Idę
Piotrkowską wśród starych kamienic,
wielkich
symboli mych przodków, zwabionych
miasta
rozwojem. Łódź drzwiami bez granic,
nacje
wpuszczała, nie dzieląc wybranych.
Piękna
skarbnica na wieki została,
Cerkiew
Newskiego, Fabryka Geyera.
W
Heinzla Pałacu społeczność zechciała,
by
tu, wybranych ustawiać trofea.
Są
Kindermanna, Schweikerta pałace,
Beczki
Grohmana wśród cegieł czerwonych,
wielkie
majątki Scheiblera – połacie
hal
włókienniczych dla miasta stworzonych.
Praca
Richtera i trud Poznańskiego,
pamięć
ich wszystkich w pomnikach odlana.
Tak
procentuje, gdy z pracy mądrego
rodzi
się przemysł, nie z rąk szarlatana.
W
miejscu z „ Ławeczką Tuwima” przystają
ludzie
i nos pocierają na farta.
Miasto
dzieciństwa z „Kwiatów Polskich” znają
bez
wielkich jak on, cóż Łódź dzisiaj warta.
A
przemysłowcy, na rogu przy stole,
gwarzą,
co jeszcze mogliby tu zrobić?
Domy,
pałace, fabryki w padole,
dziś
już pięknieją, chcąc czas swój nadgonić.
Reymont
z kuferkiem na chwilę przysiada,
by
artystyczne graffiti obejrzeć,
wielce
zdumiony malunek rozkłada,
łódzkie
symbole starając się dojrzeć.
Wiersz
Urszuli Kowalskiej ze zbioru „Kwiaty łódzkie. Poezja miasta”.
-
wiersz nadesłany na Konkurs Literacki im. W. Reymonta.
Fot. Monika Czechowicz