Ulica
Milscha powstała około 1873 roku i początkowo była nazywana szosą Milsza,
później na planach występuje jako ulica Milsza. Dzisiejsza ulica w XIX wieku
była peryferyjną, piaszczystą drogą, która prowadziła z centrum Łodzi do
miejskiego lasu i do znajdującego się tuż za ulicą Łąkową browaru Teodora
Milscha. Nazwa ulicy pochodziła od jego nazwiska i używano jej przez
kilkadziesiąt lat.
W
1932 roku, w 550 rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika, nadano ulicy imię
wielkiego astronoma. Przy ulicy Kopernika możemy podziwiać wiele perełek
architektonicznych, między innymi willę Teodora (czy jak podają inne źródła
Hermanna Juliusza) Milscha, znajdującą się u zbiegu ulic Kopernika i Łąkowej.
Na
samym rogu ulic Kopernika i Łąkowej stoi willa z ogrodem. Budynek powstał przed
1880 rokiem, rozbudowany w roku 1882. Projekt rozbudowy wykonał Edward Kreuzberg (Creutzburg), architekt przybyły do Łodzi z Warszawy, który być może
był też twórcą części pierwotnej budynku.
Edward
Kreuzberg wykonał projekt na zlecenie Teodora Milscha, przedsiębiorcy,
właściciela browaru i tzw. „Leśniczówki” , budynku restauracyjnego położonego
na skraju Lasu Miejskiego (w części zwanej „Laskiem Milscha”). Architekt
zaprojektował także dla Milscha browar i… był żonaty z jego córką.
Taki możemy przeczytać opis
browaru Milscha w powieści „Ziemia obiecana” Władysława Reymonta:
"(...) Kazał stangretowi jechać do lasku Milscha.
Przed starym browarem, olbrzymim budynkiem, na pół zrujnowanym, który niby trup leżał już za miastem, kazał zatrzymać konie i zaczekać na siebie. Obszedł te opuszczone mury z powybijanymi oknami, bez drzwi, bez bram, z dachami pozapadanymi, ze ścianami porozwalanymi, co się rudą cegłą rozsypywały w grząskie błoto, obszedł jakieś parkany osłaniające składy i po rozmiękłym zagonie, zapadając się po kostki w błoto, wszedł do tak zwanego lasku Milscha. (...) przystanął na chwilę pod ścianami restauracji letniej, przypierającej do lasu, która teraz była zamknięta, okna miały kagańce okiennic, wielkie werandy były zapchane stołami i krzesłami i drzwi pozabijane deskami, tylko pomiędzy nagimi drzewami, nad żółcącymi się żwirem uliczkami bieliły się nieposprzątane ławki, zarzucone gnijącymi liśćmi (...)"
"(...) Kazał stangretowi jechać do lasku Milscha.
Przed starym browarem, olbrzymim budynkiem, na pół zrujnowanym, który niby trup leżał już za miastem, kazał zatrzymać konie i zaczekać na siebie. Obszedł te opuszczone mury z powybijanymi oknami, bez drzwi, bez bram, z dachami pozapadanymi, ze ścianami porozwalanymi, co się rudą cegłą rozsypywały w grząskie błoto, obszedł jakieś parkany osłaniające składy i po rozmiękłym zagonie, zapadając się po kostki w błoto, wszedł do tak zwanego lasku Milscha. (...) przystanął na chwilę pod ścianami restauracji letniej, przypierającej do lasu, która teraz była zamknięta, okna miały kagańce okiennic, wielkie werandy były zapchane stołami i krzesłami i drzwi pozabijane deskami, tylko pomiędzy nagimi drzewami, nad żółcącymi się żwirem uliczkami bieliły się nieposprzątane ławki, zarzucone gnijącymi liśćmi (...)"
W XIX
wieku coraz większą popularność zyskiwało spędzanie wolnego czasu, zwłaszcza w
sobotnie popołudnia i niedziele, w plenerze, w parkach, ogrodach prywatnych, a
przede wszystkim w lesie miejskim. Urządzano tam w gronie rodzinnym, sąsiedzkim
lub pracowniczym pikniki, zwane wówczas od miesięcy ich organizowania
majówkami, czerwcówkami, lipcówkami, sierpniówkami a nawet wrześniówkami.
Rozkładano koce i kosze z przygotowanym przez siebie jedzeniem i piciem, śpiewano
i słuchano muzyki wygrywanej na jakimś prostym instrumencie. Spędzano tak
nieraz cały dzień i wracano do domu najczęściej późnym wieczorem. Jednak przynoszenie
całodziennego wyżywienia do miejsc oddalonych od centrum miasta o kilka
kilometrów przy braku komunikacji miejskiej (tramwaje uruchomiono pod koniec
1898 roku, natomiast linie podmiejskie docierały do takich miejsca dopiero na
początku XX wieku) było dosyć uciążliwe. Co więcej jedzenie to spożywano „na
zimno”, bowiem strażnicy leśni rygorystycznie przestrzegali przepisów i nie
dopuszczali do rozpalania w lesie ognisk.
Miejscowi
przedsiębiorcy, wykorzystując „modę piknikową”, zaczęli urządzać ogrodzone
tereny leśnie i ogródki na posesjach miejskich i podmiejskich, które
powszechnie określano mianem „lasków” i „ogrodów” i w których swobodnie można
było urządzać „wurstpikniki” bez potrzeby narażania się na kary administracyjne
za niszczenie lasu i rozpalanie ognisk.
Z
czasem na tych wydzielonych, prywatnych terenach wznoszono bufety, piwiarnie, a
także większe obiekty restauracyjne z salami do tańca, werandami dla muzyków,
altanami, sztucznymi lub naturalnymi stawami i tym podobnymi urządzeniami
ogrodowymi.
Jeden
z pierwszych takich ogrodów restauracyjnych (poza Paradyzem, czytaj TUTAJ),
urządził w latach sześćdziesiątych XIX wieku Bogumił Neumann przy ulicy
Piotrkowskiej 11 „w domu Unbehauna”, uruchamiany dla gości z początkiem „sezonu
gastronomicznego”, po ustąpieniu chłodów, zazwyczaj w połowie maja.
Popularnym
ogrodem restauracyjnym było Elisium Reinholda Wisnowskiego na Księżym Młynie (czytaj TUTAJ),
letni ogród restauracyjny posiadali wówczas także Traugott Lande (Średnia 4)
oraz Andrzej Fischer (Średnia 37). O miejscach tych pisano:
… Od samego rana w niedzielę zaroiły się
masy ludu na ulicach miasta; po południu zaś wszystkie uprzywilejowane miejsca
spacerowe poza miastem przepełnione publicznością. A więc procesyje ludku
ciągnęły do ogrodu Anstadtów, do lasku Milsza, do lasku kolejowego, do Kweli,
słowem wszędzie zawrzało życiem, na pociechę restauratorów i różnych
przedsiębiorców, którzy z powodu ciągłych dreszczów i chłodów całkiem potracili
miny.Wieczorem część mieszkańców okolic Wólki słuchała koncertu orkiestry
wojskowej w Paradyzie, inni znów orkiestry Wisenberga i Steinchauera w ogrodzie
tak zwanym „Linden-Garten”.
Kacza zabawa w Elisium (1864).
Takie spacery podmiejskie stały się ostatecznie stałym elementem obyczajowości niezamożnej ludności Łodzi na przełomie XIX i XX wieku. W 1889 roku kronikarz zanotował swoje wrażenia:
Takie spacery podmiejskie stały się ostatecznie stałym elementem obyczajowości niezamożnej ludności Łodzi na przełomie XIX i XX wieku. W 1889 roku kronikarz zanotował swoje wrażenia:
…Niedzielne spacery poza miasto stanowią
szczególniej ulubioną rozrywkę dla łodzian. Toteż ubiegłej niedzieli każda
miejscowość zamiejska, obfitująca w świeże powietrze, ściągała do siebie
prawdziwy wylew spacerowiczów i chociaż ci rozdzielili się, pełno ich było w
lasku Milsza, w lesie kolejowym, w lasku scheiblerowskim (Kweli) i w lesie przy
szosie konstantynowskiej. Nawet lasek zwany „Grabinką” poza Bałutami, nie
świecił pustkami. A wszędzie panowało życie, radość i wesele… Inni ludzie niż w
mieście. W jednem miejscu spacerowicze bawili się słuchaniem koncertu
popularnego, w drugim mniej wybredni słuchali katarynki, w innych zaś
podzieleni na grupy, tańczyli w takt polki lub walca wygrywanych na harmonijce,
albo też bawili się w gry różne. Starzy odmłodzeni, młodzi w swoim żywiole,
zapomnieli o ciężkich warunkach bytu i z werwą, jaką wlać może w serce odmładzająca
przyroda, używali całą duszą chwil wolnych.
Na
pikniki jeździły głównie rodziny robotnicze, które z różnych względów (koszty,
czas wolny od pracy) nie stać było na wyjazdy „do wód” czy wynajem willi
podmiejskich. Wykorzystywali to miejscowi restauratorzy, którzy w ogrodach i laskach
przy wylotach dróg na skrajach lasu miejskiego otwierali obiekty gastronomiczne
i rozrywkowe. Jedną z takich najliczniej uczęszczanych dróg podmiejskich była
szosa Milscha, przy której na wydzielonym zadrzewionym terenie wybudowano
zapewne około 1880 roku tak zwaną „Leśniczówkę” (Waldschlösschen). Jej właścicielem był piwowar Teodor Milsch, właściciel
browaru powstałego w 1878 roku przy tejże ulicy pod numerem 53.
"Rozwój", rok 1900.
"Rozwój", rok 1900.
Ulica Kopernika 53 dzisiaj.
W
drugiej połowie XIX wieku część zakładów przemysłowych różnych branż, w tym
także spożywczej, decydowała się na rozbudowę własnego sektora handlowego.
Browary, a niekiedy także wytwórnie wódek, podejmowały starania o koncesję na
prowadzenie własnych lokali gastronomicznych (restauracji, piwiarń, ogródków
piwnych, barów i tym podobnych), w których zbywali swoje produkty. Zazwyczaj
otwierano takie zakłady w centrum miasta, ale niekiedy też, tak jak w przypadku
„Leśniczówki”, na jego obrzeżach (nie zapominajmy, że w latach 70. XIX
wieku łódzka cywilizacja miejska kończyła się przy ulicy Łąkowej. Dalej
ciągnęły się już tylko lasy, po których jedyną pamiątką są parki „Zdrowie” i
„Poniatowski”).
"Rozwój", rok 1900.
"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy, rok 1904.
Nieistniejąca (od końca lat 30.) restauracja z
ogrodem "Leśniczówka" (Waldschloesschen) należąca pierwotnie do
piwowara Teodora Milscha, przy ulicy Milscha (Milsza) - obecnie Kopernika. Dawne
miejsce popularnej rozrywki łodzian.
Obok
dzierżawionego od miasta zajazdu w Paradyzie „Leśniczówka” była pierwszym tego
rodzaju lokalem gastronomicznym, opierającym się przede wszystkim na usługach
kulinarnych i zabawach ogrodowych urządzanych z dala od centrum Łodzi. Znajdował
się tam obszerny, piętrowy, drewniany budynek z salą taneczną i z dobudowanym w
1895 roku bufetem oraz kuchnią.
Od strony wschodniej zdobiły go duże werandy, a nad dachem wznosiła się wieloboczna wieżyczka z czterema oknami. Gazowe lampy oświetlały wnętrza i stoliki stojące w ogródku oraz kręgielnię i przystań dla łódek - obok restauracji były cztery sztuczne zbiorniki wodne ( w tym duży staw z łódkami spacerowymi, zimą wyrąbywano ze stawów lód służący do schładzania piwa podawanego w restauracji od wiosny do jesieni), muszla koncertowa i kilka altan ogrodowych.
Od strony wschodniej zdobiły go duże werandy, a nad dachem wznosiła się wieloboczna wieżyczka z czterema oknami. Gazowe lampy oświetlały wnętrza i stoliki stojące w ogródku oraz kręgielnię i przystań dla łódek - obok restauracji były cztery sztuczne zbiorniki wodne ( w tym duży staw z łódkami spacerowymi, zimą wyrąbywano ze stawów lód służący do schładzania piwa podawanego w restauracji od wiosny do jesieni), muszla koncertowa i kilka altan ogrodowych.
Projekt muszli koncertowej w ogrodzie Leśniczówki (1895).
W
1895 roku zbudowano jeszcze muszlę koncertową i werandę – obie z drewna.
Projekt drewnianych altan w "Leśniczówce".
Wejście do ogrodu na co dzień było bezpłatne (opłaty pobierano tylko wtedy, gdy
odbywał się koncert lub urządzano zabawy czy pokazy), zaś restauracja, mało
wykwintna, zapraszała głównie średnio i mniej zamożnych łodzian. Głównym „daniem”
było oczywiście piwo z pobliskiego browaru Milschów – oferowano dla mężczyzn
jasne bawarskie, pilzneńskie i monachijskie, dla kobiet i dzieci słabsze
procentowo piwo ciemne jałowcowe.
Projekt drewnianych altan w "Leśniczówce".
"Rozwój", rok 1911.
Poza
smacznym piwem wytwarzanym w browarze, można było posmakować także różnych
trunków i prostych dań serwowanych na gorąco. Dodatkowe dochody właściciele
ogrodu uzyskiwali z zabaw, koncertów, z występów „artystycznych” różnych magików i kuglarzy, a
także z zawodów sportowych i para sportowych – odbywały się tutaj między innymi
wzloty balonów, pokazy skoków do wody (na przykład skoki z wieży do stawu… na
rowerze!) i wyścigi pływackie. A szczęśliwcy mogli liczyć na wygranie loteryjnych fantów...
W
1885 zanotowano:
…W lokalu letnim Milscha pod laskiem
miejskim odbędzie się dzisiaj ciekawe widowisko. Oprócz zwykłego koncertu,
produkować się będzie szybkobieg Leontini i linoskok Casiomini, który z
wysokości 60 stóp ponad powierzchnią stawku, wykona skok do wody. O 6-ej
wieczorem puści się balonem w nadpowietrzne szlaki pan Sprintz. A zatem sport
wodny, lądowy i nadpowietrzny; za 30 kop. Nie można chyba pożądać więcej
wrażeń.
W
1884 roku na afiszu zachęcającym do odwiedzenia ogrodu oraz wysłuchania
występów kapel Wiesenberga i Steinhauera (grały głównie walce i polki)
dopisano:
„Każdemu z gości wolno w stawku
p.Milscha łowić ryby gratis, 15 kop. wejście”.
Jednak
amatorzy wędkowania łowili ryby poza ogrodzonym i przeznaczonym dla „płatnych”
gości miejscem za darmo…
Ogród
tętnił życiem zwłaszcza w dni słoneczne w porze wiosennej, letniej i jesiennej,
a także zimą urządzano tutaj ślizgawki na zamarzniętym stawie.
Kolejny
dzierżawca Leśniczówki Gustaw Ryszak (Ryschak) jako jeden z pierwszych w Łodzi
zainstalował w lokalu gastronomicznym połączenie telefoniczne.
W
1885 roku ukazała się w prasie informacja:
„Zakład Milscha pod laskiem, jedna z
najbardziej uczęszczanych restauracyj letnich otwartym będzie w krótkim czasie
do użytku publiczności. Nowy dzierżawca pan Falzman postarał się o zupełne
odnowienie zakładu”.
Gazeta "Rozwój". rok 1898.
Od
tego roku codziennie o godziny 14.00 do późnego wieczora sprzed Hotelu
Polskiego przy ulicy Piotrkowskiej 3 do Leśniczówki kursowały specjalne
omnibusy Juliana Krupińskiego. Cena biletu od osoby w jedną stronę wynosiła 10
kopiejek (linię tramwajową ulicą Milsza od św. Andrzeja do Łąkowej poprowadzono
w lipcu 1900 roku. Dalszy odcinek od Łąkowej do stacji Łódź Kaliska uruchomiono
dopiero w październiku 1913 roku). Trudności komunikacyjne były powodem różnych
nieporozumień:
„W willi Milscha pod laskiem zaszło było
nieporozumienie pomiędzy gospodarzem restauracji a stangretami, z powodu, że
nie pozwolono tym ostatnim stawać powyżej restauracji pod laskiem, jak to
bywało dawniej. Nowe to rozporządzenie p. Falcmana nie wydaje się nam
szczęśliwem ze względu na gości, którzy do swych powozów podążać muszą aż na
plac, gdzie stoją dorożki. Wartoby też zajazd przed samą restauracyją zlewać
dobrze wodą, ażeby tumany kurzu nie dolegały gościom zebranym poza baryerką.
Wody przecież nie brak w stawie?”
W
sezonie letnim zakład restauracyjny „Leśniczówka” był czynny już od godziny piątej, gdy rozpoczynała koncert zaangażowana do ogrodu orkiestra. Wejście na
teren kompleksu rozrywkowego było wówczas płatne w granicach 15-30 kopiejek dla
dorosłych i 5-10 kopiejek dla dzieci, zależnie od przygotowanych atrakcji.
Z
biegiem lat zmieniali się właściciele browaru, w 1886 roku nabył go Robert
Schnerr, który w latach 1888-1889 wydzierżawiał lokal znanemu łódzkiemu
cukiernikowi Janowi Szmagierowi. Ten otworzył tutaj bufet z zakąskami,
słodyczami (zwłaszcza szeroko reklamowanymi pączkami) i napojami „chłodzącymi”,
a zimą dodatkowo wypożyczał łyżwy. Oczywiście funkcjonowała także restauracja –
jak podkreślał Szmagier:
… przyjąwszy zdolnego kucharza wydaję
smacznie przyrządzane jedzenia na porcye oraz przyjmuję zamówienia na śniadania
i kolacje. Zawsze można dostać mleka prosto od krowy oraz mleko zsiadłe na
porcye. Łazienki dla amatorów zimnych kąpieli i odrestaurowane łódki,
codziennie koncert.
"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1902.
Atmosferę
tego miejsca z 1896 roku przedstawił sugestywnie Władysław Reymont w „Ziemi
obiecanej” :
„Kilkaset drzew i drzewek o liściach pożółkłych i spieczonych rzucało mizerny cień na wydeptane trawniki i na piaszczyste dróżki i alejki, dymiące tumanami kurzu, który rozwłóczył się po ogródku i opadał na drzewa i setki białych stołów i na tłumy przy nich rozsiadłe, rozkoszujące się piwem, jakie zabrudzeni garsoni roznosili ustawicznie. Wojskowa orkiestra na estradzie grała sentymentalnego walca, a w głównym budynku restauracyjnym, otoczonym werandami, tańczono z zapałem pomimo tropikalnego gorąca; tancerze byli bez surdutów, a niektórzy i bez kamizelek,ale tym siarczyściej bili obcasami w podłogę i mocno pokrzykiwali.
Pomagali im z zapałem liczni widzowie, cisnący się do drzwi i okien pootwieranych, przez które podawano zmęczonym piwo, a wielu niecierpliwszych tańczyło na werandzie i na trawnikach, w obłokach kurzawy i przy akompaniamencie strzałów w strzelnicy i głuchym, warczącym turkocie wyrzucanych w kręgielni kuł.
Na małej sadzawce, o martwej, zaropiałej wodzie, kołysało się kilka łódek, kilka tkliwych par smażyło się na słońcu i pracując wiosłami, śpiewało bardzo czułymi głosami niemiecką piosenkę o gaju, piwie i miłości…”
„Kilkaset drzew i drzewek o liściach pożółkłych i spieczonych rzucało mizerny cień na wydeptane trawniki i na piaszczyste dróżki i alejki, dymiące tumanami kurzu, który rozwłóczył się po ogródku i opadał na drzewa i setki białych stołów i na tłumy przy nich rozsiadłe, rozkoszujące się piwem, jakie zabrudzeni garsoni roznosili ustawicznie. Wojskowa orkiestra na estradzie grała sentymentalnego walca, a w głównym budynku restauracyjnym, otoczonym werandami, tańczono z zapałem pomimo tropikalnego gorąca; tancerze byli bez surdutów, a niektórzy i bez kamizelek,ale tym siarczyściej bili obcasami w podłogę i mocno pokrzykiwali.
Pomagali im z zapałem liczni widzowie, cisnący się do drzwi i okien pootwieranych, przez które podawano zmęczonym piwo, a wielu niecierpliwszych tańczyło na werandzie i na trawnikach, w obłokach kurzawy i przy akompaniamencie strzałów w strzelnicy i głuchym, warczącym turkocie wyrzucanych w kręgielni kuł.
Na małej sadzawce, o martwej, zaropiałej wodzie, kołysało się kilka łódek, kilka tkliwych par smażyło się na słońcu i pracując wiosłami, śpiewało bardzo czułymi głosami niemiecką piosenkę o gaju, piwie i miłości…”
"Rozwój", rok 1903.
W
1900 roku ogród przeszedł na własność Towarzystwa Akcyjnego Browaru „Łódź”, a w
1910 roku – Rudolfa Langego. W 1912 roku nabyli go J. Silberstein i M. Kohn –
tym samym zmienili się również właściciele „Leśniczówki”, którą wypuszczali w
dzierżawę kolejnym restauratorom. W 1891 roku ogród dzierżawił Edward
Hentschel, a w 1910 roku niejaki Gloger, który zbudował tam nową scenę.
Gazeta "Rozwój", rok 1908.
Gazeta "Rozwój", rok 1910.
Ogrody
Milscha z pijalnią piwa mieściły się w rejonie skrzyżowania ulicy Włókniarzy i
Kopernika. Po uruchomieniu dworca kolei kaliskiej w 1902 roku oraz powstaniu w
sąsiedztwie kolejnych fabryk okolica straciła walory rekreacyjne. Lasek Milscha
zaczęto parcelować na działki budowlane i wkrótce przecięto go przedłużoną w
kierunku dworca ulicą Kopernika. Już w końcu XIX wieku obiekt zaczął podupadać,
ale jeszcze po rewolucji 1905 roku w budynku restauracyjnym swoją siedzibę
miały bezpartyjne związki zawodowe, które organizowały w ogrodzie zabawy
związkowe, koncerty orkiestr robotniczych i występy chórów. Po przymusowej
likwidacji związków zawodowych przez władze carskie w pomieszczeniach „Leśniczówki”
urządzono lokale mieszkalne.
W
maju 1911 roku magistrat łódzki nabył grunty „Leśniczówki” za 10 tysięcy rubli
w celu przeprowadzenia przez jej teren linii tramwajowej łączącej dotychczasową
krańcówkę przy ulicy Łąkowej z dworcem kolei kaliskiej. Już wówczas pisano, że
jest to koniec „Leśniczówki”. Jednak dopiero w maju 1913 roku miasto zaczęło
prowadzić tam niwelację gruntu pod bruk przedłużenia ulicy Milsza do stacji
kolejowej Łódź Kaliska.
Latem
1920 roku w sali tanecznej „Leśniczówki” kwaterowali uciekinierzy z terenów
zajętych przez Armię Czerwoną. Drewniana rozsypująca się willa trwała jeszcze
przez kilkanaście lat wśród resztek zieleni, odgradzających ją od zakładów
tytoniowych. Została rozebrana pod koniec lat 30. XX wieku. Dziś nie ma po niej
śladu.
Zakłady tytoniowe sąsiadujące z ogrodami „Leśniczówki”, znajdowała się tu parowa przędzalnia i tkalnia kortów oraz wyrobów wełnianych Karola Kretschmera, zbudowana w 1895 roku. Dziś
hotel „Tabaco Park".
Kopernika 53/ 53a - pod
tym adresem stał niegdyś Browar Milscha.
W
1886 roku browar Milscha przeszedł w ręce Roberta Schnerra, który wykorzystał
swoje dwudziestoletnie doświadczenie w warzeniu piwa i rozwinął produkcję
przerwaną na kilka miesięcy, w 1900 roku pożarem zakładu. Wznowiono produkcję i
utworzono Towarzystwo Akcyjne Browaru „Łódż”.
W
1910 roku browar stał się własnością Rudolfa Lange, a od 1912 roku należał do
J. Silbersteina i M. Kohna. Dewastacja urządzeń produkcyjnych w latach I wojny
światowej doprowadziła do zamknięcia browaru. Po 1925 roku powstały na jego
miejscu fabryki włókiennicze.
Pod
numerem 53a mieściła się Mechaniczna fabryka Pończoch Kotonowych B-ci Beniamina
i Moszka Brandów, zatrudniająca 45 robotników. W latach powojennych
upaństwowiona, stała się oddziałem Zakładów Przemysłu Dziewiarskiego „Iwona”.
Po
1970 roku zbudowano na jej terenie biurowiec i magazyny „Ruchu” (pod numerem 53):
Willa
przy Kopernika 46 należała najprawdopodobniej do Teodora Milscha (być może do Hermanna
Juliusza Milscha , wg. Krzysztofa Stefańskiego [w: Łódzkie wille fabrykanckie]).
To piękny, neorenesansowy budynek z przeszkloną werandą. W 1912 roku willa
została nabyta przez Cech Rzeźników Łódzkich.
W 1938 roku willa została poddana
częściowej przebudowie.
Cech Rzeźników utracił prawa do willi w
okresie PRL, gdy budynek został upaństwowiony. Mieścił się w nim m.in. dom
kultury (klub „Karolek”), stołówka zakładów Harnama Rena-Kord, mających
siedzibę przy ulicy Łąkowej (w budynku zakładu jest obecnie hotel).
1945
roku parter budynku został zaadaptowany na restaurację (w 1947 roku powstał
projekt autorstwa Stanisława Kowalskiego nadbudowy drugiego piętra, ale nie
został zrealizowany). Mieściła się tu restauracja „Kometa”, a potem przez wiele
lat znana restauracja „Kaprys”.
Obecnie
w budynku mieści się „Keja Pub”, gdzie można
posłuchać piosenek żeglarskich, biura i sala redutowo-weselna.
W
2012 roku wykonano częściową renowację północnej części willi. Obecnym
właścicielem willi jest Spółdzielnia Rzemieślnicza Branży Spożywczej, Cech
Rzeźników i Wędliniarzy.
Willa
reprezentuje formy dojrzałego renesansu włoskiego, z elementami „stylu
toskańskiego” (wieża). Charakterystyczne dla tego stylu elementy widać w
boniowanej elewacji, opaskach okiennych, licznych gzymsach. Prostokątne otwory
okienne podzielone zostały przez liczne półkolumienki z kapitelem jońskim.
Trzony kolumn zdobi roślinny motyw i delikatne żłobkowanie. Nad oknami
umieszczono pary aniołków.
Bryła jest silnie rozczłonkowana, z
trzykondygnacyjną wieżą, do której prowadzi tajemnicze wejście. Po bokach
umieszczono symetrycznie bogato rzeźbione drewniane werandy. Budynek wieńczyła
oryginalnie okazała attyka, obiegająca cały dach, wieżę zaś wysoka iglica.
Wszystkie współczesne zdjęcia są takie... zimowe, wiem. Ale idąc ostatnio ulicą Kopernika, zmarznięty baedeker pomyślał o wiośnie, o piwnych ogródkach, o tym jak kiedyś musiało być tu miło, zielono i ... "zabawowo"...
źródła:
Ryszard
Bonisławski, Joanna Podolska. Spacerownik łódzki.
Dariusz
Kędzierski. Ulice Łodzi.
Krzysztof
Stefański. Łódzkie wille fabrykanckie.
Mirosław
Jaskulski. Piwo, flaki garnuszkowe, petersburskie
bliny i kawior astrachański, czyli z dziejów gastronomii łódzkiej do 1918 roku.
bliny i kawior astrachański, czyli z dziejów gastronomii łódzkiej do 1918 roku.
Jacek
Kusiński, Ryszard Bonisławski, Maciej Janik. Księga fabryk Łodzi.
Marcin
Jakub Szymański. Browary Łodzi i regionu.
Mirosław Jaskulski. Piwo, flaki garnuszkowe, petersburskie
bliny i kawior astrachański, czyli z dziejów gastronomii łódzkiej do 1918 roku.
Archiwum Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
bliny i kawior astrachański, czyli z dziejów gastronomii łódzkiej do 1918 roku.
Archiwum Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
Przeczytaj
jeszcze:
BROWAR I WILLA ANSTADTÓW PRZY ULICY SĘDZIOWSKIEJ.
Sezon letni czas zacząć … czyli o początkach browarnictwa w Łodzi.
BROWAR I WILLA ANSTADTÓW PRZY ULICY SĘDZIOWSKIEJ.
Sezon letni czas zacząć … czyli o początkach browarnictwa w Łodzi.
Park Helenów, dawna restauracja Benndorfa i… zakręcony kurek.
Zielony karnawał fabrycznego miasta. Stare Chojny.
Jedni do Ostendy, inni... do Wiśniowej Góry, czyli lato w dawnej Łodzi.
Zielony karnawał fabrycznego miasta. Stare Chojny.
Jedni do Ostendy, inni... do Wiśniowej Góry, czyli lato w dawnej Łodzi.
Fot. współczesne Monika Czechowicz
"Rozwój", rok 1908.
BAEDEKER
POLECA:
Książka
Mirosława Jaskulskiego Piwo, flaki
garnuszkowe, petersburskie bliny i kawior astrachański, czyli z dziejów
gastronomii łódzkiej do 1918 r. jest wyjątkowa, ponieważ po raz pierwszy w
jednej publikacji przestawiona została szczegółowa historia gastronomii
łódzkiej.
Autor podzielił książkę na trzy części: Gastronomia w okresie przedrozbiorowym, Szynkarstwo łódzkie w pierwszej połowie XIX wieku, Gastronomia łódzka na przełomie XIX i XX wieku. Mirosław Jaskulski w przystępny i ciekawy sposób omawia zmiany, które na przestrzeni lat zachodziły w łódzkich karczmach, np. stosunek do klienta, zawartość menu, warunki sanitarne. Przedstawione zostały także osoby związane z gastronomią. Autor przygotował ich szczegółowy spis, znajdujący się na końcu książki.
Nie brakuje też ciekawostek, część z nich z pewnością zaskoczy czytelnika, jak np. śniadaniowe menu w lokalu „Rektyfikacji Warszawskiej” (ul. Piotrkowska 10) z października 1898 roku: poniedziałek – żur na kiełbasie z ziemniakami (barszcz polski), wtorek – kołduny litewskie na bulionie, środa – golonka z grochem purée, czwartek i niedziela – flaki garnuszkowe z grzankami, piątek – ryba po żydowsku i pierogi leniwe, sobota – pierożki z mięsem.
Unikatowe zdjęcia, dopełniające całości, pozwolą czytelnikom przenieść się w czasie. Przeszłość została zatrzymana na czarno-białych fotografiach.
Autor podzielił książkę na trzy części: Gastronomia w okresie przedrozbiorowym, Szynkarstwo łódzkie w pierwszej połowie XIX wieku, Gastronomia łódzka na przełomie XIX i XX wieku. Mirosław Jaskulski w przystępny i ciekawy sposób omawia zmiany, które na przestrzeni lat zachodziły w łódzkich karczmach, np. stosunek do klienta, zawartość menu, warunki sanitarne. Przedstawione zostały także osoby związane z gastronomią. Autor przygotował ich szczegółowy spis, znajdujący się na końcu książki.
Nie brakuje też ciekawostek, część z nich z pewnością zaskoczy czytelnika, jak np. śniadaniowe menu w lokalu „Rektyfikacji Warszawskiej” (ul. Piotrkowska 10) z października 1898 roku: poniedziałek – żur na kiełbasie z ziemniakami (barszcz polski), wtorek – kołduny litewskie na bulionie, środa – golonka z grochem purée, czwartek i niedziela – flaki garnuszkowe z grzankami, piątek – ryba po żydowsku i pierogi leniwe, sobota – pierożki z mięsem.
Unikatowe zdjęcia, dopełniające całości, pozwolą czytelnikom przenieść się w czasie. Przeszłość została zatrzymana na czarno-białych fotografiach.