Jest to dwór klasycystyczny, murowany, o konstrukcji na planie prostokąta z gankiem wspartym na czterech kolumnach.
Niegdyś posiadał dach kryty gontem, obecnie kryty jest ceramiczną dachówką.
Posiadłość należała do głęboko wrośniętej w okolicę starej szlacheckiej rodziny Plichtów. We dworze z dawnej świetności już wtedy niewiele zostało, poza kilkoma portretami przodków, na których siostrzeńcy właściciela, młodzi Świerczyńscy, ćwiczyli umiejętność posługiwania się pejczem.
Pisze o nim Iwaszkiewicz, że był to człowiek niezwykły, obdarzony prostym chłopskim rozumem i olbrzymim doświadczeniem życiowym, do czego przyczynił się zapewne sprawowany przez szereg lat urząd sędziego gminnego w pobliskich Lipinach.
Jarosław Iwaszkiewicz, rok 1914, archiwum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku.
Młody korepetytor (przyszły pisarz miał wówczas siedemnaście lat), dziwacznie ubrany, noszący sandały na bose nogi, często nieużywający nakrycia głowy, a w dodatku śpiewnie zaciągający za sprawą kresowego akcentu, rychło stał się obiektem żartów, pozbawionych jednak złośliwości. To, że nie rozstawał się z książkami, do których zaglądał przy każdej okazji nadarzającej się sposobności, było dopełnieniem miary dziwactw - przezywano go więc dobrodusznie ojcem Laurentym.
Gdy nadchodziły upały, wytaczano na podwórze wielkie drabiniaste wozy wysłane lebiodą, kładziono materace i spano tak, mając nad głowami wygwieżdżone niebo...
"... dolina ciągnąca się od Byszew do Skoszew jest moim ulubionym zakątkiem, najmilszym mi bodaj obok Sandomierza na kuli ziemskiej, i czymś rodzinnym, z czym czuję się związany, jak gdybym tam właśnie urodził się na świat".
I zaraz dalej: "Dwór z kolumnami, >>źródła<<, rzeczka, młode panny z sąsiedztwa, bliskość dwóch starych dworów, rozsądny stary wujek, młodzieńcza miłość, młodzieńcza przyjaźń - znajduje się we wszystkim, co napisałem".
Jarosław Iwaszkiewicz przed dworem w Byszewach. Archiwum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku.
Pisarz zachował na zawsze ogromny sentyment do Byszew. Kiedy latem 1914 roku wojna pukała już do wrót Europy, a on sam przebywał na Ukrainie jako korepetytor w Stawiszczach, należących do Branickich, postanowił po raz ostatni przed nadchodzącą zawieruchą odetchnąć jedynym w świecie zapachem byszewskich pól. Udał się więc w drogę. Najpierw 50 kilometrów ze Stawiszcz do Białej Cerkwi, potem koleją do Kijowa, dalej przez Warszawę do Rogowa a stamtąd 20 kilometrów żydowską furmanką do Lipin - ostatnie zaś trzy kilometry piechotą, ogarniając łapczywie oczami wyłaniające się za figurką świętego Wawrzyńca byszewskie zabudowania. Takie Byszewy widział Iwaszkiewicz po raz ostatni.
Zniknęły nie tylko pocięte przez młodych Świerczyńskich portrety antenatów, ale wywędrowały też dokądś stare meble. A jednak, gdy pisarz wiele lat później zawiózł do Byszew swoją dorastającą córkę, by przytaknęła jego nostalgicznym zachwytom, ona nieoczekiwanie potwierdziła, że w tej okolicy istnieje jakiś czar nieuchwytny, odczuwalny nawet dla osoby nieobarczonej wspomnieniami spędzonej tu młodości.
26 stycznia 2009 roku w pożarze spłonął dach, a wnętrze zostało w znacznym stopniu zniszczone. Dwór odremontowano i nadano mu obecny wygląd w 2011 roku.
Sylweta dworu umieszczona jest w logo Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
Integralną część założenia stanowi park podworski o powierzchni 2,3 ha.
Nie zachował się staw zlokalizowany przy wjeździe, po II wojnie wyciętych zostało kilka starych drzew, między innymi dąb rosnący przy południowo-zachodnim narożniku dworu oraz kasztanowiec, po jego wschodniej stronie.
Na uwagę zasługuje kilka 200-letnich dębów, buków, lip i modrzewi zachowanych w południowej części parku.
Niewątpliwie najokazalszym obecnie drzewem w parku jest, rosnący w pobliżu stawu, na południe od dworu, pomnikowy dąb szypułkowy "Jarosław" o ponad sześciometrowym obwodzie.
W południowej części parku zachowało
się wzniesienie nazywane przez Iwaszkiewicza "Świątynią
dumania".
W bezpośrednim sąsiedztwie domu od strony wschodniej znajdują się pozostałości dawnego folwarku z charakterystycznym murem z głazów narzutowych.
Eratyki, często wykorzystywane w miejscowej architekturze, to najstarsi świadkowie przeszłości geologicznej tego terenu.
Źródła:
Bohdan Olszewski. Od Oporowa do Żarnowa. Wędrówki po ziemi łódzkiej.
Archiwum Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego (ZFKWŁ)
www.parkilodzkie.pl
Fot. archiwalne:
CULTURE.PL https://culture.pl
Przeczytaj jeszcze:
Fot. Monika Czechowicz