Nie znaczy to, że oddawali się oni pijaństwu. Przeciwnie, pili z umiarem i zachowaniem swym służyć mogli za wzór dla bywalców lokali z wyszynkiem.
W zasadzie poza karczmą nie było w Łodzi wczesnych lat XIX stulecia żadnej rozrywki. Szczególnie dotkliwie odczuwano to w porze zimowej. Wczesny zmierzch pogrążał miasteczko w głębokich ciemnościach. W mrocznych izbach, słabo oświetlonych płomykiem świecy czy oliwnego kaganka, nuda tłukła się po kątach. Wcześnie więc kładziono się do snu. Na skutek wzmożonego pożycia małżeńskiego znacznie rosła rozrodczość w rodzinach pierwszych osadników. Wystarczy dodać, że protoplasta jednego z rodów fabrykanckich Karol Hoffrichter miał szesnaścioro dzieci. Inny fabrykant Robert Biedermann - trzynaścioro. Ludwik Geyer dochował się dziesięciorga dzieci.
Stary Rynek
Obywatele staromiejscy czas wolny od zajęć spędzali w oberży zajazdu zbudowanego za okupacji pruskiej w północno-wschodnim narożniku Starego Rynku, u wylotu ulicy Kościelnej. Drewniany budynek karczmy wyróżniała spośród innych zabudowań sosnowa wiecha, oznaczająca, że odbywa się tu wyszynk piwa i gorzałki. W karczmie tej przygrywał skrzypek "w czasie dozwolonym od kościoła Bożego".
Najstarszym przybytkiem Bachusa urządzonym w dzielnicy nowomiejskiej Łodzi był szynk z zajazdem, wystawiony w 1824 roku przez Jana Adamowskiego przy Nowym Rynku 9 (plac Wolności). W osadzie tkackiej Łódka pierwszy szynk powstał w 1827 roku przy ulicy Piotrkowskiej 45.
Właścicielem jego był Wencel Bartosz. Drugi szynk, przy Piotrkowskiej 98, należał do Jana Wüstmana. W południowej części miasta, przy Górnym Rynku (plac Reymonta), działały dwa szynki-zajazdy: Józefa Langera i Adama Fiszera.
W miarę rozwoju miasta zwiększała się liczba szynków, jak również wzrastała frekwencja gości. Prowadzenie szynku dawało pokaźne dochody, toteż szynkarze - przeważnie Niemcy - dochodzili do znacznej zamożności. Przy niektórych fabrykach właściciele ich otwierali własne szynki, jak choćby Ludwik Geyer utrzymujący szynk "przy samym stawie" w latach 1834-1848. Podobny szynk istniał przy przędzalni Krystiana F. Wendlischa na Księżym Młynie.
"Biała Fabryka" Ludiwka Geyera.
Zatrważające pijaństwo doprowadziło wreszcie do wydania przez władze w 1844 roku zarządzeń ograniczających liczbę szynków w mieście. Zabroniono podawania wódki osobom nietrzeźwym. Niedozwolona była gra w karty i w kości. Muzykowanie w szynku mogło odbywać się tylko w niedziele i święta. Wówczas też zamknięto wszystkie szynki przyfabryczne, a więc także i geyerowski. Fabrykant wpadł wtedy na pomysł, ażeby w jednym ze swoich budynków urządzić dom zabaw, w którym mieszkańcy Wólki - bo tak podówczas nazywano południową część Łodzi - wolny czas mogliby spędzać na tańcach i innych rozrywkach towarzyskich.
Biała fabryka Ludwika Geyera
Wybór padł na obiekt fabryczny położony przy ulicy Piotrkowskiej 280. Tutaj, pod bokiem przędzalni geyerowskiej, w otoczeniu zieleni stał piętrowy, murowany budynek, kryty gontami. Na dole mieściły się dwie izby z wejściem od ulicy Piotrkowskiej, górę zaś zajmowała obszerna sala. W pomieszczeniach tych uprzednio znajdowała się blacharnia, ślusarnia i stolarnia. Po niewielkich przeróbkach budynek zaczął spełniać swoją nową funkcję. Parter zajęto pod gospodę ludową, bez której nie mógł się obyć żaden lokal rozrywkowy, piętro zaś przeznaczono na zabawy taneczne.
W domu zabaw na Wólce, oprócz niedzielnych potańcówek, popisów niemieckiego chóru męskiego, którego prezesem był Ludwik Geyer, odbywały się także przedstawienia wędrownych trup teatralnych. W przerwach między występami aktorów zawodowych na scenie w Domu Zabaw - popisywali się miejscowi amatorzy. Dom Zabaw przetrwał do lat pięćdziesiątych XIX wieku. Później, po odpowiedniej przebudowie, zasiedliła go licznie rozrosła rodzina Geyerów...
źródło:
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
źródło:
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
Fot. współczesne Monika Czechowicz