Pożółkłe
zdjęcie sprzed pół wieku. Na nim młoda kobieta z cudownym
uśmiechem, o dużych ciemnych oczach i prostych, krótko obciętych
włosach. Trzydziestoparoletnia, drobnej postury, niezwykle elegancka
i pełna życia, niczym nie wyróżniająca się spośród innych –
przynajmniej w czasach sprzed września 1939 roku…
Maria Eugenia Jasińska (1906-1943)
-polska harcerka, żołnierz Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej
Maria
Eugenia Jasińska urodziła się 29 listopada 1906 roku w Łodzi z
ojca Ignacego i matki Anny ze Szczygielskich. Pochodziła z rodziny
robotniczej. Uczęszczała do gimnazjum żeńskiego Romany
Konopczyńskiej-Sobolewskiej, ukończyła je w 1928 roku.
"Głos Polski", rok 1926.
Budynek dawnego gimnazjum żeńskiego Romany Konopczyńskiej-Sobolewskiej,
ulica Gdańska 90.
"Rozwój", rok 1928.
Przeczytaj w baedekerze:
Z
materiałów udostępnionych przez jej siostrzenicę, Marię
Soniewicką, jawi się nam dobra uczennica, czynnie działająca w
harcerstwie i Sodalicji Mariańskiej, organizatorka kółek
samokształceniowych. Była
aktywną harcerką, należała do 6 Łódzkiej Drużyny Harcerek im.
Klementyny Hoffmanowej. Cieszyła
się sympatią nauczycieli i koleżanek. Najwięcej
serca okazywała zawsze najbiedniejszym, pomagała
im materialnie i duchowo – napisała jej siostra, Helena z
Jasińskich Hartowicz. Miała zacięcie społecznikowskie, sprawdzała
się także jako organizatorka. Pomagała ojcu w pracach opiekuna
społecznego na Bałutach. Chciała być lekarzem, pragnęła
wybudować szpital w Łagiewnikach, sanatorium dla dzieci, tam je
leczyć i opiekować się nimi.
Chciałam
–
mówiła bliskim – by
wszyscy ludzie robili dobrze, by życie płynęło równie, zgodnie i
harmonijnie, bo chcę, by wszędzie, gdzie jestem, było miło,
zgodnie i dobrze. Ci,
co ją bliżej znali pozostawali pod urokiem jej ujmującego obejścia
i delikatności uczuć – pisze jej biograf A.Olszewski – Prosta,
bezpretensjonalna, szczera i rozumna, uczynna i koleżeńska, zawsze
pogodna i uśmiechnięta, była powszechnie ceniona i kochana.
Postawa
otwartości, służebności i miłości innych miała podłoże
czysto chrześcijańskie, była osobą głęboko wierzącą i konsekwentną w swym chrześcijaństwie. W jednym z listów
pisała: Człowiek
przecież po to żyje, ażeby przez życie wznosić swą duszę coraz
wyżej i bliżej Boga.
Nie
było jej dane zostać lekarzem. Ukończyła kursy farmaceutyczne, 8
czerwca 1932 roku zdobyła stopień pomocnika aptekarskiego na
Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Świadectwo ukończenia przez Marię Jasińską kursu farmaceutycznego, rok 1932.
(źródło fotografii: Kronika Miasta Łodzi, rok 1998)
Do
chwili wybuchu wojny pracowała w aptece Ubezpieczalni Społecznej w
Łodzi.
Od
pierwszych dni września 1939 roku samorzutnie przeprowadzała
zbiorki pieniężne dla rannych żołnierzy, doręczała im papierosy
i opatrunki. Odnowiła także kontakty ze środowiskiem harcerskim
oraz nawiązała współpracę z rodzącym się w Łodzi zbrojnym
podziemiem.
Uwięzionym
w obozie przejściowym przy ulicy Łąkowej 4 (Durchgangslager I)
dostarczała lekarstwa, odzież i żywność.
Budynki dawnej fabryki tkanin wzorzystych Barucha Anszela Gliksmana, zbudowanej w 1902 roku, ulica Łąkowa 4. Na przełomie grudnia 1939 roku i stycznia 1940 roku w byłej fabryce włókienniczej (przy ówczesnej Wiesenstrasse, następnie Flottwellstarsse)
powstał centralny obóz przesiedleńczy (Durchgangslager).
Tablica pamiątkowa przy ulicy Łąkowej 4.
Przeczytaj w baedekerze:
Maria pomagała
osobom poszukiwanym przez policję hitlerowską,
zbiegłym Żydom i duchownym ukrywającym się przed nazistami.
Wielokrotnie przeprowadzała zagrożonych przez granicę. Dzięki
swym znajomościom w Arbeitsmacie ratowała ludzi przed wywiezieniem
na przymusowe roboty do Niemiec. Zdobywała artykuły żywnościowe.
Wysyłała paczki do obozów koncentracyjnych (głównie do Dachau),
getta łódzkiego, a także duchownym przetrzymywanym w obozie
przejściowym w Konstantynowie Łódzkim.
W Konstantynowie Łódzkim powstał obóz przesiedleńczy (Durchgangslager in Konstantinow), który mieścił się w budynkach byłej fabryki włókienniczej przy ulicy Łódzkiej 27 (General-Litzmann-Strasse). Przebywali w nim głownie chłopi wysiedleni ze swych gospodarstw z województw: poznańskiego, bydgoskiego i zachodniej części województwa łódzkiego. Część zatrzymanych, po kilkudniowym pobycie, wysyłano na roboty przymusowe lub do GG. W obozie byli więzieni również Żydzi, których następnie kwalifikowano do robót przymusowych w III Rzeszy.
Pamiątkowa tablica w Konstantynowie Łódzkim, przed dawną fabryką przy ulicy Łódzkiej 27.
W
sobie wiadomy sposób Maria zdobywała leki i witaminy, by je następnie
przekazywać, tym którzy ich potrzebowali.
Podczas
okupacji podjęła pracę w aptece Cymera, zwanej później „Pod
Łabędziem” (apteka
funkcjonuje do dzisiaj),
przy ulicy Wólczańskiej 37 (wówczas Spinnlinie).
Zyskała zaufanie
kierownika apteki (był Niemcem). Dzięki temu miała dostęp do
magazynu z lekami. W
piwnicy pod apteką przygotowywała fałszywe dokumenty dla
konspiracji łódzkiej, dla osób zagrożonych aresztowaniem.
Nie
chcąc narażać rodziców i rodzeństwa Maria wynajęła mieszkanie przy
ulicy Płockiej 33 (wówczas Fuldaer-Strasse).
Dom przy ulicy Płockiej 33, gdzie mieszkała Maria Jasińska w czasie okupacji niemieckiej.
Tu
właśnie organizowała
pomoc
potrzebującym. Czyniła to często w nocy, bo w ciągu dnia
pracowała w aptece. Siostrze
Helenie, na pytanie, dlaczego tak męczy się po nocach, miała
odpowiedzieć: Widzisz,
tam czekają na żywność nasi bracia głodni, prześladowani,
chorzy. A my tu jeszcze nie umieramy z głodu.
Maria Jasińska w aptece "Pod Łabędziem", 1939-1942.
W
Forcie VIII w Poznaniu hitlerowcy utworzyli w 1940 roku Stalag XXI D
dla oficerów alianckich, przeważnie lotników. Z materiałów
Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w
Łodzi wynika, że 28 maja 1941 roku uciekło z niego siedmiu
Brytyjczyków. W dwu partiach: mjr Ronald Bolton Littledale, por.
Grismond Scourffield Davies i por. Albert Michael Sinclair w czerwcu
1941 roku, zaś por. Kenneth Sutherland, por. Cope Chrisoper
Silverwood, por. Peter Winton i
por. John Anton Craford w końcu lipca 1941 roku, przerzuceni zostali
do Generalnego Gubernatorstwa.
Trzej
pierwsi (mjr Littledale, por. Davies i por. Sinclair) początkowo
uzyskali pomoc od mieszkańców Poznania – członków tamtejszej
grupy konspiracyjnej. Przewieziono ich następnie do Łodzi i tu
ukryto w mieszkaniu Czesława Wolfa przy Bӧhmische Linie 9 m. 49 (obecnie Przybyszewskiego). Opiekę
nad nimi roztoczyła Krystyna Kallerowa. Z kolei Jerzy Szczepkowski
nawiązał kontakt z osobami pracującymi w aptece „Pod Łabędziem”
przy ulicy Wólczańskiej 37. W tym momencie wkroczyła do akcji
Maria Jasińska.
Anglicy nie mieli ubrań cywilnych, nie znali języka
polskiego, mało orientowali się w geografii tej części Europy, a
przede wszystkim nie mieli dokumentów. Za pośrednictwem Zofii
Kolińskiej-Grabarczykowej odpowiednie kennkarty dostarczyła im
właśnie Jasińska. W dalszej kolejności należało zbiegów
przerzucić przez „zieloną granicę” do Generalnego
Gubernatorstwa. Całą akcję również przeprowadziła Maria.
Z
przystanku na Widzewie 19 czerwca 1941 roku Jasińska pojechała z
dwoma Anglikami dorożką do Justynowa. Zatrzymali się w Żakowicach
i tam czekali na trzeciego. W dwa dni później wszyscy dotarli do
Koluszek. W związku z wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej nie zjawił
się łącznik z Warszawy. Należało na kilka dni umieścić zbiegów
w tymczasowej kwaterze. Było to gospodarstwo Jana Świderka we wsi
Górki koło Lubochni. Z relacji Marii Soniewickiej wynika, że
Anglicy zachowywali się z dużą dozą nonszalancji oraz wbrew
wszelkim zasadom konspiracji. W małej miejscowości niemalże
afiszowali się swą odrębnością, chodzili w brytyjskich mundurach
i publicznie używali języka angielskiego. Notabene w swych bagażach
jenieckich przechowywali… szkockie kraciaste spódnice.
Na
przełomie czerwca i lipca 1941 roku oficerowie króla Jerzego VI
wreszcie wyjechali do Warszawy. Odpowiednie komórki Związku
Walki Zbrojnej zaopiekowały się nimi w sposób szczególny.
Specjalni kurierzy polscy przeprowadzili ich przez Słowację i Węgry
do Jugosławii. Chciano ich przerzucić do Bułgarii, a potem do
Turcji. Pomagała w tym przedsięwzięciu Olga Kamińska-Prokopowa,
pracownica polskiej bazy przerzutowej w Serbii. Jednakże w
nadgranicznej miejscowości Pirot 19 listopada 1941 roku wszyscy
zostali aresztowani. Żandarmeria bułgarska natychmiast przekazała
ich Niemcom.
Śledztwo
w sprawie ucieczki oficerów brytyjskich poprowadził Główny Urząd
Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie (sprawa IV E-L 37229). W czasie
jego trwania Anglików przewieziono na powrót do Poznania i tam w
dalszym ciągu przesłuchiwano.
Zatrzymani szybko i bardzo dokładnie wyjaśnili wszystkie
okoliczności dotyczące ich ucieczki z obozu oraz przerzutu przez
granicę z Generalnym Gubernatorstwem. Przesłuchiwało ich gestapo.
Opisy prowadzonej sprawy przesłano do Łodzi. Anglicy podali
rysopis, imię i zawód kobiety, która pomogła im w ucieczce…
Gestapo
łódzkie szybko ustaliło, kim była „pani aptekarz”, która
udzieliła angielskim oficerom wyjątkowej pomocy. Sprawdzono listy
obecności, by ustalić, kto w czerwcu 1941 roku zwalniał się na
kilka dni z pracy. Aresztowania w Łodzi nastąpiły w kwietniu 1942
roku i objęły pięć osób – w tym także Marię Jasińską. Ona
była główną oskarżoną. W toku przesłuchania i konfrontacji
przyznała się do przerzutu oficerów angielskich przez granicę
Rzeszy z Gubernatorstwem. Ale do niczego więcej.
(źródło fotografii: Kronika Miasta Łodzi, rok 1998)
Aresztowaną
28 kwietnia 1942 roku Marię Jasińską osadzono w kobiecym gestapo
przy ulicy Gdańskiej (wówczas Danzinger-Strasse). Przetrzymywano ją
tam sześć tygodni.
Budynek dawnego więzienia przy ulicy Gdańskiej 13, wybudowane w 1885 roku.
W okresie międzywojennym znajdowało się tu więzienie prewencyjno-śledcze. W czasie okupacji hitlerowskiej Niemcy urządzili w gmachu więzienie dla kobiet. Nawet po II wojnie światowej, w latach 1945-1953 budynek nadal pełnił swoją funkcję, gdyż mieściło się w nim więzienie dla kobiet nadzorowane przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.Do 1990 roku miało tu siedzibę Muzeum Historii Ruchu Rewolucyjnego, a następnie Muzeum Tradycji Niepodległościowych.
Przez następny rok więziona była w więzieniu
śledczym przy
ulicy Teresy 6 (Untersuchungshaftanstalt für Frauen,
Senkweg 6). Podczas pobytu w więzieniu była zawsze opanowana,
uczynna, pracowita, dzieliła się skromnymi porcjami żywności. W
Wielkim Tygodniu dodatkowo się umartwiała, oddając swe skromne
porcje słabszym. Sama natomiast piła czystą wodę.
Klasztor Sióstr Karmelitanek przy ul. św. Teresy 6.
W okresie II wojny światowej więzienie śledcze dla kobiet, powstało w sierpniu 1941 roku.
Maria była
wielokrotnie przesłuchiwana przez wyjątkowo brutalnych
funkcjonariuszy gestapo. Torturowali ją w bestialski sposób. Po
przesłuchaniach przynoszono ją w kocu nieprzytomną. Całe ciało
pokryte było ranami. Jedna ze współwięźniarek mówiła później
matce: Córka
pani, Maria jest bardzo dzielną kobietą, starała się bardzo by
ulżyć naszej wspólnej niedoli więziennej. Prosiła
o modlitwę kiedy zabierano ją na przesłuchania. Osoby wychodzące
na wolność prosiła o zamówienie mszy świętej w jej intencji
oraz
odwiedziny rodziców by… ich pocieszyć. Sama często brała
różaniec do ręki i
kilka godzin klęcząc trwała w modlitwie, i tak było codziennie.
Modlitwa dawała jej nowe siły i nowy hart ducha, sposobiła się do
dalszego bohaterskiego wytrwania w swoim męczeństwie. Choć
szydzono z niej, jej postawa wzbudzała szacunek współwięźniów,
a nawet strażników.
Zeznanie Marii Jasińskiej z dnia 4 maja 1942 roku.
(źródło fotografii: Kronika Miasta Łodzi, rok 1998)
Przesłuchujący
Jasińską gestapowiec A. Giebelhausen w sprawozdaniu z 8 maja 1942
roku pisał: Jasińska
jest wyjątkowo skryta, i tylko to przyznaje, czemu pod żadnym
względem nie może zaprzeczyć. Dopiero przez konfrontację z
oskarżonym Drozdem można wyjaśnić sprawę pomocy, jakiej
udzieliła.
Urzędnicy
hitlerowskiego aparatu terroru charakteryzowali Jasińską, jako
czynnie i świadomie działającą na szkodę państwa niemieckiego.
Dodawali ponadto, że
jest nadzwyczaj zatwardziała Polka.
Nie
działała sama. Wiedziała wiele. Mogła domyślać się, co ją
będzie czekać w siedzibie gestapo. Jednak nie wydała nikogo. Nawet
tych, którym częściowo już udowodniono udział w akcji. Nie dała
się także zwieść obietnicami łagodniejszego wyroku. Całe
oskarżenie wzięła na siebie. Sędziom powiedziała dumnie: Tym
asem to ja jestem, nie znam nikogo.
Należy
przypuszczać, że dzięki jej postawie w śledztwie i podczas
procesu hitlerowski Sondergericht in Litzmannstadt tylko Jasińską
skazał na karę śmierci,
a innych aresztowanych na kilkuletnie więzienie. Tymczasem w
Poznaniu prawie wszyscy oskarżeni w tej samej sprawie otrzymali
najwyższy wymiar kary. Wyrok ogłoszono 8 marca 1943 roku. Przyjęła
go godnie. W ostatnim słowie powiedziała:
Wyrok
przyjmuję ze spokojem. Zgadzam się. Tylko nie mogę pogodzić się
z tym, żeście mnie tak osądzili, jak zbrodniarkę. Na to sobie nie
zasłużyłam. Cokolwiek robiłam, czyniłam to z serca dla ludzi
cierpiących i nieszczęśliwych.
Po
ogłoszeniu wyroku, w ostatniej rozmowie z matką, stwierdziła
wręcz:
Matuś
nie płacz. Dzień dzisiejszy jest dniem mojego zwycięstwa!
Zwyciężyłam, nikogo nie wydałam… jestem spokojna o wszystkich,
szczęśliwie skończyły się moje męki… uspokój się, stracisz
mnie tylko jedną, będziesz jeszcze miała kogo do serca przytulić,
a inne matki potraciły wszystkie dzieci… Matuś nie rozpaczaj, bo
mnie przecież taką wychowałaś. Bądź dumna!
Wyrok
nie podlegał apelacji. Można było prosić o ułaskawienie,
jednakże Jasińska z tego nie skorzystała. W imieniu matki uczyniła
to siostra Helena.
Prośbę
skierowała do Adolfa Hitlera (kanclerza III Rzeszy), Hermana Gӧringa (marszałka polnego III Rzeszy) i Artura Greisera
(Namiestnika III Rzeszy w Kraju Warty). Od Fürera
przyszła odpowiedź, że sprawa zostanie załatwiona w późniejszym
terminie, a Reichstthalter Greiser napisał jednoznacznie: Maria
E. Jasinka mache ich von dem mir vom Fürer übertragenen Begnadigungsrecht keinen Gebrauch.
Skazana
nie traciła jednak nadziei, że odzyska wolność. Zrozumiała, że
nie ma ma już dla niej ratunku, kiedy podczas rannego spaceru 20
kwietnia 1943 roku wywołano ją z szeregu, założono czarny fartuch
i sfotografowano. W godzinach popołudniowych zabrano ją z więzienia
śledczego przy Friedrich Gossler-Strasse 29 (obecnie ulica Kopernika).
Budynek przy ulicy Kopernika 29, dzisiaj IV Komisariat Policji.
Przeczytaj w baedekerze:
Przed straceniem pozwolono jej skreślić kilka słów do
najbliższych. Napisała wówczas: Prosiłam
o spowiedź, odmówiono mi księdza. Umieram bez spowiedzi… Mamuś
wyspowiadaj się za mnie, proszę Cię! Żegnajcie wszyscy. Już
muszę odejść.
O
godzinie 18 wyrok wykonano na dziedzińcu więzienia śledczego przy
ulicy Kopernika 29 – w dniu
urodzin Adolfa Hitlera.
Przed
egzekucją prosiła o wydanie jej zwłok matce. Prośby nie
spełniono. Mimo usilnych starań rodzinie nie udało się ustalić,
gdzie została pochowana.
(źródło fotografii: Kronika Miasta Łodzi, rok 1998)
W
1944 roku ta dzielna kobieta, żołnierz Związku Walki Zbrojnej i
Armii Krajowej, została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Walecznych
i krzyżem srebrnym Orderu Virtuti Militari.
Natomiast Naczelne
Dowództwo Brytyjskich Sił Powietrznych w 1945 roku nadesłało
rodzinie Marii Eugenii Jasińskiej wyrazy uznania i wdzięczności za
pomoc udzieloną żołnierzom Brytyjskiej Wspólnoty Narodów.
Wyrazów ubolewania z powodu męczeńskiej śmierci nie dodano…
Ciała
Marii Jasińskiej nigdy nie odnaleziono.
Na
ścianie budynku apteki znajduje się tablica upamiętniająca osobę
Marii Eugenii Jasińskiej.
Imię Marii Jasińskiej nosi 3. Łódzka Drużyna
Harcerek „Koniczyny”.
Przeczytaj jeszcze:
Źródła:
Marek
Budziarek. Na miarę wielkości. Maria Jasińska.
Marek
Budziarek (red.) Okręg Łódzki Armii Krajowej.
Harcerki
polskie w walce z okupantem
https://genealogia.okiem.pl/materialy/harcerki_okupacja1.htm
Fot.
archiwalne pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej
w Łodzi oraz strony:
Fot.
współczesne Monika Czechowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz