wtorek, 5 marca 2013

Firma Urbanowskich przy ulicy Cmentarnej.


Właścicielem największego zakładu kamieniarskiego w Łodzi był Antoni Urbanowski. Firma mieściła się przy ulicy Cmentarnej, co nie powinno dziwić, bowiem działalność przedsiębiorstwa związana była głównie ze sztuką sepulkralną. Pokaźna liczba pomników na cmentarzu przy ulicy Ogrodowej pochodziła właśnie z firmy Urbanowskiego.

"Dziennik Łódzki", rok 1884.


"Czas", kalendarz na rok 1900.

Zamiłowanie do rzeźby i do prac w kamieniu przyszło z biegiem lat. Z domu rodzinnego raczej tego młody Urbanowski nie wyniósł. Ojciec Antoniego uchodził za "byłego obywatela ziemskiego", zmarł tuż przed narodzeniem syna, a z kamieniarką nigdy w swoim życiu nie miał do czynienia.

Antoni Urbanowski (1853-1908)

Antoni Urbanowski przyszedł na świat w 1853 roku w Bolesławcu koło Wielunia. Do gimnazjum chodził początkowo w Kaliszu, potem w Warszawie. Po ukończeniu szkoły przez trzy lata praktykował w pracowni rzeźbiarsko-sztukatorskiej Karola Martiniego, a potem pracował jako technik w Warszawie i Piotrkowie. W 1872 roku w wieku 19 lat zameldował się w Łodzi i tu nawiązał od razu współpracę z miejscowymi firmami rzeźbiarskimi i kamieniarskimi. Dwa lata później, podczas prac nad wystrojem kościoła w Radomsku, poznał swoją przyszłą żonę Julię Budkowską. Można by w tym wypadku mówić o miłości od pierwszego wejrzenia, bowiem ślub odbył się jeszcze tego samego roku. Był to rok ważny także z innego powodu. Przy ulicy Konstantynowskiej 27 Antoni Urbanowski otworzył własny warsztat kamieniarski. Zdolnego pomocnika zyskał w osobie żony, która pomagała mu w pracy, wykonywała różne detale w kamieniu, rzeźbiła napisy na płytach nagrobnych. Bowiem właśnie od pomników zaczął swą działalność w Łodzi i pozostał wierny tej dziedzinie cały czas, przyjmując jednocześnie inne zlecenia i wychodząc ze swoją działalnością produkcyjną nie tylko na łódzkie ulice, ale i do innych miast Królestwa. Jednak najwięcej zamówień dotyczyło łódzkich nekropolii i stanowiło podstawowe źródło utrzymania zakładu. Rodzaj produkcji wymusił zmianę adresu: jak najbliżej cmentarza.

"Tydzień", rok 1890.


W 1878 roku Urbanowski kupił plac przy drodze prowadzącej do łódzkich cmentarzy, oznaczony obecnie jako Cmentarna 7 i Mielczarskiego 35. W 1880 roku ma już nowe lokum. Wzrastające zamówienia pozwoliły na szybki rozwój zakładu. Urbanowski dokupił sąsiednie grunty, 1883 roku zainwestował w nieruchomość przy ulicy Cmentarnej 8, a w 1901 nabył parcelę  przy Cmentarnej 12, gdzie zlokalizowano główny ciężar produkcji, dobudował pomieszczenia produkcyjne, uruchomił halę obróbki kamienia, którą wyposażył w mechaniczny sprzęt - szlifierki, polerki.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1905.


Siedziba przy Cmentarnej 7 i Mielczarskiego 35 przestała pełnić funkcje wytwórcze, a po 1902 roku na miejscu znajdujących się tutaj warsztatów i domu stojącego przy zakładzie, wzniesiono okazałą willę z ogrodem dla właściciela firmy i jego rodziny.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy, rok 1910.


Do lipca 2012 roku mieściła się tutaj Wojewódzka Przychodnia Chorób Płuc i Alergii Układu Oddechowego.


Urbanowski wykonywał nagrobki zarówno na cmentarzu katolickim, jak i ewangelickim. A nie było to łatwe wejście na rynek. W tym czasie, zwłaszcza bardziej okazałe pomniki zamawiano w obcych warsztatach, między innymi we Wrocławiu. Urbanowski powoli zyskiwał sobie markę. Jego dziełem w tym wczesnym okresie był nagrobek młodo zmarłego syna Karola Anstadta - Aleksandra. Urbanowski jako główny element pomnika użył motywu złamanej kolumny. Wykonał też pomnik na grobie Ludwika Geyera w formie neogotyckiej kapliczki z aniołem u góry trzymającym niezapisaną szarfę.

Nagrobek syna Karola Anstadta - Aleksandra, w postaci złamanej kolumny.

Grób Ludwika Geyera w formie neogotyckiej kapliczki z aniołem.

Jubileuszowe wydanie "Lodzer Zeintung" 1863-1913.

Pod koniec XIX wieku Urbanowski dokonał udanej inwestycji. Zakupił kamieniołom w Wąchocku i stąd bezpośrednio sprowadzał doskonały piaskowiec na pomniki nagrobne i okładziny elewacji. Nawet ulotka reklamowa akcentowała "własną kopalnię piaskowca czerwonego - Wąchock", polecając "roboty budowlane i kościelne z piaskowca, marmuru, granitu".

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1911.

Przyszedł wreszcie czas na duże, ambitne zamówienia. W 1886 roku przypadło Urbanowskiemu w udziale wzniesienie okazałego mauzoleum w formie świątyni greckiej na grobie Roberta i Teresy Moenke na cmentarzu ewangelickim. Budowa przebiegała według projektu Otto Gehliga - dokładnie, bardzo solidnie, a rezultat można podziwiać jeszcze dziś.

Grobowiec z brunatnego granitu i piaskowca zachwyca nadal pięknem proporcji i szlachetnym kształtem. Ale największe zamówienie i kto wie, czy nie najważniejszą pracę, jaką wykonał zakład Urbanowskiego, miał jeszcze przed sobą.
Równolegle z pracami nad pomnikiem małżonków Moenke trwały obok prace przy wznoszeniu monumentalnego mauzoleum Karola Scheiblera.


Choć nie ma na to konkretnych dowodów, można przypuszczać, że i tu firma Urbanowskiego jakieś roboty wykonywała. Na ogół obiekty nagrobne nie były sygnowane. Z tego też powodu nie wiadomo do końca, które pomniki powstały z inspiracji i według pomysłu Urbanowskiego, a które były tylko skopiowaniem przedstawionego przez zleceniodawcę wzoru. Poza tym Urbanowski stale współpracował z artystami rzeźbiarzami, głównie z Wacławem Konopką i Anastazym Leplą. Obaj brali udział w pracach rzeźbiarskich przy mauzoleum Heinzlów, które rodzina zleciła właśnie firmie Urbanowskiego. Dwanaście posągów aniołów naturalnej wielkości i tympanon nad wejściem to dzieło zakładu Urbanowskiego i jego współpracowników (nad całością czuwał Otto Gehlig).

Mauzoleum Heinzlów

Bardzo ciekawa jest tu osoba Wacława Konopki, który przybył z Krakowa i związał się z firmą Urbanowskiego. 
W 1905 roku podjął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, nie zrywając współpracy z warsztatem Urbanowskiego, i po skończeniu studiów w 1909 roku wrócił do Łodzi i do firmy, która nadal nazywała się "A. Urbanowski", choć jej założyciel już nie żył. Dziełem Konopki były między innymi rzeźby Chrystusa i świętych w katedrze w Płocku. Najwięcej jednak prac powstało na łódzkiej nekropolii, między innymi pomnik powstańców 1863 roku, a także, najbardziej chyba znane dzieło Konopki - pomnik na grobie Stefana Pogonowskiego z sylwetką rycerza w zbroi husarskiej. Syn Konopki, Feliks, również rzeźbiarz, pracował po II wojnie światowej przy odbudowie warszawskiej Starówki.
Pomnik powstańców 1863 roku.


Pomnik Stefana Pogonowskiego.

Antoni Urbanowski też miał syna - Józefa, który chcąc iść w ślady ojca, podjął odpowiednie studia plastyczne (rzeźba) w Dreźnie i Rzymie. Po powrocie do Łodzi, gdzie wezwał go coraz bardziej podupadający na zdrowiu ojciec, nie miał zbyt wiele czasu na zajmowanie się twórczością rzeźbiarską. Spadł na niego ogrom obowiązków związanych z prowadzeniem firmy. Wiadomo jednak, że w roku 1900 w czasie pobytu w Łodzi Henryka Sienkiewicza wyrzeźbił jego popiersie. Wykonał również popiersie Chopina. Obie rzeźby nie zachowały się.
Jeszcze firmą kierował ojciec gdy zakład otrzymał największe zamówienie. Wiązało się ono z powstającym kościołem p.w. św. Stanisława Kostki, późniejszej łódzkiej katedry i archikatedry. Zaczęto nader skromnie - od propozycji prac kamieniarskich przy cokole i na elewacji. Robota wykonana była na tyle solidnie i fachowo, że w ślad za uznaniem przyszła największa oferta - wykonanie kamiennych filarów, podstawowych elementów konstrukcyjnych, na których spoczęła cała bryła kościoła. 


Była to długa, wieloletnia praca i znów wykonana wzorowo. Tego rodzaju zamówienie wpłynęło na modernizację zakładu, który został wyposażony w nowoczesne urządzenia do obróbki kamienia, między innymi w traki do cięcia bloków granitowych, marmurowych i z piaskowca jak i tokarnię do toczenia i frezowania kolumn o długości do 9 metrów. Opłaciło się. Filary nawy głównej w swoim pierwotnym kształcie stoją do dziś. 

Willa Józefa Richtera przy ulicy Skorupki 10/12.

Ale firma Urbanowskiego już na długo przed zleceniem prac przy kościele p.w. św. Stanisława Kostki "wyszła do miasta" ze swoimi robotami. Zgromadziła na swoim koncie ogromną liczbę wystrojów elewacji i wnętrz łódzkich gmachów, rezydencji, świątyń, banków. W większości są to prace anonimowe, dziś trudne do przypisania konkretnemu warsztatowi (a działało ich w Łodzi wiele). O autorstwie niektórych jednak wiadomo, głównie dzięki notatkom prasowym. I tak marmurowe kominki w willi Józefa Richtera przy ulicy Skorupki 10/12 to na pewno dzieło Urbanowskich. Łódzki "Rozwój" skomentował to krótko:
"Pierwszy to z fabrykantów łódzkich, który nie ucieka się w tych przypadkach do zagranicznych majstrów i nie żałuje tego zupełnie".
Również elewacja Banku Państwowego przy alei Kościuszki 14 jest autorstwa tej samej firmy: 


Lista wykonanych przez firmę Urbanowskiego prac - i to nie tylko w Łodzi - jest bardzo obszerna i z pewnością niekompletna. Te bardziej znaczące można odszukać na łódzkich cmentarzach bądź w krajobrazie miasta:

Mauzoleum Juliusza Kunitzera

Grobowiec Gustawa Geyera

Pomnik doktora Karola Jonschera

Kościól p.w. NMP przy pl. Kościelnym (elementy kamieniarskie)

Kościół p.w. Świętego Krzyża (kamienne elementy: schody, progi, kropielnice)

W archikatedrze, poza filarami nawy głównej Antoni Urbanowski ufundował i wykonał wystrój kaplicy św. Antoniego, swojego patrona.

Wystrój kamieniarski Elektrowni Łódzkiej przy Tuwima 58.

Obudowa i cokół pomnika Tadeusza Kościuszki według projektu Mieczysława Lubelskiego 
(rok 1930).

Trzeba jeszcze wspomnieć o cmentarzu żydowskim przy ulicy Brackiej. I tu znajdziemy kilkanaście obiektów nagrobnych firmy Urbanowskiego, w tym pomnik na grobie rodzinnym znanego przemysłowca i filantropa Hermana Konstadta (Konsztata):


Prawdopodobnie przedsiębiorstwo Urbanowskich pracowało też przy wznoszeniu mauzoleum Poznańskich. Przypuszcza się, że dwa sarkofagi z czerwonego marmuru wykonała własnie ta firma.

Wnętrze mauzoleum rodziny Poznańskich


Antoni Urbanowski znajdował także czas na działalność społeczną. Kierował przytułkiem noclegowym prowadzonym przez Łódzkie Chrześcijańskie Towarzystwo Dobroczynności przy ulicy Dzielnej (dziś Narutowicza), wspierał finansowo wiele stowarzyszeń, był członkiem zarządu Towarzystwa Śpiewaczego "Lutnia", był też członkiem zarządu Polskiego Towarzystwa Teatralnego, które zawiązało się w 1903 roku. Członkowie byli zobligowani do płacenia określonych składek, było to główne źródło finansowania Towarzystwa, które subwencjonowało przede wszystkim teatr kierowany przez Mariana Gawalewicza. Są to lata 1903-1906. W tym czasie Antoni Urbanowski wchodzi do zarządu Towarzystwa, a teatr obejmuje Aleksander Zelwerowicz, który wystawia "Dziady", "Irydiona", potem "Wesele".

Gazeta "Rozwój", rok 1908.

 Antoni Urbanowski zmarł po długotrwałej chorobie (nowotwór żołądka) w 1908 roku w wieku 55 lat.


Gazeta "Rozwój", rok 1908.

"Rozwój", rok 1908.

Grób rodzinny Urbanowskich na Starym Cmentarzu przy ulicy Ogrodowej.

Syn Antoniego, Józef przejmując firmę miał 33 lata. Rozbudował i zmodernizował zakład, ale pozostał wierny pierwotnemu szyldowi: Mechaniczne Zakłady Przemysłu Kamieniarskiego "A. Urbanowski" w Łodzi. Prowadził je samodzielnie przez 30 lat. 

Podręczny Rejestr Handlowy, rok 1926.

Józef Urbanowski poświęcał się jeszcze innej pasji, której ulegało wtedy wielu co zamożniejszych mieszkańców Łodzi - kolekcjonerstwu, przy czym był uważany za jedynego liczącego się Polaka wśród zbieraczy z kręgów burżuazji przemysłowej. Zbierał głównie dzieła malarzy polskich, jego kolekcja liczyła 19 obrazów, wśród nich "Błędne koło" Jacka Malczewskiego, "Rycerz" Juliusza Kossaka, "Zbieranie kwiatów" Piotra Stachiewicza i in. 

 "Błędne koło" Jacka Malczewskiego, obraz z dawnej kolekcji Józefa Urbanowskiego.
Fot. ze strony http://www.niezlasztuka.net

Urbanowski posiadał również kolekcję rzeźb, sam jak wiadomo zajmował się rzeźbą. Zaangażował się w zorganizowanie wielkiej wystawy obrazów i rzeźb ze zbiorów prywatnych, która odbyła się w 1916 roku pod hasłem "Ratujcie dzieci". Zebrane środki miały być przeznaczone na prowadzenie żłobków i szpitali dziecięcych. Wszedł w skład komitetu tej wystawy, urządzonej w rezydencji Juliusza Heinzla przy Piotrkowskiej 104. 


"Godzina Polski", rok 1916.

Urbanowski opracował oprawę plastyczną całej imprezy i udostępnił ze swojej kolekcji "ciekawy zbiór malarstwa polskiego" - jak pisała prasa - składający się z obrazów Juliusza Kossaka, Jana Stanisławskiego, Franciszka Łubieńskiego, Jana Styki i Jacka Malczewskiego. Pasji kolekcjonerskiej poświęcał wiele czasu, mimo że już od kilku lat firmę prowadził sam.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1912.


Po I wojnie światowej firma nie odzyskała już swojej pozycji. Było to następstwem ogólnego zubożenia społeczeństwa, zmniejszonego ruchu budowlanego oraz częstej niewypłacalności zamawiających. Sprzedano wówczas kamieniołom w Wąchocku. Przedsiębiorstwo składało się wtedy z dwóch odrębnych części. Były to: "A. Urbanowski właściciel Józef Urbanowski Zakład Kamieniarski" i "Mechaniczne Zakłady Przemysłu Kamieniarskiego A. Urbanowski". Złą sytuację ekonomiczną firmy pogłębił jeszcze kryzys lat 1929-1935. Zaciągnięte wówczas pożyczki, głównie w Towarzystwie Kredytowym Przemysłu Polskiego, nie były spłacane.

Najpierw firma straciła willę przy ulicy Cmentarnej (przejęta przez wierzycieli i sprzedana, jej właścicielem w 1935 roku stał się Skarb Państwa), a w 1938 roku bank przejął ostatecznie firmę i postawił ją w stan likwidacji.
W 1939 roku po kilku nieudanych licytacjach, zakłady przejęło Towarzystwo Kredytowe Przemysłu Polskiego.
Przy Cmentarnej 12 nie zaprzestano jednak produkcji kamieniarskiej. W latach II wojny światowej działała tu firma o nazwie Natur-Kunstein und Zementwaren Urbanowski, zarządzana przez Bernharda Nowackiego.


Po 1945 roku nieruchomość przejęły Szydłowieckie Zakłady Kamienia Budowlanego, które po przekształceniach własnościowych nosiły nazwę "Skalbud".
Józef Urbanowski przeżył wojnę, zmarł w Warszawie w 1952 roku.

źródło: 
Maciej Janik. Księga fabryk Łodzi.
Leszek Skrzydło. Rody nie tylko fabrykanckie.

Fot. archiwalne z zasobów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
i inn.
Fot. współczesne Monika Czechowicz

Przeczytaj jeszcze: