Łódź, rozbiórka starych domów, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego")
Trudności mieszkaniowe okresu międzywojennego, pogłębione w czasie okupacji, w pierwszych latach po wyzwoleniu stawiały Łódź w rzędzie miast o najwyższym wskaźniku zagęszczenia mieszkań i najgorszym stanie ich wyposażenia w podstawowe instalacje.
"Dziennik Łódzki", rok 1945.
Łódzkie klimaty, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Wkrótce po wyzwoleniu, łódzka Miejska Rada Narodowa - w dniu 3 lutego 1945 roku przyjęła w czasie X i XI posiedzenia plenarnego wniosek o powołaniu tak zwanej Wielkiej Łodzi. Miasto w swoich nowych granicach, wytyczonych w zasadzie zgodnie z ustaleniami hitlerowskimi z 1940 roku, objęło obszar nieco ponad 21 tysięcy ha, czyli ponad 1,5-krotnie większy niż dotychczas, zamieszkany przez około 570 tysięcy mieszkańców. Podjęta decyzja powodowała daleko idące konsekwencje - zapewniała możliwość nieskrępowanego rozwoju miasta, lecz równocześnie stwarzała problemy związane z integracją nowych terenów, o przeważnie rolniczym charakterze w całościowy organizm miejski. W celu sprawnego przeprowadzenia procesu scalania, Zarząd Miasta został wyjęty z pod zwierzchnictwa władz wojewódzkich i stał się organem administracji drugiej (wyższej) instancji, zaś terytorium Łodzi podzielone zostało na trzy dzielnice: Łódź-Północ, Łódź-Śródmieście oraz Łódź-Południe. Ustalony w 1945 roku podział administracyjny ulegał zmianom: w 1953 roku wprowadzono układ siedmiu dzielnic, który następnie modyfikowany został w 1955 roku. W tak zmodyfikowanych ramach administracyjnych miała kształtować się nowa Łódź.
Rocznik Statystyczny m. Łodzi 1945-1947/ Zarząd Miejski w Łodzi.
Łódzkie klimaty, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Od samego początku Wydział Planowania Zarządu Miasta pracował nad stworzeniem nowego planu zagospodarowania przestrzennego. Był to niezwykle palący problem wobec istotnych przekształceń jakie przeżywało miasto. Poprzedni projekt dla Łodzi był opracowany w 1935 roku przez Ostrowskiego, Berlinera i Lisowskiego, później - w czasie okupacji - powstał plan Bangerta, lecz zarówno jeden, jak i drugi nie przystawały do aktualnych potrzeb tak ze względu na zmianę rozmiarów i charakteru miasta, jak i z powodu zmian politycznych.
Przeczytaj w baedekerze:
Panorama zachodniej części Łodzi, lata 50/60 XX wieku.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Punktem wyjścia większości prac w obrębie miasta były bolączki chaotycznego rozwoju w poprzednich dekadach. Łódź uchodziła za miasto o ciasnej zabudowie Śródmieścia, wąskich ulicach utrudniających komunikację, miasto pozbawione zieleni. Konieczność wyeliminowania niekorzystnych czynników, potrzeba "przewietrzenia" Łodzi wymieniana była jako priorytetowe zadanie planowanych i podejmowanych na bieżąco inwestycji.
"Dziennik Łódzki", rok 1945.
Łódzkie podwórko, lata 50/60 XX wieku.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
21 grudnia 1945 roku dekretem wprowadzono przymusową gospodarkę lokalami - akt prawny regulujący i ograniczający najem lokali mieszkalnych, będących własnością osób prywatnych. Wprowadzono pojęcie "publicznej gospodarki lokalami", co w praktyce oznaczało nacjonalizację mieszkań.
Przydział do lokali mieszkalnych leżał w gestii władz kwaterunkowych - w przypadku Łodzi w gestii Prezydium Rady Narodowej miasta Łodzi (w 1957 roku utworzono przy Prezydiach Dzielnicowych Rad Narodowych Wydziały Kwaterunkowe).
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
Powojenna Łódź nie była w stanie zapewnić robotnikom przyzwoitego dachu nad głową. Dalece niewystarczająca była liczba mieszkań, jaką dysponowało miasto, a kolejny problem stanowił ich standard. Zasoby lokalowe Łodzi zmalały po wojnie o 25% przede wszystkim wskutek zburzenia przez niemieckiego okupanta getta w północnej części miasta. Tymczasem do 1949 roku praktycznie nie oddawano do użytku nowych mieszkań koncentrując się na remontach fabryk i uruchomieniu produkcji przemysłowej.
Teren dawnego Litzmanstadt Getto, na którym powstał Park Staromiejski. Fotografia wykonana przed 1951 rokiem.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Sytuacja mieszkaniowa stawała się z roku na rok gorsza, gdyż stare, nadwątlone podczas wojny kamienice rozbierano, a liczba ludności wciąż wzrastała. Robotnicy byli zmuszeni osiedlać się na strychach, w pustych suterenach. Biorąc pod uwagę wszystkie duże miasta w kraju - łódzkie mieszkania powszechnie uchodziły za najbardziej przeludnione. W 1950 roku w Łodzi na izbę przypadało 1,93 statystycznego mieszkańca, podczas gdy w kraju tylko 1,54. Ponadto co drugie mieszkanie w mieście nad Łódką było jednoizbowe, gdy w kraju takie było co piąte. Można zatem powiedzieć, że co drugi łodzianin żył w przeludnionym mieszkaniu.
"Dziennik Łódzki", rok 1945.
Ulica Limanowskiego, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Odrębny problem stanowił niski standard zawilgoconych, ciemnych izb, pozbawionych urządzeń sanitarnych. Jeszcze w 1950 roku tylko co dziesiąty łodzianin miał w domu łazienkę, a co trzeci mógł korzystać z bieżącej wody. Przyłącza wodno-kanalizacyjne dominowały w śródmieściu, a pozostałe dzielnice, zamieszkane głównie przez robotników, pozbawione były takich wygód.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
"Dziennik Łódzki", rok 1945.
W pierwszym, powojennym okresie Łódź niemal całkowicie przejęła funkcje zniszczonej Warszawy. W naszym mieście znalazły się siedzibę liczne instytucje i urzędy. Miasto pełniło również funkcję mieszkania zastępczego dla dziesiątków tysięcy warszawiaków. Według danych z października 1947 roku, do Łodzi przybywało co miesiąc około 1600 mieszkańców, Tak więc miasto w krótkim czasie niemal podwoiło liczbę swoich mieszkańców, nie będąc w stanie zaproponować im odpowiednich miejsc zamieszkania. Wzrostowi ludności towarzyszył jednocześnie proces ubywania miejsc możliwych do zamieszkania. Wiele budynków mieszkalnych, z racji zaniedbań remontowych w okresie okupacji, znajdowało się w fatalnym stanie technicznym. Efektem tego były liczne katastrofy budowlane, o których donosiła prasa codzienna.
"Express Ilustrowany", rok 1949.
Poza walącymi się starymi budynkami braki mieszkaniowe były pogłębiane przez zniszczenia wojenne. Oczywiście trudno porównywać sytuację Łodzi do innych, dużych ośrodków, które ucierpiały w trakcie wojny. Jednak wbrew powszechnej opinii Łódź nie była miastem zupełnie niezniszczonym. Najbardziej widocznym śladem działań okupanta były Bałuty. W wyniku akcji likwidacyjnej łódzkiego getta, znaczne obszary tej dzielnicy uległy zniszczeniu i dewastacji.
W doniesieniach prasowych z końca 1945 roku ubolewano, że jeszcze na początku roku, niektóre tamtejsze domy były w stanie nadającym się do zamieszkania po niewielkim remoncie. Jednak, jak głosi tekst, obojętność władz spowodowała ich dewastację, szaber mebli i stolarki, balustrad. Rabunki oraz warunki atmosferyczne pozostawiły jedynie szkielety kamienic...
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
Prasa nie informowała o prawdziwym stanie łódzkiego mieszkalnictwa. Zgodnie z wymogami ówczesnej propagandy, dziennikarze koncentrowali się na prezentowaniu optymistycznych planów, które miały przynieść rodzinom robotniczym własne, wygodne mieszkania. Mało realne wizje i obietnice traktowano w prasie na równi z wybudowaniem nowych domów.
"Kurier Popularny", rok 1946.
Zły stan kamienic tłumaczono natomiast oczywiście "przedwojennym partactwem budowlanym". To "źli kapitaliści" mieli odpowiadać za sypiące się kamienice, gnijące ściany i zapadające się schody, gdyż wznosili domy najtańszym kosztem, by wynająć je robotnikom.
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
"Express Ilustrowany", rok 1950.
Jednocześnie gazety apelowały do zarządu Nieruchomości o przyspieszenie generalnych remontów, zauważając, że mieszkańcy ulic Kilińskiego, Wschodniej czy Pabianickiej skarżą się na "przeciekające dachy, nieczynne studnie i rozpadające się fragmenty ścian".
"Express Ilustrowany", rok 1949.
Na podstawie prasowych doniesień częściej niż Zarząd Nieruchomości interwencje podejmowała Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Jej zadanie polegało na sprawdzeniu, czy remontowe "fuszerki" nie były efektem celowych zaniedbań. Jednocześnie wycinkowe publikacje o złych warunkach mieszkaniowych uwiarygadniały przekaz medialny, prezentując powszechnie przecież znane fakty o stanie lokali komunalnych. Zdarzały się nawet artykuły, w których próbowano żartować ze złego stanu łódzkich lokali mieszkalnych. Cenzura przepuściła takie oto obrazowe określenie w niedzielnej Panoramie "Dziennika Łódzkiego": [...] mój przyjaciel mieszkający w Łodzi ma tak niski pokój, że może w nim jeść tylko placki".
"Panorama", dodatek niedzielny "Dziennika Łódzkiego", rok 1950.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
"Dziennik Łódzki", rok 1947.
Skoro prawie wcale nie budowano nowych bloków, bo nie było na to środków z budżetu centralnego, lokalna władza musiała sięgnąć po inne sposoby radzenia sobie z niedoborem mieszkaniowym. Jednym z rozwiązań lansowanych już od końca 1948 roku była zamiana sklepów na lokale mieszkalne. I choć placówek handlowych w rzeczywistości było za mało, kierowana przez partię prasa próbowała wmówić łodzianom, że sklepy są mniej potrzebne niż izby mieszkalne. Dziennikarze wyliczyli nawet, że na terenie miasta działa ponad 6,5 tysiąca takich punktów, z których część proponowali zamienić na jadłodajnie, a do części wprowadzić robotników.
"Express Ilustrowany", rok 1948.
Wiele rodzin faktycznie znalazło schronienie w przystosowanych do zamieszkania sklepach. Jednak już sześć lat później okazało się, że to punkty usługowe są ważniejsze niż mieszkania. Naczelnik wydziału handlu Rady Narodowej m. Łodzi Jerzy Swoboda zapowiedział na łamach prasy eksmisję rodzin zajmujących dawne sklepy, zwłaszcza na przedmieściach, gdzie niedobór placówek handlowych szczególnie dawał się we znaki. Na 1955 rok zaplanowano przeprowadzkę do lokali zastępczych ponad 40 takich rodzin.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
Innym sposobem rozwiązywania kłopotów mieszkaniowych propagowanym przez prasę stało się zasiedlanie robotniczymi rodzinami tzw. podłódzkich willi. Domy w Kolumnie, Wiśniowej Górze, Tuszynie, Rzgowie czy Lutomiersku, wynajmowane wczasowiczom w sezonie letnim, przez większość roku stały puste. Stąd też pomysł, by osiedlać tam na stale robotników.
Przy ulicy Popioły 49/51 (Ruda Pabianicka)znajduje się dawny dom letniskowy łódzkiego fabrykanta Teodora Steigerta.
Historia obiektu sięga XX wieku. Po II wojnie światowej budynek mieści kilka mieszkań komunalnych.
Przeczytaj w baedekerze:
"Express Ilustrowany", rok 1946.
"Dziennik Łódzki", rok 1948.
Dzięki akcji władz kwaterunkowych, podmiejskie letniska zamieniono na osiedla mieszkaniowe. Akcje takie nie mogły rozwiązać problemu braku mieszkań, miały jednak pokazać, że władza myśli o robotnikach i próbuje im pomóc.
"Express Ilustrowany", rok 1949.
Łódzkie klimaty, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Tymczasem, z powodu katastrof budowlanych i rozbiórki ruder, mieszkań wciąż ubywało, dlatego należało lansować kolejne pomysły. Jednym z nich było namawianie robotników do budowy własnych domów, z wykorzystaniem nisko oprocentowanych kredytów. Pożyczka miała być dostępna dla każdego przeciętnie zarabiającego pracownika, jednak rzeczywiste zainteresowanie okazało się znikome. Należy więc sądzić, że oferta nie była aż tak korzystna, jak to prezentowała prasa. Niewielkie znaczenie miała też akcja przenoszenia niektórych urzędów do suteren i przekształcania opuszczonych przez nie lokali w izby mieszkalne. Również i ta kampania obliczona była przede wszystkim na efekt propagandowy.
"Dziennik Łódzki", rok 1949.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
Szczególnie niepopularna stała się, realizowana w sposób wyjątkowo bezduszny, akcja polegająca na "zagęszczaniu wolnych metraży".
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
Dziennikarze wraz z urzędnikami wynajdywali mieszkania zajmowane przez zbyt małą liczbę osób i dokwaterowywali rodziny robotnicze dotychczasowym lokatorom. Normy mieszkaniowe zostały określone już w 1945 roku. Zgodnie z decyzją Miejskiej Rady Narodowej na jedną izbę przypadać powinny co najmniej dwie osoby.
"Dziennik Łódzki", rok 1946.
"Głos Robotniczy", rok 1951.
W 1951 roku kryteria zostały zaostrzone. Rada Narodowa m. Łodzi postanowiła wówczas, że na jedną osobę pracującą, studenta, inwalidę wojennego lub dziecko w wieku przedszkolnym przypadać ma 10 m², tylko 8 zaś - dla niepracującego współmałżonka. Najemcy lokali przekraczających te normy w ciągu miesiąca mogli sami znaleźć współlokatorów. W przeciwnym razie musieli być przygotowani na zamieszkanie z przypadkowymi, dokwaterowanymi ludźmi. Prasa w pełni zaangażowała się w propagowanie tych zmian, argumentując, że regulacje wyraźnie poprawią sytuację mieszkaniową w mieście.
Próby rewizji zasadności tych administracyjnych decyzji redakcje podjęły dopiero w 1956 roku. "Nic na siłę" - apelował w klimacie odwilżowym "Łódzki Express Ilustrowany", krytykując propagowaną przez ostatnie lata kampanię "zagęszczania metrażu". Dziennikarze zauważyli wreszcie, że łączenie na siłę obcych rodzin stało się źródłem licznych konfliktów i nieporozumień.
Na pracowników przyjeżdżających do Łodzi z okolicznych wsi i małych miasteczek czekały hotele robotnicze, niestety owiane złą sławą. Takich noclegowni funkcjonowało w Łodzi kilkadziesiąt, a schronienie znajdowało w nich kilka tysięcy osób.
Dawny hotel robotniczy przy ulicy Objazdowej 17.
Łódź, lata 50. XX wieku. Na Bałutach powstają nowe bloki.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Aby poprawić warunki mieszkaniowe łodzian, trzeba było przede wszystkim rozpocząć budowę nowych mieszkań. W okresie 35 powojennych lat przeznaczano na ten cel rocznie 15-29% z całości budżetu inwestycyjnego miasta. W początkowym okresie państwo wzięło na swoje barki cały ciężar nakładów budownictwa mieszkaniowego.
Nowe bloki na Kuraku, lata 50/60 XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego")
Tygodnik "Pobudka", rok 1946.
"Dziennik Łódzki", rok 1947.
"Dziennik Łódzki", rok 1948.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
"Dziennik Łódzki", rok 1948.
"Express Ilustrowany", rok 1948.
"Dziennik Łódzki", rok 1948.
Łódzkie klimaty, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
"Kurier Popularny", rok 1948.
"Dziennik Łódzki", rok 1948.
"Dziennik Łódzki", rok 1949.
Od 1949 roku władza obiecywała łodzianom, że wkrótce głód mieszkań zostanie zaspokojony. Program budownictwa mieszkaniowego miał ruszyć w pierwszej kolejności na Starym Mieście i na Bałutach. Roztaczano wizję "Wielkiej Łodzi jako współczesnego socjalistycznego miasta", z przyłączami wodno-kanalizacyjnymi, nowoczesną dzielnicą robotniczą w północnej, najbardziej zniszczonej jego części, z parkami i zieleńcami. Socrealistyczne plany mieszkaniowe przeciwstawiano "kapitalistycznym" kamienicom czynszowym, tworzącym ciasną, pozbawioną urządzeń sanitarnych zabudowę, z podwórkami-studniami i maleńkimi pomieszczeniami w oficynach. Nowe osiedla miały dawać nie tylko dach nad głową, ale też zaspokajać potrzeby duchowe poprzez powszechny dostęp do kin, teatrów i domów ludowych.
Łódzkie podwórko, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Właśnie wówczas powstała łódzka "starówka", z dwupiętrowymi domami krytymi czerwoną dachówką i charakterystycznymi podcieniami.
Stary Rynek, lata 60. XX wieku.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
"Express Ilustrowany", rok 1948.
W lipcu 1949 roku Łódź uroczyście obchodziła piątą rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN, zaś jedną z imprez towarzyszących była wystawa ilustrująca pięciolecie miasta, otwarta w Parku Helenowskim. Zaprezentowano na niej makietę ilustrującą zamierzenia inwestycyjne traktowany jako istotny fragment realizacji Planu 6-Letniego, zaś okolicznościowe przemówienie wygłosił nowy prezydent Łodzi, Marian Minor.
"Dziennik Łódzki", rok 1949.
"Dziennik Łódzki", rok 1949.
Minor podkreślił on przede wszystkim dysproporcje występujące w istniejącej infrastrukturze peryferii i centrum miasta, określając to ostatnie jako miejsce dawnych warstw uprzywilejowanych. Socjalistyczna polityka - w jego zapowiedzi - będzie zmierzała do likwidacji nierówności poprzez doinwestowanie dzielnic robotniczych; jednocześnie jednak był to zwiastun nieco macoszego postępowania wobec Śródmieścia, co zapewne wynikało z ogromu problemów pojawiających się na tym terenie i braku pomysłu na ich szybkie rozwiązanie. Minor wskazywał na właśnie rozpoczęte budowy - realizację modelowego osiedla na Starym Mieście i Bałutach.
Stary Rynek, lata 60. XX wieku.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Budowę pierwszej powojennej dzielnicy mieszkaniowej rozpoczęto jeszcze w 1949 roku na Starym Mieście. Miano ją sfinalizować już w połowie lat pięćdziesiątych. W otoczeniu rynku staromiejskiego i placu Kościelnego powstało wtedy niewielkie osiedle, zwane Staromiejskim, z licznymi adaptacjami starych kamienic.
"Express Ilustrowany", rok 1949.
W trzech pierzejach Starego Rynku, bez południowej, która pozostała otwarta, wzniesiono wówczas nową łódzką "starówkę", ale w socrealistycznym wydaniu.
"Dziennik Łódzki", rok 1952.
Powstawanie osiedla Staromiejskiego pociągnęło za sobą drobną korektę sieci ulicznej. Na wschód od Starego Rynku wytyczono wówczas, na odcinku od ulicy Wolborskiej do Wojska Polskiego, ul. Zuli Pacanowskiej (dzisiaj Majzela Eliasza Chaima) oraz równoległą do niej, lecz nie sięgającą do Wolborskiej, ulicę S. Harnama. W tym samym czasie, w pewnym związku z budową osiedla Staromiejskiego, na zdewastowanych terenach w dolinie rzeki Łódki, rozpoczęto tworzenie 18-hektarowego parku Staromiejskiego (wówczas im. B. Bieruta), zwanego potocznie "parkiem śledzia". Objął on teren pomiędzy ulicą Podrzeczną, otwartą południową pierzeją Starego Rynku oraz ulicami: Wolborską, Północną i Zachodnią.
W ten sposób powstała, bardzo potrzebna w tej części miasta, strefa zieleni publicznej.
Przed mieszkańcami roztaczano coraz to nowe wizje rozbudowy miasta. Kreśląc plany przyszłych robotniczych dzielnic, architekci prześcigali się w opisach "tonących w zieleni miast-ogrodów", z nowoczesnymi placówkami służby zdrowia, żłobkami, kąpieliskami i boiskami sportowymi. Mieszkania dla robotników wyłącznie "jasne, wygodne, w niczym nie przypominające przedwojennych kamienic czynszowych budowanych przez kapitalistycznych wyzyskiwaczy". Dzienniki licytowały się nawet w liczbie mieszkań oddawanych do użytku: "Głos Robotniczy" zapowiadał na 1950 rok jedynie 30 tysięcy, "Dziennik Łódzki" podbijał już stawkę do 50 tysięcy. Łodzianie mogli jednocześnie przeczytać, że na Stokach w ciągu kilku miesięcy w 1950 roku wybudowanych zostanie kilkaset domków domków jednorodzinnych dla przodowników pracy. A przekonywano o tym w czasie, gdy na miejscu przyszłej budowy rosło jeszcze żyto.
"Głos Robotniczy", rok 1950.
Nowe bloki na Karolewie, lata 50. XX wieku.
(archiwum "Dziennika Łódzkiego)
Wreszcie jednak przyszedł czas na szumne przecinanie wstęg. Zgodnie z propagandowym wymogiem, wręczanie kluczy lokatorom następowało w najważniejsze państwowe święta.
Oddanie pierwszego bloku na Starym Mieście przy ulicy Podrzecznej stało się doskonałą okazją, by uświetnić dzień 1 maja. W propagandowych tekstach relacjonujących zasiedlenia cytowano wypowiedzi robotników, zachwyconych przeprowadzką z suteren i poddaszy do domu z centralnym ogrzewaniem, łazienką, światłem i przyłączem gazowym.
Ulica Podrzeczna, lata 50/50 XX wieku.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
Budynki znajdujące się w północnej części ulicy Uniwersyteckiej (dawna Trębacka).
Widoczna część ulicy weszła w latach 50. XX wieku w skład realizacji projektu Osiedle Wierzbowa.
Architektem tego nieregularnego kwartału zawartego między ulicami promienistymi: Uniwersytecką, Nowotki (dzisiaj ul. Pomorska), Źródłowa był Józef Piestrzyński.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Do realizacji projektów zabudowy w 1949 roku powołano Zarządy Osiedli Robotniczych (ZOR), które następnie zostały przekształcone w Dyrekcje Budowy Osiedli Robotniczych (DBOR). Miasto próbowało w tym okresie przełamać monopol ZOR, a następnie DBOR, formą tak zwanego budownictwa rozproszonego. Jednak ograniczone środki nie pozwalały szerzej rozwinąć tej formy budownictwa.
"Głos Robotniczy", rok 1949.
W 1949 roku komunistyczne władze sprawowały już kontrolę nad większością obszarów społecznej i kulturalnej aktywności, nakreślone zostały wytyczne i zadania 6-Letniego Planu Gospodarczego, w twórczości artystycznej - także architektonicznej - bezdyskusyjnie przyjęta została doktryna realizmu socjalistycznego.
Projekty urbanistycznego rozwoju miasta w znacznym stopniu zostały zarysowane jeszcze przed 1949 rokiem. Zgodnie z nimi podjęto decyzje o budowie osiedli mieszkaniowych, zlokalizowanych wokół Śródmieścia, w pierwszej kolejności - w północnej, najbardziej zniszczonej części miasta. Poprawa sytuacji mieszkaniowej łodzian, zwłaszcza zaś klasy robotniczej traktowana była priorytetowo, jako nadrzędny cel propagandowy, co wpłynęło na szybkie tempo prac budowlanych.
"Dziennik Łódzki", rok 1949.
Znacznie większą skalę od osiedla Staromiejskiego uzyskało, wznoszone w tym samym czasie na Bałutach, w kwartale dzisiejszych ulic: Wojska Polskiego, Obrońców Westerplatte, M. Tokarzewskiego i Franciszkańskiej, osiedle im. Włady Bytomskiej (Doły). Znacznie rozluźniono zabudowę, która w środku kwartałów ulic przybrała formę wolno stojących bloków.
Niewątpliwie nowością w krajobrazie tej dzielnicy były powstające od 1951 roku wieżowce. W tym czasie planowano realizację trzech tego typu budynków liczących 14 pięter. Obok planowano postawić również pięciopiętrowe budynki.
Budynki przy głównych ulicach uzyskały reprezentacyjną formę, w obowiązującym w tym czasie stylu socrealistycznym.
Najbardziej wyrazistym przykładem jest potężny dom mieszkalny przy ulicy Wojska Polskiego, licowany piaskowcem, z charakterystyczną, sięgającą drugiego piętra bramą przelotową.
Niektóre ulice uzyskały dużą szerokość i zostały ładnie zakomponowane, lecz, niestety często pozostawały bez wylotu, nie zdecydowano się bowiem na wyburzenie blokujących je starych kamienic.
Ten stan przetrwał w wielu miejscach do dzisiaj.
Dużo lepiej jest pod tym względem na zbudowanym nieco później sąsiednim osiedlu Doły, gdzie takich przeszkód było mniej.
Dzieci bawiące się na trzepaku przy blokach znajdujących się na osiedlu im. Włady Bytomskiej.
Osiedle zaprojektowane zostało przez łódzkich architektów Bolesława Tatarkiewicza i Romualda Furmanka.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Osiedle Doły, dzięki zakomponowaniu w pobliżu doliny Łódki, większemu zróżnicowaniu architektonicznemu oraz bogatej zieleni, wyróżniało się wówczas w krajobrazie miasta. Osiedle Doły zaprojektowano w 1956 roku w biurze projektowym "Miastoprojekt - Łódź" jako założenie obejmujące trzy jednostki: Doły Południe, Doły Północ i Doły Wschód. Osiedle zaprojektowali:
- arch. Krystyna Krygier (główny projektant),
- arch. Romuald Furmanek,
- arch. Stefan Krygier,
- arch. zieleni Janina Urbankiewicz,
- inż. Marian Deska, inż. Jan Duda (komunikacja),
- inż. Ryszard i Kazimierz Jurczyńscy (woda i kanalizacja),
- inż. Piotr Śliwowski, inż. Zdzisław Strzałkowski (ciepło),
- inż. Marian Wysokiński (elektryczność).
Osiedle mieszkaniowe, widok na ulicę Sporną, lata 50./60. XX wieku.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Ulica Sporna została wytyczona w latach 70. XIX wieku na terenie dawnej osady smolarnej Kusy Kąt przy drodze do Brzezin (obecnie ul. Wojska Polskiego).
Zgodnie z postulatem kompleksowości w zaspokajaniu potrzeb mieszkańców zabudowę mieszkaniową dopełniały obiekty usługowe i użyteczności publicznej: szkoły, przedszkola, żłobki biblioteka i przychodnia lekarska.
Osiedle im. Włady Bytomskiej.
Widok od ul. Wojska Polskiego, w głębi widoczna przychodnia lekarska przy ul. Libelta.
Osiedle im. Włady Bytomskiej.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Budowę osiedla Doły rozpoczęto w 1956 roku, zasadnicze prace zakończono w 1960 (symboliczne przecięcie wstęgi odbyło się 22 lipca). Zakończenie budowy miało miejsce w 1963 roku, choć poszczególne obiekty budowano do połowy lat 70. XX wieku. Osiedlu nadano imię Włady Bytomskiej.
W innych częściach Starego Miasta i Bałut ówczesne budownictwo mieszkaniowe typu blokowego przybrało formę zabudowy plombowej, między innymi przy ulicach: Limanowskiego, Wrześnieńskiej, Lutomierskiej i kilku innych.
"Dziennik Łódzki", rok 1952.
Podobnie było w innych częściach miasta, gdzie pojawiły się - między innymi przy ulicach Przybyszewskiego i Rzgowskiej - tylko nieliczne jednak plombowce.
"Dziennik Łódzki", rok 1957.
"Dziennik Łódzki", rok 1957.
Przeczytaj w baedekerze:
Poza pracami na Bałutach, w końcu 1949 roku zaawansowana była budowa dziesięciu jednopiętrowych bloków mieszkalnych na Stokach. Niewielka wysokość budynków miała komponować się z niską zabudową dzielnicy. Zastosowano tam tzw. system "potokowo-taśmowy", będący jedną z ówczesnych odmian przyspieszenia tempa prac. Było to nierozerwalnie związane z promowanym przez władze współzawodnictwem. System polegał na jednoczesnej budowie kilku budynków, wyspecjalizowane brygady robotników zajmowały się jedynie pewnym rodzajem robót, przechodząc do kolejnych budynków w miarę postępu prac. Jak większość tego typu metod, była ona wzorowana na pomysłach z ZSRR.
"Dziennik Łódzki", rok 1950.
Osiedle na Stokach 25 marca 1950 roku z okazji rocznicy śmierci Juliana Marchlewskiego, zostało obdarzone jego imieniem (wtedy też jego imieniem zostały nazwane dawne zakłady Izraela Poznańskiego).
"Dziennik Łódzki", rok 1950.
Indywidualne budownictwo w pierwszych dekadach powojennych rozwijało się bardzo słabo, jako że nowy system polityczny nie sprzyjał prywatnej inicjatywie. Wyrazem tego była stopniowa likwidacja w latach 1950-1956 społecznych form jednorodzinnego budownictwa mieszkaniowego. Do tego czasu zdołano wznieść tylko jedno osiedle typowych domków przy ulicy Inflanckiej.
Osiedle domków przy ulicy Inflanckiej.
"Dziennik Łódzki", rok 1958.
"Dziennik Łódzki", rok 1959.
W tej sytuacji w miarę licznie powstawały, często na zasadzie "dzikiego" budownictwa, jednorodzinne domy typu podmiejskiego, wznoszone głównie poza koleją obwodową, na terenach nowo przyłączonych do miasta. Większe skupiska tego rodzaju bezstylowej zabudowy powstały wówczas na Zdrowiu, Cygance, Nowym Złotnie, w Rudzie i Chocianowicach. Wiele tego typu domów powstawało też poza granicami miasta, ze względu na ograniczenia meldunkowe w Łodzi. Spowodowało to chaos urbanistyczny w strefie podmiejskiej Łodzi.
"Dziennik Łódzki", rok 1957.
"Dziennik Łódzki", rok 1957.
W lipcu 1950 roku pojawiły się informacje o budowie osiedla wzdłuż ulicy Abramowskiego. Projekt przygotował inż. Wysznacki. Przewidywał on budowę nowych bloków od strony ulic Kilińskiego i Sienkiewicza, modernizację i przebudowę budynków wzdłuż ulicy Abramowskiego. W miejscu oficyn miały powstać komórki. Istotnym elementem założenia było zorganizowanie zieleńców na tyłach budynków.
Ulica Abramowskiego 2013.
Przeczytaj w baedekerze:
Z tajnych statystyk partyjnych dowiadujemy się, że program budowy mieszkań zakończył się w tym okresie fiaskiem. W latach 1945-1955 w Łodzi ubyło więcej izb, niż zdołano wybudować nowych. Wyburzono wówczas 20 tysięcy izb nie nadających się już do użytku, oddano zaś zaledwie 18 tysięcy. Co więcej, w latach 1950-1955 liczba ludności Łodzi wzrosła o 50 tysięcy, a tymczasem kolejne tysiące mieszkań przeznaczano do rozbiórki.
Taki stan niepewności musiał wywoływać niezadowolenie robotników. Do referatu zażaleń KŁ PZPR napływały tysiące skarg na działanie biur kwaterunkowych i zarządów nieruchomości, głównie w sprawach lokalowych. Wśród nich nie brakowało szczególnie trudnych przypadków (...). Władze przyznawały, że sytuacja mieszkaniowa jest trudna, natomiast wzrost liczby skarg uznawały za przejaw zaufania obywateli do partii.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
Główną przeszkodą uniemożliwiającą wyraźną zmianę sytuacji mieszkaniowej był brak środków na prace budowlane. Łódź w tym czasie nie otrzymała żadnych dotacji państwowych na te cele, zaś budżet miasta nie był w stanie podołać wyzwaniom samych remontów. Dramatyzm sytuacji może oddać propozycja ówczesnego prezydenta Eugeniusza Stawińskiego (poprzednik Minora) aby budować domki robotnicze na Bałutach z wykorzystaniem mielonego gruzu.
Jedną z recept na polepszenie warunków mieszkaniowych miało być "zwalczanie biurokratyzmu i bezduszności" pracowników kwaterunku. Zarządzono polityczny przegląd kadr odpowiedzialnych za przydział lokali oraz wprowadzenie obowiązkowych szkoleń ideologicznych. Kroki te miały też zapobiec korupcji wśród urzędników kwaterunku.
"Express Ilustrowany", rok 1950.
Doraźne, nagłaśniane w prasie propagandowe środki świadczyły o bezradności lokalnych władz i braku pomysłu na realne rozwiązanie problemu. Informację o braku mieszkań dla 60 tysięcy łodzian ogłosiła na początku 1956 roku I sekretarz KŁ PZPR Michalina Tatarkówna-Majkowska.
Michalina Tatarkówna-Majewska (1908-1986)
- polska działaczka partii komunistycznych, posłanka na Sejm PRL I,II, III, i IV kadencji, I sekrtarz Komitetu Łódzkiego i członkini Komitetu Centralnego PZPR.
Lata 30. XX wieku, zbiory Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.
Przeczytaj w baedekerze:
Z pewnością ujawniona liczba została zaniżona, ale bardziej istotny był fakt, że wysoki przedstawiciel władzy publicznie przyznaje się do porażki programu budownictwa mieszkaniowego. W podobnym tonie wypowiedział się też przewodniczący Prezydium Rady Narodowej m. Łodzi Bolesław Geraga, ogłaszając, że zasoby miasta "są niewspółmiernie małe w stosunku do potrzeb". Jednocześnie przytoczył dane świadczące o tym, że Łódź ma najwyższy w kraju wskaźnik "zagęszczenia" lokatorów, wynoszący 2,05 osoby na izbę, a "w połowie jednoizbowych pomieszczeń mieszkają często ponad 4 osoby".
Nadzieję na poprawę sytuacji mieszkaniowej wiązano z planowanym wprowadzeniem budownictwa przemysłowego, wykorzystującego gotowe płyty zamiast cegieł. Na konkretne efekty w postaci budowy kilkunastu tysięcy izb rocznie trzeba było jednak poczekać aż do przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.
"Odgłosy", rok 1958.
W 1957 roku wprowadzono w życie tak zwaną nową politykę mieszkaniową. Polegała ona na przeznaczeniu części środków własnych ludności i środków wypracowanych przez załogi zakładów pracy na budowę mieszkań, w wyniku czego obok budownictwa DBOR rozwinęło się budownictwo spółdzielcze i zakładowe.
"Dziennik Łódzki", rok 1960.
Ponadto należy wspomnieć, że w 1959 roku wprowadzono w życie nowe tzw. normatywy (centralne wytyczne) dotyczące wielkości i standardu nowo budowanych mieszkań. Po raz pierwszy pojawiła się w tym czasie kategoria M (od 1 do 7). To najmniejsze mieszkanie miało mieć 17-20 m², a to największe 67-71 m² i - co ciekawe - było przewidziane dla gospodarstwa domowego liczącego do dziewięciu osób. W połowie lat sześćdziesiątych te niespecjalnie wysokie standardy zmniejszono jeszcze, a przede wszystkim w odniesieniu do metrażu, ale też grubości ścian czy wyposażenia. Według oszczędnościowych wzorów zbudowano chociażby nowe wieżowce przy ulicy Przyszkole i Cieszkowskiego na osiedlu Nowe Rokicie. W Łodzi nie powstały jednak w ramach tych oszczędności mieszkania ze wspólną łazienką dla kilku lokali.
Budynki mieszkalne na osiedlu Nowe Rokicie.
Pod koniec lat 50. i na początku lat 60. XX wieku budowano oddalone od centrum nowe osiedla bloków mieszkalnych. Jednym z nich było osiedle na Nowym Rokiciu, na które składają się proste prostopadłościenne bloki, wyróżniające się charakterystycznym rytmem balkonów.
(Fot. Ignacy Płażewski, zbiory Muzeum Miasta Łodzi)
Kwestia budownictwa mieszkaniowego w Łodzi, tak jak w innych miastach Polski, jest dobrym zobrazowaniem zmian w ustroju politycznym i gospodarce kraju po II wojnie światowej. Śledząc idee i zmiany w budownictwie można dostrzec próby i sposoby rozwiązania wielu problemów występujących głownie na gruncie społecznym. Ustrój socjalistyczny miał za zadanie zaspokajać optymalne potrzeby społeczeństwa, jednak ich różnorodność powodowała konieczność stworzenia pewnego rodzaju hierarchii. I tak pierwsze lata po zakończeniu wojny mijały pod hasłem odbudowy zniszczeń oraz odbudowy bazy produkcyjnej, a co za tym idzie, kwestie budownictwa mieszkaniowego zostały przesunięte początkowo na dalszy plan. Dlatego właśnie w latach 1945-1949 niewiele działo się na arenie architektonicznej miasta. To dopiero rok 1949 można uznać za początek rozwoju budownictwa w Łodzi, zwłaszcza w dziedzinie architektury mieszkaniowej. Władze uznały, że wcześniejszy, kapitalistyczny ustrój nie zapewnił prężnie rozwijającemu się przemysłowo miastu godnego i komfortowego zaplecza mieszkaniowego dla pracującej klasy robotniczej. Miasto określano jako ośrodek o chaotycznej zabudowie, pozbawiony podstawowych urządzeń komunalnych i środków bezpieczeństwa (np. materiałów ogniotrwałych itp.). W celu poprawy jakości życia społeczeństwa władza ludowa podjęła niezbędne kroki rozpoczynając plany modernizacji istniejących mieszkań oraz budowy nowych osiedli spełniających wszelkie niezbędne dla człowieka kryteria.
Duże znaczenie odgrywała renowacja istniejących już jednostek mieszkalnych, np. domów familijnych budowanych przy zakładach pracy. Prowadzone remonty miały na celu przede wszystkim podniesienie standardu mieszkania poprzez zaopatrzenie w urządzenia sanitarne czy ogólną poprawę stanu technicznego. W 1949 roku polityką mieszkaniową zajmowały się powołane specjalnie do tego Zarządy Osiedli Robotniczych (ZOR), które w późniejszych czasach przekształcone zostały w Dyrekcje Budowy Osiedli Robotniczych (DBOR). Początki były jednak trudne, a ilość powstających budynków mieszkalnych wzrastała powoli i nierównomiernie. Taki stan utrzymywał się dość długo, bo aż do 1957 roku...
... Ale to już temat kolejnej opowieści z cyklu "Ciasne, ale własne". Ciąg dalszy nastąpi 😊
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Łódzki Park Kultury Miejskiej.
źródła:
Piotr Gryglewski, Robert Wróbel, Agnieszka Ucińska. Łódzkie budynki 1945-1970.
Przemysław Waingertner. Czwarta Stolica. Kiedy Łódź rządziła Polską (1945-1949)
Krzysztof Lesiakowski. Gomułkowska rzeczywistość. Łódź w latach 1956-1970.
Przeczytaj w baedekerze:
Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Muzeum Miasta Łodzi, Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi oraz archiwum "Dziennika Łódzkiego".
Fot. współczesne Monika Czechowicz