Na
Cmentarzu
Starym przy
ulicy Ogrodowej znajduje się 17
pomników, tragicznie zmarłych harcerek.
Wszystko
zaczęło się 76 lat temu feralnego dnia 18 lipca 1948 roku, kiedy
to 37 dziewcząt wraz z pięcioma osobami dorosłymi wypłynęło
dwiema łodziami na jezioro Gardno. Bardzo chciały zobaczyć Bałtyk,
a ich portem docelowym miały być Rowy.
Drużyna "Mała Piętnastka" w pierwszych latach po wojnie.
Archiwum Polska Press/Chorągiew Łódzka ZHP/Łukasz Capar
Rejs
zorganizowany został dla harcerek z Łodzi,
członkiń 15. Łódzkiej Żeńskiej Drużyny Harcerek im. „Zośki”,
nazywanej Małą Piętnastką, działającej przy Szkole Powszechnej
nr 161 w Łodzi (wszystkie harcerki były jej uczennicami).
Przebywały one w lipcu 1948 na obozie letnim w Gardnie
Wielkiej,
położonej na południowym brzegu jeziora Gardno. 17 lipca podczas
ogniska ogłoszono, że następnego dnia (w niedzielę) będzie
wycieczka nad morze, przez jezioro Gardno do Rowów.
Harcerki
miały popłynąć przez jezioro dwiema łodziami rybackimi, które
przygotowali do drogi pracownicy miejscowego gospodarstwa rybnego.
Większa łódź była motorowa i miała kabinkę. Mogła ona
pomieścić 12–14 osób, natomiast druga – mniejsza, płaskodenna
i bez napędu – najwyżej 6–7. Obsadę łodzi stanowili
przewoźnik i mechanik. Rejs uległ opóźnieniu, gdyż mechanik
dopiero w dniu wycieczki instalował silnik na większej łodzi. W
efekcie, zamiast o planowanej godzinie 10, rejs rozpoczął się
około 16, co sprawiało, że jego sens był wątpliwy.
W
obu łodziach, mogących pomieścić około 20 osób, popłynęły
łącznie 42 osoby: 36 dziewczynek, nauczycielka Eugenia Leszewska
(dwie najmłodsze dziewczynki były jej bratanicami), pomagająca jej
dorosła harcerka Teresa Czyżykowska, dwie miejscowe kobiety –
pracująca w kuchni obozowej Halina Kowal (żona mechanika łodzi)
oraz partnerka sternika Rozalia Zabłocka, a także sternik
(przewoźnik) i mechanik. Ostatni dwaj byli przesiedleńcami i nie
mieli wystarczającego doświadczenia w ruchu wodnym. Przed rejsem
byli ostrzegani przez rybaków mieszkających w Gardnie (zarówno
Polaków, jak i Niemców), że zabierają na łodzie za dużo osób,
ale przewoźnik zignorował wszystkie ostrzeżenia. Opiekunka innej
drużyny harcerskiej uznała rejs za niebezpieczny i zawróciła
swoją grupę z wycieczki.
Łodzie
miały do pokonania ponad siedem kilometrów do Rowów, przez jezioro
Gardno na jego przeciwny, północno-zachodni kraniec. Większa łódź
holowała mniejszą na łańcuchu o długości zaledwie dwóch
metrów, co uniemożliwiało wykonanie sprawnego zwrotu. Od początku
przeciążone łodzie silnie się kołysały. W trakcie rejsu
dziewczynki podniosły alarm, że większa łódź przecieka i pod
ich nogami zbiera się woda. Wkrótce zgasł silnik i mechanik nie
potrafił go uruchomić, a fale na jeziorze rozkołysały łodzie
jeszcze bardziej. Przewoźnik i mechanik nie panowali nad sytuacją;
próbowali wybierać wodę czerpakiem, a ich nerwowe rozmowy wywołały
przerażenie dzieci. Przewoźnik zaczął przerzucać dziewczynki z
przeciekającej motorówki do drugiej, mniejszej łodzi. Gdy
przerzucił ich kilka, mniejsza łódź, gwałtownie przeciążona,
nabrała wody całą szerokością burty i błyskawicznie się
przewróciła. Uderzyła rufą o dno, a podtrzymywany łańcuchem
dziób pozostał na powierzchni; ostatnia z przenoszonych dziewczynek
wpadła bezpośrednio do wody. Szarpnięcie tonącej łodzi, fale i
miotanie się pasażerów spowodowały po chwili wywrócenie się do
góry dnem większej, przeciekającej łodzi motorowej. Do wypadku
doszło w odległości około kilometra od brzegu.
Kiedy
jedna z łodzi zaczęła przeciekać i nastąpiła awaria silnika
(podobno od SHL-ki) wybuchła panika i w rezultacie dziewczynki
zaczęły tonąć. Według relacji naocznych świadków, harcerki
czując beznadziejność sytuacji, zaczęły rozpaczliwie odmawiać
"Pod Twoją obronę", śpiewały "Serdeczna Matko"
krzyczały "Mamo, ratuj". Tylko kilka z nich umiało
pływać. Próbując się ratować nawzajem topiły się.
Na
łodziach nie było środków ratunkowych. Z dziewczynek,
wychowywanych w czasie okupacji i mieszkających w położonym z dala
od dużych akwenów mieście, prawdopodobnie tylko dwie umiały
pływać. Jedynym punktem oparcia była przewrócona do góry dnem
łódź z silnikiem. Dziewczynki usiłowały więc wczołgać się na
tę łódź, na której schronienie znaleźli też obaj mężczyźni.
Zofia Jackowska (wówczas Erdman), harcerka, która przy próbie
przeniesienia jej do mniejszej łodzi wpadła bezpośrednio do wody,
po wczołganiu się na przewróconą łódź motorową usłyszała od
jednego z przewoźników, że przewrócona łódź też zatonie.
Ponieważ dziewczynka trenowała pływanie sportowe, postanowiła
sama popłynąć do brzegu. W tym czasie liczne dziewczynki szamotały
się w wodzie wokół wywróconej łodzi, usiłując się jej złapać,
przy czym łapały się wzajemnie i odruchowo wciągały pod wodę.
Inna z harcerek zachowała zimną krew i widząc, co się dzieje
wokół łodzi, desperacko odpłynęła. Mimo że w zasadzie nie
umiała pływać, zdołała utrzymać się bez pomocy na wodzie i w
ostatniej chwili, gdy już traciła siły, została uratowana.
Krzyki
tonących niosły się po jeziorze i rybacy z Gardny Wielkiej,
usłyszawszy je, natychmiast popłynęli na ratunek, biorąc wszelkie
łodzie, jakie tylko znaleźli na brzegu. Jedną z pierwszych
uratowanych była Zofia Erdman, która przepłynęła w kierunku
brzegu znaczną część dystansu. Rybacy podejmowali z wody kolejne
ofiary, dopóki starczyło miejsca w ich łodziach, a następnie
transportowali je na brzeg. Tam zajmowali się nimi, przybyli na
pomoc, mieszkańcy Gardny Wielkiej. W tym czasie nikt z ratujących
nie znał zasad reanimacji – udzielający pomocy nie mieli pojęcia,
jak przywrócić ofiarom oddech, co zapewne pozwoliłoby ocalić
więcej harcerek. Ostatecznie udało się uratować 15 dziewczynek,
które utrzymały się na wodzie lub na przewróconej łodzi oraz
przewoźnika i mechanika. Śmierć poniosły 4 dorosłe kobiety i 21
dziewcząt.
Zwłoki
dwóch najmłodszych dziewczynek (bratanic nauczycielki) wyciągnęli
rybacy z kabinki wraku łodzi motorowej, nurkując. Ocalałe
pamiętały, że Eugenia Leszewska utonęła, próbując wyciągnąć
bratanice. Jezioro Gardno jest bardzo płytkie (maksymalna głębokość
to zaledwie 2,6 m), toteż tego samego dnia znaleziono ciała
wszystkich ofiar oraz podniesiono i sprowadzono na brzeg obydwie
przewrócone łodzie.
Na
miejsce tragedii przyjechał starosta słupski Andrzej Przybylski,
który pokierował dalszą akcją i sporządził dokładny raport o
okolicznościach katastrofy. Ze Słupska
przyjechał
też lekarz i, z pomocą mieszkańców Gardny Wielkiej, zajął się
uratowanymi: umieszczono je w pobliskiej sali gimnastycznej i
zadbano, aby nie zasnęły, chroniąc je przed opóźnionymi skutkami
zalania wodą płuc. Następnie, na polecenie starosty, ocalałe
dziewczynki przeniesiono do innego obozu harcerskiego,
zlokalizowanego w pobliskiej wsi Siecie,
pod opiekę tamtejszych wychowawców, i stamtąd odbierały je
rodziny.
Z
Łodzi na miejsce katastrofy przyjechali prezydent miasta Eugeniusz
Stawiński i
I sekretarz łódzkiej PPR,
Ignacy Loga-Sowiński. Ciała
ofiar złożono w przywiezionych z Łodzi trumnach i dwa dni po
katastrofie przewieziono do Łodzi. Z uwagi na upały zalecono ich
natychmiastowe pochowanie (bez przeprowadzania sekcji, gdyż
przyczyna śmierci była oczywista).
Utonęły
22 dziewczynki w wieku od 7 do 16 lat i trzy kobiety. Ocalało 17
osób. Dziewczynki należały do 15 Łódzkiej Drużyny Harcerskiej w
skład której wchodziły uczennice Szkoły Powszechnej nr 161 w
Łodzi.
Jest
to jedyna tak tragiczna katastrofa na wodach śródlądowych w
Polsce, przy czym do czasu zatonięcia
promu „Jan Heweliusz” była
to najtragiczniejsza katastrofa w ruchu wodnym po II wojnie światowej
w historii Polski, łącznie z morskimi. Jest to też
najtragiczniejszy wypadek w całej historii polskiego harcerstwa.
Pogrzeb
miał miejsce 22 lipca 1948 roku w Łodzi. Przerodził się w swoistą
manifestację na którą przybyło 25 tysięcy osób. Ks. bp. Tomczak
w asyście 40 księży odprawił żałobne egzekwie, po czym białe
trumny spoczęły we wspólnej mogile. Pogrzeb odbył się na koszt
chorągwi łódzkiej, zaś kwaterę pod mogiły przekazała
nieodpłatnie łódzka kuria.
W
trakcie pogrzebu dochodziło do dramatycznych scen: rozpaczające
matki mdlały, a nieznana osoba rozpuściła plotkę, że niektóre
trumny są puste i nie wszystkie ofiary znaleziono. Aby uspokoić
zdesperowane rodziny, trumny na cmentarzu otwarto, zadając kłam
plotce.
Podczas
pogrzebu 17 harcerek na Starym
Cmentarzu przy ulicy Ogrodowej w Łodzi zostało
pochowanych obok siebie:
Irena Piecek, lat 14
Anna Bogdanowicz, lat 13
Halina Broszkiewicz, lat 13
Maria Kozłowska, lat 13 i Aleksandra Kozłowska, lat 15
Lidia Niepołomska, lat 13
Elżbieta Czernik, lat 13
Krystyna Jencz, lat 13
Joanna Skwarczyńska, lat 13
Anna Jaziewicz, lat 14
Barbara Szabłowska, lat 14
Anna Ślusiewicz, lat 14
Krystyna Walewska, lat 14
Teresa Zapolska, lat 15
Anna Jaziewicz, lat 16
Pozostałe dziewczynki, na życzenie rodzin, zostały pochowane odrębnie: 13-letnia
Halina Wizner w innym miejscu na tym samym cmentarzu, 21-letnia
harcerka opiekunka Teresa Czyżykowska i jej bratanica, 14-letnia
Teresa Sokołowska, na
cmentarzu na Dołach,
a nauczycielka, 37-letnia Eugenia Leszewska, oraz jej bratanice –
10-letnia Teresa i 8-letnia Elżbieta Leszewskie – na cmentarzu
św. Anny na Zarzewie.
Dwie ostatnie ofiary katastrofy, 19-letnia Halina Kowal i 42-letnia
Rozalia Zabłocka, były mieszkankami Gardny Wielkiej i tu odbyły
się ich pogrzeby.
Wspólna
mogiła harcerek, na Starym
Cmentarzu w Łodzi.
Na cmentarzu przy ulicy Ogrodowej pochowanych jest 17 harcerek. Obecnie
każda z nich ma osobny pomnik. Szkoła podstawowa w Gardnie Wielkiej
od kilkunastu lat nosi imię Joanny Skwarczyńskiej, jednej z
łódzkich harcerek które zginęły 76 lat temu.
W
relacjach, jakie bezpośrednio po katastrofie (20 i 21 lipca 1948)
przekazywał „Dziennik
Łódzki”,
wśród ofiar wymieniana była także Aldona Markiewicz, komendantka
obozu. Jej nazwiska nie ma na późniejszych listach ofiar. W
relacjach tych jezioro Gardno nazywano „Korbno”, a Gardnę Wielką
„Ustroniem koło Słupska” – chociaż nazwy Gardno i Gardna
Wielka figurowały już na pierwszych polskich mapach z 1945 roku.
Niezwłocznie
po katastrofie powołano dwie komisje do zbadania jej przyczyny.
Jedną powołały władze Łodzi, drugą premier Józef
Cyrankiewicz.
Przeprowadzone śledztwo trwało krótko, bowiem okoliczności były
oczywiste. Ocalałe harcerki zostały na miejscu przesłuchane. Od
dwóch z nich – Zofii Erdman i Barbary Wacek – pochodzą
najdokładniejsze relacje z samego przebiegu zdarzenia, ale nie
przesłuchiwano ratujących dziewczynki rybaków.
30
i 31 sierpnia 1948 przed sądem w Słupsku odbył się proces.
Przewoźnik Wacław R. został skazany na 5 lat więzienia za
spowodowanie katastrofy: zabrał na łodzie nadmierną liczbę
pasażerek, źle je rozlokował, doprowadził do wywrócenia łodzi,
przy czym przeciekającą motorówkę zabrał z gospodarstwa
rybackiego bez wiedzy zarządcy. Sam zarządca, Wacław T., został
skazany na 2 lata więzienia za przyczynienie się do katastrofy,
gdyż to on skierował opiekunkę harcerek w sprawie rejsu do
przewoźnika, chociaż wiedział, że ten nie ma koncesji na przewóz
ludzi łodziami; w ten sposób dopuścił do rejsu, który w ogóle
nie powinien mieć miejsca.
Mechanik
łodzi (mąż Haliny Kowal, która zginęła w katastrofie) nie
stanął przed sądem, gdyż zbiegł podczas przewożenia go do
aresztu w Słupsku. Był on ukrywającym się pod fałszywym
nazwiskiem (jako Józef Kowal) partyzantem antykomunistycznym
poszukiwanym przez UB
i
obawiał się, że zostanie rozpoznany. Nigdy nie został ujęty, po
latach ustalono za sprawą krewnych, że zbiegł za granicę, a
zginął w 1949 roku
podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy do Polski, gdy
chciał sprowadzić za granicę syna i teściową, matkę Haliny
Kowal.
Zachowały
się groby ofiar w Łodzi (zwolnione przez łódzką kurię biskupią
od opłat cmentarnych), w tym wspólna kwatera 17 harcerek na Starym
Cmentarzu:
każda z harcerek ma na niej pomnik z fotografią w mundurze. Z
obserwacji instruktorów łódzkiej chorągwi, kiedy po latach
powrócili do tej sprawy, wynika, że tragedia na jeziorze Gardno
była i jest bardziej pamiętana w Polsce niż w samej Łodzi. Przez
wiele lat w działalności tej chorągwi nie podejmowano tematu
katastrofy, chociaż opiekowano się grobami zmarłych tragicznie
harcerek. Dopiero przypomnienie katastrofy w 2002 przez szczecińską
„Gazetę
Wyborczą” (Gardna
Wielka w 1948 roku
leżała w województwie
szczecińskim i
szczecińskie gazety relacjonowały zdarzenie) spowodowało, że
łódzkie środowisko harcerskie powróciło do tej kwestii.
Kulminacyjnym punktem tych działań było gruntowne odnowienie
pomników na Starym Cmentarzu i odsłonięcie w ich pobliżu tablicy
pamiątkowo-informacyjnej podczas dużej uroczystości 18 lipca 2018
roku.
Tablica pamiątkowa przy grobach harcerek Małej Piętnastki na
Starym Cmentarzu w Łodzi.
W
2018 roku najwięcej pamiątek o charakterze osobistym, na przykład
mundur harcerski Joanny Skwarczyńskiej, znajdowało się w zbiorach
Izby Tradycji Łódzkiej Chorągwi ZHP przy ulicy Bohdana
Stefanowskiego, gdzie można też uzyskać wyczerpujące informacje i
zapoznać się z materiałami publikacyjnymi na ten temat (wycinki
prasowe, broszury).
Symboliczną
postacią wśród ofiar tragedii na jeziorze Gardno stała się 13-letnia zastępowa
Joanna
Skwarczyńska, harcerka wyróżniająca się wśród koleżanek
dojrzałością, wiedzą i talentem aktorskim (grywała dziecięce
role w profesjonalnych teatrach). Imię Joanny Skwarczyńskiej nosi
pięć żeńskich drużyn harcerskich (w Łodzi w ramach ZHP,
a nadto w Bydgoszczy, Gdyni, Koszalinie i druga w Łodzi w ramach
ZHR).
18 października 2003 imię Joanny Skwarczyńskiej nadano szkole
podstawowej w Gardnie Wielkiej. Druhna Joanna Skwarczyńska jest
najmłodszą patronką szkoły w Polsce; szkoła jest obecnie
niepubliczna.
W
2009 obok kościoła
w Gardnie Wielkiej odsłonięto
obelisk upamiętniający katastrofę.
18
lipca 2018 roku,
z okazji 70. rocznicy tragedii, Chorągiew Łódzka ZHP oraz
Towarzystwo
Opieki nad Starym Cmentarzem przy ulicy Ogrodowej w Łodzi
zorganizowały
uroczystości upamiętniające. Po mszy celebrowanej przez księdza
Roberta Batolika – kapelana Chorągwi Łódzkiej ZHP – w kościele
pw. św. Jerzego uczestnicy
rocznicy udali się na Stary Cmentarz, gdzie przy częściowo
odrestaurowanych grobach harcerek Małej Piętnastki odsłonięto
pamiątkową tablicę oraz odsłuchano przemówienia władz Chorągwi
Łódzkiej ZHP, włodarzy miasta i województwa. W tym samym roku
zorganizowano również wystawę o harcerkach Małej Piętnastki w
budynku komendy chorągwi i przygotowano publikację pt. „Mała
Piętnastka. 70 rocznica tragedii na jeziorze Gardno” pod redakcją
harcmistrza Zbigniewa Dolacińskiego, podharcmistrza Piotra
Dziewulskiego oraz harcmistrzyni Anny Jakubowskiej-Rapkiewicz.
Beletryzowaną
historią katastrofy Małej Piętnastki na jeziorze Gardno z
fikcyjnymi wątkami przedstawił w książce „Otchłań” Jacek
Koprowicz.
(źródło fotografii: Otchłań - Jacek Koprowicz | Książka w Lubimyczytac.pl)
One
zginęły w katastrofie
Anna
Bogdanowicz (lat 13), Halina Broszkiewicz (lat 13), Elżbieta Czernik
(lat 13), Teresa Czyżykowska (lat 21), Anna Jaziewicz (lat 14),
Krystyna Jencz (lat13), Halina Kowal (lat19), żona mechanika
wymieniana także jako Adelina lub Aldona Markiewicz, Aleksandra
Kozłowska (lat15), Maria Kozłowska (lat 13), Elżbieta Leszewska
(lat 8), Eugenia Leszewska nauczycielka (lat 37), Teresa Leszewska
(lat 10), Krystyna Milerowicz (lat 12), Lidia Niepołomska (lat 13), Zofia
Pacuszka (lat 12), Halina Piecek (lat 12), Irena Piecek (lat 14), Joanna
Skwarczyńska (lat 13), Teresa Sokołowska (lat 14), Barbara Szabłowska
(lat 14), Anna Ślusiewicz (lat 14), Krystyna Walewska (lat 14), Halina
Wizner (lat 13), Rozalia Zabłocka gospodyni z Gardny (lat 42), Teresa
Zapolska (lat 15).
"Kurier Popularny", rok 1948.
Drużyna "Mała Piętnastka".
Fot. Chorągiew Łódzka ZHP/ nadesłał dla baedekera Piotr Dz.
Źródła:
Śmierć harcerek na jeziorze Gardno. Katastrofa, która w 1948 roku wstrząsnęła Polską | Głos Pomorza (gp24.pl)
Łódź - Groby łódzkich harcerek. Atrakcje turystyczne Łodzi. Ciekawe miejsca Łodzi (polskaniezwykla.pl)
Katastrofa łodzi na jeziorze Gardno – Wikipedia, wolna encyklopedia
70 lat temu zginęły 22 łódzkie harcerki. Na jeziorze Gardno miała miejsce największa katastrofa na wodach śródlądowych | Dziennik Łódzki (dzienniklodzki.pl)
70 lat temu zginęły 22 łódzkie harcerki. Na jeziorze Gardno miała miejsce największa katastrofa na wodach śródlądowych | Dziennik Łódzki (dzienniklodzki.pl)
Woda niosła ostatnie modlitwy i krzyk. Zanim utonęły w śmiertelnej ciszy - plus.gk24.pl
Łódź - Groby łódzkich harcerek. Atrakcje turystyczne Łodzi. Ciekawe miejsca Łodzi (polskaniezwykla.pl)
Katastrofa łodzi na jeziorze Gardno – Wikipedia, wolna encyklopedia
70 lat temu zginęły 22 łódzkie harcerki. Na jeziorze Gardno miała miejsce największa katastrofa na wodach śródlądowych | Dziennik Łódzki (dzienniklodzki.pl)
70 lat temu zginęły 22 łódzkie harcerki. Na jeziorze Gardno miała miejsce największa katastrofa na wodach śródlądowych | Dziennik Łódzki (dzienniklodzki.pl)
Woda niosła ostatnie modlitwy i krzyk. Zanim utonęły w śmiertelnej ciszy - plus.gk24.pl
Drużyna "Mała Piętnastka" w pierwszych latach po wojnie.
Archiwum Polska Press/Chorągiew Łódzka ZHP/Łukasz Capar
Fot. archiwalne oraz wycinki prasowe pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi oraz stron:
"Głos Koszaliński" Plus plus.gk24.pl
Moja mama byla uczestniczka tamtego obozu harcerskiego, ale nie nalezala do druzyny Malej Pietnastki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz Pani Anno.
Usuń