Liczba
nieszczęśliwych wypadków w zakładach pracy nie była na przełomie
XIX/XX wieku łatwa do ustalenia. Nie wszystkie były zgłaszane
przez fabrykantów, a też nie zawsze informowali o nich sami
robotnicy w obawie przed zwolnieniem. Starały się je natomiast
rejestrować takie instytucje jak władze miejskie, personel
szpitalny w poszczególnych ośrodkach czy w końcu, na szerszą
skalę, inspekcja fabryczna (chociaż przez szereg lat na fabrykantów
nie był nałożony obowiązek rejestracji takich zdarzeń). W miarę
precyzyjne były zaś dane statystyczne inspekcji fabrycznej.
Już
według instrukcji z 30 VIII 1882 roku oraz z 19 XII 1884 roku inspektorzy
fabryczni mieli zwracać uwagę na stan zabezpieczeń stanowisk pracy
oraz warunki higieniczno-sanitarne panujące w fabrykach (co czynili
również inspektorzy w guberni piotrkowskiej, począwszy od roku 1886). Natomiast w maju 1894 roku wydane zostały przepisy o środkach
ochrony zdrowia i życia robotników w fabrykach i zakładach
przemysłowych guberni. Dotyczyły one m.in. obsługi maszyn
parowych, obchodzenia się z transmisjami i pasami, jak również
osłony maszyn w zakładach.
Przepisy Piotrkowski Gubernialny Urząd
do Spraw Fabrycznych rozsyłał do zakładów pracy w formie
plakatów, by wywieszano je w widocznym miejscu. Stanowić to miało
podstawę prawną do karania winnych zaniedbań w razie nieszczęścia.
Same przepisy niewiele jednak zmieniały, ponieważ fabrykanci nie
ponosili odpowiedzialności karnej za niestosowanie się do zaleceń.
Dopiero w 1899 roku wprowadzono wymóg rejestrowania wypadków przy
pracy, lecz mimo to przedsiębiorcy starali się tego unikać.
Rejestracja danych tego typu była dokładniejsza w większych zakładach, stosunkowo często odwiedzanych przez inspektorów,
natomiast lekceważono ten obowiązek w małych zakładach.
Jednym z
pierwszych zestawień statystycznych dotyczących wypadkowości w
miejscach pracy był raport inspektora fabrycznego Georgija
Rykowskiego, sporządzony dla gubernatora piotrkowskiego Aleksandra
Komarowa za 1888 roku. Dane opracowane zostały w oparciu o 419
wizytacji w 292 fabrykach na terenie guberni piotrkowskiej (różnych
branż produkcyjnych). Ogółem inspektor odnotował 39 wypadków, w
wyniku których 16 robotników poniosło śmierć, zaś 27 zostało
okaleczonych.
Rykowski odnotował 12 kategorii nieszczęśliwych
zdarzeń: 1) trzy wybuchy kotłów parowych (siedem ofiar
śmiertelnych); 2) dwa śmiertelne wypadki w czasie pracy na maszynie
wyciągowej; 3) jeden śmiertelny wypadek w wyniku wybuchu gazu; 4)
dwa śmiertelne wypadki przy wałach transmisyjnych; 5) jeden
śmiertelny wypadek podczas czyszczenia selfaktora w czasie ruchu
(ofiarą był robotnik małoletni); 6) dwa śmiertelne wypadki
podczas zakładania pasa transmisyjnego gołymi rękami w czasie
pracy maszyny; 7) jeden śmiertelny wypadek podczas przechodzenia
robotnika obok pasa transmisyjnego; 8) pięć wypadków oderwania
całej ręki lub dłoni oraz sześć wypadków złamania ręki
podczas czyszczenia maszyny będącej w ruchu; 9) jeden przypadek
złamania obu rąk i jednej nogi u chłopca porwanego przez pas
transmisyjny; 10) jedenaście przypadków oderwania 1–3 palców
podczas czyszczenia maszyny będącej w ruchu; 11) trzy przypadki
ciężkich poparzeń podczas czyszczenia kotła parowego i w wyniku
wpadnięcia do kotła farbiarskiego; 12) jeden przypadek poważnego
rozbicia głowy podczas pracy na maszynie wyciągowej. Rykowski
wprost stwierdzał w swym raporcie, że w większości przypadków
można było nieszczęścia uniknąć, gdyby administracja fabryki
zadbała o odpowiednie środki bezpieczeństwa pracy.
Regularnie
sporządzane dane roczne dotyczące guberni piotrkowskiej i terenu
samej Łodzi mamy dopiero za rok 1901. W Сводах отчетов
фабричных инспекторов [Zbiór sprawozdań
inspektorów fabrycznych] nie dokonuje się z początku (w latach
1901–1903) rozróżnienia na konkretne rodzaje wypadków, lecz
jedynie wskazuje na dwa ich typy, zależnie od rezultatu: „zakończone
śmiercią lub ciężkim uszkodzeniem ciała” oraz „pozostałe”.
Odrębnie przedstawione zostały wypadki śmiertelne, ciężkie oraz
pozostałe (tj. lżejsze) jedynie w 1904 roku. Począwszy zaś od roku 1905 wyodrębnia się natomiast jedynie: wypadki śmiertelne oraz
pozostałe.
Wypadki w miejscu pracy były zjawiskiem bardzo częstym,
niezależnie od branży produkcyjnej. Jeśli chodzi o przemysł
tekstylny, dochodziło tu do najróżnorodniejszych typów urazów.
Ich forma i zakres uzależnione były od okoliczności konkretnego
zdarzenia. W fabrykach włókienniczych powszechnie dochodziło do
takich nieszczęść jak zmiażdżenie lub obcięcie palców przez
tryby maszyny czy różnego rodzaju złamania. Znamienny jest
następujący komunikat: „Robotnik fabryki Biedermana pochwycony
został za rękę przez tryby maszyny, które mu ją w dotkliwy
sposób poraniły i zgniotły trzy palce”. Szczególnie często do
takich zdarzeń dochodziło przy czyszczeniu maszyn.
Pod koniec XIX
wieku pisał Zygmunt Broel-Plater: „Nie sposób jednak uniknąć
czyszczenia i smarowania maszyn, gdy są one w ruchu. Właśnie przy
tym zdarza się najwięcej wypadków, nie ma jednak możliwości, aby
temu zapobiec”. Zdarzały się również wypadki będące efektem
braku dostatecznej koncentracji. I tak np. „robotnik fabryki
Franciszka Kindermana, l. 19, skutkiem zbytniego przybliżenia się
schwytany został przez tryb, wskutek czego uległ poszarpaniu lewej
ręki”. Inni po prostu wkładali w owe tryby ręce bez większego
namysłu (bywało, że i z czystej ciekawości). Trzeba podkreślić,
iż nierzadko wypadek kończył się zgonem poszkodowanego robotnika.
Dla ilustracji: „Dnia 27 maja [1881 roku], we wsi Widzowie
w pow. łódzkim, w przędzalni robotnikowi A. Jóźwiakowi, 18 lat,
maszyna urwała prawą rękę, skutkiem czego po kilku dniach
zmarł”.
Niekiedy zdarzały się jeszcze bardziej dramatyczne
zdarzenia: „We wtorek d. 18 b.m. [tj. 18 III 1884 r.] w fabryce
Scheiblera zdarzył się smutny wypadek. Osiemnastoletni robotnik
fabryczny Władysław Grelus, nieostrożnie zbliżywszy się do
maszyny, będącej w ruchu, pochwycony przez nią został i w
straszny sposób zgnieciony, na miejscu śmierć znalazł”.
Przykłady takie można oczywiście mnożyć.
Należy jednocześnie
odnotować, iż ofi arą nieszczęśliwych wypadków bardzo często
padały dzieci, stanowiące naówczas niemałą przecież część
pracowników fabrycznych. Ponieważ miały ręce szczuplejsze od
dorosłych robotników, to im właśnie polecano zazwyczaj czyścić
tryby maszyny, gdyż mogły sięgnąć trudniej dostępnych elementów
mechanizmu. Interwencje inspektorów fabrycznych, mające na celu
ukrócenie takiego procederu, były zazwyczaj przez fabrykantów
lekceważone.
Trzeba jednak pamiętać, że do wypadków dochodziło
często z winy samych robotników, co szczególnie należy odnieść
do tych, którzy byli pracownikami przemysłu w pierwszym pokoleniu.
Otóż jako pochodzący głównie ze wsi przyzwyczajeni byli do
zupełnie innego, znacznie wolniejszego trybu i tempa pracy. Wymóg
szybkiej i sprawnej obsługi maszyn w zakładach naturalnie niósł
dla nich groźbę popełniania błędów przy wykonywaniu nowego
zawodu, co niosło za sobą ryzyko doznania urazu. Z drugiej strony
do szybkiego wykonywania pracy „motywowały” robotników kary
fabryczne bądź też płaca akordowa, a więc od wykonanej sztuki
towaru. Rzecz jasna każdy robotnik chciał zarobić jak najwięcej,
co też determinowało tempo pracy, obliczone na wytworzenie jak
największej ilości „wyrobku”.
Niebezpieczeństwo w fabryce
stwarzały zarówno maszyny tkackie, jak również kotły parowe. Dla
ilustracji, wybuch takiego kotła, do którego doszło 18 stycznia 1881 roku w
fabryce sukna w Tomaszowie Rawskim, zabił dwóch robotników i
czterech okaleczył. Eksplozja była na tyle poważna, że zniszczyła
budynek, w którym mieściły się dwa tego typu urządzenia. Praca
przy nich niosła więc ze sobą niebezpieczeństwo i groziła
poważnymi konsekwencjami w razie wypadku. Toteż starano się
zwracać większą uwagę władz, jak i samych przemysłowców, na
stan zabezpieczeń kotłów parowych w fabrykach. Czynił to m.in.
pomocnik inspektora fabrycznego okręgu warszawskiego Georgij
Rykowski, który słał do władz stosowne pisma, naświetlające
problematykę i zalecające podjęcie odpowiednich działań. Na przykład 13
III 1888 roku informował on gubernatora piotrkowskiego Aleksandra
Komarowa o złym stanie kotłów parowych w gorzelniach powiatu
rawskiego. W styczniu i lutym doszło bowiem na tym terenie do trzech
wybuchów takich kotłów, śmierć zaś poniosło łącznie siedmiu
robotników.
Z kolei 2 IV 1888 roku Rykowski zawiadamiał policmajstra
łódzkiego, Ławrentija Maksimowa, o złym stanie zabezpieczeń
kotłów w fabryce Scheiblera, gdzie niejednokrotnie dochodziło już
do śmiertelnych wypadków. W innym piśmie, kierowanym również do burmistrza Tomaszowa Rawskiego Aleksandra
Nomierowskiego, wskazywał na niebezpieczeństwo, wynikające z
niewłaściwej eksploatacji tego typu urządzeń. Na przykład w fabryce
Leonarda Meistera kotły parowe pracowały pod ciśnieniem pięciu
atmosfer, podczas gdy mogły działać przy maksymalnie czterech.
Groziło to oczywiście ich rozsadzeniem. Rykowski donosił również
o niebezpiecznych warunkach pracy w innych ośrodkach guberni, takich
jak Częstochowa, Pabianice, Zgierz i kolejne. Dodać należy, iż
często fabrykanci starali się zaistniałe wypadki ukrywać.
Aleksander
Gotowicz. Wpływ warunków pracy na stan zdrowia robotników
przemysłowych w guberni piotrkowskiej w 2. połowie XIX i na
początku XX w. Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych 73,
123-152 2013 / fragmenty/ Muzeum Historii Polski
Fot. archiwalne:
Fabryka Wyrobów Bawełnianych Franciszka Ramischa, rok 1929
oraz wycinki
prasowe („Rozwój”, rok 1913/1914) pochodzą ze zbiorów
Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.