Podobnie złożone były problemy językowe: językiem polskim posługiwało
się 43,9 % osób, niemieckim - 32,9 %, jidysz - 21,2 %, innymi, w tym rosyjskim -
2 %.
Wynika z tego, że część ludności
żydowskiej używała na co dzień języka niemieckiego, mniej liczna grupa
posługiwała się językiem polskim.
Życie obok siebie wywierało wpływ na
każdy aspekt rozwoju miasta, również na język jakim posługiwali się jego
obywatele. Już publicyści z początku XX wieku zauważali ogromne wpływy języka
niemieckiego na język polski w Łodzi, obejmujące nie tylko terminologię
fachową, ale również język codzienny. Język niemiecki był powszechnie rozumiany
i w dużym stopniu opanowany nie tylko przez elity, ale również przez polskich
robotników i majstrów. Na ulicach słychać było mozaikę języków: polskiego,
jidysz, niemieckiego i rosyjskiego.
Pod względem wyznaniowym katolicy stanowili ponad połowę mieszkańców, ale językowo należeli do dwóch narodowości: trzon wyznawców religii katolickiej tworzyli Polacy, jednak obok nich istniała dość pokaźna grupa katolików niemieckich. Jedna trzecia mieszkańców Łodzi należała do wyznania mojżeszowego, reszta to ewangelicy, wyznawcy prawosławia i innych wyznań.
Podczas gdy Polacy i Żydzi tworzyli jednolite grupy wyznaniowe, Niemcy podzieleni byli na ewangelików i katolików, z przewagą tych pierwszych.
Fascynująco i egzotycznie musiała
przedstawiać się koegzystencja religijna. W Łodzi, do 1939 roku można było
zobaczyć modlących się w kościołach katolików, śpiewających psalmy
protestantów, wyznawców prawosławia w cerkwiach i pobożnych Żydów w synagogach
i domach modlitw. Obrzędy związane z takim świętami jak Boże Narodzenie czy
Wielkanoc, a z drugiej strony Pesach czy Jom Kipur, mieszały się na ulicach
dynamicznie wrzącego miasta. Codzienne obserwacje odmiennych kultur, wyznań i
religii z czasem musiały zmniejszać nieufność. Namacalnym śladem obecności tych
wszystkich kultur, a przede wszystkim pojedynczych ludzi, którzy je tworzyli są
do dziś łódzkie cmentarze. To między innymi na wspaniałej nekropolii przy ulicy
Ogrodowej leżą obok siebie katoliccy, protestanccy i prawosławni budowniczowie
Łodzi. Natomiast o wielkości i znaczeniu mniejszości żydowskiej świadczy piękny
i niepowtarzalny Nowy Cmentarz przy ul. Brackiej.
Rozmieszczenie poszczególnych narodowości na terenie Łodzi cechowała wielka nierównomierność. Ogromna większość ludności polskiej, zwłaszcza robotniczej, zamieszkiwała w pobliżu wielkich zakładów przemysłowych (Geyera, Scheiblera, Poznańskiego), w których była zatrudniona, a także na peryferiach miasta, szczególnie na Chojnach, Bałutach i na Widzewie. Jedynie szczupła garść inteligencji polskiej: lekarzy, prawników, nauczycieli i urzędników ulokowała się w śródmieściu. Centrum Łodzi, czyli środkową część ulicy Piotrkowskiej, i najbliższe przecznice prawie bez reszty zasiedliło zamożne mieszczaństwo niemieckie. Ubożsi Niemcy, podobnie jak Polacy, mieszkali przeważnie w pobliżu fabryk. Ludność żydowska skupiła się głownie na Starym i Nowym Mieście.
Koegzystencja mieszkańców Łodzi, tak
różnych pod względem tradycji, religii i zwyczajów musiała składać się zarówno
z przejawów rywalizacji i antagonizmów, jak i sąsiedzkiej pomocy, czy
współpracy. Problemy między narodowościami tworzyła sytuacja polityczna (Polacy
– Rosjanie), nieufność wobec innowierców (stosunek chrześcijan do Żydów), czy różnice
społeczno-ekonomiczne (np. między Polakami a Niemcami). Jednak otwarty konflikt
o podłożu nacjonalistycznym był praktycznie niemożliwy. System powiązań
interesów i stosunków majątkowych był tak skomplikowany, że uderzenie w jedną z
grup narodowych musiało odbić się na pozostałych. Ten tygiel kulturowy stworzył
w Łodzi niepowtarzalny klimat lokalnego patriotyzmu i związał obce do tej pory
narodowości w jedno miejskie społeczeństwo.
W 1913 roku ogólny majątek Łodzi wynosił 501 milionów rubli, z czego na Niemców przypadało 285 milionów, na Żydów 175 milionów, a na Polaków tylko 45 milionów rubli. Liczby te świadczą, że przemysłowcy i finansiści łódzcy byli głównie narodowości niemieckiej i żydowskiej.
W rzemiośle cechowym dominowali Niemcy, kupcami byli również Niemcy i Żydzi. Nieliczni przedstawiciele kupiectwa polskiego, wywodzący się głównie z zasiedziałych w Łodzi rodów mieszczańskich, liczyło się tylko w handlu spożywczym.
Rosjanie, w związku z sytuacją
polityczną, byli głównie pracownikami administracji publicznej i wojska.
W układzie społecznym mieszkańców Łodzi słabo zaznaczało się środowisko inteligenckie, niezbyt liczne i niejednolite, zarówno z uwagi na różnorodny skład narodowościowy, jak i na miejsce zajmowane w hierarchii społecznej przez poszczególne grupy zawodowe. Inteligencja niemiecka znajdowała mocne oparcie w swojej burżuazji, będącej najsilniejszą grupą ekonomiczną w mieście. Wykształceni Żydzi wiązali się raczej z Niemcami i kulturą niemiecką. W najtrudniejszym położeniu znajdowała się inteligencja polska, która z braku w mieście rodzimej burżuazji nie miała trwałego oparcia materialnego i stąd była warstwą płynną, nie zawsze nastawioną na zapuszczenie korzeni w Łodzi.
Robotnicy - to najliczniejsza warstwa łódzkiego społeczeństwa tamtego okresu życia Łodzi - ale mało jeszcze wyrobiona i nieodgrywająca znaczniejszej roli w życiu społecznym i kulturalnym miasta. Trzon łódzkiego proletariatu tworzyli robotnicy fabryczni. W ogromnej większości należeli oni do narodowości polskiej, ale było też sporo robotników pochodzenia niemieckiego. Najmniejszą grupę zatrudnionych w fabrykach stanowili robotnicy żydowscy.
Szeregi klasy robotniczej pomnażali bardzo liczni w Łodzi subiekci sklepowi, czeladź rzemieślnicza i terminatorzy. Osobną grupę proletariatu tworzyła żyjąca z dnia na dzień polska i żydowska biedota: wozacy, tragarze, przekupnie uliczni....
W hierarchii zawodowej i społecznej mieszkańców Łodzi na szarym końcu znajdowali się dozorcy, czyli stróże i służba domowa, która rekrutowała się przeważnie z kobiet i dziewcząt wiejskich poszukujących zajęcia na łódzkim rynku pracy. Do wyszukiwania odpowiedniej służby domowej istniały w ówczesnej Łodzi biura pośrednictwa pracy, zwane "kantorami stręczeń" (!), a niezależnie od nich, w określone dni odbywał się pod kościołem na Nowym Rynku (plac Wolności) "targ na służące".
Mimo tych społecznych i zawodowych
różnic życie i praca w mieście, dawały szansę na pogłębienie kontaktów, a co za
tym idzie przyzwyczajenie się do "obcych", którzy powoli przestawali
nimi być...
Zobacz jeszcze:
źródła:
Waldemar Pawlak, Na łódzkim bruku (rok 1913).CENTRUM DIALOGU im. Marka Edelmana w Łodzi (http://www.centrumdialogu.com/ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz