piątek, 29 listopada 2013

ŁÓDŹ NA KÓŁKACH


Zaledwie mieszkańcy Łodzi zdołali oswoić się nieco z nowym środkiem komunikacji, jakim były założone pod koniec 1898 roku tramwaje, a już na ulicach miasta pojawiły się pierwsze samochody, zwane naówczas automobilami. Budziły one ogromną sensację wśród przechodniów; częstokroć też na skutek ich niedoskonałości powodowały zahamowania w ruchu ulicznym.
Jeden z przemysłowców łódzkich sprowadził sobie automobil z Berlina i naraził się na duże przykrości. Mianowicie pojazd jego zepsuł się na Piotrkowskiej i nawet czterech mechaników nie mogło sobie poradzić z silnikiem. Gapie nie omieszkali poddać druzgocącej krytyce niemiecką robotę. Co gorsza, dorożkarze jak gdyby się zmówili. Co który przejeżdżał, wtrącał z kozła swoje trzy grosze w formie rady na temat podsypywania owsa...
Było to jedyne w swoim rodzaju widowisko. Ludzie tarzali się ze śmiechu, a młody Niemiec - właściciel samochodu - szalał z wściekłości. Zahamowano wtedy ruch na połowie ulicy Piotrkowskiej. 



Prasa miejscowa, na znaczną jeszcze niedoskonałość ówczesnych samochodów, wyrażała przekonanie, że próby z tego rodzaju pojazdami należy czynić na bocznych ulicach, mało ruchliwych, ażeby nie hamować prawidłowego ruchu w śródmieściu...


Może ówczesna prasa miała rację. Na zdjęciu dzisiejsza Piotrkowska -  prawie bez automobili...
Zobacz jeszcze ciekawy wpis na blogu ŁÓDŹ OKIEM PRZECHODNIA: 
Buick-Brougham, rocznik 1926. i Cudo na Pietrynie..!