Ostatnio prestiżowy magazyn
"Wallpaper" nazwał łódzki festiwal największą tego typu imprezą w tej
części Europy. To bez wątpienia święto designu w naszym kraju. A dla samej
Łodzi to szansa na zerwanie z łatką miasta, w którym nic się nie dzieje.
- Must
have to jeden z naszych najważniejszych projektów i nasza wystawa eksportowa,
która wzbudza bardzo duże zainteresowanie wszędzie tam, gdzie ją pokazujemy
– mówi Aleksandra Kietla dyrektor działu promocji ŁódźDesign Festival. -
Poza tym od lat staramy się pokazać, że design nie jest czymś
abstrakcyjnym i niedostępnym. Projekty nagrodzone w ramach "must
have" są tego dowodem – dodaje Kietla.
Dziś festiwal to impreza o
międzynarodowym zasięgu, która cieszy się naprawdę sporym zainteresowaniem
widzów. W ubiegłym roku na festiwalu gościło około 45 tys. osób, a wszystkie
dotychczasowe edycje zgromadziły ponad 200 tys. odwiedzających. Do Łodzi przyciągają
ich "duże nazwiska" zapraszanych gości, jak w tym roku Davida
Carsona, amerykańskiego grafika projektującego m.in. dla Microsoftu i MTV.
Łódzka impreza stała się też
obowiązkowym punktem w kalendarzu krytyków, projektantów i producentów, słowem
całej branży. Dlatego chyba spokojnie możemy mówić o tym, że łódzki festiwal to
polskie święto designu. Tym bardziej, że prestiżowy magazyn
"Wallpaper" nazwał niedawno łódzką imprezę najważniejszym tego typu
wydarzeniem w tej części Europy.
Jakie to ma znaczenie dla samego miasta?
Organizatorzy imprezy na swoich stronach
internetowych piszą tak: "Zawsze
zlokalizowany w łódzkich pofabrycznych halach, festiwal, przywołuje wspomnienie
dawnej świetności, która upadła równie szybko, jak się rozwinęła, niezwykłej przedsiębiorczości
ludzkiej i etosu pracy stojącego u podstaw dynamicznego rozwoju Łodzi w XIX
wieku. Niegdyś metropolii przemysłowej. Teraz miasta budującego swoją nową
tożsamość w oparciu o kreatywność".
Rzeczywiście, Łódź od lat stara się
zerwać z negatywnym wizerunkiem miasta. Również od kilku lat miasto promuje się
hasłem "Łódź kreuje", bezpośrednio odnoszącym się do łódzkiej
awangardy lat 20. i 30. na czele z Władysławem Strzemińskim i Katarzyną Kobro,
współtwórcami kolekcji miejscowego Muzeum Sztuki. Miasto przyjęło też strategię promocyjną,
która zakłada nawiązywanie m.in. do tradycji filmowej, ale i designu. Można
więc pokusić się o stwierdzenie, że Łódź wręcz potrzebuje festiwalu designu,
żeby zerwać z niechcianą łątką miasta bez perspektyw.
"Jeśli zlekceważymy nasz potencjał, skorzystają na tym inni. A przecież
to dla Łodzi. niesamowita promocja - nie tylko miasta, ale też wszystkich
uczelni. Profesorowie i wykładowcy z wydziałów projektowania z całej Polski
przyjeżdżają na festiwal designu i bardzo go chwalą" – mówił po
ubiegłorocznej edycji festiwalu w wywiadzie dla lokalnej mutacji "Gazety
Wyborczej" dr Krzysztof Chróścielewski, prodziekan Wydziału Wzornictwa i
Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. - "Festiwal może wzmocnić markę Łodzi i jej
prestiż" – dodał prodziekan.
I w swoich opiniach nie jest
osamotniony.
It’s all about humanity – Łódź Design Festiwal 2013
Jak co roku Łowcy Dizajnu są ambasadorem
ŁDF 2013:
„Dzisiaj,
jak nigdy dotąd, projektowanie przesiąknięte jest humanizmem i zmierza ku
egalitaryzmowi. Design, odchodząc od elitarnych koncepcji
estetycznych,przestaje kojarzyć się z luksusem i snobizmem. Zaczyna otwierać
się na ludzi i ich problemy. Projektanci coraz częściej wykorzystują swoje
umiejętności, by szukać rozwiązań dla rodzin i młodych osób w chronicznym
kryzysie, przeprojektowują system więziennictwa, zajmują się starzeniem się
społeczeństwa, uświadamiają ludziom ich wpływ na zanieczyszczenie środowiska i
wskazują konkretne sposoby na jego zmniejszanie. Tak oto, projektowanie przeżyło
ewolucję – z „formy podążającej za funkcją” do „projektowania jako narzędzia do
rozwiązywania problemów”-
Małgorzata Żmijska, Dyrektor Programowa Łódź
Design Festival
źródła:
Łowcy Dizajnu: It's all about humanity Łódź Design Festiwal
Maciej Stańczyk. Onet.