"Rozwój", 1903.
Pod koniec 1904 roku
ujawnił się niedostatek ziemniaków, wskutek czego spadła też produkcja
krochmalu, tak niezbędnego w procesie wykończania tkanin. Po raz pierwszy od kilku lat powróciło do Łodzi bezrobocie.
"Rozwój", grudzień 1904 roku.
"Rozwój", grudzień 1904 roku.
Bezrobocie pojawiło się już
pod koniec 1903 roku, co dla prezydenta miasta Władysława Pieńkowskiego,
sprawującego swój urząd już od ponad dwudziestu lat, nie było jeszcze wielkim
problemem. W budżecie miasta na rok 1904 zarezerwował 98 tysięcy rubli i
wywalczył w stolicy zgodę na zorganizowanie robót publicznych.
Władysław
Pieńkowski, ostatni prezydent Łodzi za rządów rosyjskich.
Przy okazji: słabością
prezydenta Pieńkowskiego były parki, jeszcze w 1903 roku rozpoczęto
przygotowanie terenu pod założenie kolejnego parku miejskiego – trzeciego w
kadencji prezydenta i największego spośród nich – obecny park im. Poniatowskiego.
Dawny park miejski, dzisiaj im. Józefa Poniatowskiego.
Od
kwietnia do października 1904 roku wycinano tu masowo dorodne, stuletnie sosny
porastające fragment lasu miejskiego, oddzielony od głównego kompleksu po
wybudowaniu torów kolei obwodowej. Ponieważ wyrębu dokonywali robotnicy fabryczni
nieobeznani z pracą drwala, odnotowano kilka ofiar śmiertelnych oraz kilkunastu
poważnie rannych – ofiary masywnych sosnowych pni padających pod ciosami
siekier.
W
sierpniu i wrześniu 1904 roku dała się w Łodzi zauważyć fala bankructw małych
firm, oraz nieznaczne, ale systematyczne redukcje personelu w wielu
przedsiębiorstwach. Symboliczne znaczenie miało bankructwo znanej restauracji i
renomowanego składu win Antoniego Stępkowskiego – w połowie września rozpoczęły
się licytacje zapasów towarów i wyposażenia restauracji.
Piotrkowska 74, dom Towarzystwa Akcyjnego „L. Geyer”, tutaj mieściła się restauracja i skład win Antoniego Stępkowskiego.
Cieszący się zasłużoną renomą lokal "Stępka", który wyróżniał się smaczną kuchnią i urozmaiconym zestawem napojów alkoholowych został wykupiony, oto znajduję reklamę firmy w "Rozwoju" z 1913 roku:
Piotrkowska 74, dom Towarzystwa Akcyjnego „L. Geyer”, tutaj mieściła się restauracja i skład win Antoniego Stępkowskiego.
Cieszący się zasłużoną renomą lokal "Stępka", który wyróżniał się smaczną kuchnią i urozmaiconym zestawem napojów alkoholowych został wykupiony, oto znajduję reklamę firmy w "Rozwoju" z 1913 roku:
Wojna
na Dalekim Wschodzie wstrzymała łódzki eksport do Chin i zauralskich guberni
Rosji, dokąd zawieszono kolejowe przewozy cywilne. W połowie 1904 roku przemysł
Królestwa odczuł wyraźnie zmniejszenie się zamówień rządowych, gdyż produkcja
na zaopatrzenie armii działającej na Dalekim Wschodzie przeniosła się bliżej
rejonu walk, do ośrodków przemysłowych na Uralu oraz w zachodniej i środkowej
Syberii. Duża część kupców z głębi Rosji również wycofała zamówienia, i pod
koniec 1904 roku okazało się, że większość produkcji idzie na skład.
Duże
fabryki zaczęły skracać o godzinę czas pracy, w soboty całkiem zatrzymywano
maszyny w celu przeprowadzenia napraw i konserwacji. Mniejsze zakłady
włókiennicze zaczęły redukować personel. Ponieważ koniunktura się nie
poprawiała, już w październiku wielkie fabryki zaczęły skracać tydzień pracy do
czterech, a później nawet do trzech dni. W rezultacie znacznie spadły zarobki
robotników, a nadmiar wolnego czasu sprzyjał rozchodzeniu się najdziwniejszych
plotek i pogłosek.
Odnotowano
kilka fal wycofywania indywidualnych wkładów w towarzystwach kredytowych i
fabrycznych kasach wzajemnej pomocy. Powodem paniki była pogłoska o rzekomym
zamiarze rządu przejęcia tych środków przez państwo w celu finansowania
wydatków wojennych i przymusowej zamianie gotówki na długoterminowe obligacje.
"Rozwój", rok 1904.
W
lipcu 1904 roku liczba bezrobotnych przekroczyła 20 tysięcy osób. Dla
uspokojenia nastrojów z polecenia gubernatora Konstantina Millera powołano w
Łodzi pod przewodnictwem policmajstra m. Łodzi Chrzanowskiego „komitet
dostarczania pracy robotnikom, którzy ją wskutek panującego zastoju utracili”.
Konstantin Konstantinowicz Miller (Константи́н Константи́нович Ми́ллер)
–rosyjski polityk, wicegubernator kielecki, gubernator płocki i
piotrkowski, senator, tajny radca. We
wrześniu 1896 roku nadano mu tytuł członka honorowego Łódzkiego
Chrześcijańskiego Towarzystwa Dobroczynności.
Komitet
utworzony z polecenia gubernatora Millera, do którego zaproszono największych
łódzkich przemysłowców, zebrał się po raz pierwszy 23 września 1904 roku.
Zjawiło się kilku dziennikarzy ciekawych pierwszych ustaleń. Jednak na wstępie
posiedzenia policmajster oświadczył, że prasa do udziału w obradach dopuszczona
nie będzie, zaś o rezultatach jej przedstawiciele będą poinformowani po
zakończeniu spotkania. Oburzeni dziennikarze opuścili gmach ratusza, nie
czekając końca obrad.
Wobec
rosnącej liczby bezrobotnych zarząd Chrześcijańskiego Towarzystwa
Dobroczynności zwrócił się do policmajstra Chrzanowskiego o wydalenie z miasta
tych osób z klasy robotniczej i ich rodzin mających status mieszkańca
niestałego, które
nie chcą korzystać z wynajdowanej im
pracy i wolą żyć na koszt dobroczynności publicznej, włócząc się bezczynnie po
mieście i upijając za wyżebrane pieniądze…
Towarzystwo
podawało przykłady, jak to …młodzieńcy
silni, gdy im ofiarowywano pracę z wynagrodzeniem dziennem po kopiejek 60, nie
chcieli jej przyjąć, targując się i żądając po rublu.
W
listopadzie 1904 roku widoczne już były objawy dekoniunktury w przemyśle. Wywóz
łódzkich towarów był o 20 procent niższy niż rok wcześniej, a fala bankructw
mniejszych przedsiębiorstw powiększyła szeregi bezrobotnych.
Jesienią
1904 roku do objawów niezadowolenia z powodu wzrostu cen żywności oraz
osłabienia koniunktury dołączyły w Królestwie pierwsze zauważalne protesty
społeczeństwa skierowane przeciwko planom mobilizacyjnym Rosji.
Łódź
była drugim po Warszawie ośrodkiem, w którym odradzające się komórki SDKPiL
oraz PPS próbowały niezależnie od siebie organizować sprzeciw ludności
przeciwko państwu, wykorzystując lęk robotników przed mobilizacją. W Łodzi w
niedzielę 18 września 1904 roku, gdy wierni opuszczali po nabożeństwie kościół
Podwyższenia Krzyża Świętego, grupa sprzeciwiająca się poborowi do wojska
skupiła się przed domem policmajstra Chrzanowskiego (przy ulicy Przejazd 6,
dzisiaj ulica Tuwima). Zmieszani z tłumem działacze PPS rozwinęli nagle
czerwony sztandar, po czym wśród gwizdów i pokrzykiwań obrzucili kamieniami okna
mieszkania policmajstra. Zdążono rozbić szybę w jednym oknie, gdy policja –
prewencyjnie obecna w pobliżu – bez trudu rozproszyła demonstrujących.
Zajścia w Łodzi poprzedziła demonstracja zorganizowana w Warszawie na placu Grzybowskim. O
„buncie warszawskim” czytaj tutaj: http://dzieje.pl/aktualnosci/demonstracja-pps-na-placu-grzybowskim-w-warszawie-1904-rok).
13
listopada surowa cenzura prasowa nie dopuściła do ukazania się najmniejszej
notatki o burzliwych zajściach w Warszawie. W Łodzi o wydarzeniach tych dowiedziano się we wtorek, 15
listopada, od powracających ze stolicy kraju osób bawiących tam w interesach.
Zapewne do Łodzi skierowana została również grupa agitatorów PPS wyposażonych w
instrukcje oraz paczki z drukowanymi od września antywojennymi odezwami.
Zadaniem aktywistów partyjnych było poruszyć opinię publiczną w drugim co do
wielkości mieście Królestwa. Próbę taką
podjęto w najbliższą niedzielę, powtarzając scenariusz warszawski. 22 listopada
krótko po południu w grupie wiernych wychodzących z kościoła Wniebowzięcia Najświętszej
Maryi Panny na Starym Mieście znalazły się osoby rozdające antywojenne ulotki
oraz wzywające do pozostania przed kościołem celem wysłuchania mówców. W
istocie, gdy część osób opuszczających kościół znalazła się już na ulicy
Zgierskiej, u szczytu schodów zjawili się wymachujący czerwonym sztandarem
mówcy, wykrzykujący nad głowami tłumu hasła powtarzające treść wręczanych przed
chwilą ulotek. Zachęcano przy tym zgromadzonych do wspólnego skierowania się na
Nowy Rynek (pl. Wolności), przed siedzibę władz miasta, aby tam wyrazić swe
niezadowolenie.
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ulicy Zgierskiej.
Słysząc
buntownicze hasła, większość obecnych spiesznie opuściła plac przed kościołem,
jednak grupa ponad stu osób podjęła wezwanie i uformowała kolumnę, która
zaczęła przesuwać się w kierunku Starego Rynku.
Stary rynek, w tle widoczne wieże kościoła WNMP przy ulicy Zgierskiej.
Należy
zauważyć, że organizatorzy wiecu zignorowali mieszczącą się tuż obok siedzibę
jednego z czterech łódzkich cyrkułów policyjnych. Widząc ze swego biura w
kamienicy na rogu ulicy Brzezińskiej (dziś ulica Wojska Polskiego) i Zgierskiej
przygotowania do formowania pochodu, dyżurni zadzwonili do miasta po posiłki,
po czym sami pobiegli na ulicę, wzywając tłum do rozejścia się. Atmosfera wśród
zgromadzonych była już nieco podgrzana, tym bardziej że do demonstracji zaczęła
przyłączać się młodzież żydowska, właśnie przybyła do pracy w sklepach i
zakładach rzemieślniczych skoncentrowanych w tym rejonie miasta (niedziela była
w tradycji żydowskiej zwykłym dniem roboczym, zwyczajowym ustępstwem na rzecz
chrześcijańskich współmieszkańców było otwieranie sklepów i warsztatów dopiero
po zakończeniu porannych nabożeństw w kościołach). Trzech policjantów, którzy
próbowali wyrwać z rąk demonstrantów czerwone chorągwie, zostało dotkliwie
pobitych kijami i deskami z połamanych okiennic sklepowych. Przybyły wkrótce na
Stary Rynek oddział konnej rezerwy policji rozproszył tłum bez trudności i tak
zakończyła się ta pierwsza od kilku lat publiczna próba sił między organami
porządku a organizacjami politycznymi, usiłującymi odzyskać utracone przed laty
wpływy wśród szerokich warstw społeczeństwa Łodzi.
Próba
ta wypadła najwyraźniej dość obiecująco, gdyż robotę agitacyjną kontynuowano na
tyle wytrwale i skutecznie, że już po dwóch tygodniach zdecydowano się
powtórzyć akcję.
Na
jej miejsce wybrano kościół Podwyższenia Krzyża Świętego przy zbiegu ulicy
Przejazd (dzisiaj Tuwima) i Mikołajewskiej (obecnie Sienkiewicza), gdzie teren
wokół świątyni ogrodzony był solidnym żelaznym płotem na podmurówce, z dwiema
furtami.
Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego u zbiegu ulic Przejazd i Mikołajewskiej (dzisiejsze ulice Sienkiewicza i Tuwima).
W
niedzielę 11 grudnia 1904 roku wychodzący po mszy tłum był zatrzymywany przy
dwóch furtach ogrodzenia i zachęcany do pozostania na placu przykościelnym
celem wysłuchania przemówień. Powstał tumult, gdyż podobnie jak dwa tygodnie
temu wcześniej na Starym Mieście większość obecnych pragnęła czym prędzej
opuścić okolicę kościoła. Tym razem jednak organizatorzy dysponowali już siłami
porządkowymi próbującymi zatrzymać wychodzących, co spowodowało ów zgiełk i
tumult. Sytuację pogorszyło kilka spontanicznie oddanych strzałów. Wezwane
telefonicznie siły konnej i pieszej policji otoczyły bramy w ogrodzeniu i
rozpoczęły legitymowanie i kontrolowanie wychodzących. Nie potrafiono jednak
oddzielić prowodyrów zajścia od zwykłych uczestników nabożeństwa i zamiast
pozwolić odejść kobietom, dzieciom i osobom starszym, zatrzymywano wszystkich w
kordonie policyjnym utworzonym wzdłuż ulicy Przejazd (dziś Tuwima) naprzeciw
kościoła, pod płotem toru rowerowego Towarzystwa Cyklistów (okolice
dzisiejszego Placu Komuny Paryskiej).
Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok od strony placu Komuny.
Wkrótce
siły policji zostały wsparte przez oddział kozaków, którzy konno krążyli wokół
kościoła, bijąc nahajkami przypadkowe osoby. W tym czasie udało się zawiadomić
mieszkającego w pobliżu policmajstra Chrzanowskiego, który przybywszy, sam
pokierował akcją. Większość zatrzymanych zwolniono, zaś przy kontrolowaniu osób
wychodzących z obrębu kościoła zatrzymano tylko mężczyzn poniżej 50. roku
życia, których ustawiono pod strażą na ulicy Mikołajewskiej (dzisiejsza ulica
Sienkiewicza) – na odcinku skierowanym w stronę parku – celem późniejszego
dokładnego sprawdzenia personaliów. Właśnie w tym miejscu między ogrodzeniem
parku a kamienicą Müllerów znajdował się obszerny ogródek z letnim teatrzykiem,
restauracją i piwiarnią, prowadzony przez Adolfa Müllera, znany pod nazwą
Lindengarten – Ogród Lipowy (obecnie ulica Sienkiewicza 42).
"Rozwój", rok 1906.
Od
ulicy oddzielał ogród parterowy, drewniany budynek restauracji, w której od lat
odbywała swoje zebrania duża liczba łódzkich stowarzyszeń cechowych i bractw
czeladniczych, uznając ją za swój lokal klubowy. Właśnie na terenie tego
ogródka – podczas gromadzenia przed jego wejściem dużej grupy zatrzymanych
przez policję owych „osób podejrzanych” – wybuchła bomba. Nie wiadomo, czy
ładunek miał być wykorzystany podczas planowanej demonstracji ani czy eksplozja
spowodowała jakieś większe straty.
Kamienica Müllera przy ulicy Mikołajewskiej 40, w prawym dolnym rogu
widoczne wejście do Ogrodu Lipowego.
Lokalne
gazety przekonywały później, że była to „wyjątkowo silna petarda” odpalona
przez „miejscowych łobuziaków”. W literaturze przedmiotu przyjęło się określać
to zdarzenie jako „pierwszą bombę tej rewolucji”.
Powtórzono zresztą ten "wybryk" w czasie Świąt Bożego Narodzenia, pod koniec grudnia.
"Rozwój", 27 grudnia 1904.
Wybuch,
którego sprawców nie odkryto, zaniepokoił policję, która przerwała dalsze
legitymowanie wychodzących z kościoła i postanowiła odprowadzić licznie już zebraną
grupę zatrzymanych w miejsce bardziej dogodne do dalszych dochodzeń. Kolumnę
skierowano ku ulicy Nawrot, lecz tam, na skrzyżowaniu, drogę kozakom zastąpił
wzburzony tłum mężczyzn, żądających uwolnienia konwojowanych. Najliczniej byli
reprezentowani mieszkańcy domów fabrycznych Heinzla przy ulicy Przejazd 23-25,
którzy okrążywszy zablokowany przez policję kwartał (bramy parku
Mikołajewskiego - dziś park im. Sienkiewicza - były już zamknięte na sezon
zimowy), zabiegli drogę policji, chcąc uwolnić swych krewnych i sąsiadów.
Domy fabryczne fabryki Heinzla przy dzisiejszej ulicy Tuwima (dawniej
Przejazd).
Wezwany
do rozejścia się tłum nie usłuchał, demonstrując za to coraz większą
wojowniczość. W tej sytuacji dowódca kozaków rozkazał oddać w kierunku tłumu
salwę z karabinów. Tłum rozsypał się, kryjąc się w bramach, zaś na bruku
pozostało dwóch zabitych i dwóch ciężko rannych.
Wydarzenie
to było ostrzeżeniem dla organizatorów demonstracji oraz jej potencjalnych
uczestników, którzy odtąd okazywali więcej respektu uzbrojonym oddziałom wojska
i żandarmerii.
Wieść
o opisywanych wydarzeniach natychmiast rozniosła się po mieście, podgrzewając
nastroje i pobudzając niechęć do – nigdy wszak zbytnio nie lubianej – policji.
Po
południu grupka podnieconej młodzieży na Nowym Rynku (dzisiejszy pl. Wolności)
dostrzegła przechodzącego agenta policji śledczej Benedykta Kratička. Uciekającego
dopadnięto w sieni domu nr 9, gdzie został pobity laskami i skopany do
nieprzytomności.
Strajkujący robotnicy kontra oficer.
"Nowości Ilustrowane ", rok 1905.
W
poniedziałek 12 grudnia 1904 roku, wzmocnione patrole policji krążyły po
mieście, pilnując, aby w miejscach publicznych nie gromadziły się większe grupy
ludzi. W kilku punktach miasta przy próbach podobnych interwencji – wbrew intencjom
policji – sprowokowało to utarczki i szarpaninę z gromadzącym się tłumem.
Poruszenie dotarło nawet do aresztantów osadzonych w więzieniu przy ulicy
Długiej (obecnie ulica Gdańska 13). Około 5 godziny po południu z okienek cel
wychodzących na ulicę wywiesili oni płaty czerwonych tkanin, wszczynając przy
tym krzyki oraz hałasy w celu zwrócenia uwagi przechodniów oraz pasażerów przejeżdżających
tramwajów.
Dawne
więzienie przy ulicy Długiej (dzisiaj Muzeum Tradycji Niepodległościowych, ulica Gdańska 13).
Nastrój
podniecenia i sensacji wzmógł plotki, podejrzliwość i obudził drzemiące w
ludziach demony, które miały się silniej ujawnić dopiero za kilkanaście
miesięcy…
Źródła:
Krzysztof
R. Kowalczyński. Łódź 1905. Kulisy rewolucji.
Fot. archiwalne pochodzą ze strony
BAEDEKER
POLECA:
Krzysztof R. Kowalczyński. Łódź 1905.
Kulisy rewolucji.
Narastanie
nastrojów rewolucyjnych, kolejne strajki robotnicze, w końcu krwawe walki
barykadowe. To wydarzenia potocznie określane jako rewolucja 1905 roku.
Krzysztof R. Kowalczyński przybliża Czytelnikom sytuację społeczną w Łodzi oraz
warunki życia jej mieszkańców u progu XX wieku, by ukazać przyczyny
spontanicznych strajków robotniczych.
Autor dzień po dniu odsłania kulisy rewolucji. Opisuje działania agitatorów partyjnych, którzy celowo dążyli do organizowania wystąpień ulicznych i prowokowali wymianę ognia z broni palnej z siłami wojska i policji. Ukazuje ważny i intrygujący okres w historii Łodzi. Śmierć poległych wykorzystywano wówczas do podgrzewania nastrojów i wywoływania kolejnych zamieszek, a krew przypadkowych ofiar miała otworzyć działaczom partyjnym drogę do władzy…
To pierwsza popularna próba opisania rewolucji 1905 roku. Liczne szczegóły i zdarzenia, pomijane dotąd w oficjalnej literaturze dotyczącej tych wydarzeń, składają się na ogromną wartość tej książki.
Autor dzień po dniu odsłania kulisy rewolucji. Opisuje działania agitatorów partyjnych, którzy celowo dążyli do organizowania wystąpień ulicznych i prowokowali wymianę ognia z broni palnej z siłami wojska i policji. Ukazuje ważny i intrygujący okres w historii Łodzi. Śmierć poległych wykorzystywano wówczas do podgrzewania nastrojów i wywoływania kolejnych zamieszek, a krew przypadkowych ofiar miała otworzyć działaczom partyjnym drogę do władzy…
To pierwsza popularna próba opisania rewolucji 1905 roku. Liczne szczegóły i zdarzenia, pomijane dotąd w oficjalnej literaturze dotyczącej tych wydarzeń, składają się na ogromną wartość tej książki.
Wydawnictwo: Księży
Młyn Dom Wydawniczy
źródło
opisu: www.km.com.pl
źródło
okładki: http://www.km.com.pl
jest to bardzo ważne wydarzenia przemilczane i lekceważone...zależy kto... a to że to komuniści (jacy?) a że to anarchiści (byli za dumni żeby z kimś współpracować) - doprowadziła do zmian które za skutkowały później... Wspaniale że ruszyłaś temat!
OdpowiedzUsuńBardzo ważne są dni czerwcowe 22-24 Powstania Łódzkiego na naszych ulicach, którymi chodzimy na co dzień.
Zsyłka, ucieczki... to były autentyczne ekonomiczne zrywy będące wzorem dla reszty kapitału!
Piszę za emocjonalnie ale czuję te wydarzenia, nie lekceważę ich jak ulicy imienia.
Kupiłem literatury w poszukiwaniu dziadka ślubnej, przewertowałem od dechy do dechy