"Rozwój", rok 1898.
Jedną
z ulubionych rozrywek mieszkańców XIX wiecznej Łodzi były widowiska cyrkowe. Z
zapisków archiwalnych wynika, że już w 1860 roku gościł w naszym mieście cyrk.
Impresario włoski Wincenty Sposi zwrócił się wtedy do ówczesnego prezydenta
Łodzi Franciszka Traegera z prośbą o zezwolenie na urządzenie widowisk
cyrkowych w szopie przeznaczonej na narzędzia ogniowe przy ulicy
Konstantynowskiej 4 (dzisiejsza Legionów). Prezydent wyraził zgodę pod
warunkiem, że właściciel cyrku wniesie opłatę na rzecz miejscowego szpitala w
wysokości 15 rubli. Sposi dał wówczas osiem przedstawień „grotesko,
gimnastycznych, akrobatycznych i herkulesowych”.
W
następnym roku odwiedził Łódź cyrk Fryderyka Sztarka. W owym cyrku, widocznie
niedbale zbudowanym, „oberwały się wiązania oraz w galerii załamała się
podłoga”. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach.
Łódź,
leżąca na ruchliwym trakcie łączącym Niemcy z Rosją, często była odwiedzana
przez cudzoziemskie zespoły cyrkowe. W przejeździe przez miasto zatrzymywały
się tutaj na kilka tygodni, po czym wędrowały dalej.
Przyjazd
cyrku do miasta odbywał się zawsze z wielką paradą. Ogłuszający jazgot trąb,
bębnów, piszczałek ściągał gawiedź uliczną. Korowód wozów cyrkowych ciągnął
ulicą Piotrkowską, tamując drogę innym pojazdom. Po jego bokach na ognistych
rumakach jechali cyrkowcy w strojach hiszpańskich ze strusimi piórami.
Towarzyszyły im śliczne „konnojezdki” w obcisłych uniformach, miłym uśmiechem
zachęcające łodzian do odwiedzenia cyrku. Za tą kawalkadą biegły gromady
rozwrzeszczanych dzieciaków…
Po
przybyciu na wyznaczony przez władze miejskie plac ustawiano cyrkowy namiot. U
wejścia do cyrku przyklejano na desce wizerunki woltyżerek w obcisłych
żakietach. Śmiesznie ubrani klowni i podkasane woltyżerki spacerujące przed
cyrkiem swoim niecodziennym wyglądem ściągali uwagę przechodniów. Zapowiadacz w
stroju pierrota wrzeszczał na cale gardło: Ludzie! Ludzie! Cuda w tej budzie!
"Rozwó, rok 1913.
Największą
sensację wśród gromadzącej się publiczności wzbudzał swym ubiorem pogromca
zwierząt. Miał na sobie lakierowane buty z cholewami, niebieskie spodnie i
czerwoną kurtkę ze srebrnymi guzikami, złotym szamerowaniem i złotymi
akselbantami…
Kiedy
już wszystko było gotowe do przedstawienia, znowu do głosu dochodził
zapowiadacz:
Panowie i panie,
najpiękniej prosimy,
W tej budzie
dość miejsca, w niej wszystkich zmieścimy.
Dwa dytki –
niewiele! Rozważcie to przecie,
Już tańszej
zabawy nie znajdziesz na świecie!
"Express Wieczorny Ilustrowany", rok 1923.
Zespoły
cyrkowe rozbijały swe namioty początkowo na Wodnym Rynku, później zaś na
obszernym placu u zbiegu ulic Zawadzkiej i Pańskiej (dzisiaj Próchnika i
Żeromskiego), na Rynku Leonhardta (pl. Niepodległości), a także na targowym
Rynku (pl. Dąbrowskiego), gdzie wzniesiono stały drewniany budynek cyrku.
Wyjątkowo tylko słynny cyrk Alberta Salomońskiego wystąpił w 1886 roku na
scenie teatru Thalia przy ulicy Dzielnej 18 (Narutowicza, dziś znajduje się tu
budynek Łódzkiej Filharmonii), dostosowanej odpowiednio do potrzeb cyrkowych.
"Rozwój", rok 1900.
Teatr Thalia przy ulicy dzielnej (dzisiejsza ulica Narutowicza).
W
Zielone Świątki 1884 roku łodzianie podążali tłumnie do pierwszego polskiego
cyrku Adama Pincla, który rozbił swe namioty na Wodnym Rynku. Przedmiotem dumy
właściciela cyrku było dwanaście dorodnych koni. Dyrektor w czarnym fraku
strzelał z bicza i konie stawały szeregiem na tylnych nogach, prezentując
przednie w białych getrach. Przed tym końskim frontem, jak przed kompanią
honorową, w pięknych dygach i ukłonach prezentowali się artyści. Cyrk
wypełniony był do ostatniego miejsca.
Później
pojawiły się w Łodzi inne wędrowne cyrki. Zdarzało się, że jednocześnie
przybywały do miasta dwa lub trzy zespoły cyrkowe, co doprowadzało właścicieli
do rozpaczy. Zapowiadacze daremnie zdzierali gardła. Publiczność grymasiła, niezdecydowana,
który wybrać cyrk.
"Dziennik Łódzki", rok 1886.
Na
przełomie lat 1885-1886 przybył do Łodzi niemiecki cyrk Ferdynanda Schmidla.
Występowała w nim gościnnie trupa akrobatyczna Nicol, dwie doskonałe woltyżerki
– miss Karolina Faro i miss Józefina – oraz ekscentryczna tancerka „panna
Żanetta, która uprasza o liczny współudział”.
"Dziennik Łódzki", rok 1886.
Schmidlowi na łódzkim bruku
wiodło się nie najlepiej. Być może, że właśnie kłopoty finansowe przyczyniły
się do jego niespodziewanej śmierci. Pochowano go na miejscowym cmentarzu
ewangelickim. Kierownictwo imprezy przejęła wdowa – Franciszka Schmidlowa, ale
cyrk – mimo apelu do publiczności – nadal świecił pustkami.
"Dziennik Łódzki", rok 1855.
Od niechybnego
bankructwa Schmidlową uratowali łódzcy sportowcy, którzy za wysoką opłatą
wynajęli cyrk i urządzili w nim na zakończenie karnawału wielki występ
cyrkowców-amatorów.
"Dziennik Łódzki", marzec 1886.
Przedstawienie
cyrku amatorskiego, szeroko reklamowane przez miejscową prasę, wzbudziło w
mieście ogromne zainteresowanie. Anonse gazetowe głosiły:
„Dziś we wtorek, 9.III. 1886, w świetle
udekorowanym i rzęsiście oświetlonym cyrku Schmidla odbędzie się Wielkie
Karnawałowe Przedstawienie Amatorskie z współudziałem około 80 osób, panów i
pań. Przedstawione będą: produkcje konne, gimnastyczne, atletyczne ze sztabami
żelaza wagi 180 funtów i ciężarami 400-funtowymi, taniec na linie,
czarnoksięstwo i magia, humorystyczne intermezza, humorystyczna sztuka
malowania na poczekaniu, tańce zbiorowe i pochody w kostiumach w stylu
średniowiecznym. Orkiestra cyrkowa i fabryczna scheiblerowska”.
Relacje
z tego przedstawienia nie były już tak entuzjastyczne. Przede wszystkim
spodziewany wielki dochód z cyrkowego widowiska, przeznaczony na cele
dobroczynne, stopniał do około tysiąca rubli na skutek wygórowanego
wynagrodzenia, jakie za wypożyczenie sali, orkiestry, obsługi i urządzeń
pobrała właścicielka cyrku Schmidlowa. Sala cyrkowa ziała zimnem i publiczność,
która dotrwała do końca przedstawienia, tj. do godziny pierwszej w nocy,
wychodziła całkiem przemarznięta. Podobały się produkcje gimnastyczne, tańce na
łyżwach i mazur w sześć par. Podporą niezbyt udanych występów amatorów były
solowe popisy zawodowych cyrkowców.
Zawiódł
całkowicie najważniejszy atut tego przedstawienia – humor i dowcipy.
„Humorystyka tej miary, jaką
widzieliśmy, nie kwalifikuje się do teatru, skoro raziła nawet w cyrku – pisał „Dziennik
Łódzki”. – Podziwialiśmy wprawdzie twardą
skórę owego śpiewaka, któremu zaaplikowano kilkadziesiąt kijów, a jeden z tych
amatorów, popędzany batem dokoła areny, dowiódł, że ma zdrowe nogi. Takie
>>intermezza<< są wcale nie dowcipne; nazywa się to po prostu
>>heca<<, jakiej nawet klowni z profesji dziś nie uprawiają.
Humorystyka jest świetną rzeczą, ale wymaga dowcipu i pewnej wytworności. Tego
zabrakło i organizatorom, i wykonawcom”.
Dobrą
sławą cieszył się w Łodzi cyrk Alberta Salamońskiego. Zgromadził on wyborny
zespół cyrkowców. Lista personelu obejmowała sto osób. Wśród nich było
trzynaście ślicznych amazonek i tyleż brawurowych woltyżerów. W cyrkowej
menażerii znajdowało się sześćdziesiąt sześć koni!
Przedstawienia
w cyrkach składały się zazwyczaj z trzech części: na początku popisywały się
woltyżerki i iluzjoniści; później występowali atleci, bicykliści, dzikie
zwierzęta; na zakończenie dawano pantomimę z baletem.
Oprócz wymienionych już cyrków Pincla, Schmidla i Salamońskiego do Łodzi przyjeżdżały również wielokrotnie inne cieszące się międzynarodową sławą zespoły cyrkowe, jak Aleksandra Cinisellego, Braci Truzzi czy Braci Staniewskich.
"Gazeta Łódzka", rok 1913.
Cyrk Braci Staniewskich.
"Panorama", ilustrowany dodatek tygodniowy "Republiki", rok 1924.
"Nowiny", rok 1924.
W cyrku
Cinisellego popisywał się najsławniejszy polski atleta Władysław Pytlasiński.
Mistrz zapasów - Władysław Pytlasiński. Od jego
nazwiska pochodzi "Memoriał Pytlasińskiego".
Później
Pytlasińskiego zastąpił na arenach cyrkowych, znany na obu półkulach świata
niezwyciężony zapaśnik Zbyszko (Stanisław) Cyganiewicz.
"Gazeta Łódzka", rok 1914.
Turnieje zapaśnicze niegdyś największą atrakcją programu cyrkowego. Występowała w nich zawsze tajemnicza „czarna maska”. Zapaśnicy z niezmożoną energią brali się za bary, wykręcali sobie stawy, aż wreszcie któryś z nich powalony na obie łopatki uznawany był za pokonanego. Podczas walki publiczność wyła, tupała, gwizdała, biła rzęsiste brawa. Zwycięzcom przyznawano wysokie nagrody pieniężne, złote i srebrne medale oraz honorowy pas złoty miasta Łodzi.
Jak walczył na
arenie Cyganiewicz z Czarną Maską,
To na takie
przedstawienie zasuwało całe miasto.
Fragment serialu z roku 1980 w reżyserii Marka
Nowickiego „Kariera Nikodema Dyzmy”, scena w cyrku.
"Rozwój", rok 1914.
Przy
okazji warto wspomnieć o pewnym wydarzeniu związanym z turniejami zapaśniczymi,
które opisane zostało w łódzkim „Rozwoju”.
Tuż przed pierwszą wojną światową przybył do Łodzi cyrk Dekadens, na
którego arenie odbywały się walki zapaśnicze.
"Rozwój", rok 1914.
Sławą
niezwyciężonego zapaśnika cieszył się wtedy Serb Sawa Rankowic. Zdarzyło się
jednak, że w którymś spotkaniu Rankowic uległ przeciwnikowi. Doprowadziło go to
do takiej rozpaczy, że postanowił się upić. Po odwiedzeniu kilku knajp
kompletnie pijany zapaśnik powlókł się ulicą Spacerową (dzisiejsza al.
Kościuszki), gdzie począł tłuc głową w kratę pałacu Hertza. Sprawiło mu to ulgę
i umocniło w przekonaniu, ze przegrał niezasłużenie. Wezwał więc dorożkę i
polecił zawieźć się do władz na skargę. Dorożkarz wiedział, że zapaśnik mieszka
w pokojach umeblowanych przy ulicy Zielonej, więc go tam zawiózł. Rankowic, po
zorientowaniu się, że jest we własnym mieszkaniu, poturbował dorożkarza i
awanturował się tak długo, aż na miejsce wydarzenia przybył oddział
policjantów. Wspólnie z atletami z cyrku zdołali oni obezwładnić siłacza.
Nie
wszyscy bywalcy cyrku przepadali za walkami siłaczy. Publiczność bardziej
wybredna, wykazująca pewne aspiracje kulturalne, chętniej oglądała na arenie
cyrkowej przedstawienia mimiczne, stanowiące inscenizację wydarzeń
historycznych lub adaptację utworów literackich. Pantomimy te wystawiano
ogromnym nakładem kosztów, przy zastosowaniu najnowszych zdobyczy techniki,
wyszukanych rekwizytów, z udziałem setek statystów. Szczególnym powodzeniem
cieszyła się wśród łódzkiej publiczności wielka pantomima historyczna na tle
powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”. Wystawiono ją w 1905 roku w
cyrku Braci Truzzi z udziałem 200 osób „tudzież 30 końmi, z prologiem,
apoteozą, żywymi obrazami, śpiewami, tańcami, chórami i wspaniałym baletem”.
Źródło:
Wacław
Pawlak. Minionych zabaw czar czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
"Rozwój", rok 1908.
"Rozwój", rok 1909.
"Rozwój", rok 1919.
Fotografie
pochodzą ze stron:
TVN24.
Historia Łodzi na zdjęciach: http://www.tvn24.pl/zdjecia/historia-lodzi-na-zdjeciach,37303.html
oraz
ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi:
http://bc.wbp.lodz.pl
"Gazeta Łódzka", rok 1913.
"Gazeta Łódzka", rok 1914.
"Republika", rok 1923.
"Głos Poranny", rok 1929.
"Gazeta Łódzka", rok 1914.
"Republika", rok 1923.
"Głos Poranny", rok 1929.
BAEDEKER
POLECA:
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar
czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
Wacław Pawlak - dziennikarz, publicysta. Urodził sie w Łodzi w 1908 roku w rodzinie łódzkich włókniarzy. Po ukończeniu szkoły średniej pracował w instytucji samorządowej służby zdrowia. Większość okresu II wojny światowej spędził w Niemczech na robotach przymusowych. Po powrocie do kraju w 1945 roku zatrudnił się w łódzkim przemyśle włókienniczym jako ekonomista. Za uczestnictwo w odbudowie łódzkiego przemysłu oraz długoletnią działalność gospodarczą i społeczną został dwukrotnie nagrodzony odznaczeniami państwowymi.
Wacław Pawlak - dziennikarz, publicysta. Urodził sie w Łodzi w 1908 roku w rodzinie łódzkich włókniarzy. Po ukończeniu szkoły średniej pracował w instytucji samorządowej służby zdrowia. Większość okresu II wojny światowej spędził w Niemczech na robotach przymusowych. Po powrocie do kraju w 1945 roku zatrudnił się w łódzkim przemyśle włókienniczym jako ekonomista. Za uczestnictwo w odbudowie łódzkiego przemysłu oraz długoletnią działalność gospodarczą i społeczną został dwukrotnie nagrodzony odznaczeniami państwowymi.
Po
przejściu na emeryturę autor dużą część wolnego czasu spędził na przeglądaniu
starych książek, gazet i czasopism, omawiających problematykę „ziemi
obiecanej”. Owocem żmudnych dociekań nad przeszłością Łodzi jest właśnie ta
publikacja, omawiająca rozrywkę i sposób spędzania wolnego czasu przez dawnych
mieszkańców naszego miasta.
Inne
książki o Łodzi tego autora:
„W
cieniu ratuszowej wieży” (1973)
„Patrząc
na starą fotografię” (1981)
„W
rytmie fabrycznych syren” (1984)
„Na
łódzkim bruku” (1986).
"Rozwój", rok 1898.