Jednocześnie okupant stosował dotkliwe rekwizycje w zakładach. Na niektóre z nich wydawano kwity z określoną wartością, czasami płacono za towary w gotówce, jednakże były to zawsze kwoty zaniżone. Mieszkańcom najbardziej dawały się we znaki kwaterunki wojsk w prywatnych lokalach, natomiast przemysłowcom rekwizycje metali oraz pasów transmisyjnych, nasilające się zwłaszcza pod koniec wojny. Niekiedy fabrykanci płacili haracz, aby uniknąć utraty materiałów niezbędnych do pracy przedsiębiorstw. W prasie łódzkiej ukazywały się obwieszczenia, nakazujące samodzielne dostarczanie wymaganych przedmiotów.
"Gazeta Łódzka", rok 1915.
"Lodzer Informations und Hause Kalender", 1914.
"Rozwój", rok 1918.
Kalendarz Kościuszkowski, rok 1919.
Dziennik Urzędowy Komisariatu Ludowego m. Łodzi, rok 1919.
Dziennik Urzędowy woj. łódzkiego, rok 1922.
W 1922 roku w browarze wyprodukowano 160 warek piwa, na które zużyto około 14, 4 tysięcy pudów jęczmienia (ponad 236 ton), od którego zapłacono prawie 26 mln marek polskich podatku.
Ważnym wydarzeniem było zwolnienie latem roku Roberta Marczewskiego ze stanowiska kierownika browaru. Miał on opuścić służbowe mieszkanie. Nie wiadomo z jakich przyczyn został pozbawiony pracy człowiek, którego doświadczenie w branży było ogromne, nie mówiąc o latach przepracowanych w zakładzie Karola Anstadta.
W 1923 roku robotnicy pracowali najczęściej pięć dni w tygodniu, często z wolnymi środami, po 6-8 godzin dziennie. Zarobki tygodniowe w zależności od zajmowanego stanowiska i przepracowanych godzin (za nadgodziny dodatkowo płacono), wynosiły 15-20 tysięcy marek polskich. najmniej zarabiali pracownicy rozlewni, natomiast najwięcej zawodowi rzemieślniczy. Firma prawdopodobnie bardzo dobrze prosperowała, gdyż przeznaczała znaczne kwoty na cele dobroczynne.
Kalendarz informacyjno-adresowy, rok 1923.
Problemy surowcowe, niestety, dotknęły również łódzkie firmy. W maju 1922 roku Amalia Natalia Handke, Jadwiga Handke, Joanna Helena Anstadt, Helena Anstadt i Karol Anstadt sprzedali swoje 72,5/6% udziałów w trójkątnej działce u zbiegu ulic Cegielnianej (obecnie ulica Jaracza) i Trębackiej (dziś ulica Uniwersytecka) Enochowi Sztajnsznajderowi, Swojsze Olszerowi i Lai Mirli Olszer za 2 mln marek polskich.
Browar przy ulicy Północnej chętnie przyjmował zlecenia na słodowanie jęczmienia dla zewnętrznych firm i prywatnych klientów. Sprzedawał również słodziny, które odbiorcy wykorzystywali jako cenną paszę.
W latach 20. XX wieku w Polsce znacznie rozwinęły się stosunki handlowe między firmami piwowarskimi a odbiorcami. Reklama odgrywała coraz większe znaczenie.
Informator m. Łodzi z kalendarzem na rok 1920.
Lokale otrzymywały w dzierżawę od browarów sprzęt służący do dystrybucji piwa, między innymi lodówki, instalacje z kranami do nalewania beczkowego piwa. Użyczano też obrazów reklamowych do dekoracji wystroju oraz mebli. Przynosiło to korzyści obu stronom, ponieważ zakłady piwowarskie umieszczały na sprzęcie swoje logotypy, a właściciele lokali nie musieli inwestować w drogą aparaturę.
"Głos Poranny", rok 1931.
W 1928 roku browar Sukcesorów K. Anstadta produkował piwo jasne wyborowe (1 hl - 50,40 zł) i bawarskie (1 hl - 43,60 zł), a więc klasyczne gatunki (…)
Znaczna część produkcji była zautomatyzowana. Chociaż wciąż używano kotłów parowych z lat 90. XIX wieku i starej maszyny parowej z praskiej firmy J. Pinghofera oraz wysłużonych kadzi, napełnianie antałków przebiegało przy minimalnej obsłudze człowieka.
Dysponowano też maszyną do oddzielania i czyszczenia kiełków słodowych, aparatem firmy "Germania" do przebierania jęczmienia i zautomatyzowaną linią do napełniania i mycia butelek, zakupioną w 1927 roku od berlińskiej firmy "Gambrinus" za około 34,3 tysiące złotych.
Kadzie fermentacyjne w browarze Sukcesorów K. Anstadta.
Dysponowano też maszyną do oddzielania i czyszczenia kiełków słodowych, aparatem firmy "Germania" do przebierania jęczmienia i zautomatyzowaną linią do napełniania i mycia butelek, zakupioną w 1927 roku od berlińskiej firmy "Gambrinus" za około 34,3 tysiące złotych.
Rok później nabyto kompletne systemy chłodnicze od firmy "Eissler" z Wiednia za prawie 22 tysiące złotych. Transport towaru wciąż odbywał się za pomocą wozów konnych.
W 1929 roku przeprowadzono ogromne inwestycje. Od czechosłowackiej firmy "Škoda" nabyto całkowicie nowy system warzelni, który z kompletnym przygotowaniem, przewozem i opłatami kosztował około 220 tysięcy złotych.
Wnętrze warzelni w browarze Sukcesorów K. Anstadta.
Dodatkowo na terenie wielu oddziałów fabryki zamontowano nowe silniki elektryczne za łączną sumę 40 tysięcy złotych. Zakupiono również samochody: trzyosiową ciężarówkę firmy "Chevrolet, ciężarówkę NAG presto 3A2 oraz limuzynę Citroën C4 Torpedo. Samochody były dużo tańsze w eksploatacji, bowiem ich roczne utrzymanie kosztowało niemal dziesięciokrotnie mniej niż w przypadku konnych zaprzęgów. W 1930 roku dokupiono ciężarówkę firmy "Hansa-Lloyd", a rok później całkowicie zmodernizowano suszarnię.
Leżakownia browaru Sukcesorów K. Anstadta.
Łódzkie browary podejmowały liczne działania, aby walczyć z kryzysem. Firma Sukcesorów K. Anstadta na przełomie lat 20. i 30. dokonała największych inwestycji w swojej historii. W czasach kryzysu kierownikiem browaru był Rudolf Lange, człowiek doświadczony w branży, bowiem sam kiedyś prowadził browar przy ulicy Milscha (obecnie ulica Kopernika).
"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy, rok 1904.
Zakład Anstadtów miał spore trudności: w 1929 roku zalegał już z 20 tysięcy złotych podatku, a rok później kwota ta wzrosła do 40 tysięcy złotych. Obciążenie fiskalne firmy było bardzo duże. Podatki (skarbowy, komunalny i "dziesięcioprocentowy") stanowiły niemal 20% wartości produkcji piwa. Pracę browaru kontrolowali urzędnicy, którzy po każdej warce zakładali pieczęcie na wentyle parowe, doprowadzające parę do kotłów zaciernego i warzelnego. Konieczne też było opłacanie składek na Fundusz Bezrobocia, niekiedy robotnicy otrzymywali rentę. Dodatkowo straty u odbiorców sięgały już 15 tysięcy złotych. Coraz częstsze były przypadki niewypłacalności sklepów i lokali, w których znajdował się sprzęt pożyczony od browaru.
"Głos Poranny", rok 1933.
W 1934 roku do dłużników firmy należały między innymi łódzkie restauracje "Tivoli" i "Esplanada", Państwowy Zakład Zdrojowy w Ciechocinku, Fabryka Wody Sodowej "Krynica" w Turku, zakład "Boruta" w Zgierzu, sklep Bornsztajna w Żyrardowie, Sukcesorzy Juliusza Briedla w Łęczycy. Od połowy lat 30. przy znacznych kwotach zabezpieczano już wierzytelności na majątku dłużników.
Reklama restauracji "Esplanada", "Głos Poranny", rok 1932.
1931 rok był dla firmy bardzo niekorzystny, między innymi z powodu strajku restauratorów, którzy po raz kolejny bojkotowali łódzkie browary. Narzekano na podwyżkę podatku (wprowadziła ją ustawa z 1931 roku) i brak możliwości podniesienia ceny produktu z powodu sytuacji na rynku. Opłaciły się natomiast inwestycje, które umożliwiły znaczną redukcję zatrudnienia. Pozostałe oszczędności objęły skrócenie dnia pracy do 6 godzin, obniżenie pensji personelu o 10% oraz rezygnację z 10% wynagrodzenia ze strony zarządu. W trudnych czasach kryzysu firmę wciąż prowadzili Adolf Delnitz i Jadwiga Handke.
Trwający kryzys miał dla firmy katastrofalne skutki, dodatkowo lato 1933 roku było zimne i deszczowe, co nie sprzyjało konsumpcji piwa.
W kwietniu 1934 roku zmarła Amalia Natalia Handke, ostatnia z żyjącego rodzeństwa Anstadtów drugiego pokolenia po Karolu Gottlibie.
Nadal starano się mądrze inwestować pieniądze. Jesienią 1934 roku podczas publicznej licytacji przedstawiciele browaru zakupili nieruchomość w Pabianicach - prawdopodobnie miał tam powstać skład piwa. W latach 1935-1937 wciąż rozwijano i unowocześniano firmę: dobudowano magazyn przy fabryce dwutlenku węgla, zakupiono nowy silnik firmy "Simens", ciężarówkę Polski Fiat, nowe dystrybutory paliwa, aparat do oczyszczania drożdży, samochód ciężarowy Chevrolet oraz zmodernizowano stację benzynową.
"Głos Poranny", rok 1936.
"Głos Poranny", rok 1938.
(…) W 1938 roku wyprodukowano ok. 29, 3 tysiące hl piwa. Spółka ufundowała dla wojska jeden ciężki karabin maszynowy z kompletnym wyposażeniem, koniem i uprzężą za ok. 5,9 tysiąca złotych. Był to wkład firmy w propagandowe nagłaśnianie zbrojenia polskiej armii.
"Głos Poranny", rok 1939.
1939 rok nie przyniósł wielkich zmian, skład zarządu nie zmienił się, a przedsiębiorstwo przeznaczyło 10 tysięcy złotych na Pożyczkę Obrony Przeciwlotniczej, a zarząd, robotnicy i urzędnicy dołożyli dodatkowo jeszcze 11 tysięcy.
Gdy Niemcy zajęli Łódź, browar wciąż funkcjonował. Jesienią 1939 roku nie doszło do spadku produkcji, która odbywała się zgodnie z cyklem roku. We wrześniu kierownikiem browaru został A. Traumer. W czasie wojny sprawami spółki zajmował się głównie Adolf Delnitz, ale też Jadwiga Handke oraz Bronisława Schiele (zmieniła imię na Brunhilda), które także zasiadały w zarządzie. Zebrania spółki odbywały się nadal w maju każdego roku, w czasie wojny informacje o nich ukazywały się w gazetach: "Deutscher Reichsanzeiger", "Preussichen Staatsanzeiger", "Litzmannstadter Zeitung", firma reklamowała się także w "Lodzer Zeitung".
"Lodzer Zeitung", rok 1940.
Akcjonariusze, a tym samym rodzina Anstadtów, przyjęli volklisty w latach 1940-1941. Zazwyczaj były to volklisty niebieskiej kategorii, które otrzymywali Niemcy uznani przez nazistowskie władze za "czystych rasowo".
"Litzmannstadter Zeitung", rok 1941.
Po wcieleniu Łodzi do III Rzeszy statuty polskich spółek musiały być dostosowane i zaakceptowane przez nowe władze (jeśli ich właścicielami byli Niemcy lub osoby, które podpisały volklistę). Podobnie było w przypadku browaru Sukcesorów K. Anstadta. Pojawiły się jednak problemy, bowiem jeszcze w 1941roku nie przyjęto nowego statutu, a z powodu braku komisji rewizyjnej nie można było wybrać nowego zarządu. 25 maja 1940 roku minęła kadencja Brunhildy (Bronisławy) Schiele, a 31 kwietnia 1941 roku Adolfa Delnitza, co postawiło firmę w obliczu oficjalnego braku kierownictwa, chociaż przedsiębiorstwo oczywiście dalej działało. Złożono podanie do władz niemieckich o pozwolenie na opracowanie nowego statutu.
"Litzmannstadter Zeitung", rok 1941.
W czasie wojny protokoły posiedzeń sporządzano w języku niemieckim, a nazwa przedsiębiorstwa na oficjalnej pieczęci była pisana gotykiem. Mimo to spółka nie używała w korespondencji nazistowskich pozdrowień, co zdarzało się w niektórych firmach. (…) Wszyscy akcjonariusze zgodzili się na uchylenie starego statutu i przyjęcie nowego. Spółka dobrze sobie radziła podczas wojny. W 1942 roku zewnętrzna firma wyceniła wartość spółki na 473 460,06 RM.
Wiadomo, że Rudolf Anstadt, poza zaangażowaniem w działalność browaru, prowadził sklep tekstylny przy ulicy Piotrkowskiej 33 (przemianowanej przez Niemców na Adolf Hitler Strasse).
Ze względu na małą ilość materiałów źródłowych ocena postaw zarządu i akcjonariuszy wobec niemieckich władz jest trudna do sformułowania. Nie zachowały się przekazy o czynnym wspieraniu Niemców, jednak zmiana imion (Bronisława Schiele stała się Brunhildą...) czy wprowadzenie czcionki gotyckiej na pieczęciach świadczą o pewnym konformizmie. W browarze wciąż byli zatrudnieni Polacy, którzy dobrze zarabiali i mieli stałe stanowiska pracy (…).
Wejście do browaru od ulicy Pomorskiej, koniec XIX wieku. Zdjęcie ze zbiorów H. Poselta.
Wejście do browaru od ulicy Pomorskiej, koniec XIX wieku. Zdjęcie ze zbiorów H. Poselta.
Na zakończenie sensacyjnie:
"Głos Poranny", luty 1939 roku...
źródło:
Marcin Jakub Szymański. Browary Łodzi i regionu. Historia i współczesność.Fot. współczesne Monika Czechowicz
Archiwalia pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego.
BAEDEKER
POLECA:
Marcin Jakub Szymański. Browary Łodzi i
regionu. Historia i współczesność.
Teodor
Milsch, bracia Lorentzowie, Anstadtowie, Gehligowie, Keilichowie to najwybitniejsi
przedstawiciele łódzkiego browarnictwa. Historia ich przedsiębiorstw jest pełna
zaskakujących tajemnic, między innymi do dzisiaj nie udało się ujawnić
niektórych unikatowych receptur. Jak zbudowali swoje browary, jakiej używali
technologii, czy uczciwie prowadzili interesy, kogo zatrudniali? Jak to się
stało, że Biedermannowie, odwieczni wrogowie Anstadtów, przejęli część ich
przedsiębiorstwa? Jak doszło do upadku firmy Gehligów? Na te i inne pytania
odpowiada książka „Browary Łodzi i regionu. Historia i współczesność” Marcina
Jakuba Szymańskiego, która jest pierwszym szczegółowym opracowaniem, dotyczącym
dziejów warzenia piwa w regionie łódzkim. Mamy niepowtarzalną okazję dokładnie
poznać historię Helenowa, dzieje zakładów browarniczych od momentu ich
założenia do chwili upadku oraz dowiedzieć się, jakie piwo cieszyło się
największą popularnością. Autor opowiada także o czasach współczesnych –
wielkich koncernach i małych, regionalnych zakładach.
Piwo od Anstatdów (część pierwsza, historia rodziny i firmy do wybuchu I wojny światowej).