W
okresie PRL-u Władysława Bytomska była traktowana w Łodzi jak
narodowa bohaterka, symbol walki „robotniczego miasta” z
„burżuazyjnym uciskiem”.
Jej grób z sugestywnym pomnikiem autorstwa Heleny Nałkowskiej ulokowano w 1949 roku w Alei Zasłużonych cmentarza na Dołach.
Włada była bohaterką słuchowisk radiowych i opowiadań, jej imię nosiły przedwojenna ulica Dworska (dziś Organizacji WiN) oraz Fabryka Wyrobów Włókienniczych, założona w 1888 roku przez Hirszberga i Birnbauma, nowo wybudowane osiedle na Bałutach a nawet fabryka biustonoszy w Głownie.
"Dziennik Urzędowy Rady Narodowej m. Łodzi, rok 1951.
"Dziennik Łódzki", rok 1960.
Bytomska zapewne nie stałaby się bohaterką tak nachalnej propagandy komunistycznej, gdyby nie tajemnicza śmierć w 1938 roku, którą po wojnie oficjalnie, choć bezpodstawnie, obciążono Policję Państwową.
Na jej nagrobku do dziś widnieje napis:
Zginęła
z rąk oprawców sanacyjnych w walce o socjalizm.
Problem w tym, że nigdy owych „oprawców” nie ustalono, tym bardziej nie wiadomo czy byli oni „sanacyjni”. Do bezradności, jeśli chodzi o powiązanie morderców Bytomskiej z Policją Państwową, musiała się przyznać nawet łódzka bezpieka, która w latach 50. prowadziła w tej sprawie specjalne śledztwo.
Włada Bytomska. Lata 20. XX wieku.
(Fot. ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi)
Pomimo
bardzo trudnej sytuacji materialnej Włada ukończyła 7 klas szkoły
powszechnej, a
jako 17-latka – znalazła zatrudnienie w fabryce Rosenblatta, która
w przedwojennej Łodzi mieściła się przy ulicy Karola 36 (dziś
ulica Żwirki).
"Rozwój", rok 1928.
Środowisko robotnicze było wówczas
rozpolitykowane, w zakładach pracy przeprowadzano agitację, dążący
do poprawy warunków pracy robotnicy podejmowali działalność
związkową.
W 1927 roku Włada, razem ze swoją młodszą siostrą Marią wstąpiła do Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, struktury ściśle współpracującej z nielegalną Komunistyczną Partią Polski (KPP).
W 1927 roku Włada, razem ze swoją młodszą siostrą Marią wstąpiła do Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, struktury ściśle współpracującej z nielegalną Komunistyczną Partią Polski (KPP).
Zachowane akta więzienne Bytomskiej z Piotrkowa Trybunalskiego świadczą o tym, że pobyt w zamknięciu tylko ugruntował jej radykalne poglądy. Była wielokrotnie karana dyscyplinarnie za antypaństwowe okrzyki, niszczenie celi, zdejmowanie krzyża ze ściany, za „grypsowanie”. Zaczęła także układać rewolucyjne pieśni, a jedna z nich, poświęcona Szymonowi Harnamowi (właściwie Charnamowi), działaczowi Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, którego śmiertelnie postrzelił w Łodzi funkcjonariusz Policji Państwowej podczas próby aresztowania, miała być później szczególnie popularna wśród polskich komunistów. Jeden z jej fragmentów dość celnie określa polityczne ideały Bytomskiej:
„Przeciw
zbrojeniom, podłym dążeniom,
Armatnim
kulom nie pójdziem na żer.
Staniemy
zbrojnie przeciwko wojnie
Nie
damy tknąć ZSRR!”
"Rozwój", rok 1928.
Po wyjściu na wolność Bytomska zaczęła spotykać się z Józefem Sroczyńskim, dużo starszym od siebie murarzem, mieszkającym na Bałutach, członkiem KPP. Z powodu utykania na jedną nogę, koledzy z organizacji nazywali go „Janek Kulas”.
Włada i Sroczyński stwarzali pozory, iż są małżeństwem, i tak też byli traktowani przez towarzyszy z KKP. Nic nie wskazywało, że związek ze Sroczyńskim stanie się powodem wielu jej osobistych niepowodzeń. Problemy pojawiły się latem 1932 roku. Koledzy z partii oskarżyli „Janka Kulasa”, że jest prowokatorem. Zarzut był poważny – to on miał doprowadzić do wsypy podczas próby zorganizowania w sierpniu 1932 roku narady komunistów w lesie na Młynku pod Łodzią. Zamierzano wówczas podjąć decyzje dotyczące powszechnego strajku łódzkich włókniarzy.
Policja
aresztowała kilkadziesiąt osób, a 13 z nich otrzymało kilkuletnie
wyroki więzienia. Wśród skazanych był delegowany z Warszawy do
Łodzi z ramienia Komitetu Centralnego KPP, Władysław Gomułka,
który niedoszłą naradę na Młynku przypłacił postrzeleniem w
nogę i kalectwem do końca życia.
Władysław
Gomułka (1905-1982)
-
ps. „Wiesław”, „Feliks Duniak”, polski polityk
komunistyczny, I sekretarz KC PPR (1943-1948), sekretarz KC PZPR
(1956-1970), w latach 1945-1949 wicepremier i minister ziem
odzyskanych. Poseł do Krajowej rady Narodowej, na Sejm Ustawodawczy
oraz na Sejm PRL II, II, IV i V kadencji. W latach 1957-1971 członek
Rady Państwa.
"Nowy Dziennik Łódzki", rok 1932.
To
właśnie Gomułka, jako główny organizator nielegalnego spotkania
z ramienia Komitetu Centralnego KPP, wydedukował, że jedyną osobą,
która mogła doprowadzić do wpadki konspiratorów, był
wtajemniczony w przedsięwzięcie „mąż” Bytomskiej.
Dokładnie w tym samym czasie doszło do drugiego aresztowania Bytomskiej. Zatrzymano ją 29 sierpnia 1932 roku za przygotowywanie akcji strajkowej w fabryce bawełny Schlössera w Ozorkowie.
Dokładnie w tym samym czasie doszło do drugiego aresztowania Bytomskiej. Zatrzymano ją 29 sierpnia 1932 roku za przygotowywanie akcji strajkowej w fabryce bawełny Schlössera w Ozorkowie.
Sąd
Okręgowy w Łodzi wydał tym razem surowy wyrok sześciu lat
więzienia, który podtrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Uroczystość poświęcenia gmachu Sądu Okręgowego w Łodzi, rok 1930
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego)
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego)
Po opuszczeniu więzienia twierdziła, iż jest pewna, że do jej zatrzymania, tak jak do „wsypy” na Młynku, przyczynił się Sroczyński. Miała nawet złożyć w tej sprawie oficjalne doniesienie kierownictwu partii. On sam został podobno wysłany przez towarzyszy do Związku Sowieckiego i tam ślad po nim zaginął…
Nie wiadomo, czy Sroczyński rzeczywiście był prowokatorem w KPP. Bytomska natomiast rzekomą zdradę swojego „męża” silnie przeżyła. Jej przyjaciółka Helena Milczarek twierdziła, że „od tego czasu Włada Bytomska czuła pewne uprzedzenie do mężczyzn w ogóle”.
Uprzedzenie do niej poczuli też towarzysze z KPP, nie wyrażając zgody na przyjęcie jej do partii z powodu kompromitującego związku ze Sroczyńskim. Pomogła dopiero interwencja w KC KPP jej koleżanki z więzienia Dory Aronowicz (po wojnie funkcjonariuszki Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie).
Z początkiem 1938 roku Bytomska została szeregowym członkiem Komunistycznej Partii Polski, którą zresztą kilka miesięcy później rozwiązał Komintern.
Władysława Bytomska, lata 30. XX wieku
(fot. ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi)
Wiosną
1938 roku
Włada
otrzymała upragnioną pracę w fabryce włókienniczej Hirszberga
i Birnbauma, mieszczącej się w Łodzi przy ul. Wodnej 23.
Komuniści nie cieszyli się tam jednak popularnością. Robotnice
początkowo nie lubiły Włady. Opluwały ją, niszczyły jej
garderobę, przezywały „bolszewiczka”. Kiedy jednak w zakładzie
powstał w czerwcu 1938 roku
klasowy związek zawodowy, włókniarki poprosiły właśnie
Bytomską, żeby je reprezentowała przed dyrekcją, jako delegatka
fabryczna. Gdy na początku listopada 1938 roku
w wyniku redukcji zatrudnienia zwolniono w fabryce kilka kobiet,
Bytomska osobiście zaangażowała się w przygotowania do kolejnego
strajku. Solidaryzując się
ze zwolnionymi z pracy prządkami, przekonała inne robotnice, by
zastrajkowały w ich obronie.
Kilku koleżankom wyznała, iż otrzymała z „Partii” list z poleceniem stawienia się na tajnym spotkaniu w sprawie sytuacji w fabryce. Narada miała odbyć się 2 listopada ok. godz. 22.00 na tzw. podpunkcie przy ul. Cegielnianej (dzisiaj ul. Jaracza). Strajk wyznaczono na 3 listopada 1938 roku.
Włada Bytomska nie wzięła w nim udziału. Zmarła tragicznie w nocy z 2 na 3 listopada.
Kilku koleżankom wyznała, iż otrzymała z „Partii” list z poleceniem stawienia się na tajnym spotkaniu w sprawie sytuacji w fabryce. Narada miała odbyć się 2 listopada ok. godz. 22.00 na tzw. podpunkcie przy ul. Cegielnianej (dzisiaj ul. Jaracza). Strajk wyznaczono na 3 listopada 1938 roku.
Włada Bytomska nie wzięła w nim udziału. Zmarła tragicznie w nocy z 2 na 3 listopada.
Tego
samego dnia, kilka minut po godz. 23.00, na podwórzu posesji nr 147
przy ul. Brzezińskiej w Łodzi, nieopodal katolickiej części
cmentarza na Dołach, funkcjonariusz II Komisariatu Policji
Państwowej, znalazł nagą, konającą kobietę. Widok był
przerażający. Kobieta nie miała na sobie odzieży, a jej ciało
było pokryte rozległymi i głębokimi oparzeniami. Nieprzytomną,
przewieziono do szpitala w Radogoszczu. Lekarz od razu
stwierdził, że kobieta miała wcześniej skrępowane ręce. Po
kilku godzinach, nad ranem 3 listopada, zmarła nie odzyskawszy
przytomności.
Znaleziony przy ognisku mały neseserek, dokładnie taki, w jakim włókniarki nosiły do pracy posiłki, świadczył o tym, że ofiarą była robotnicą. Policja natychmiast zaapelowała do mieszkańców miasta, aby informowali władze o każdym przypadku niestawienia się kobiet do pracy w fabrykach, co miało pomóc w ustaleniu tożsamości zwłok.
Znaleziony przy ognisku mały neseserek, dokładnie taki, w jakim włókniarki nosiły do pracy posiłki, świadczył o tym, że ofiarą była robotnicą. Policja natychmiast zaapelowała do mieszkańców miasta, aby informowali władze o każdym przypadku niestawienia się kobiet do pracy w fabrykach, co miało pomóc w ustaleniu tożsamości zwłok.
Już
następnego dnia, 4 listopada w szpitalnym prosektorium
Wawrzyniec Bytomski w ogorzałych zwłokach rozpoznał swoją
córkę – Władysławę, która od 2 listopada nie
powróciła z pracy do domu.
Wstępne
wyniki śledztwa, przeprowadzonego przez Policję Państwową,
wskazywały, że doszło do brutalnego morderstwa. Kobieta została
oblana łatwopalną substancją i podpalona przy parkanie cmentarza w
pobliżu ulicy Smutnej. Paląc się, przebiegła wzdłuż nekropolii
w kierunku ulicy Brzezińskiej prawie 300 metrów i tam została
odnaleziona.
Sekcja
zwłok, przeprowadzona przez Stanisława Hurowicza (po wojnie był on
uznanym patologiem w Anglii), nie wykazała dodatkowych obrażeń i
wykluczyła podłoże seksualne zbrodni.
Niecodzienna śmierć robotnicy rozpaliła wszystkie łódzkie dzienniki, które prześcigały się w sensacyjnych doniesieniach na temat możliwych okoliczności morderstwa. Zagmatwały się jednak one jeszcze bardziej, gdy wieczorem 4 listopada ojciec Bytomskiej dostarczył Policji odnaleziony w domu pożegnalny list, rzekomo napisany przez córkę.
"Głos Poranny", rok 1938.
Pomimo tak karkołomnego wyjaśnienia, sprawa została ostatecznie zamknięta.
"Ilustrowana Republika", rok 1938.
Wyjątkowa szybkość dochodzenia mogła wynikać z faktu, iż 6 listopada 1938 roku miały się odbyć w kraju wybory parlamentarne. Dalsze spekulacje na temat śmierci kobiety, zaangażowanej w działalność antypaństwową, mogły być powodem jeszcze większych napięć w robotniczym mieście. Takiego scenariusza władze z pewnością chciały uniknąć. Dlatego bez zwłoki wydano ciało rodzinie i zgodzono się na organizację pogrzebu późnym wieczorem 6 listopada.
Oficjalna
wersja o samobójstwie zadowalała tylko władze.
Nieoficjalnie zaczęły szerzyć się domysły dotyczące rzekomych sprawców zbrodni.
Nieoficjalnie zaczęły szerzyć się domysły dotyczące rzekomych sprawców zbrodni.
Komuniści byli przekonani, że za sprawą śmierci ich
towarzyszki musi stać Defa (pion polityczny w Policji Państwowej).
Zaczęli zastanawiać się, kto mógł być kolejnym prowokatorem w
ich szeregach. Funkcjonariusze policji byli przekonani o zbrodni
popełnionej w afekcie przez jednego z odrzuconych adoratorów.
Niektóre koleżanki Bytomskiej uważały, że odpowiedzialne za
brutalną zbrodnię jest kierownictwo zakładów, w których
pracowała, inne z kolei twierdziły, że była to zemsta rodziny
prowokatora Sroczyńskiego. Zadziwiające jest, że na liście
podejrzanych nie znalazł się Aron Halbersztadt, członek KPP, z
którym Włada spotykała się w 1938 roku. To właśnie do jego
mieszkania przy ulicy Cegielnianej 93 została wezwana Bytomska przez
„partię” w dniu swojej śmierci.
Dopiero
po wojnie, w końcu lat czterdziestych, gdy Komisja Kontroli
Partyjnej KŁ PZPR, rozpoczęła badanie niewyjaśnionych przypadków
śmierci lokalnych działaczy robotniczych, powrócono do sprawy
Bytomskiej. Zebrano o niej pierwsze relacje, zaczęto
przesłuchiwać świadków. W czerwcu 1953 roku funkcjonariusze
Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi zarejestrowali
formalnie sprawę, której nadano kryptonim „Sadyści”.
Wykorzystując materiały Komitetu Łódzkiego PZPR, postanowili
rozwikłać wszystkie okoliczności śmierci Bytomskiej i ostatecznie
wskazać winnych popełnionego morderstwa.
Śledztwo
było skomplikowane i miało charakter wielowątkowy, choć od
razu wykluczono, że doszło do samobójstwa. W gronie
podejrzanych znaleźli się po pierwsze funkcjonariusze Policji
Państwowej, następnie Czesław Kołacz – bezpośredni
przełożony Bytomskiej w fabryce, gdzie pracowała i wreszcie
jej szwagier – Edward Makowski – przed wojną aktywny
działacz KPP.
Od początku w kręgu głównych podejrzanych pozostawał Czesław Kołacz – w 1938 roku kierownik przędzalni w fabryce włókienniczej Hirszberga i Birnbauma, w której pracowała Bytomska.
Udział w zbrodni starała się Kołaczowi bezskutecznie udowodnić Komisja Kontroli Partyjnej KŁ PZPR. Ustalono jednak, że ograniczał się jedynie do grożenia Bytomskiej z powodu jej aktywności związkowej. Żadnych śladów jego udziału w przygotowaniu zbrodni nie potwierdzono. Skończyło się tylko na wykluczeniu go z partii w grudniu 1950 roku, za „obcość ideologiczną”.
Od początku w kręgu głównych podejrzanych pozostawał Czesław Kołacz – w 1938 roku kierownik przędzalni w fabryce włókienniczej Hirszberga i Birnbauma, w której pracowała Bytomska.
Udział w zbrodni starała się Kołaczowi bezskutecznie udowodnić Komisja Kontroli Partyjnej KŁ PZPR. Ustalono jednak, że ograniczał się jedynie do grożenia Bytomskiej z powodu jej aktywności związkowej. Żadnych śladów jego udziału w przygotowaniu zbrodni nie potwierdzono. Skończyło się tylko na wykluczeniu go z partii w grudniu 1950 roku, za „obcość ideologiczną”.
Z
zeznań byłych funkcjonariuszy Policji wynikało, że Bytomska
cierpiała na rozstrój nerwowy spowodowany śmiercią matki, co
miało uzasadniać samobójstwo. Stanisław Joachimiak, który w 1938
roku był osobiście odpowiedzialny za śledztwo w sprawie
śmierci robotnicy, nie potwierdził jakiegokolwiek udziału
w zbrodni funkcjonariuszy Policji Państwowej. Funkcjonariusze
UB przesłuchiwali byłych pracowników Policji Państwowej, między
innymi Stefana Wypijewskiego i Józefa Kasprzaka z wydziału
politycznego oraz Stanisława Polaka i Stanisława Joachimiaka z
wydziału śledczego.
Nie udało się im jednak ustalić żadnych powiązań Policji Państwowej ze śmiercią Bytomskiej. Joachimiak w sprawie Bytomskiej nie musiał nic ukrywać, bowiem już od 1948 roku współpracował z WUBP w Łodzi w charakterze tajnego informatora o pseudonimie „Wołga”.
Nie udało się im jednak ustalić żadnych powiązań Policji Państwowej ze śmiercią Bytomskiej. Joachimiak w sprawie Bytomskiej nie musiał nic ukrywać, bowiem już od 1948 roku współpracował z WUBP w Łodzi w charakterze tajnego informatora o pseudonimie „Wołga”.
Stanisław Joachimiak – funkcjonariusz Policji Państwowej
prowadzący śledztwo w sprawie śmierci Władysławy Bytomskiej w
1938 roku (Fot. z zasobu IPN).
Według hipotezy śledczej, zwabił kobietę w okolice cmentarza pod pozorem kontaktu z partią, a resztą zajęli się już funkcjonariusze Policji. Hipoteza co prawda była wątła, ale pozwalała na połączenie rzekomych osobistych motywów Makowskiego z politycznym tłem represjonowania przed wojną komunistów.
W
kwietniu 1953 roku funkcjonariusz UB, podsumowując śledztwo,
odnotował:
„Oceniając posiadane materiały należy stwierdzić, iż główny ciężar podejrzenia co do morderstwa Włady Bytomskiej spada na Makowskiego Edwarda, który to jeszcze przed jej morderstwem został zawieszony przez organizację w prawach członka KPP będąc podejrzanym o kontakt z Delfą”.
Z początkiem 1954 roku sprawa została zamknięta. Głównemu podejrzanemu - Makowskiemu, nie przedstawiono jednak żadnych zarzutów. Być może pomogła mu osobista interwencja jego żony Marii (siostry Bytomskiej) w Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej KC PZPR w Warszawie i jej obszerny list z wyjaśnieniami.
Ostatecznie więc funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa nie osiągnęli założonego celu śledztwa. Nikomu nie przedstawili zarzutu sprawstwa lub udziału w jednym z głośniejszych zabójstw, jakie popełniono przed wojną w Łodzi. Co istotne, nie potwierdzono także żadnych doniesień o udziale w nim funkcjonariuszy Policji Państwowej. Pogodzono się z faktem, iż tajemnica śmierci Władysławy Bytomskiej nigdy nie zostanie wyjaśniona.
„Oceniając posiadane materiały należy stwierdzić, iż główny ciężar podejrzenia co do morderstwa Włady Bytomskiej spada na Makowskiego Edwarda, który to jeszcze przed jej morderstwem został zawieszony przez organizację w prawach członka KPP będąc podejrzanym o kontakt z Delfą”.
Z początkiem 1954 roku sprawa została zamknięta. Głównemu podejrzanemu - Makowskiemu, nie przedstawiono jednak żadnych zarzutów. Być może pomogła mu osobista interwencja jego żony Marii (siostry Bytomskiej) w Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej KC PZPR w Warszawie i jej obszerny list z wyjaśnieniami.
Ostatecznie więc funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa nie osiągnęli założonego celu śledztwa. Nikomu nie przedstawili zarzutu sprawstwa lub udziału w jednym z głośniejszych zabójstw, jakie popełniono przed wojną w Łodzi. Co istotne, nie potwierdzono także żadnych doniesień o udziale w nim funkcjonariuszy Policji Państwowej. Pogodzono się z faktem, iż tajemnica śmierci Władysławy Bytomskiej nigdy nie zostanie wyjaśniona.
W
1949 roku złożono ją z honorami, z udziałem 10 tysięcy łódzkich
robotników w Alei Zasłużonych na Dołach, w grobie ozdobionym
rzeźbą dłuta Heleny Nałkowskiej.
Grób Włady Bytomskiej znajduje się na łódzkim cmentarzu komunalnym na Dołach – tam, gdzie ją podpalono.
"Głos Radomszczański", rok 1949.
"Głos Radomszczański", rok 1949.
źródła:
Jerzy Bednarek. Kochała ZSSR. Przypadek Włady Bytomskiej [w:] Przystanek historia https://przystanekhistoria.pl/
Joanna Sikorzanka. Włada z ulicy Dworskiej (miastol.pl)
Jerzy Bednarek. Kochała ZSSR. Przypadek Włady Bytomskiej [w:] Przystanek historia https://przystanekhistoria.pl/
Joanna Sikorzanka. Włada z ulicy Dworskiej (miastol.pl)
Słownik
biograficzny działaczy ruchu robotniczego. T.1
Michał Matys. Potrzebowali bohaterki. Gazeta Łódzka. 1997.
Michał Matys. Potrzebowali bohaterki. Gazeta Łódzka. 1997.
Anna Gonczewska. Co się stało w Władą Bytomską? Dziennik Łódzki,
2010.
http://www.lodzkie.pl/
http://lodzkagazeta.pl
http://www.lodzkie.pl/
http://lodzkagazeta.pl
Fot.
współczesne Monika Czechowicz
Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, Narodowego Archiwum Cyfrowego i Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.