1 grudnia 1942 roku Niemcy
uruchomili na terenie getta obóz dla dzieci polskich przy ulicy Przemysłowej.
Mniej
więcej w obrębie dzisiejszych ulic: Brackiej, Emilii Plater, Górniczej i
Zagajnikowej, wyodrębniono obóz dla polskich dzieci i młodzieży
(Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt). Główna brama
obozu znajdowała się przy ulicy Przemysłowej, stąd powstała nazwa: obóz przy
Przemysłowej.
Początkowo
małych więźniów zatrudniano przy rozbudowie obozu. Chłopcy remontowali budynki,
ustawiali piętrowe prycze, budowali drogi obozowe. Od wiosny 1943 roku pracowali
przy budowie nowych baraków. Młodocianych więźniów zatrudniono także w kilku
warsztatach, pracujących głównie na potrzeby wojska.
Dzieci
naprawiały buty, szyły chlebaki, ładownice i tornistry wojskowe. W warsztacie
koszykarskim wyplatały kosze na pociski artyleryjskie i buty ochronne ze słomy.
Zatrudniano je również przy prostowaniu igieł szwalniczych oraz w warsztatach
pracujących na potrzeby obozu – ślusarskim, stolarskim i krawieckim.
Dziewczynki pracowały w szwalni, pralni obozowej lub kuchni. Razem z
najmłodszymi więźniami, którymi się opiekowały, zajmowały się także klejeniem
torebek papierowych, produkcją doniczek i sztucznych kwiatów…
Praca
w obozie we wspomnieniach byłych więźniów:
Zaraz po przywiezieniu nas do obozu – na
początku 1943 roku – pracowaliśmy przy budowie obozu. Esesmani zaprzęgali nas
po kilkunastu do wozu naładowanego ziemią, cegłami lub gruzem i kazali nam
ciągnąć. Jak nie mogliśmy uciągnąć, to esesmani lub polscy wychowawcy bili nas
kijami lub batami. […] Najcięższą
pracą było walcowanie dróg. Esesmani i cywili wprzęgali nas do walca i kazali
ciągnąć. Jak nie mogliśmy uciągnąć lub padaliśmy ze zmęczenia, okładali nas
kijami lub batami. Walec był bardzo ciężki.
Stanisław Stępniak
Jeden w łapciarni nie zrobił normy, to
wachman [strażnik] bił go, aż pękła skóra i
bryzgała krew. Pobity prawdopodobnie zmarł, bo nie wrócił tam i więcej go nie
widziałem. W warsztacie prostowania igieł był majster Niemiec. Widziałem
kolegów pobitych do krwi i okaleczonych. Bił za niewykonanie normy, za
znalezienie 2-3 igieł niedokładnie wyprostowanych; bił dzieci, które zmęczone
pracą pozwoliły sobie na moment odpoczynku. Pracowały tam dzieci od 7 do 17
lat.
Zbigniew Lewandowski
Obszar obozu otoczony był wysokim parkanem z desek i strzeżony przez niemieckich wartowników.
Więźniowie pochodzili z terenów włączonych do Rzeszy oraz z Generalnego
Gubernatorstwa. Część zabrano z sierocińców, część to dzieci, których rodzice
zostali zamordowani lub przebywali w więzieniach za udział w konspiracji. Do
stycznia 1945 roku przeszło przez to miejsce około 1600 polskich dzieci, choć
dokładna liczba uwięzionych jest trudna do ustalenia, ponieważ zaginęła część
dokumentacji. W momencie zakończenia wojny było tam blisko 900 więźniów.
Dzieci pracowały, podobnie jak ich rówieśnicy z getta, po drugiej stronie wysokiego muru. Miały nawet tych samych nauczycieli - żydowskich rzemieślników, którzy zostali tam skierowani przez nazistów. Wiele zmarło z głodu, zimna i wycieńczenia, zwłaszcza podczas epidemii tyfusu na przełomie 1942 i 1943 roku. Udokumentowane są zgony 136 osób. Chore odsyłano do szpitala przy ul. Dworskiej 74 (dziś ul. Organizacji WiN) na terenie getta.
Dzieci pracowały, podobnie jak ich rówieśnicy z getta, po drugiej stronie wysokiego muru. Miały nawet tych samych nauczycieli - żydowskich rzemieślników, którzy zostali tam skierowani przez nazistów. Wiele zmarło z głodu, zimna i wycieńczenia, zwłaszcza podczas epidemii tyfusu na przełomie 1942 i 1943 roku. Udokumentowane są zgony 136 osób. Chore odsyłano do szpitala przy ul. Dworskiej 74 (dziś ul. Organizacji WiN) na terenie getta.
Dawna ulica Dworska 74 (dziś ul. Organizacji WiN).
Dzieci polskie w obozie zostały całkowicie odizolowane od świata zewnętrznego,
nie miały też żadnego kontaktu z ludźmi z drugiej strony parkanu. Filia obozu
dla polskich dzieci znajdowała się w majątku ziemskim w Dzierżązni, 15
kilometrów od Łodzi.
Plan obozu przy ulicy Przemysłowej na bazie planu opracowanego przez Józefa Witkowskiego, autora książki „Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w
Łodzi”. Czerwonym kolorem oznaczono istniejący do dziś budynek jego
komendantury (fot. ze strony pl.wikipedia.org/).
Wyłączono z getta część Marysina, a mianowicie ul. Emilii Plater, Przemysłową, Otylii i teren przy murze cmentarnym. Od razu po zakończeniu ewakuacji władze niemieckie rozpoczęły tam budowę bardzo wysokiego drewnianego parkanu o bezszczelinowej konstrukcji. Wydział Budowlany getta otrzymał od Kripo nakaz dostarczenia niezbędnych robotników. Małe domki drewniane ulegają rozbiórce, natomiast buduje się tam baraki. Terenem tym będą dysponować władze policyjne.
Kronika getta łódzkiego, 18-19 października 1942.
Budowa obozu dla młodocianych Polaków na Marysinie posuwa się w szybkim tempie. Wysoki drewniany parkan jest już gotowy; domy wchodzące w skład tego bloku odremontowano i wyposażono w doskonałe piece; wszędzie ustawia się podwójne (dwupiętrowe) prycze. m. in. urządzono też dla załogi obozu kryty kort tenisowy na okres zimy.
Przestrzeń bloku racjonalnie wykorzystano, tak że będzie można ulokować do 1800 osób. Prace te wykonuje tutejszy Wydział Budowlany pod nadzorem władz niemieckich.
Kronika getta łódzkiego, 24 listopada 1942.
Do obozu młodocianych Polaków, który istnieje już od 10 dni zaangażowano różnych tutejszych fachowców, celem prowadzenia nauki w tamtejszej szkole zawodowej.
Kronika getta łódzkiego, 20 grudnia 1942.
W czasie epidemii tyfusu widziałam okropne rzeczy. Chore dzieci, których nie zdążono wywieźć do getta leżały na "izbie chorych" bez żadnej opieki. Te, które już umierały, ale jeszcze żyły, wynoszono razem z trupami do trupiarni nago i ładowano do skrzyń lub worków papierowych i tam dogorywały.
Gertruda Nowak, jedna z więźniarek obozu dla dzieci polskich przy ul. Przemysłowej.
Ulica Przemysłowa na odcinku od Brackiej do Wojska Polskiego – z fragmentem przedwojennej zabudowy na
odcinku będącym jedynym dojściem do bramy głównej obozu od strony miasta (dla
ludności „aryjskiej”).
Poniżej
widoczna zabudowa powojenna po drugiej stronie ulicy:
W
pierwszych dniach zakończenia okupacji niemieckiej w Łodzi (po 19 stycznia
1945) starsze dzieci opuściły obóz udając się samodzielnie do swoich domów
rodzinnych. Część młodszych też tak uczyniła, ale niedługo potem powróciła na
teren obozu, bo nie dała sobie rady z życiem poza jego ogrodzeniem. Stąd też
zostały zabrane przez odradzające się w mieście służby i organizacje
charytatywno-opiekuńcze.
W
lutym 1945 na terenie obozu ulokowała się bliżej nieokreślona jednostka Armii
Czerwonej. Jednostka ta opuściła to miejsce po kilku miesiącach.
Po
tym epizodzie, na teren obozu, do przedwojennych domów położnych na tym
obszarze, powrócili ich dawni właściciele, a pozostałe drewniane naniesienia
(jak budynki dla więźniów i 2-metrowe ogrodzenie) szybko zostały rozebrane i
spożytkowane na różne cele przez okolicznych mieszkańców.
W
latach 60. XX wieku na terenie byłego obozu i dookoła niego powstało osiedle
mieszkaniowe.
Zachowało się jednak kilka
przedwojennych, murowanych budynków (jeden przy ulicy Mostowskiego i trzy przy
ulicy Przemysłowej), w tym budynek komendantury obozowej przy ul. Przemysłowej
34 – a nim tablica informacyjno-pamiątkowa umieszczona w latach 70. XX wieku.
Po
przeciwnej stronie zachował się budynek karceru. Również w latach 70.
zaanektowano wschodni fragment terenu byłego obozu – przylegający do muru
cmentarza żydowskiego – oraz część cmentarza pod budowę przedłużenia ul.
Spornej, któremu nadano miano ulicy Zagajnikowej.
W
okresie powojennym organizacje poszukujące zbrodniarzy wojennych w Polsce
doprowadziły do procesów kilku z nadzorców i „wychowawców”
Polen-Jugendverwahlager. W 1945 roku osądzono „wychowawców” – Edwarda
Augusta i Sydomię Bayer, którzy zostali skazani na kary śmierci – wyroki
zostały wykonane (Sydomia Bayer została skazana 6 września 1945 roku, wyrok
wykonano 12 listopada 1945).
Ostatni
proces związany z tym obozem toczył się w Łodzi, od 12 marca do 2 kwietnia 1974
roku, kiedy to „wychowawczyni” Genowefa Pohl vel Pol została skazana
na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok odsiadywała m.in. w Rawiczu, do
końca uważając, że padła ofiarą spisku. Zwolniona na początku lat 90. XX wieku,
powróciła do Łodzi i tu zmarła w 2003 roku.
Pomnik Pękniętego Serca poświęcony małym więźniom „obozu przy ulicy Przemysłowej”.
W
niedługim czasie po wojnie pamięć o istnieniu obozu uległa nieomal całkowitemu
zapomnieniu, ponieważ mali więźniowie, już w starszym wieku, nigdzie nie
publikowali swoich wspomnień. Pomimo tego w 1946 roku ukazał się artykuł Marii
Niemyskiej-Hessenowej „Dzieci z »Lagru« w Łodzi”, opisujący stan
psychofizyczny grupy 233 małych więźniów, które trafiły tuż po zakończeniu
okupacji niemieckiej w Łodzi (19 stycznia 1945 roku) do Pogotowia Opiekuńczego
w tym mieście:
„Zdaniem wychowawców różniły się one od innych dzieci. Przywarła do nich nazwa »te z lagru«. Dla nich i dla wychowawców najtrudniejszy był pierwszy okres, w którym nasycały swój tak długo niezaspokajany głód. Dzieci podobne były wtedy do zwierzątek, rzucały się na wychowawców, traktując ich jak dozorców niemieckich, odbierały jedzenie innym towarzyszom. Kradły z magazynu. Dłużej niż tydzień nikt z opiekunów nie był w stanie z nimi wytrzymać. W miarę upływu czasu następowała z wolna poprawa na lepsze. Dzieci cieszyły się ciepłem i jaką taką odzieżą. Nie znosiły jednak w dalszym ciągu zbiórek, chodzenia parami, gwizdków – to wszystko przypominało im obóz. Z trudem też przychodziło im wierzyć w życzliwą postawę opiekunów-wychowawców. Ciągle widziały w nich dozorców niemieckich.
Przyczyną
było również i to, że teren byłego obozu został szybko zamieszkany przez
przedwojennych mieszkańców tego rejonu; powrócili do swoich ocalałych domów, z
których zostali wysiedleni w okresie okupacji, gdy tworzono getto. Kilka
drewnianych budynków stricte obozowych, powstałych w okresie jego
funkcjonowania, zostało jako "bezpańskie" rozebrane na opał. W 1947 roku rozpoczęła się przebudowa tego rejonu Łodzi, w ramach programu rewitalizacji
miasta, w tym Bałut. Z czasem powstały tu bloki mieszkalne.
Pamięć
o obozie została ponownie przywrócona w 1965 roku, za sprawą reporterskiej
publikacji – łódzkiego literata i dziennikarza Wiesława Jażdżyńskiego – „Reportaż
z pustego pola”. Niezależnie od jej pomyłek faktograficznych niedługo potem
ruszyły działania społeczne i administracyjne mające na celu pomnikowe
upamiętnienie tego miejsca. Również dzięki tej publikacji doszło do procesu
byłej wychowawczyni Eugenii Pohl vel Pol. Przede wszystkim jednak
reportaż był impulsem dla napisania monografii tego obozu przez byłego więźnia
– Józefa Witkowskiego (ukazała się w 1975 roku). Pracując nad nią już w latach
1968 i 1969 opublikował serię artykułów na temat obozu.
Eugenia Pol przez 25 lat unikała
odpowiedzialności za bycie wachmanką w łódzkim obozie koncentracyjnym dla
dzieci. Do końca utrzymywała, że jest niewinna. Tutaj na zdjęciu z dziećmi w
filii obozu w Dzierżązni pod Zgierzem.
Inicjatywa
pomnikowego upamiętnienia Obozu przy ulicy Przemysłowej wyszła w 1967
roku od wychowanków Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Głuchych w
Przemyślu. Powołano Komitet Budowy Pomnika, zorganizowano konkurs na jego
projekt. Ostatecznie 19 lutego 1969 zatwierdzono do realizacji pracę Jadwigi
Janus i Ludwika Mackiewicza z Łodzi.
9
maja 1971 roku pomnik wraz ze starannie zaprojektowanym otoczeniem, został
odsłonięty w pobliskim parku (podówczas im. „Promienistych”, od początku lat
90. XX wieku park im. Szarych Szeregów).
Pomnik
Martyrologii Dzieci jest powszechnie nazywany w Łodzi pomnikiem
„Pękniętego Serca”.
Pomnik
stoi poza terenem obozu. Widoczne obok elementy plastyczne nawiązujące w swojej
stylistyce do słupów z drutami pod napięciem elektrycznym otaczającymi np.
niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz (Oświęcim),nie mają odniesienia do terenu byłego obozu.
Podobne
elementy plastyczne (słupy) zostały ustawione w czterech narożnikach
rzeczywistego obszaru obozu, jakkolwiek jego wschodnia granica nie jest obecnie
prawdziwa, ponieważ obszar byłego obozu w tym miejscu, wraz z fragmentem
cmentarza żydowskiego, został zaanektowany pod ulicę Zagajnikową (przedłużenie
ulicy Spornej).
Przed
pomnikiem znajduje się płyta z napisem:
"Odebrano
Wam życie, dziś dajemy Wam tylko pamięć”, z miejscem na zapalanie znicza
podczas różnych uroczystości.
Tradycyjnie,
1 czerwca w Międzynarodowy Dzień Dziecka o godz. 12:00, przed
pomnikiem odbywa się uroczystość, na którą przyjeżdżają członkowie Koła Byłych
Więźniów Hitlerowskiego Obozu Koncentracyjnego Dla Dzieci i Młodzieży w Łodzi. Od 1988 roku wręczane są tu i w tym dniu,
łódzkie medale Serce – Dziecku. Kapituła Medalu, składająca się z uczniów
gimnazjów i szkół średnich, co roku wyróżnia do dziesięciu dorosłych, którzy w
specjalny sposób zasłużyli się w pracy na rzecz dzieci. Wśród wyróżnionych do
tej pory znajdują się nauczyciele, pedagodzy i działacze organizacji
charytatywnych.
Za
pomnikiem znajduje się druga płyta, informująca i upamiętniająca fakt nadania
zbiorowo podczas uroczystości odsłonięcia pomnika małym więźniom tego obozu „Orderu
Krzyża Grunwaldu” II klasy, o treści:
„Dzieciom
pomordowanym w tym obozie przez hitlerowskich ludobójców, w hołdzie dla ich
męczeństwa, Rada Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej nadaje
order Krzyża Grunwaldu II klasy”.
W
pobliskiej szkole podstawowej (nr 81, im. Bohaterskich Dzieci Łodzi, ul. Emilii Plater 28/32) znajduje się niewielka Izba Pamięci, poświęcona
dziejom tego obozu. Tu m.in. makieta obozu, urna z ziemią z terenu obozu, kopia
uniformu obozowego oraz kopie zdjęć więźniów i dokumentów (większość z nich
pochodzi ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi). Izba
jest udostępniana do zwiedzania w godzinach pracy szkoły.
W
70. rocznicę utworzenia obozu odsłonięto na ścianach kamienic w dzielnicy
Bałuty trzy murale przedstawiające postaci dzieci z obozu dla dzieci i
młodzieży polskiej.
Ulica Wojska Polskiego 112.
Autorami są Piotr Saul – asystent na Wydziale Malarstwa i
Rzeźby ASP we Wrocławiu oraz student łódzkiej ASP Damian
Idzikowski.
Ulica Wojska Polskiego 116.
Ulica Mikołaja Reja 7.
W tym roku powstały kolejne, jeden z nich również przedstawia małego więźnia z obozu dla dzieci polskich. Znajduje się na ścianie budynku przy ulicy Przemysłowej12:
Mural powstał według koncepcji łodzianki
Katarzyny Tośty rękoma Piotra Saula (ASP we Wrocławiu) i Damiana Idzikowskiego
(ASP w Łodzi).
W
1970 roku Zbigniew Chmielewski nakręcił film fabularny „Twarz anioła”,
którego bohaterem jest jedenastoletni więzień obozu przy ulicy Przemysłowej.
Jego fabułą jest relacja pomiędzy więźniem a oprawcą.
Kadr z filmu "Twarz anioła", który można obejrzeć TUTAJ
W
2012 roku powstał film dokumentalny pt. „Nie wolno się brzydko bawić”, w
reżyserii Urszuli Sochackiej, którego treścią jest opowieść o trudnych
relacjach byłego więźnia z córką (twórczynią filmu), które miały niewątpliwie
swoje źródło w przeżyciach obozowych. Film miał premierę 17 stycznia 2013 w
kinie studyjnym Łódzkiego Domu Kultury. Pokazany na wielu festiwalach i
pokazach wzbudził duże zainteresowanie w środowiskach psychologów i psychiatrów
rzetelnością i sposobem pokazania problemu traumy poobozowej.
Film "Nie wolno się brzydko bawić" można obejrzeć TUTAJ
3 grudnia 1942 roku
W
Centralnym Więzieniu w getcie odbyła się egzekucja trzech młodych dziewcząt,
które za ucieczkę z obozu pracy w Poznaniu zostały skazane na karę śmierci
przez rozstrzelanie.
7 grudnia 1942
Na
polecenie Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy utworzono w folwarku Dzierżązna
koło Zgierza (gmina Biała) tzw. Arbeitsbetrieb dla dziewcząt, jako filię obozu
przy ulicy Przemysłowej (Polen-Jugendverwahrlager). Zadaniem tego obozu było: zapewnienie wyżywienia dla obozu
macierzystego w Łodzi oraz przyuczenie dziewcząt do prac u niemieckich bauerów.
W
grudniu 1942 roku na terenie getta tworzono dwa nowe szpitale: chirurgiczny
przy ulicy Mickiewicza 7 i zakaźny przy ulicy Dworskiej 74.
SZPITAL nr IV
Ulica Mickiewicza 7 (Richterstrasse),
dziś ulica Tokarska:
W
getcie przy ulicy Mickiewicza 7 mieścił się szpital nr IV. Został zlikwidowany
– podobnie jak wszystkie – we wrześniu 1942 roku. Chorzy ratowali się przed
wywiezieniem z getta ucieczką, skakali nawet z wysokich pięter, by ocalić
życie. Tych, którzy nie zdążyli, wywieziono poza teren getta – jak dziś wiadomo
do ośrodka zagłady w Chełmnie nad Nerem.
W
budynku poszpitalnym miał być ulokowany jeden z resortów pracy, jednak dwa
miesiące później uruchomiono w nim szpital chirurgiczny. Budynek szpitala stoi
do dziś.
Punktualnie o godzinie 5 rano zajechały
na Bałucki Rynek wozy ciężarowe z liczną asystą policji mundurowej i
niemundurowej oraz sanitariusze. Milicjantom wydany został nakaz zamykania ulic
w miejscach postoju aut. Auta skierowały się początkowo do szpitala przy ul.
Wesołej, gdzie dokonano ewakuacji chorych. W ciągu dnia ewakuowano inne
szpitale (jest ich w getcie 4), jak również szpital dziecięcy przy ul.
Łagiewnickiej, prewentorium na Marysinie i centralne Więzienie […]. Przy ewakuacji obecna była załoga nocna
sanitariuszy i sióstr, natomiast personel dzienny, nie wyłączając lekarzy, do
gmachów szpitalnych nie był dopuszczany. Gmachy były otoczone kordonami Służby
Porządkowej, która otrzymała rozkaz niedopuszczania nikogo w pobliże ewakuacji.
Kronika getta łódzkiego, 1 września
1942.
W szpitalu przy ul. Mickiewicza znajduje
się w tej chwili 130 chorych. Znamienne dla obecnej sytuacji jest, że nie tak
znów wiele osób pragnie dostać się do tego szpitala, podczas gdy dawniej setki
pacjentów kwalifikujących się do leczenia szpitalnego musiało czekać na
miejsce. Przyczyną tego zjawiska jest z jednej strony fakt, że ludność wciąż
jeszcze pozostaje pod wrażeniem wstrząsu, jakim była ewakuacja szpitali. Z
drugiej zaś kierownictwo szpitala przyjmuje tylko przypadki szybko uleczalne, w
pierwszym rzędzie chirurgiczne. Nie ma natomiast w szpitalu miejsca dla
najliczniejszej w getcie kategorii chorych, którą stanowią – jak wiadomo –
gruźlicy, ani dla pacjentów z obrzękami głodowymi.
Kronika getta łódzkiego, 31 października
1942.
W myśl dewizy: „Wszyscy na front, czyli
do resortów”, angażuje się teraz lekarzy do wszystkich fabryk. Każde
przedsiębiorstwo resortowe, które zatrudnia powyżej 1000 robotników, otrzymuje
jednego lekarza resortowego, który przyjmuje tam przez 7 godzin dziennie.
Obłożnie chorych kieruje on do właściwych lekarzy rejonowych […]. Od czasu likwidacji szpitali getto
pozbawione jest wszelkiego pomocniczego sprzętu medycznego. Zaopatrzenie w leki
pogarsza się z każdym dniem. Brak zastrzyków i chemikaliów staje się coraz
bardziej dotkliwy.
Kronika getta łódzkiego, 6 listopada
1942.
Podobnie jak dwaj inni lekarze
sanitarni, wypisywał karty zgonu od ręki. Przynajmniej w ten sposób
zaoszczędzić można było załatwiającym ostatnie gettowe sprawy zmarłego
dodatkowych kłopotów. Początkowo nazwiska, które wpisywał do kart, niczego mu
nie mówiły. Typowe żydowskie nazwiska…Bergów, …shonów, …blatów, …Blumów,
których z nikim, z żadną ze znanych sobie postaci nie kojarzył. Po pewnym
jednak czasie zaczęły pojawiać się nazwiska osób znajomych – kolegów czy
przyjaciół – z poprzedniego, normalnego życia. Dziwnym trafem w ciągu kilku
miesięcy podpisał karty zgonu trzem swoim kolegom, z którymi stawiał pierwsze
kroki i z którymi zdawał maturę. Z początkiem drugiego roku getta wypisał
pierwszą kartę zgonu, na której widniało jego nazwisko. To był początek długiej
serii.
Arnold Moskowicz. Żółta gwiazda i
czerwony krzyż.
SZPITAL ZAKAŹNY
Ulica Dworska 74 (Matrosengasse), dziś
ulica Organizacji WiN.
Do
września 1942 roku w tym budynku był Dom Starców oraz Przytułek dla Bezdomnych.
Po wywózce starców podczas tzw. szpery ulokowano tu szpital zakaźny. Na
przełomie lat 1942/1943 leczono w nim też dzieci z obozu przy ul. Przemysłowej,
które chorowały na tyfus. Wiele miesięcy spędził tu Arnold Mostowicz, który
pracując w getcie jako sanitariusz, zaraził się tyfusem.
Budynek przetrwał do dziś. Pełni teraz funkcję kamienicy mieszkalnej. Aż trudno
uwierzyć, że kiedyś leczono tu ludzi. Kronika getta łódzkiego, 31 października 1942.
W szpitalu zakaźnym znajdowało się w dniu 1 grudnia 206 chorych. Ponieważ epidemia tyfusu słabnie, liczba chorych w dniu 15 grudnia wynosiła już tylko 164 osoby. W ciągu tych dwóch tygodni zanotowano następujące przypadki: tyfusu brzusznego - 64, paratyfusu - 1, gruźlicy - 6, gruźliczego zapalenia opon mózgowych -1, czerwonki -1, tyfusu plamistego - 1.
Kronika getta łódzkiego, 17 grudnia 1942.
Pogłoski o planowanym rzekomym wysiedleniu chorych, jak również zupełnie bezpodstawna wieść, że ma być wprowadzony zakaz przebywania na ulicach po godz. 4, całkowicie mijają się z prawdą i wywołały ten skutek, że nie zgłoszono wielu wypadków zachorowań zakaźnych, gdyż chorzy obawiają się szpitala. Dlatego też wydałem lekarzom surowy nakaz meldowania o każdym wypadku choroby zakaźnej i umieszczenia chorego w szpitalu.
Lekarz, który będzie się uchylał od tego obowiązku, utraci z miejsca prawo dalszego wykonywania swego zawodu i wciągnięty zostanie na specjalną listę.
Kronika getta łódzkiego, 7 listopada 1942.
Tablica umieszczona na budynku przy dawnej ulicy Dworskiej:
SIEDZIBA DOMU STARCÓW I PRZYTUŁKU DLA BEZDOMNYCH, A OD LISTOPADA 1942 ROKU SZPITALA ZAKAŹNEGO. TU TEŻ NA PRZEŁOMIE LAT 1943/1944 LECZONO POLSKIE DZIECI Z OBOZU PRZY UL. PRZEMYSŁOWEJ.
Przeczytaj
jeszcze:
LITZMANNSTADT-GETTO. Szpital nr 1 i szpital dla dzieci przy ulicy Łagiewnickiej (Hanseatenstrasse).
LITZMANNSTADT-GETTO. Szpital nr 1 i szpital dla dzieci przy ulicy Łagiewnickiej (Hanseatenstrasse).
LITZMANNSTADT GETTO – ulica Dworska (Matrosengasse, dziś ul. Organizacji WiN)
Arnold Mostowicz - lekarz z Litzmannstadt getto, który pisał o UFO
ODSŁONIĘCIE MURALI W 70. ROCZNICĘ WIELKIEJ SZPERY
DZIECI BAŁUT. MURALE PAMIĘCI.
DZIECI BAŁUT. MURALE PAMIĘCI - ODSŁONIĘTO KOLEJNE CZTERY WIZERUNKI
W DNIU DZIECKA - PAMIĘCI TAMTYCH DZIECI...
Arnold Mostowicz - lekarz z Litzmannstadt getto, który pisał o UFO
ODSŁONIĘCIE MURALI W 70. ROCZNICĘ WIELKIEJ SZPERY
DZIECI BAŁUT. MURALE PAMIĘCI.
DZIECI BAŁUT. MURALE PAMIĘCI - ODSŁONIĘTO KOLEJNE CZTERY WIZERUNKI
W DNIU DZIECKA - PAMIĘCI TAMTYCH DZIECI...
Fot.współczesne
Monika Czechowicz
Fot.
archiwalne ze stron:
http://dzieje.pl/
http://www.muzeumtradycji.pl/
http://lodz.wyborcza.pl/
źródła:
Joanna
Podolska. Litzmannstadt-Getto. Ślady. Przewodnik po przeszłości.
Andrzej
Rukowiecki. Łódź 1939-1945. Kronika okupacji.
Wiesław
Jażdżyński. Reportaż z pustego.
Tadeusz
Raźniewski: Chcę żyć.
Obozy
hitlerowskie na ziemiach polskich, 1939–1945. Informator historyczny.
Artur
Ossowski. Pamięć i niepamięć.
Magdalena Helman. Polen Jugendverwahrlager Litzmannstadt. Obóz dla dzieci i młodzieży przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Zbiory Muzeum Tradycji Niepodległościowych.
BAEDEKER
POLECA:
Wydawnictwo Polen Jugendverwahrlager Litzmannstadt. Obóz dla dzieci i młodzieży przy ul.
Przemysłowej w Łodzi. Zbiory Muzeum Tradycji Niepodległościowych autorstwa
Magdaleny Helman dotyczy obozu, który istniał w Łodzi od grudnia 1942 do
stycznia 1945 roku. W wydawnictwie znajdują informacje na temat działalności
obozu, warunkach w nim panujących, losach dzieci, które były terroryzowane w
obozie oraz na temat ludzi, którzy pełnili w nim najważniejsze role. Fotografie
zamieszczone w wydawnictwie pochodzą ze zbiorów Muzeum Tradycji
Niepodległościowych.
Wydawnictwo
można nabyć w cenie 8 zł w siedzibie Muzeum przy ul. Gdańskiej 13
oraz w Oddziale Radogoszcz przy ul. Zgierskiej 147.
Andrzej Rukowiecki. Łódź 1939-1945.
Kronika okupacji.
1
września 1939 roku okupacja hitlerowska wdarła się w życie Polaków,
nieodwracalnie przeobrażając je na sześć długich lat. Zmiany, które okupant
przeprowadził w organizacji codziennego życia mieszkańców polskich miast, ze
względu na swoją bezwzględność i brutalność, mogą wydawać się współczesnemu
czytelnikowi niewyobrażalne.
Już 9 listopada 1939 roku Łódź została wcielona do III Rzeszy, 11 kwietnia 1940 roku otrzymała niemiecką nazwę Litzmmanstadt. W zamyśle hitlerowskich władz miała stać się miastem promieniującej kultury niemieckiej.
Wraz z napływem ludności niemieckiej Łódź zaczęła zmieniać swoje oblicze. Czy ówczesnym łodzianom spacerującym po ukochanej ulicy Piotrkowskiej przeszło kiedykolwiek przez myśl, że jej nazwa będzie brzmiała Adolf-Hitler-Straße? Reorganizacja polskiej administracji była jednak tylko wstępem do zmian, które na zawsze odmieniły Miasto Czterech Kultur. Masowe wysiedlenia ludności żydowskiej i polskiej z obszaru Łodzi oraz stworzenie Litzmannstatd Getto zapisały się bolesną kartą w historii miasta.
Obraz tamtych lat, dzień po dniu, ukazuje Andrzej Rukowiecki w książce Łódź 1939–1945. Kronika okupacji. Autor nie poprzestaje w swojej publikacji jedynie na odnotowaniu faktów. Ilustruje je fragmentami z dzienników, które tworzą wstrząsający zapis przeżyć okupowanej ludności. Zmagania mieszkańców Łodzi z hitlerowskim terrorem przybierały także formę walki o człowieczeństwo, które próbowali ocalić, niosąc pomoc potrzebującym, nawet za cenę własnego życia. Zamieszczone w Kronice nazwiska osób pomordowanych przez nazistów są nie tylko świadectwem bohaterstwa i patriotyzmu łodzian, ale elementem współtworzącym narodową pamięć i tożsamość.
Już 9 listopada 1939 roku Łódź została wcielona do III Rzeszy, 11 kwietnia 1940 roku otrzymała niemiecką nazwę Litzmmanstadt. W zamyśle hitlerowskich władz miała stać się miastem promieniującej kultury niemieckiej.
Wraz z napływem ludności niemieckiej Łódź zaczęła zmieniać swoje oblicze. Czy ówczesnym łodzianom spacerującym po ukochanej ulicy Piotrkowskiej przeszło kiedykolwiek przez myśl, że jej nazwa będzie brzmiała Adolf-Hitler-Straße? Reorganizacja polskiej administracji była jednak tylko wstępem do zmian, które na zawsze odmieniły Miasto Czterech Kultur. Masowe wysiedlenia ludności żydowskiej i polskiej z obszaru Łodzi oraz stworzenie Litzmannstatd Getto zapisały się bolesną kartą w historii miasta.
Obraz tamtych lat, dzień po dniu, ukazuje Andrzej Rukowiecki w książce Łódź 1939–1945. Kronika okupacji. Autor nie poprzestaje w swojej publikacji jedynie na odnotowaniu faktów. Ilustruje je fragmentami z dzienników, które tworzą wstrząsający zapis przeżyć okupowanej ludności. Zmagania mieszkańców Łodzi z hitlerowskim terrorem przybierały także formę walki o człowieczeństwo, które próbowali ocalić, niosąc pomoc potrzebującym, nawet za cenę własnego życia. Zamieszczone w Kronice nazwiska osób pomordowanych przez nazistów są nie tylko świadectwem bohaterstwa i patriotyzmu łodzian, ale elementem współtworzącym narodową pamięć i tożsamość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz