poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Historia wielkiej miłości z motoryzacją w tle - Jadwiga Wajsówna i Franciszek Grętkiewicz.

"Głos Poranny", rok 1929.

Od momentu odzyskania niepodleglości aż do września 1939 roku przepisy dotyczące ruchu drogowego w II RP były kilkukrotnie nowelizowane. 

"Głos Polski", rok 1928.

Na przestrzeni lat jedno nie uległo zmianie - aby móc prowadzić pojazd mechaniczny obowiązkowe było posiadanie uprawnień. Ustawodawca wprowadził podział na prawo jazdy zawodowe oraz niezawodowe. W obu tych przypadkach należało udać się na kurs i pozytywnie zdać egzamin teoretyczny ze znajomości konstrukcji pojazdu i działania jego organów, oraz praktyczny, odbywający się na ulicach miasta w obecności komisji.

"Echo", rok 1929.

Umiejętności szlifowano na kursach kierowców. Jedną z takich szkół jazdy w latach 1928-1939 prowadził w Łodzi Franciszek Grętkiewicz. Swoją ofertę koncesjonowanych kursów kierowców samochodowych kierował zarówno dla pań i panów.

"Hasło Łódzkie", rok 1929.

Na przestrzeni lat funkcjonowało kilka adresów jego działalności. Jak wynika z zachowanej korespondencji, najwcześniej, bo od 1928 roku był to adres przy ulicy 6-go Sierpnia 18. Od 1929 roku szkoła mieściła się przy al. Kościuszki 21.

"Panorama", dodatek ilustrowany "Republiki", rok 1930.

"Ilustrowana Republika", rok 1929.

"Hasło Łódzkie", rok 1930.

"Panorama", dodatek ilustrowany "Republiki", rok 1930.

"Hasło Łódzkie", rok 1930.

"Dziennik Łódzki", rok 1932.

Jak dowiadujemy się z reklam prasowych od 1931 roku, na kursy Grętkiewicza trzeba było udać się na ulicę Piotrkowską 111.

Piotrkowska 111.

"Głos Poranny", rok 1932.

Finalnie w 1938 roku powstała największa placówka dydaktyczna z własnymi warsztatami przy al. Kościuszki 68.

"Echo", 1934.

"Ilustrowana Republika", rok 1935.

Szkoła Grętkiewicza uchodziła za największą w regionie i jedną z najnowocześniejszych w całym kraju. Przez dziesięć lat wyszkoliła aż 5400 kierowców!

"Ilustrowana Republika", rok 1939.

Warto jednak podkreślić, że szkoła Grętkiewicza nie była najstarszą i jedyną w naszym mieście. Pierwsza prawdopodobnie była szkoła jazdy W. Woyna i S-ka mieszcząca się przy ulicy Piotrkowskiej 91, od 1929 roku po sąsiedzku ze szkołą Gretkiewicza przy Piotrkowskiej 111. Łodzi funkcjonowały również kursy dla Żydów.

"Ilustrowana Republika", rok 1926.

"Ilustrowana Republika", rok 1926.

"Głos Polski", rok 1929.

"Echo", rok 1929.

"Ilustrowana Republika", rok 1925.

"Ilustrowana Republika", rok 1925.

Piotrkowska 91.

Dokument ze szkoly Franciszka Grętkiewicza, rok 1934.

"Głos Poranny", rok 1932.

Grętkiewicz z pewnością był prawdziwym pasjonatem motoryzacji. Na przestrzeni lat brał udział w wielu rajdach, wyścigach i zjazdach gwieździstych.

"Głos Polski", rok 1928.

"Głos Polski", rok 1928.

"Głos Poranny", rok 1929.

"Głos Poranny", rok 1930.

"Głos Poranny", rok 1930.

"Ilustrowana Republika", rok 1930.

Był stałym uczestnikem imprez zimowych w Zakopanem, walczył również o "puchar Bałtyku".

"Dziennik Piotrkowski", rok 1938.

Niestety oprócz tabel z wynikami i skąpymi notatkami prasowymi nie zachowały się dłuższe wspomnienia samego Grętkiewicza z rywalizacji i wyjazdów. Ale z pomocą przychodzi nam "Głos Poranny", którego dziennikarz miał okazję spędzić trochę czasu z Grętkiewiczem w jego Bugatti podczas wyścigu płaskiego na trasie Lutomiersk - Aleksandrów.

"Głos Polski", rok 1928.

"Hasło Łódzkie", rok 1928.

Z jednego z artykułów opublikowanych w porannej gazecie dowiedzieć się możemy, że Grętkiewicz w łódzkich wyścigach startował białym Bugatti z ośmiocylindrowym silnikiem. Dziennikarz miał okazję przejechać się z pabianickim automobilistą w jednej z prób prędkości, która wywarła na nim tak ogromne wrażenie, że ten żartobliwie zadeklarował jeżdżenie dorożką przez kolejne dni. Tłumaczył to tym, że zamiast 80 koni Bugatti wolałby jednego... żywego. 

"Głos Poranny", rok 1929.

Rywalizację w kategorii wyścigowej w wyścigu płaskim w Łodzi w 1929 roku wygrał Stanisław Szwarcsztajn również jadący Bugatti.

"Głos Poranny", rok 1929.

"Głos Poranny", rok 1929.

Wiem z pewnością, że ilekroć będę pił szampana, czy to będzie za kwadrans, czy za rok lub 5 lat zawsze pierwszy toast wniosę za zdrowie p. Grętkiewicza i jego Oldsmobila - tymi słowami dziennikarz "Głosu Porannego" (artykuł powyżej) zakończył siedmioodcinkową relację pt. "1240 kilometrów w ciągu jednej doby". Były to wspomnienia z podróży Oldsmobilem na zjazd gwieździsty do Łodzi, a ktory odbywał się w dniach 11-12 maja 1929 roku. Samochód należał oczywiście do Grętkiewicza, a z relacji można się dowiedzieć, że Franciszek Grętkiewicz był niezmordowanym kierowcą. Trasa rozpoczęła się w Łodzi przy al. Kościuszki 21, gdzie mieściła się szkoła Grętkiewicza. Pomimo startu o bardzo wczesnej porze, na miejscu zjawiło się kilkuset kursantów, aby dopingować swego nauczyciela. Następnie trasa wiodła przez Poznań do Gdańska i z powrotem do Łodzi. W Oldsmobilu oprócz dziennikarza był jeszcze Stanisław, brat Franciszka oraz jeden z instruktorów z jego szkoły. Mimo tak silnej obsady Franciszek Grętkiewicz w trakcie tej całodobowej wyprawy prowadził osobiście. Był wytrawnym kierowcą, lubiącym wyzwania i odnajdującym się w roli kierownika. Do Łodzi na zjazd gwiexdzisty ekipa dotarła wcześnie rano następnego dnia, a Franciszek od razu zadeklarował, że wieczorem będzie jeszcze prowadził zajęcia w swojej szkole.

"Ilustrowana Republika", rok 1929.

"Głos Polski", rok 1929.

"Hasło Łódzkie", rok 1930.

"Głos Poranny", rok 1936.

Uczestnicy XII Międzynarodowego Rajdu Automobilklubu Polski, rok 1939.
Widoczni od lewej: Jerzy Strenger, Franciszek Grętkiewicz, Wojciech Kołaczkowski i Jan Ripper.
(źródło fotografii: Narodowe Archiwum Cyfrowe/ NAC)

"Głos Polski", rok 1928.

Po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku w zniszczonej Polsce, w ogóle nie było przemysłu motoryzacyjnego, a sama motoryzacja znajdowała się w "powijakach".

"Głos Polski", rok 1928.

Mimo takich warunków już w 1921 roku powstał Automobilklub Polski, a następne jego oddziały regionalne: w 1924 roku Lwowski, Śląski i Wielkopolski, a w 1926 roku - Oddział Krakowski, Łódzki Automobilklub (tak się wtedy pisało) powstał 13 listopada 1926 roku z siedzibą przy ulicy Piotrkowskiej 104. 
Został wtedy ustalony statut, wpisany do Rejestru Stowarzyszeń Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi pod numerem 1457. Na prezesa zarządu został wybrany znany łódzki fabrykant Karol Wilhelm Scheibler, wiceprezesami zostali: inż. Karol Kawczyński, dr Eugeniusz Schicht i Kazimierz Poznański. Była to elita fabrykanckiej Łodzi.

"Panorama", dodatek niedzielny "Republiki", rok 1930.

Faktyczną działalność Automobil-Klub rozpoczął w 1927 roku. Początki istnienia Klubu miały charakter ekskluzywny, wręcz elitarny, gdyż na smochód czy motocykl mało kto mógł sobie pozwolić. Warto pamiętać, że w 1927 roku w całej Polsce było zarejestrowanych tylko 17 tysięcy samochodów i 1012 motocykli. Jednak już w 1929 roku Automobil-Klub liczył sobie 139 członków, a rok później - 165.

"Panorama", dodatek niedzielny "Republiki", rok 1930.

Rozwijano działalność statutową na maiarę ówczesnych gustów i możliwości. Z imprez Automobil-Klubu, jakie odbyły się w tamtych latach, należy wymienić: w maju 1928 roku "Zjazd Gwieździsty" do Łodzi i wyścig płaski na dystansie 5 kilometrow ze startu zatrzymanego, a w sierpniu dwudniowy rajd wojewódzki. W 1930 roku ponownie organizowany jest "Zjazd Gwieździsty" do Łodzi oraz wyścig płaski na dystansie 5 kilometrów ze statu zatrzymanego. Adres z tamtego okresu brzmiał: "Łódzki Automobil-Klub Łódź, ul. Piotrkowska 104 tel. 163-03 telegraf "Autoklub". W tym czasie działało 9 oddziałów regionalnych.

Piotrkowska 104, dawna siedziba łódzkiego Automobil-Klubu.

"Panorama", dodatek niedzielny "Republiki", rok 1929.

"Głos Polski", rok 1929.

"Hasło Łódzkie", rok 1930.

"Głos Poranny", maj 1939 roku.

Aż do września 1939 roku Automobil-Klub Łódzki organizował wiele różnorodnych imprez, w których uczestniczyli zarówno przeciętni użytkownicy samochodów, jak i sławy tamtych czasów: znany ścigant na Bugatti Jan Ripper, lotnik i automobilista Witold Rychter czy Franciszek Grętkiewicz - znany automobilista, właściciel największej w Polsce Szkoły Kierowców Samochodowych (mieszczącej się wowczas przy Piotrkowskiej 111).

Piotrkowska 111.

"Ilustrowana Republika", rok 1930.

Ciekawostką i wydarzeniem tamtych lat był ślub srebrnej medalistki olimpijskiej w rzucie dyskiem Jadwigi Wajsówny z Franciszkiem Grętkiewiczem.

"Ilustrowana Republika", rok 1928.

 Ale jak to się zaczęło?
W 1938 roku na kurs na prawo jazdy do Franciszka Grętkiewicza zapisała się lekkoatletka Jadwiga Wajsówna. W ten sposób skrzyżowały się losy naszych bohaterów. Mężczyzna zakochał się w młodej sportsmence. 

Jadwiga Wajsówna (1912-1990)
- lekkoatletka, medalistka olimpijska
Przeczytaj w baedekerze:

Zakochał się we mnie na zabój! - wyznała po latach Jadwiga w rozmowie z dziennikarzem Romanem Kubiakiem. Po zajęciach Grętkiewicz osobiście odwoził ją motocyklem lub samochodem do domu w Pabianicach. Ona sama potrzebowała nieco więcej czasu, aby przekonać się do o wiele starszego mężczyzny. Mimo rodzącego się uczucia Wajsówna ukończyła kurs i zdała egzamin na amatorskie prawo jazdy. Możliwe jednak, że sam Grętkiewicz przykładał się bardziej do amorów niż nauki, bo Jadwiga wspominała to następująco:
Po ośmiu próbnych jazdach stanęłam do egzaminu. Jak na złość wybrano trudne ulice, najbardziej ruchliwe i wąskie. Gdy zdawałam z teorii, na pytanie, kiedy mi wolno jeździć chodnikami - odpowiedziałam, że tylko wówczas gdy tego nie widzi policjant. Na 17 pytań była to najgorsza odpowiedź.

Jadwiga Wajsówna w towarzystwie przyszłego męża, Franciszka Grętkiewicza, rok 1938.
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego/ NAC)

Bez wątpienia samochody i motocykle były ogromną miłością Franciszka, ale w jego sercu już od dawna królowała Jadwiga. 7 stycznia 1939 roku w kościele św. Mateusza w Pabianicach wybrzmiało sakramentalne - tak!

Kościól św. Mateusza Apostoła i św. Wawrzyńca Męczennika w Pabianicach.

Ślub Grętkiewiczów był jednym z największych w historii miasta. Panna Młoda miała 27 lat, a Pan Młody 44 lata. Ceremonia zaślubin przyciągnęła do kościoła blisko 10 tysięcy gapiów, co spowodowało zablokowanie pobliskiego ruchu tramwajowego. 

"Głos Poranny", rok 1939.

Wśród rzeszy fanów lekkoatletki byli również zmotoryzowani przyjaciele Grętkiewicza, wtedy piastującego funkcję prezesa Łódzkiego Klubu Motocyklowego. Na uroczystość przyjechało kilkadziesiąt samochodów i jednośladów.

"Głos Poranny", rok 1939.

W "Głosie Porannym" przeczytamy: motocykliści wjechali do Pabianic w sile około 100 maszyn. Jako miejsce zbiórki wyznaczyli sobie dom panny młodej. Przy akompaniamencie klaksonów i warkocie maszyn młoda para udała się czerwonym samochodem Grętkiewicza do kościoła. Przed kościołem zebrał się tłum oczekujący na parę młodych. Jadwiga Wajsówna ubrana była w białą suknię z trenem i welon. Zauważono, że w ręku trzymała bukiet z herbacianych róż. Natomiast Grętkiewicz do ślubu szedł we fraku. - Młoda para szła do ołtarza przez szpaler utworzony przez przyjaciół i znajomych.
Po ceremonii Para Młoda udała się do domu przy ulicy Kilińskiego 24.

Dawny dom Jadwigi Wajsówny-Grętkiewiczowej przy ul. Kilińskiego 24 w Pabianicach, zakupiony dla niej przez męża.

Informacje o ślubie wywołały sensację na początku 1939 roku. Mężem dyskobolki, srebrnej medalistki olimpijskiej z Berlina i brązowej z Los Angeles został motocyklista i kierowca rajdowy Franciszek Grętkiewicz z Łódzkiego Klubu Motocyklowego. Było to wielkie wydarzenie towarzyskie w Pabianicach. 

Jadwiga i Franciszek 
(źródło: archiwum Grętkiewiczów, za: Jeździć po łódzku z Franciszkiem Grętkiewiczem! (tejsted.pl).

Panna młoda miała 27 lat, pan młody - 44 lata. Ona pracowała jako księgowa w zakładach chemicznych Boruta w Zgierzu, a wieczorami trenowała rzut dyskiem, pchnięcie kulą, skok w dal i skok wzwyż. On namiętnie ścigał się w rajdach motorowych i automobilowych, prowadząc maszyny marki DKE, Bugatti, Oldsmobil, Astro-Daimler i Fiat 1500. Przy ulicy Piotrkowskiej 111 i Kościuszki 68 prowadził największą i najlepiej wyposażoną w Polsce szkołę kierowców. Tam się poznali latem 1938 roku, gdy Wajsówna przyszła zapisać się na kurs prawa jazdy.

"Echo", rok 1939.

Małżeństwo Grętkiewiczów z pewnością można określić jako przedwojenne power couple. Ona, piękna i odnosząca olimpijskie sukcesy sportsmenka, ulubienica tłumów. On, zręczny przedsiębiorca i stały bywalec imprez automobilowych, który po ulicach Łodzi jeździł Bugatti. To historia o wielkiej miłości z motoryzacją w tle!

"Głos Poranny", rok 1937.

Franciszek Grętkiewicz był człowiekiem przedsiębiorczym i obrotnym. W warsztatach znajdujących się na terenie szkoły naprawiał samochody sportowe. W tym pomagał mu jego brat Stanisław, który podczas rajdów asystował Franciszkowi jako mechanik. Dodatkowe znajomości wśród łódzkich elit, fabrykantów i wojskowych zapewniała pomc w sprowadzaniu z zagranicy samochodów. Prowadzone biznesy uczyniły Grętkiewicza zamożnym człowiekiem, o którym często pisała lokalna prasa. Swojej ukochanej żonie w ramch prezentu ślubnego podarował dom przy ul. Kilińskiego 24 w Pabianicach, a w jego prywatnym garażu na przestrzeni lat pojawiły się takie samochody jak DKW, Bugatti, Oldsmobil, Astro-Dimler i Fiat 1500.

Kierowca rajdowy Franciszek Grętkiewicz przy swoim Fiacie 1500.
XII Międzynarodowy Rajd Automobil-Klubu Polski, rok 1939.
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego/ NAC)

Jadwiga Wajsówna była ładną i utalentowaną lekkoatletką z Pabianic. Jako pierwsza kobieta na świecie rzuciła dyskiem ponad 40 m. Przez kolejne lata aż ośmiokrotnie biła własny rekord. Była kilkukrotną mistrzynią Polski w różnych dyscyplinach lekkoatletycznych, w tym dziesięć razy w rzucie dyskiem, sześć razy w pchnięciu kulą i po trzy razy w skoku wzwyż i w skoku w dal z miejsca. Na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles w 1932 roku wywalczyła brąz w rzucie dyskiem, a cztery lata później na Igrzyskach w Berlinie zdobyła srebro w tej samej dyscyplinie.

Jadwiga Wajsówna podczas letnich Igrzysk Olimpijskich w Berlinie, rok 1936.
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego/ NAC)

"Głos Poranny", rok 1937.

Letnie Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles. Janusz Kusociński i Jadwiga Wajsówna.
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego/ NAC)

Przyjaźniła się z biegaczem Januszem Kusocińskim, złotym medalistą z Igrzysk w Los Angeles oraz srebrną medalistką z Berlina - Stanisławą Walasiewiczówną. Sukcesy sportowe przyczyniły się do tego, że Jadźka, jak nazywała ją prasa, była naprawdę popularna. Niech świadczy o tym fakt, że wracającą z Olimpiady w Berlinie lekkoatletkę witały prawdziwe tłumy zgromadzone na dworcu kolejowym w Łodzi.

Wyjazd polskich sportowców z Warszawy na letnie Igrzyska Olimpijskie do Berlina. Sportowcy w drodze do wagonu, rok 1936. Jadwiga Wajsówna na pierwszym planie, z kwiatami.
(zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego/ NAC)

Po niespełna ośmiu miesiącach od ślubu życie Grętkiewiczów, jak i milionów Polaków, załamało się. Nastał okres niemieckej agresji i okupacji. Franciszek został powołany do wojska do kolumny samochodowej, ale ostatecznie do niej nie trafił. W tym czasie (rok 1939) na świat przyszedł ich pierwszy syn Andrzej. W mieście rozpoczęły się przeszukania domów, wywózki do przymusowej pracy, głód i terror. Grętkiewicz dorabiał pracując w garażu samochodowym. Beznadziejna sytuacja w okupowanej Łodzi zmusiła ich do wyjechania do Warszawy, gdzie Franciszek dostał pracę w straży pożarnej. Był to również okres prześladowań sportowców. W bestialski sposób zamordowano olimpijczyka Janusza Kusocińskiego. W październiku 1941 roku na świat przyszedł drugi syn Grętkiewiczów, Maciej.
Pewnej nocy do drzwi zaczęło dobijać się gestapo. Grętkiewiczowie dzieci oddali sąsiadom, a ich zabrano. Trafili do więzienia przy alei Szucha w Warszawie.
"Chcieli, żebym przyjęła niemieckie obywatelstwo, gdyż moi przodkowie nosili nazwisko Weyss" - wspominała po latach. A ja byłam Polką z polskiego rodu Wajsów herbu łabądź, więc powiedziałam NIE!".
Dokładne przyczyny aresztowania nie są znane. Wśród wielu teorii prawdopodobną wydaje się ta proponowana przez Romana Kubiaka. Wajsówna miała brata Stanisława, który przed wojną sympatyzował z polskimi narodowcami. Wraz z kolegami znalazł się nawet przed sądem w Pabianicach oskarżony o noszenie "Mieczyków Chrobrego" (Mieczyk Chrobrego / także Szczerbiec, Szczerbiec Chrobrego/ - symbol, używany przez polskich nacjonalistów (narodowców), przedstawiający Szczerbiec, miecz koronacyjny królów polskich, owinięty wstęgą w polskich barwach narodowych). Stanisław został oczyszczony z zarzutów, co nie zmienia faktu, że rodzina Wajsów prawdopodobnie znalazła się na liście polskich narodowców, których dla zasady należało aresztować i przesłuchać.
Potwornie ich tam bito.
Po wypuszczeniu na wolność, oboje czuli się bardzo źle. Jadwiga mogła jeść tylko kaszę z mlekiem, wybito jej zęby. Franciszek dostał wylewu, zaczął tracić wzrok, nie mógł pisać ani czytać.
Po upadku powstania warszawskiego, w którym Wajsówna aktywnie brała udział i budowała umocnienia, przeniosła się do Bochni - pojechała tam z ciężko chorym mężem i dziećmi. Przez pól roku Jadwiga pracowała w piekarni, aby utrzymać rodzinę. Stamtąd, na początku marca 1945 roku, pod plandeką zdezelowanej ciężarówki, rozpoczęli tułaczkę w rodzinne strony. Nie mogli ponownie zamieszkać w swoim własnym domu przy ul. Kilińskiego w Pabianicach, bo ten zajmowali dzicy lokatorzy.

Dom Grętkiewiczów przy ul. Kilińskiego w Pabianicach.

24 marca 1945 roku, Franciszek Grętkiewicz zmarł w mieszkaniu swojego brata Stanisława w Łodzi. Jadwiga z dziećmi wróciła do Pabianic. Rozpoczęła pracę w księgowości łódzkiej Centrali Tekstylnej i... na nowo zajęła się sportem. Ważyła wtedy 58 kilogramów i jak sama wspominała - Miecia Moderówna, mistrzyni w biegach, nie poznała mnie na pabianickiej ulicy.
W 1947 roku ponownie wyszła za mąż.
Swoje wspomnienia opublikowała w wydanej w 1954 roku książce "Z dyskiem przez świat".

Jadwiga Wajsowna. "Z dyskiem przez świat", rok 1954.
(źródło fotografii: https://antykwariatsportowy.pl/)

Dwa lata wcześniej fragmenty tych wspomnień, jeszcze przed ocenzurowaniem, można było przeczytać w kilku odcinkach na łamach "Dziennika Łódzkiego".

"Dziennik Łódzki", rok 1952.

Wiele lat później Jadwiga Wajs-Grętkiewicz Marcinkiewicz przekazała Automobil-Klubowi Łódzkiemu jeden ze swoich pucharów. Miało to miejsce podczas uroczystości zorganizowanej z okazji 50-lecia istnienia AŁ, w listopadzie 1977 roku. Tak to sentymenty samochodowo-sportowe przetrwały szereg lat pomimo kataklizmów dziejowych...

"Dziennik Łódzki", rok 1990.

Zmarła 1 lutego 1990 roku.

"Dziennik Łódzki", rok 1990.

Grób Jadwigi Wajs i Franciszka Grętkiewicza na Cmentarzu Starym w Pabianicach.

źródła:
Anna Kulik, Jacek Parzyński. Sekrety Łodzi. Część 2.
Dziennik Łódzki https://dzienniklodzki.pl


Przeczytaj w baedekerze:

Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi oraz stron:
https://antykwariatsportowy.pl/

"Łodzianin", rok 1929.

"Głos Poranny", rok 1938.

Fot. współczesne Monika Czechowicz