rozdzieraną przez place i przez pieszych kroki,
tu Reymont zamyślony idzie w domów mroku
i podwórze znajduje z wielką kamienicą.
W huku maszyn i świateł gubią tkacze słowa,
poprzez dymu wyblakłe taśmy księżyc wieje
swoim blaskiem zwątlałym na dachy. Jutrznieje.
A pisarz na dnie dłoni złożył swoją głowę.
Zaraz coś się pojawi na białym papierze:
znowu słowo spod pióra swój początek bierze,
jak rzeka niebezpieczna rwąca strome brzegi.
Literą, jakby wielkim masztem ożaglonym,
kończą się zdania książki. Z pierwszej świata strony
słońce dzień tkać zaczyna przyśpieszonym biegiem.
Roman Gorzelski. Kwiaty łódzkie. Poezja miasta.
Dom przy ulicy Wschodniej 50.
Władysław
Stanisław Reymont otrzymał zamówienie ze znanej firmy wydawniczej Gebethnera i
Wolffa na napisanie nowej powieści. Pod koniec XIX wieku znacznie wzrosło
zainteresowanie naszym miastem. Większość warszawskich gazet wprowadziła na
swoje łamy stałe rubryki poświęcone Łodzi. Gebethner i Wolff, wydawcy i
właściciele ukazującego się w Warszawie „Kuriera Codziennego” poszli jeszcze
dalej i w Łodzi otworzyli swoją stałą agenturę. Zakładali również, że jeżeli
zaczną drukować w odcinkach powieść poświęconą Łodzi to szybko znajdą w naszym
mieście czytelników. Reymontowi z kolei Łódź nie była całkiem obca, gdyż
spędzając swoje dzieciństwo w Tuszynie, niejednokrotnie miał okazję odwiedzać
miasto. W styczniu 1896 roku przyjechał tu celem zbierania materiałów do swojej
powieści. Reymont nie za bardzo miał się gdzie zatrzymać, i tu pomocą przyszedł
mu dziennikarz, poeta Gliszczyński, który polecił Reymonta księgarzowi
Juliuszowi Goźlińskiemu. Ten przyjął młodego pisarza bardzo ciepło i
zaproponował mu u siebie kwaterę. W taki sposób Reymont znalazł lokum w lewej
oficynie na pierwszym piętrze kamienicy przy ulicy Wschodniej 50…
źródło:
Kwiaty łódzkie. Poezja miasta.
Fot. Monika Czechowicz
Wycinek prasowy z "Nowin"/1924 ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.