wtorek, 10 stycznia 2023

Piotr Kon - adwokat łódzkich robotników.

Piotr Kon (1865-1937) - adwokat, obrońca w procesach działaczy ruchu robotniczego na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, działacz Organizacji Radykalnej Inteligencji „Wolność” w Łodzi. W dziejach łódzkiej palestry uznawany za jednego z jej najwartościowszych przedstawicieli.

(źródło fotografii: Narodowe Archiwum Cyfrowe/NAC)

Kon urodził się w Warszawie w rodzinie mieszczańskiej. Po ukończeniu gimnazjum podjął studia prawnicze w Warszawie i Petersburgu, które ukończył zdobywając tytuł adwokata przysięgłego. Pracował jako sędzia śledczy w Moskwie, do kraju wrócił w 1892 roku osiadając w Łodzi. Zamieszkał przy ulicy Św. Benedykta 3 (dzisiaj ulica 6 Sierpnia).

Lata 1900-1901, ul. Benedykta, widok z ul. Piotrkowskiej.
(źródło fotografii: https://fotopolska.eu/)

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy, rok 1902.

W procesach sądowych Kon był obrońcą robotników oskarżonych o działalność polityczną, m.in. uczestników buntu tkaczy łódzkich w 1892 roku. Szczyt działalności Kona przypadł na lata 1905–1909, czas tzw. Rewolucji 1905 roku, kiedy to bronił m.in. zabójców łódzkiego przemysłowca Mieczysława Sielbersteina (bez powodzenia, orzeczono karę śmierci)...

"Rozwój", rok 1907.

"Rozwój", rok 1907.

"Ilustrowana Republika", rok 1929.
Przeczytaj w baedekerze:

... Kon bronił oskarżonych o agitację i przechowywanie nielegalnej literatury, Jakuba Frontczaka, Marii Kakszty i Bencjana Gorochowa. Doprowadził do zakończenia lokautu w łódzkim przemyśle włókienniczym.

"Rozwój", rok 1907.

"Rozwój", rok 1907.

Kon był zasłużonym obrońcą. Pisano o nim:
Niemal jedyny wśród palestry łódzkiej swą wytężoną a bezinteresowną pracą ogarniał w latach zmagań z caratem wszystkich więźniów politycznych, bez różnicy przynależności partyjnej i organizacyjnej, który odważnie narażał się na szykany i represje władz rosyjskich, który wreszcie nie uląkł się nawet słynnego Kazankowa i jego groźby zesłania do Narymskiego Kraju.
"Ilustrowana Republika", dziennik z 11 czerwca 1929 roku.

Po wkroczeniu do Łodzi wojsk niemieckich 6 grudnia 1914 roku doprowadził do uwolnienia więźniów przetrzymywanych w więzieniu przy ulicy Milsza ( dzisiaj Kopernika) 29.

Dawne więzienie przy ulicy Milsza 29 (dziś ul. Kopernika, budynek zajmuje Komisariat Policji)

"Czas", kalendarz informacyno-adresowy, rok 1913.
Przeczytaj w baedekerze:

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku Kon został członkiem honorowym Stowarzyszenia byłych Więźniów Politycznych, odznaczono go również Orderem Odrodzenia Polski i Krzyżem Niepodległości. Był działaczem Organizacji Radykalnej Inteligencji „Wolność”. Na prośbę Stowarzyszenia magistrat miasta Łodzi przyznał Piotrowi Konowi emeryturę „za wybitną działalność obrończą w latach 1905–1909”. Adwokat emerytury nie przyjął, tłumacząc się w liście do Prezydenta Łodzi dobrym stanem zdrowia.

"Ilustrowana Republika", rok 1929.

W okresie II Rzeczypospolitej utrzymywał kontakt z Polską Partią Socjalistyczną. W 1920 roku wraz z Aleksym Rżewskim, ówczesnym prezydentem miasta Łodzi, przemawiał podczas uroczystości pochówku rewolucjonistów 1905 roku w grobowcu na ul. Konstantynowskiej.
Kon był obrońcą kupców łódzkich: Lewsona, Solomona i Abrama Wojdysławskich oraz ich współpracowników: Szmula Ptasznika, Estery Ptasznik, Blata Spinmana w procesie o podpalenie składu przędzy (wydarzenie z dnia 15 stycznia 1926 roku).

"Ilustrowana Republika", rok 1926.

Namiętnością Kona była gra w karty. Załamany trudną sytuacją materialną, na co złożył się m.in. również fakt niepobierania opłat od ubogich za udzielanie porad prawnych, oraz sytuacją polityczną kraju, popełnił samobójstwo 22 lutego 1937 roku w Łodzi.

"Ilustrowana Republika", rok 1937.


Pochowany został w części ewangelicko-augsburskiej Starego Cmentarza w Łodzi. W uroczystości pogrzebowej wzięli udział m.in. przedstawiciele władz wojewódzkich, samorządowych, Wojska Polskiego oraz Naczelnej Rady Adwokackiej.

"Ilustrowana Republika", rok 1937.
Źródła:
Jerzy Urbankiewicz. Za płotem „Paradyzu”.
Marek Budziarek. Łodzianie.
Wycinki prasowe pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.
Fot. archiwalne ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego oraz strony https://fotopolska.eu/
Fot. współczesne Monika Czechowicz

Grembach


Drewniaki, murowane famuły, ulice brukowane kocimi łbami, zamurowane okna obok sielankowych willi. Osiedle zawarte jest w kwadracie ulic Czechosłowackiej/Nowogrodzkiej/Mazowieckiej i Niciarnianej. 
I tutaj jak w przypadku innych rejonów miasta czas jakby się zatrzymał, tylko niektóre oznaki cywilizacji przypominają, że żyjemy w XXI wieku.
W początkach XIX wieku przybyli tu niemieccy osadnicy. Nazwa Grembach najprawdopodobniej wywodzi się od słowa niemieckiego Grenzbuhl - czyli miejsce położone na krańcach miasta, wzgórze graniczne. 
Grembach - takiej nazwy nie ma na dzisiejszym planie Łodzi, mimo że na okolicznych murach odmieniana jest na różne sposoby: Grembach, Grembaszek, GRBch i w wersji humorystycznej "Grembach baraki, fajne chłopaki".

Użycie niemiecko brzmiącej nazwy odróżnia tu swoich od obcych i odsyła do początków Łodzi przemysłowej. W XIX wieku na terenie dzisiejszego osiedla Stoki, którego częścią jest Grembach, osiedlili się rzemieślnicy niemieccy. Tkaczy i rolników z Magdeburgii, Saksonii i Śląska ściągnęła do wsi Widzew pod Łodzią perspektywa otrzymania ziemi i otwarty dla wyrobów tekstylnych rynek rosyjski. 
Z przemieszania języków i kultur powstała spolszczona nazwa osiedla - nie wiadomo, czy pierwotnie Niemcy nazywali je Grünbach (Zielony Potok, odnoga rzeki Jasień płynąca dziś w tych okolicach podziemnym kanałem, jego źródła znajdowały się na dzisiejszej Radiostacji, pomiędzy obecnymi ulicami Narutowicza i Pomorską, płynął na południe, równolegle do ulicy Niciarnianej i wpadał do Jasieni, obecnie przebiega pod ziemią w kierunku ulicy Tunelowej) czy Grenzbühl, czyli wzgórze graniczne, miejsce, gdzie miasto definitywnie się kończy. Echo drugiej nazwy pobrzmiewa w polskim określeniu Podgórze, używanym na mapach od początku XX wieku.
Podgórze - zwyczajowo wyodrębnione, obecnie nieposiadające ugruntowania prawnego osiedle we wschodniej części Łodzi na Widzewie.

Przez lata w XX wieku wśród mieszkańców ukształtowała się niemiecko brzmiąca nazwa Grembach, nadana jeszcze przez niemieckich kolonistów, którzy zamieszkiwali do II wojny światowej w tej okolicy. Być może ci koloniści przybyli bezpośrednio z niemieckiej miejscowości o nazwie Grömbach, lub poprzez dzisiejszą Łaznowską Wolę, przed II wojną światową noszącą również tę nazwę. Jednak wszyskie mapy z początku XXI wieku określają tereny tego osiedla tylko polską nazwą.

WSpółczesna mapa wschodniej części Łodzi.

Podgórze jako polska nazwa nie jest dosłownym tłumaczeniem przyjętych dla określenia tego osiedla nazw niemieckich (według różnych interpretacji oznaczających zielone miejsce lub zielony strumień). Osiedla nie należy też mylić z ulicą Podgórze na Stokach, położoną ponad kilometr od Grembachu.


Inny podział miasta (stworzony w 2005 roku specjalnie dla potrzeb Systemu Informacji Miejskiej) zalicza Podgórze do obszaru SIM Niciarniana. Z nazwą tą jednak nie utożsamiają się mieszkańcy. POwstała ona niejako w sposób urzędniczy, sztuczny, nieodzwierciedlający w pełni miejscowej historii i tradycji (sugerowano się prawdopodobnie obecnością fabryki nici, ulicy i dworca kolejowego o nazwie Niciarniana, jednak nigdy powszchnie nazwa Niciarniana nie funkcjonowała dla określenia całego osiedla - co najwyżej, używano jej tylko dla pewnej części tego obszaru).

Fabryka Nici "Ariadna" przy ul. Niciarnianej.
Przeczytaj w baedekerze:
Ostatecznie pozostawiono nazwę Podgórze w oficjalnej terminologi administracji. Nazwa jest nieustematyzowana sposobem zapisu i wymowy, zarówno co do wersji niemieckiej (Grunbach, Grünbach lub Gruenbach), jak i polskiej (Grinbach, Grynbach i Grembach - ta ostatnia najczęściej spotykana).


Na mapie rewirów policyjnych z 1913 roku widnieje nazwa Grynbach, a przez dekady XX wieku, po dzień dzisiejszy mówi się Grymbach, choć według nomenklatury administracyjnej jest to część widzewskiego osiedla Stoki-Sikawa-Podgórze. To miejsce stanowi jednak osobliwy fragment łódzkiej historii i oddaje klimat dawnego osiedla fabrycznego, w którego załukach czas się zatrzymał, ale... nie zawsze było tam bezpiecznie.


U schyłku XIX wieku, w centralnej części osiedla, z inicjatywy fabrykanta Juliusza Kunitzera, powstała pierwsza na ziemiach polskich fabryka nici (dzisiaj nosząca nazwę "Ariadna"). Zbudowano przy niej, posiadające niezwykle słabe warunki sanitarne, mieszkania dla robotników.


Przy osiedlu powstała też stacja kolejowa Łódź Niciarniana, na którą przyjeżdżali zamieszkujący pod Łodzią robotnicy pracujący w fabryce. Dla potrzeb fabryki stworzono też nieistniejącą już towarową bocznicę kolejową.

W niedalekim sąsiedztwie Centralnego Szpitala Klinicznego przy ulicy Czechosłowackiej a także zakładów "Ariadna" znajduje się małe osiedle parterowych domków familijnych z czerwonej cegły. Stanowią one część osiedla Stoki i serce Grembachu.
To jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc na mapie Łodzi i najbardziej łódzka część Grembachu - osiedle familijne, na którym mieści się 96 lokali mieszkalnych, potocznie nazywanych "familokami".
Domy zostały wybudowane w latach 1906-1908 dla pracowników pierwszej na ziemiach polskich fabryki nici, należącej do Juliusza Kunitzera. Dziś to zakłady Ariadna SA, ale tu wciąż mówi się o nich „Niciarka”.
Po wybudowaniu tunelu z dworca Łódź Fabryczna powoli zbliża się tu miasto. Stary Grembach odchodzi na naszych oczach.
"Echo", rok 1937.


Bez specjalnego celu niewielu zapuszcza się w tę okolicę, a osoby z zewnątrz natychmiast zwracają na siebie uwagę.
Przybysza witał niegdyś napis "Grembach baraki, fajne chłopaki", a mieszkańcy nazywają swoje lokum przewróconymi wieżowcami, bo tak ponoć baraki wyglądają z lotu ptaka. 
Baraki to 96 mieszkań w dwóch rzędach parterowych famuł, część z nich stanowią lokale socjalne, niektóre przebudowano, łącząc w większe mieszkania, standardowo 32 metry kwadratowe. Są zabytkiem, podobnie jak pokunitzerowska ceglana fabryka przy Niciarnianej.
Wokół miniaturowe ogródki, kwiaty w doniczkach. Niestety, zimą i jesienią, po najmniejszym deszczu droga jest prawie nieprzejezdna.
W zarośniętym przejściu pomiędzy ogródkami działkowymi i murem wiedzie ścieżka - jeśli nie zna się tego skrótu, można się naprawdę przestraszyć. Miejsce świetne do załatwiania ciemnych porachunków.
"Dziennik Łódzki", rok 1967.

Tutaj kończy się miasto. Wylot Czechosłowackiej to pola uprawne, od południa Grembach zamykają stadion RTS Widzew i tory kolejowe, na północy dostęp powietrza odcina bryła Centrum Kliniczno-Dydaktycznego Uniwersytetu Medycznego. Pomiędzy nimi enklawa mieszająca czas i przestrzeń.

W połowie lat 70. XX wieku na polach przyległych do osiedla rozpoczęto budowę szpitala. W tym czasie puszczono pogłoskę, że Grambach przeznaczony jest do wywłaszczenia i rozbiórki. Tak się jednak nie stało. Miasto zatroszczyło się nieco o warunki życia na tym osiedlu i wybudowało kanalizację.


Wydaje się, że wszyscy o tym miejscu zapomnieli, mimo że pofabryczne i zabytkowe, to nie to samo co Księży Młyn...

Serce Grembachu przy Czechosłowackiej to raj dla fotografa, ale życie tutaj - to już zupełnie inna historia.
Grembach ma się jednak czym czym pochwalić.
Powstał tu, w 1979 roku - zespół BSC Grembach Łódź - najbardziej utytułowany polski klub piłki nożnej plażowej (dawniej też klub futsalowy) z Łodzi, wielokrotny Mistrz Polski, zdobywca Pucharu i Superpucharu Polski.