Gdyby nie dokonania Jana Kowalewskiego, który złamał rosyjskie szyfry, byłoby nam znacznie trudniej wygrać Bitwę Warszawską. To dawało polskim sztabom możliwość podejmowania racjonalnych decyzji opartych na wiedzy. I działania naszych dowództw były przez to bardzo skuteczne.
Na
ścianie budynku przy ulicy Nawrot 7 powstało wielkoformatowe
malowidło poświęcone ppłk. Janowi Kowalewskiemu, który złamał
bolszewickie kody podczas wojny z lat 1919-1921. Miejsce muralu jest
nieprzypadkowe, bowiem Jan Kowalewski urodził się w Łodzi, a
mieszkał nieopodal, przy ulicy Piotrkowskiej 132.
Mural
przedstawia postać kryptologa w polskim mundurze z lat. 20. XX
wieku.
- Ta ogromna praca składa się z 15 tysięcy szablonów, złożonych z liter i cyfr. Jest swego rodzaju kodem, bowiem z nich ukaże się postać Jana Kowalewskiego – powiedział Paweł Hert (Ovca) z grupy NTK, który tworzy mural.
- Od lat wspieramy w naszym mieście projekty tożsamościowe, więc pozyskaliśmy środki na stworzenie dzieła, poświęconego Janowi Kowalewskiemu. Kiedy goście naszego festiwalu Soundedit przyjeżdżają do Łodzi, z chęcią zwiedzają szlak murali. Teraz będą mieli okazję dotknąć też nieco historii – powiedział Maciej Werk z Fundacji Art Industry, która pozyskała środki na realizację dzieła z Ministerstwa Obrony Narodowej.
- Ta ogromna praca składa się z 15 tysięcy szablonów, złożonych z liter i cyfr. Jest swego rodzaju kodem, bowiem z nich ukaże się postać Jana Kowalewskiego – powiedział Paweł Hert (Ovca) z grupy NTK, który tworzy mural.
- Od lat wspieramy w naszym mieście projekty tożsamościowe, więc pozyskaliśmy środki na stworzenie dzieła, poświęconego Janowi Kowalewskiemu. Kiedy goście naszego festiwalu Soundedit przyjeżdżają do Łodzi, z chęcią zwiedzają szlak murali. Teraz będą mieli okazję dotknąć też nieco historii – powiedział Maciej Werk z Fundacji Art Industry, która pozyskała środki na realizację dzieła z Ministerstwa Obrony Narodowej.
Oficjalne
odsłonięcie muralu odbyło się 24 października, w 128. rocznicę
urodzin Jana Kowalewskiego.
Tajemniczy porucznik Jan Kowalewski - pierwszy z lewej.
(zdjęcie ze zbioru Hugo Ferreiry, wnuka Jana Kowalewskiego)
Jego rodzina na pewno nie należała do ubogich. Jan
Kowalewski uczył się bowiem w renomowanym w Łodzi gimnazjum,
Szkole Handlowej Kupiectwa Łódzkiego. Można więc przypuszczać,
że rodzina Kowalewskiego miała kupieckie korzenie.
Szkoła Zgromadzenia Kupców przy ulicy Dzielnej (obecnie Narutowicza), dzisiaj siedziba rektoratu Uniwersytetu Łódzkiego
(fot. archiwalna ze zbiorów Państwowego Archiwum w Łodzi)
Po
studiach Jan Kowalewski wrócił do Łodzi. Miał 20 lat i myślał o
karierze inżyniera chemika. Zawodową praktykę odbywał w Zgierzu,
w fabrykach przetworów chemicznych. Ale jeszcze przed wybuchem wojny
wyjechał z Łodzi. Dostał angaż na inżyniera w Białej Cerkwi na
Ukrainie. Być może wtedy na zawsze pożegnał się z rodzinnym
miastem.
W Białej Cerkwi Kowalewskiego zastała wojna. W 1915 roku został zmobilizowany i jako inżynier skierowany do szkoły oficerskiej w Kijowie. Rok później ukończył ją w stopniu chorążego.
W Białej Cerkwi Kowalewskiego zastała wojna. W 1915 roku został zmobilizowany i jako inżynier skierowany do szkoły oficerskiej w Kijowie. Rok później ukończył ją w stopniu chorążego.
Dostał
przydział do tzw. zapasowego pułku w Teodozji. Potem walczył na
froncie rumuńskim, w Bukowinie i Mołdawii. Podczas jednego z ataków
gazowych został ranny. W styczniu 1917 roku otrzymał awans na
podporucznika. Po obaleniu caratu brał udział w organizowani
Związku Wojskowego Polaków. Kiedy w 1917 roku sformowano w
Besarabii II Korpus Polski na Ukrainie, został komisarzem frontu
rumuńskiego, a potem oficerem operacyjnym sztabu korpusu.
Po bitwie pod Kijowem, w maju 1918 roku, Jan Kowalewski dostał się do niemieckiej niewoli. Ale udało mu się z niej uciec; przy okazji zabrał ze sobą dokumenty korpusu. Znalazł się z nimi w ogarniętą rewolucją Moskwie. Potem pojechał do Kijowa. Należał już wtedy do Polskiej Organizacji Wojskowej. Brał udział w organizacji 4 Dywizji Strzelców Polskich generała Lucjana Żeligowskiego. Został w niej szefem wywiadu, otrzymując stopień porucznika. Przez Odessę, Besarabię, Bukowinę i Pokucie w maju 1919 znalazł się w niepodległej Polsce.
Po bitwie pod Kijowem, w maju 1918 roku, Jan Kowalewski dostał się do niemieckiej niewoli. Ale udało mu się z niej uciec; przy okazji zabrał ze sobą dokumenty korpusu. Znalazł się z nimi w ogarniętą rewolucją Moskwie. Potem pojechał do Kijowa. Należał już wtedy do Polskiej Organizacji Wojskowej. Brał udział w organizacji 4 Dywizji Strzelców Polskich generała Lucjana Żeligowskiego. Został w niej szefem wywiadu, otrzymując stopień porucznika. Przez Odessę, Besarabię, Bukowinę i Pokucie w maju 1919 znalazł się w niepodległej Polsce.
Co najważniejsze, Jan Kowalewski miał talent do łamania szyfrów. Jak sam potem wspominał w Radiu Wolna Europa, szyfrantem został przez przypadek. Kolega, porucznik Stanisław Sroka, miał akurat wesele siostry. Poprosił Kowalewskiego, by zastąpił go na dyżurze w sztabie generalnym. Miał segregować depesze, które napływały z nasłuchu radiowego i wysyłać w odpowiednie miejsce. Wtedy w ręce wpadła mu sterta nierozszyfrowanych depesz bolszewickich. I zaczął się bawić w jej rozszyfrowanie.
- Wcześniej jedynym źródłem moich wiadomości o szyfrach były jedynie nowelki Allana Edgara Poe - wspominał w Wolnej Europie Jan Kowalewski. - Spędziłem całą noc na tej pracy. Udało mi się rozszyfrować depesze wysłane przez tzw. „Grupę Mozyrską”. Zapełniała ona lukę między Armią Północną dowodzoną przez Tuchaczewskiego a Armią Południową, której głównym politrukiem był Stalin. W deszyfracji pomogły mi dwie rzeczy - słowo „dywizja”, które w języku rosyjskim zawierało w sobie trzy litery „i” oraz to, że depesze były podpisywane szyfrem, a raz pełnym tekstem.
Na drugi dzień po sztabie rozeszła wieść, że jest osoba, które potrafi rozszyfrowywać bolszewickie depesze. Janowi Kowalewskiemu kazano utworzyć komórkę deszyfracyjną przy sztabie generalnym. Założył całą sieć stacji nasłuchowych, które przy pomocy telegrafu były połączone ze sztabem głównym.
Jednocześnie przy rozszyfrowywaniu depesz zatrudnił znakomitych matematyków z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Lwowskiego. Byli to późniejsi profesorowie Wacław Sierpiński, Stanisław Leśniewski i Stefan Mazurkiewicz. Już w sierpniu 1919 roku udało się im przełamać klucze szyfrowe Armii Czerwonej. Polskie dowództwo otrzymało m.in. informacje co do koncentracji wojsk sowieckich, przebiegu linii frontu podczas wojny domowej na Ukrainie, na Kaukazie i w południowej Rosji. Kowalewski złamał też szyfry armii Antona Denikina, białej Floty Czarnomorskiej, a także Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej.
Pozwoliło to na śledzenie wydarzeń w Rosji. A już w styczniu 1920 roku Kowalewski rozpoczął łamanie szyfrów niemieckich.
Jak twierdzi prof. Grzegorz Nowik, to właśnie dzięki Kowalewskiemu i jego grupie Józef Piłsudski oraz polskie dowództwo otrzymało niesamowitą broń. Przydała się ona podczas wojny polsko - bolszewickiej w 1920 roku. W czasie bitwy warszawskiej dzięki rozszyfrowaniu depesz bolszewickich Piłsudski mógł podjąć skuteczne decyzje strategiczne.
Centralna stacja radiotelegraficzna na Cytadeli w Warszawie, 1918–1920
- Odtąd Budionny był naszym „stałym klientem” - wspominał bohater z Łodzi. - Zmieniał szyfry, nazywał swoje dywizje nazwami szlachetnych kamieni. Na przykład „gwiazda świeci” oznaczało, że dywizja posuwa się do przodu.
Przewoźna radiostacja Marconi YB1,
podstawowe wyposażenie w wojsku polskim w II Rzeczypospolitej
(Fot. domena publiczna)
Kowalewski w czasie III Powstania Śląskiego. Górny Śląsk, rok 1921.
Po
wojnie polsko - bolszewickiej Jan Kowalewski został skierowany do
walki w III Powstaniu Śląskim. Józef Piłsudski odznaczył go
Krzyżem Virtuti Militari, a w 1922 roku otrzymał awans na kapitana.
Grupa oficerów polskich podczas III Powstania Śląskiego przed pałacem w Slawentzitz (Sławięcice). Na pierwszym planie stoją od prawej: kapitan Leon Bulowski, kapitan Robert Oszek (drugi z prawej), kapitan Jan Chodźko, porucznik Jan Kowalewski
W 1923 roku kapitan Kowalewski wyjechał do Japonii, gdzie tworzył
służby kryptologiczne tamtejszego cesarstwa. W dowód zasług
otrzymał Order Wschodzącego Słońca , najwyższy order japońskiego
imperium.
Po
powrocie do kraju został majorem, skierowano go na studia do Wyższej
Szkoły Wojennej w Paryżu.
Słuchacze Wyższej Szkoły Wojennej.
Kowalewski stoi pierwszy po prawej.
Już jako podpułkownik był attache
wojskowym w Moskwie. Jednak w 1933 został uznany za personę non
grata i opuścił Związek Radziecki. W tym samym roku zaczął
pełnić funkcję attache wojskowego w Rumunii.
Jan Kowalewski w centrum kadru z dzieckiem na kolanach jako attache wojskowy w Bukareszcie wśród oficerów rumuńskich w miejscowości Sinaia, rok 1934.
(zbiory rodziny Kowalewski-Ferreira)
Jak Kowalewski z żoną Marią ze Strzeszewskich i córką Teresą, Bukareszt 1937 roku.
Po
wybuchu wojny znalazł się w Rumunii. Był tam prezesem Komitetu
Opieki nad Uchodźcami. Następnie wyjechał do Francji, gdzie
współpracował z Władysławem Sikorskim. Przed upadkiem Francji
Kowalewski przez Hiszpanię dotarł do Lizbony. Oficjalnie zajmował
się uchodźcami. Tak naprawdę jednak prowadził pracę wywiadowczą.
Został kierownikiem Placówki Łączności z Kontynentem oraz
centrali informacji z krajów kontynentu.
Ppłk Kowalewski z córką Teresą w trakcie misji w Portugalii
(zbiory rodziny Kowalewski-Ferreira)
20 marca 1944 roku Kowalewski wyjechał z Lizbony do Londynu. Mieszkał tam do końca życia. Był wydawcą dziennika „East Europe”, współpracował z Radiem Wolna Europa, publikował w prasie emigracyjnej. Jeszcze na 2 lata przed śmiercią rozszyfrował depesze Romualda Traugutta z czasów Powstania Styczniowego. Zmarł na raka 31 października 1965 roku. Kowalewskiego, polskiego oficera i szyfranta, walnie przyczyniła się do zwycięstwa nad bolszewikami.
Jana Kowalewski (1892-1965)
Urodzony w Łodzi Jan Kowalewski skończył studia chemiczne na uniwersytecie w Liège. Znał kilka języków i miał wybitny talent matematyczny. Gdyby nie wybuch wojny światowej, zapewne zostałby znanym naukowcem lub wybitnym inżynierem. W historii zapisał się jednak jako ojciec polskiej kryptologii i jedna z osób kluczowych dla zwycięstwa w 1920 roku. Powodem był zarówno wybitny talent Kowalewskiego do łamania szyfrów, jak i fakt, że dla wsparcia wywiadu i armii wykorzystał on najwybitniejszych polskich naukowców oraz technikę.
Pomysłodawcą takiego sposobu obrazowania jest łódzki grafik Marek Sitkiewicz.
Jan Kowalewski od sierpnia 1919 roku złamał blisko 100 kluczy szyfrowych Armii Czerwonej i rozszyfrował 3000 depesz, co umożliwiło wgląd naczelnego dowództwa w tajemnice sowieckich sztabów. Uchodzi za jednego z autorów polskiego zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej.
Źródła:
Tomasz Walczak Aktualności - Urząd Miasta Łodzi (lodz.pl)
Andrzej Janecki Aktualności - Urząd Miasta Łodzi (lodz.pl)
Anna Gronczewska. Dziennik Łódzki
Muzeum II wojny światowej
ŻYCIE GRÓJCA Pułkownik Jan Kowalewski (zyciegrojca.pl)
GAZETA WYBORCZA Cud nad Wisłą. Jego sprawcą nie była Matka Boska, ale matematyk Jan Kowalewski (wyborcza.pl)
Tomasz Walczak Aktualności - Urząd Miasta Łodzi (lodz.pl)
Andrzej Janecki Aktualności - Urząd Miasta Łodzi (lodz.pl)
Anna Gronczewska. Dziennik Łódzki
Muzeum II wojny światowej
ŻYCIE GRÓJCA Pułkownik Jan Kowalewski (zyciegrojca.pl)
GAZETA WYBORCZA Cud nad Wisłą. Jego sprawcą nie była Matka Boska, ale matematyk Jan Kowalewski (wyborcza.pl)
Fot. archiwalne:
Państwowe Archiwum w Łodzi
Urząd Miasta Łodzi
Archiwum Dziennika Łódzkiego
Muzeum II Wojny Światowej
Urząd Miasta Łodzi
Archiwum Dziennika Łódzkiego
Muzeum II Wojny Światowej
oraz ze zbiorów Hugo Ferreiry wnuka Jana Kowalewskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz