradycję. Było ono kiedyś własnością Jerzego z Bełdowa –
Bełdowskiego. Był on możnym panem, posiadającym prócz Łagiewnik jedenaście
podobnych włości. Przy swym bogactwie przedstawiał typ człowieka surowego i
nieubłaganego. Często bywał nawet okrutny.
Zdarzyło
się kiedyś, że jeden z jego poddanych chłopów ukradł karpie w czasie połowu
ryb. Oburzony śmiałością taką Bełdowski postanowił ukarać go chłostą. Nie
przetrzymał nieborak kary i zmarł pod razami. Śmierć poddanego odebrała spokój
panu Bełdowskiemu. Sumienie zadręczało dziedzica. Smutny też był jego koniec.
Umarł wśród przykrych widzeń.
Tragiczny
koniec życia Bełdowskiego, silne wywołał wrażenie na jego córce i zięciu Samuelu
z Żelaznej – Żeleskim, który otrzymał od teścia Łagiewniki jako wiano. Stało
się to około roku 1669. Oboje też w śmierci rodzica widzieli palec boży.
Jestem duchem dawniejszego dziedzica tych
majętności, cierpię męki czyścowe i wielka łaska Boska nademną, że nie zostałem
potępiony, a to osobliwie za to, że jednego razu gdy łowiono ryby w stawie,
tym, co jest za dworem, spostrzegłem, że chłop ukradł karpia. Rankorem
uwiedziony kazałem chłopa kijami bić, którego lubi nie zabito na miejscu,
wskórania jednak na zdrowiu nie miał i wkrótce umarł…
Podanie
mówi, że takie słowa usłyszał dziedzic łagiewnicki, Samuel Żeleski, od
pokutującego ducha Jerzego Bełdowskiego.
Żeleski,
chcąc przebłagać niebo, zaprosił do Łagiewnik ojców reformatorów z Lutomierska
i Brzezin, którzy poświęcili dwór i odprawili w nim modły po śmierci
Bełdowskiego.
Pewnej
niedzieli po mszy świętej jeden z księży zaproponował Żeleskiemu wzniesienie
kaplicy św. Antoniego. Ten obiecał, lecz obietnicy nie dotrzymał.
Po
latach biedy Łagiewniki zniszczył i spustoszył pomór na ludzi i bydło. Żeleski
nieszczęście to przypisywał czarom. Mszcząc się tedy, mimo perswazji rozsądnych
sąsiadów, Żeleski każdą babinę podejrzewaną o gusła i czary męczył okrutnie, pławił
i topił. Zapobiegał temu okrucieństwu krewny Żeleskiego, Kacper z Remiszowic –
Stokowski. Za jego też wstawiennictwem złagodniały nastroje Żeleskiego. Dał
sobie wyperswadować nierozsądek i z czasem przystąpił do budowy młyna
sprowadził Żeleski cieślę z okolicy. Był nim człowiek bogobojny, imieniem
Jerzy. Praca przy budowie była ciężka. Szlachcic stawiał wymagania i surowo
karcił wszelkie uchybienia lub niedopatrzenia. Znękany robotą, strudzony i
wyczerpany złorzeczeniem pracodawcy swego, cieśla Jerzy często gorąco się
modlił do Przemienienia Pańskiego, prosząc o pomoc św. Antoniego. Kiedy tak,
wysilając się nad dziełem budowy, rozmodlił się cieśla, ukazał mu się święty
Antoni. Widzenia podobnego doznał również i czeladnik cieśli imieniem Mateusz,
a nawet sam Żeleski.
Poruszyły
się Łagiewniki rozgłoszonym objawieniem się tam św. Antoniego. Kto żyw, padał
na kolana i zanosił modły do Boga. Stało się to w roku 1676.
Nie
zwlekał dłużej Żeleski. Rychło udał się do Częstochowy, gdzie na Jasnej Górze
pod przysięgą potwierdził swoje widzenie, jakiego w Łagiewnikach i solennie
ślubował wznieść kaplicę św. Antoniego na miejscu cudownego objawienia.
W
niedługim czasie powstała tu świątynia, przy której osadzony został w
charakterze kapelana franciszkanin z Piotrkowa, ksiądz Konstanty Plichta. A do
źródła św. Antoniego do tej pory pielgrzymują ludzie, wierząc w uzdrowicielską
moc krystalicznej wody…
Zespół kaplic drewnianych – ul.
Wycieczkowa 75:
Kaplica
św. Antoniego, ok. 1676
Kaplica
św. Rocha, początek XVIII wieku
Kaplica pw. św. Antoniego znajduje się w Łagiewnikach
przy ulicy Wycieczkowej, na tzw. Wannach lub Pustelni. Wybudowana prawdopodobnie
w 1676 roku przez cieślę Jerzego na polecenie pana Żeleskiego, początkowo na
miejscu dzisiejszego kościoła, w 1681 roku przeniesiona na obecne miejsce.
Kapliczka jest
drewniana (na podmurówce z cegły), konstrukcji zrębowej, oszalowana. Zbudowana
na planie prostokąta, z wielobocznie zamkniętym prezbiterium (zwróconym na
zachód) i pozornie kolebkowym sklepieniem.
Posiada nadwieszony chór, przy
ścianie głównej barokowy ołtarz z kopią obrazu św. Antoniego (rok 1929).
Na
ścianie dwie tablice w kształcie iluzjonistycznych ołtarzyków rokokowych z
ilustracją cudów św. Antoniego.
Kaplica pw. św. Rocha i Sebastiana. Usytuowana
naprzeciwko kaplicy św. Antoniego, pochodzi z początku XVIII wieku.
Podobnie jak
kaplica św. Antoniego została wybudowana z drewna rozbiórkowego ze starego
kościoła. Zbudowana na planie zbliżonym do kwadratu, drewniana, konstrukcji
zrębowej, oszalowana, orientowana. Posiada płaski strop i nadwieszony chór
muzyczny barokowy.
Ołtarz
barokowy z XVIII wieku z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Rocha na
miejscu poprzedniego, skradzionego na początku lat dziewięćdziesiątych XX
wieku.
W uroczystość św. Rocha (16 sierpnia) jest tutaj odprawiana Msza święta.
Kaplica św. Rocha ma przywilej Stolicy Apostolskiej odpustu zupełnego w św. Rocha pod zwykłymi warunkami.
Kaplica św. Rocha ma przywilej Stolicy Apostolskiej odpustu zupełnego w św. Rocha pod zwykłymi warunkami.
Kapliczki św. Antoniego i św. Rocha i Sebastiana przy ulicy Wycieczkowej. Zdjęcie z 1968 roku. Ze zbiorów Wojewódzkiego Oddziału Służby Ochrony Zabytków w Łodzi.
Przeczytaj jeszcze:
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR W ŁAGIEWNIKACH
SEMINARIUM W ŁAGIEWNIKACH
ZDRÓJ W ŁAGIEWNIKACH
ZIMA W ŁAGIEWNICKIM LESIE
źródła:
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR W ŁAGIEWNIKACH
SEMINARIUM W ŁAGIEWNIKACH
ZDRÓJ W ŁAGIEWNIKACH
ZIMA W ŁAGIEWNICKIM LESIE
Łódź
w baśni i legendzie.
Tadeusz
Maćkowiak. Łagiewniki łódzkie. Przewodnik.
Andrzej
Gramsz. Las Łagiewnicki i okoliczne wsie.
Piotr
Mielczarek. Sanktuarium św. Antoniego w Łagiewnikach.
Ludomir
Bernatek. 300 lata kościoła i klasztoru w Łodzi-Łagiewnikach.
Fot.
Monika Czechowicz
przez 20 lat na działce rekreacyjnej w Łagiewnikach jednym z celów spacerów były źródełka. Nabierało się do butelek wodę prawie... cudowna! Jakoś nam nie zaszkodziła :/ Juz kiedyś wspominałem, że w rodzinie powtarzało się legendę, że najstarszy brat taty w wieku powyżej 2 lat nie chodził, zawieźli go do Łagiewnik i zamoczyli... zaczął chodzić, widocznie była bardzo zimna ;) -
OdpowiedzUsuń