wtorek, 22 października 2019

Dzieci i ryby głos mają - mural Magdy Ćwik


Mural Magdy Ćwik inspirowany postępującymi zmianami klimatycznymi ozdobił ścianę budynku Spółdzielni Elektrotechnicznej POKÓJ przy ulicy Wareckiej 1. 


Oficjalnego odsłonięcia muralu dokonano 27 października, datę wybrano nieprzypadkowo - w dzień Strajku dla Ziemi. Autorka pracy, Magda Ćwik, jest osobą o dużej świadomości ekologicznej, a jej łódzki malunek pełen jest ważnych ekologicznie symboli odnoszących się do zdrowej żywności, energii ze źródeł odnawialnych, redukcji dwutlenku węgla, recyclingu. 


Mural jest zatytułowany "Dzieci i ryby głos mają" i silnie wiąże się z obecnym stanem naszej planety, a także z jej niepewną przyszłością. Pomysł artystyczny muralu został oparty na wypowiedziach mieszkańców Teofilowa i przemyśleniach artystki na temat zmian klimatu na naszej planecie, potrzebie dbałości o środowisko i pozytywnym spojrzeniu w przyszłość oraz możliwości własnych wyborów. Użyte w muralu wzory i elementy tkanin nawiązują do włókienniczej tradycji miasta.


Symbole i ikony recyklingu, odnawialnych źródeł energii, redukcji emisji CO₂ do atmosfery lub świadomego spożycia żywności pochodzenia roślinnego są powszechnie znane i skłaniają do refleksji. Do ich namalowania użyto specjalnej farby świecącej w ciemności, co ma podkreślić plusy wykorzystania energii słonecznej. 


Na dole muralu znajduje się mapa świata - symulacja temperatury ziemi w roku 2100 przeprowadzona przez NASA.
W oficjalnej prezentacji muralu wzięły udział m.in. dzieci z pobliskiego Przedszkola Miejskiego nr 120, które odcisnęły ślady dłoni zanurzonych w kolorowych farbach na namalowanym przełączniku, który jest integralną częścią pracy. Przy okazji spotkania dzieci dowiedziały się dlaczego warto, i jak należy dbać o środowisko.


Mural inspirowany postępującymi zmianami klimatycznymi powstał w ramach realizacji projektu Fundacji Urban Forms „Teofilów Mon Amour”, który ma wprowadzić sztukę na to wielkie osiedle mieszkaniowe.


Twórczyni muralu, Magda Ćwik - to artystka multidyscyplinarna. Zdobyła dyplom z Malarstwa Abstrakcyjnego na Akademii Sztuk Pięknych w Rzeszowie, po ukończeniu studiów zamieszkała w Irlandii, gdzie rozpoczęła pracę jako projektant graficzny, jednocześnie eksperymentując z różnymi formami sztuki cyfrowej. Dzięki wrodzonej fascynacji malarstwem, zwróciła się jednak ku tworzeniu murali, swoje pierwsze prace namalowała w Dublinie i Barcelonie, od tego czasu najwięcej uwagi poświęca twórczości w przestrzeni publicznej. 

Barcelona, 2016. 
(źródło: wallspot https://wallspot.org)

Barcelona, 2019.
(źródło: www.magdacwik.com)

Styl Magdy Ćwik to połączenie abstrakcyjnych kształtów wymieszanych z elementami ludzkiego fizys i wyrazistymi kolorami, które ożywiają prace artystki i nadają im własny, osobisty charakter. Skomplikowane figury zestawione z fragmentami twarzy są odzwierciedleniem nastrojów, uczuć i pragnień, odbiorcy mogą odnaleźć w nich wiele ukrytych znaczeń i odniesień do różnych artystycznych nurtów. Artystka wciąż rozwija swój warsztat i stara się przekraczać granice kreatywności.
Artystyczna działalność Magdy Ćwik była między innymi promowana przez jeden z najpopularniejszych streetartowych portali – I Support Street Art, jej mural pojawił się na liście 100 najlepszych prac roku 2018, pojawił się tam również wywiad z artystką. Mimo, iż większość jej prac powstało w Barcelonie, malowała też w kilku miastach Irlandii, w Portugalii oraz Francji, a ze swoimi wystawami odwiedziła Londyn i Dublin - teraz czas na Łódź 😊 ...


Jak wyjaśnia fundacja Urban Forms, która przygotowała mural, bazując na wypowiedziach mieszkańców Teofilowa i własnych przemyśleniach, artystka „stworzyła mural, który skupia się na potrzebie dbałości o środowisko, postępujących zmianach klimatycznych, pozytywnym spojrzeniu w przyszłość jak również możliwościach wyboru dotyczących tej przyszłości”. Dzieci zaproszone na inaugurację miały okazję odcisnąć swoje dłonie na muralu i tym samym stać się jego częścią. Projekt, jak dodają jego pomysłodawcy, „inicjuje proces wielopłaszczyznowej odnowy robotniczego osiedla, niegdyś dumy PRL, dziś zaniedbanego blokowiska”.

Oficjalna strona artystki TUTAJ

Sztuka i zmieniający się klimat co mogą mieć ze sobą wspólnego ? Te dwie dziedziny łączy nowy mural autorstwa Magdaleny Ćwik, który ozdobił ścianę Spółdzielni Elektrotechnicznej POKÓJ przy ulicy Wareckiej 1. 


Dzieci i ryby głos mają”, Magdalena Ćwik
Łódź, ulica Warecka 1

Źródła:
TVP3 Łódź https://lodz.tvp.pl
Express Ilustrowany https://expressilustrowany.pl
Dziennik Łódzki https://dzienniklodzki.p

Fot. innych prac artystki pochodzą ze stron:
wallspot https://wallspot.org
www.magdacwik.com

Fot. Monika Czechowicz

poniedziałek, 21 października 2019

Lazar Fuks - dziennikarz łódzkiej prasy żydowskiej.


Lazar (Lejzor) Fuks (Fuchs) urodził się w 1892 roku w Maciejowie, niewielkim miasteczku w powiecie kowelskim na Wołyniu. Początkowo jego wychowaniem zajmował się dziadek ze strony matki, zwolennik Oświecenia żydowskiego, Chaim Jona Singer, bliski przyjaciel znanego pisarza Icchaka Lejby Pereca (1852-1915). Do Łodzi przyjechał pod koniec lat 90. XIX wieku. Uczył się w gimnazjum humanistycznym Towarzystwa "Talmud Tora", a następnie studiował matematykę i prawo na Uniwersytecie Warszawskim.
Pracę dziennikarską rozpoczął jako korespondent dziennika "Łodzier Morgnbłat", później współpracował z dziennikiem "Fołksbłat" (tutaj pisał pod pseudonimami: Leof i Cosinus).

"Najer Fołkbłat", 1926.

"Republika", rok 1923.

W latach 1918-1921 przebywał w Związku Radzieckim jako korespondent prasy żydowskiej w Polsce. Po powrocie do kraju kandydował do Sejmu I kadencji z ramienia Poalej Syjon. Aresztowany na wiecu przedwyborczym na Bałutach, został skazany na cztery miesiące więzienia. Był współzałożycielem i redaktorem naczelnym wydawanego w latach 1921-1939 w Łodzi dziennika "Najer Fołksbłat" oraz kierownikiem literackim tygodnika "Dos Naje Wort" (1930-1931). W tygodniku tym, poświęconym sprawom gospodarczym, społecznym i kulturalnym polskiego żydostwa, prowadził dział literacki. Publikował pod pseudonimami: L. Brandt, Cosinus, Leof, E. Nordman, Pan, F. K. L. Zar. 

"Dos Naje Wort", rok 1937.

Fuks był prezesem oddziału łódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Żydowskiego Instytutu Naukowego w Wilnie (IWO), wiceprezesem Żydowskiego Związku Literatów i Dziennikarzy w Łodzi, członkiem zarządu łódzkiego Ligi Obrony Przeciwpowietrznej i Przeciwgazowej (LOPP) i komitetu antyhitlerowskiego.

"Łódź w Ilustracji", dodatek niedzielny do "Kuriera Łódzkiego", rok 1939.

"Głos Poranny", rok 1935.

"Głos Poranny", rok 1935.

Lazar Fuks doprowadził do zjednoczenia polskich, żydowskich i niemieckich dziennikarzy łódzkich, był przewodniczącym sekcji żydowskiej Syndykatu Dziennikarzy Łódzkich i delegatem tej sekcji do zarządu SDŁ oraz honorowym członkiem Syndykatu.

"Głos Poranny", rok 1935.

Zmarł 31 stycznia 1935 roku w Łodzi i został pochowany na cmentarzu przy ulicy Brackiej.

Grób rodziny Fuksów odnalazł i wykonał zdjęcia dla baedekera łódzkiego Paweł Kulig, pomysłodawca i organizator projektu "Strażnicy Pamięci". Bardzo dziękuję autorowi. Więcej o Pawle i jego pracy przeczytasz TUTAJ.
 
W tym samym miejscu spoczywają także Mojżesz Fuchs (zmarł w roku 1933) i Sara Fuchs z domu Zynger, zmarła w roku 1935.

"Głos Poranny", rok 1935.

źródło:
Andrzej Kempa, Marek Szukalak. Żydzi dawnej Łodzi. Słownik biograficzny.
Andrzej Kempa. Redaktor Fuks i inni, "Słowo Żydowskie" 1992.

"Głos Poranny", rok 1935.

Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej oraz stron:
Żydowski Instytut Historyczny https://www.jhi.pl
POLONA https://polona.pl

Przeczytaj jeszcze w baedekerze:
Prasa żydowska w Łodzi, jej wydawcy i dziennikarze. 
Sprzątanie Nowego Cmentarza Żydowskiego w Łodzi, Paweł Kulig i Strażnicy Pamięci.

niedziela, 20 października 2019

Rezydencja Wschodnia. Anders Rönnlund - Oda Do Jeziorka Śmierci.


Anders Rönnlud urodził się w 1951 roku w Torshälla (Szwecja). Brał udział w wystawach indywidualnych i zbiorowych, między innymi w Galleri Fagerstedt, Uppsala Konstmuseum i Sӧdertälje Konsthal. Ponadto Rӧnnlund organizuje wystawy poza europejską sceną artystyczną na przykład w Kanaya Art Museum w Japonii, w Centroultural Metropolitano w Quito (Ekwador) lub w TCG Nordica w Kunming (Chiny).


W swojej praktyce artystycznej Anders Rönnlud zajmuje się fotografią i filmem, instalacją i rzeźbą, a także sztuką performance.


Wyprodukował między innymi dzieła sztuki publicznej w Uppsali i Hässleholm. Reprezentuje ją Agencja Sztuki Publicznej, Rada Hrabstwa Kopparberg i Uppsala, a także miasta Ludvika, Borlӓnge, Gӧteborg i Skellefteǻ.


Anders Rönnlud: 
Zaproszenie mnie do Galerii Wschodniej w ramach projektu A i R
– Rezydencje Artystyczne, posiadającej swoją siedzibę zaledwie kilka bloków od domu, w którym dorastała moja teściowa, Mira, jest jak zatoczenie koła. A koło to bardzo precyzyjny geometryczny kształt, który nie powstaje samoistnie. Jej opowieści były zdominowane przez wspomnienia lat trzydziestych, kiedy była dzieckiem i nastolatką, rzadziej o czasie spędzonym w getcie.
Po wojnie wyemigrowała do Szwecji, gdzie pracowała jako pisarka i tłumaczka polskiej literatury. Przez całe życie utrzymywała kontakt z Polską.
Moje własne kontakty były jednak nawiązywane innymi kanałami. Można by rzec, że brały się z przypadku. Albo z przeznaczenia. W 1991 roku miała miejsce moja pierwsza znacząca wystawa indywidualna w Uppsali. Waldemar Kopczyński ze Szczecina, który przewodził polsko-szwedzkiemu stowarzyszeniu zobaczywszy ją, zaprosił mnie do udziału w ekspozycji dzieł w dużej galerii
na samej górze Zamku Książąt Pomorskich. Kilka lat później moje prace były prezentowane obok dzieł moich przyjaciół w Muzeum Narodowym.
Jedną z tych wypraw do Polski, w 1992 roku, odbyłem razem z moją teściową, Mirą.
Podczas gdy ja wystawiałem w Szczecinie, ona składała wizytę przyjaciołom w Warszawie.
Potem odebrałem ją stamtąd i wspólnie udaliśmy się do Łodzi. Za wyjątkiem odrestaurowanego odcinka Piotrkowskiej w ścisłym otoczeniu Grand Hotelu, miasto było zrujnowane. Wypiliśmy wspólnie kawę w hotelowej kawiarni – tej samej, do której przychodziła z ojcem jako dziecko. Odwiedziliśmy dom, w którym spędziła dzieciństwo, aktualnie ośrodek badań asfaltu. Przemierzaliśmy ulice, które przemierzała kiedyś. Mijaliśmy miejsca, w których upływało jej życie w getcie, a także wstąpiliśmy na cmentarz żydowski. O ile pamiętam, ten jego zakątek,
w którym spoczywają jej rodzice był wyłączony z dostępu, porosły gąszczem traw i ostu. Później przebywałem jeszcze w Łodzi z moją rodziną, sadząc drzewa w Parku Ocalałych. Ostatnio, rok temu, odnaleźliśmy miejsce, w którym została pochowana jej matka – na krawędzi czegoś, co aktualnie jest trawiastym
pasem zieleni.
Mój kontakt z żywą Łodzią został nawiązany w Ekwadorze, gdzie wraz z artystą Tomaszem Matuszakiem pośród innych prezentowałem swoje prace w niedawno wyłączonym z użytku więzieniu. Wiosną 2017 roku zaprosił mnie na wystawę „CZYNNIK POBUDZAJĄCY SPURRING FACTORS” w działającej przy ASP Galerii Kobro. To właśnie wtedy zetknąłem się z Galerią Wschodnią.
Ale jak wiele innych osób kojarzę Łódź bardziej ze Szkołą Filmową niż z ASP.


Zorganizowana minionego lata półroczna wystawa "Kobro & Strzemiński” w Moderna Museet w Malmö może przyczynić się do przybliżenia Szwedom i Szwedkom nieco więcej o Łodzi i Polsce. Instytut Polski w Sztokholmie także ma swój spory wkład w szerzenie w Szwecji wiedzy o kulturze i sztuce współczesnej Polski. Niektórzy z przyjaciół w moim rodzinnym mieście, Uppsali,
którzy stanowią grono artystyczne zajmujące się grafiką komputerową, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku – a być może i później – miewali kontakty, znajomych i wystawy w Łodzi. W trakcie trwania mojej własnej, w Szczecinie, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych,
podczas której zaprezentowałem kilka prac z żywych roślin, widziałem w prasie polskie artystki i polskich artystów tworzących z trawy i roślin – byli tacy utalentowani i wielcy, że aż sam poczułem się całkowicie niezdolny do aktu twórczego i marginalny.
Moja rodzina ze strony mamy i taty pochodzi z Finlandii. Wiele w ich opowieściach jest odwołań do Rosji – zarówno rosyjskiej kultury, jak i nieustającego zagrożenia, którego była źródłem. Być może to ich historie nakreśliły mi – takie czy inne, prawdziwe czy nie – wyobrażenie „rosyjskiego” i dzięki nim nie byłem zaskoczony,
w odróżnieniu od całego szwedzkiego świata sztuki ogarniętego szokiem, kiedy rosyjski artysta Oleg Kulik, odgrywając psa, w trakcie wystawy pogryzł publiczność. Nie na niby, ale naprawdę. Nie w ramach dzieła teatralnego, a jako pies. Widywałem coś podobnego w polskich nagraniach video dokumentujących performensy. Nie przedstawiają gry, teatru, ale coś, co dzieje się
naprawdę i może iść do diabła. Wpłynęły na mnie. Nie silną ekspresją, lecz metodą.


Staram się nadawać moim instalacjom formę, dzięki której są sobą, a nie obrazem czegokolwiek innego czy tez aluzją do sztuki. Stanowią moją próbę odnalezienia tego oczywistego i niemożliwego „naprawdę”.


Galeria Wschodnia
Łódź, ul. Wschodnia 29/3

Fot. Monika Czechowicz