czwartek, 26 lipca 2012

Łódź. Pochowano wybitną śpiewaczkę operową Teresę May-Czyżowską.

Na łódzkim cmentarzu komunalnym Doły pochowana została w czwartek wybitna śpiewaczka operowa Teresa May-Czyżowska. Artystka zmarła w ubiegłym tygodniu. Miała 77 lat. Żegnali ją najbliżsi, przyjaciele, znajomi i mieszkańcy Łodzi.
May-Czyżowska uważana była za jedną z trzech "wielkich Teres" - oprócz niej ten tytuł należy do wybitnych śpiewaczek: Teresy Wojtaszek-Kubiak i Teresy Żylis-Gary. Przez 40 lat swojej kariery związana była z Teatrem Wielkim w Łodzi.
W trakcie uroczystości pogrzebowej artyści i chór Teatru Wielkiego zaśpiewali fragmenty kilku operowych arii.

Teresa May-Czyżowska urodziła się w 1935 roku w Łucku. Ukończyła Wydział Oratoryjny Akademii Muzycznej w austriackim Grazu, debiutowała partią Mimi w "Cyganerii" Pucciniego na scenie Państwowej Opery Objazdowej w Warszawie.
W 1966 roku związała się z Teatrem Wielkim w Łodzi. Na scenie łódzkiej opery wystąpiła po raz pierwszy w premierze "Rigoletta" Verdiego w 1967 roku. Ostatnim jej występem był udział w Gali Operowej z okazji jubileuszu 50-lecia pracy artystycznej w 2006 roku.
Teresa May-Czyżowska dysponowała niezwykłym głosem, który pozwalał jej śpiewać partie sopranowe przeznaczone i dla głosów lirycznych, z koloraturą, i silnych - spintowych.
Do największych jej kreacji należą: Gilda w "Rigoletcie", Leonora z "Trubadura" i Violetta w "Traviacie" Verdiego, Rozyna w "Cyruliku Sewilskim" Rossiniego, Norma w "Normie" Belliniego, Agata z "Wolnego strzelca" Webera, Halka z opery Moniuszki, Dorota z "Krakowiaków i górali".

W jej licznych kreacjach wokalno-aktorskich na uwagę zasługuje rola w inscenizacji "Fidelia" Ludwiga von Beethovena, której była pierwszą po wojnie polską wykonawczynią. Była też pierwszą polską "Halką" w premierze narodowej opery w Tokio, gdzie obszerne fragmenty dzieła śpiewała po japońsku.
Artystka była również wspaniałą wykonawczynią repertuaru oratoryjno-kantatowego i laureatką wielu międzynarodowych konkursów wokalnych. Występowała na wielu scenach operowych świata. Za swoją pracę i osiągnięcia artystyczne była wielokrotnie nagradzana; otrzymała m.in. medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

Łódź. Zabytkowa willa zburzona.


Na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata skazał w czwartek łódzki sąd 64-letniego Michała L. oskarżonego o bezprawne zburzenie zabytkowej willi w Łodzi. Mężczyzna będzie też musiał przekazać 15 tys. zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Łodzi.
Zabytkowa willa przy ul. Zgierskiej, pochodząca z ok. 1915 roku, została zburzona pod koniec czerwca ubiegłego roku. Obiekt był wpisany do gminnej ewidencji zabytków, a - według informacji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków - wszczęto też procedurę wpisania go do wojewódzkiego rejestru zabytków.
Wyrok sądu jest wyższy, niż żądał prokurator, który chciał skazania L. na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i 20 tys. zł nawiązki na cele związane z ochroną zabytków.
Zdaniem sądu kara proponowana przez prokuraturę była zbyt łagodna; oskarżony umyślnie zlecił zburzenie willi i systematycznie przygotowywał się do tego.
Sprawa przed łódzkim sądem ciągnęła się od wielu miesięcy. Proces miał się zakończyć już pod koniec stycznia, kiedy to oskarżony przyznał się do zarzutów i wyraził skruchę. Zobowiązał się także do odbudowy zabytkowej willi. Wcześniej w śledztwie nie przyznawał się do zarzucanych przestępstw, twierdząc m.in. że ma opinię prawną, iż obiekt nie miał charakteru zabytkowego.
Obrona wystąpiła wówczas o ograniczenie przewodu sądowego i wydawało się, że proces się szybko zakończy. Sąd uznał jednak, że ma wątpliwości prawne dotyczące kwalifikacji niektórych czynów i konieczne jest przeprowadzenie pełnego postępowania dowodowego.
Później oskarżony zmienił obrońcę i zmienił też swoje stanowisko. Wyparł się wcześniejszego przyznania do winy. Utrzymywał, że przyznał się, iż zburzył budynek, ale nigdy nie mówił o zburzeniu zabytku, powtarzając, że ma opinię prawników, iż nie był to obiekt zabytkowy.
W jego przekonaniu nie stworzył także zagrożenia - o co oskarża go prokuratura - dla bezpieczeństwa ludzi czy mienia, bo wynajął do zburzenia profesjonalną firmę. Obrona złożyła wniosek o umorzenie postępowania, ale sąd się na to nie zgodził.
Zburzenie willi zbulwersowało łodzian; na portalach społecznościowych wielu mieszkańców nie kryło oburzenia. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez właściciela willi złożył Wojewódzki Konserwator Zabytków w Łodzi, a także ówczesny minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
Według prokuratury właściciel willi działał bez wymaganego zezwolenia i w sposób mogący spowodować zagrożenie bezpieczeństwa dla ludzi, mienia czy też zagrożenie dla środowiska.
Śledczy przedstawili właścicielowi obiektu zarzut naruszenia Prawa Budowlanego, czyli prowadzenia prac rozbiórkowych bez wymaganego zezwolenia oraz popełnienia przestępstwa z Ustawy o ochronie zabytków, czyli zniszczenia zabytku.
Z opinii powołanego przez prokuraturę biegłego z katedry sztuki Uniwersytetu Łódzkiego wynika, że willa była budynkiem zabytkowym ze względu na "wartość historyczną, artystyczną i naukową".

Źródło: PAP