sobota, 24 kwietnia 2021

Kino Mimoza, Robotnik, 1 Maja.

Budynek dawnego kina Mimoza 
(1 Maja, Robotnik, Mimosa, Mimoza, Tęcza, Mimoza), ulica Kilińskiego 178.

Po raz pierwszy w tym miejscu otwarto kino w 1927 roku. Reklamowano je jako najwspanialszy kinoteatr w okolicy, jednak w rzeczywistości było jedynie najtańsze. 

"Najer Fołksbłat", 1928.

"Echo", rok 1928.

Mimoza musiała, jak wiele innych kin, posiłkować się występami kabaretów i teatrzyków. Na krotko zmieniła nazwę na Tęcza. 
"Najer Fołksbłat", 1929.

"Najer Fołksbłat", 1931.

"Najer Fołksbłat", 1933.


W 1935 roku kino było zamknięte z powodu wykrycia przez urzędników magistratu, iż właściciel przybytku - Kazimierz Miller - sprzedawał część biletów nieostemplowanych przez Zarząd Miejski. W 1939 roku Miller miał jeszcze inne kłopoty...

"Łodzianin", rok 1939.

Podczas II wojny światowej zniemczono nazwę kina - nazywało się wtedy Mimosa.

"Litzmannstӓdter Zeitung", 1942.

Jerzy "Krzywik" Kaźmierczyk w książce "Paskudne lata":
Kino Mimoza przy ulicy Kilińskiego należało do kin dopuszczających na dawane seanse - jak mówiła sąsiadka, pani Lodzia - publiczność polską. Bywało też, że nie wpuszczali, i wtedy wielki napis głosił: "Zutritt fuer Polen verboten", czyli: szlus, amen, dupa z kina, jak mawiała panienka Lodzia.
Budynek kina o parę metrów cofnięty był od linii zabudowy ulicy, tworząc dość urokliwy zaułek, w ktorym przed seansem i po nim można było spotkać innych kumpli z sąsiedztwa i pochwalić się, co to się wyczyniało ostatnimi czasami, czy jakiś film opowiedzieć.


Po wojnie rozpoczęło w tym miejscu działalność kino Robotnik, które w 1952 roku zmieniło nazwę na 1 Maja. 

"Głos Robotniczy", rok 1947.

"Kurier Popularny", rok 1947.

"Dziennik Łódzki", rok 1952.

źródło: Miastograf

Ryszard Bonisławski:
W latach 50. dla nas, mieszkańców ul. Abramowskiego, było to kino "domowe", czyli nasze. W związku z tym mielismy honorowe zadanie strzeżenia dostępu do naszego kina przed obcymi, czyli przybyszami z innych, nielubianych przez nas dzielnic Łodzi. Szczególnie zawzięci byliśmy na chłopaków z ul. Przybyszewskiego. Przychodzili naczęściej do Robotnika (mimo zmiany nazwy, tak zawsze nazywaliśmy nasze kino) grupami. Wystarczyło, że któryś z naszych ich dostrzegł i awantura gotowa. Szybko skrzykiwaliśmy gromadę rozrabiaczy i przeganialiśmy "gości". Później oni pod kinem Wolność mieli także okazję do rewanżu. Jedynie projekcje porankowe (przeznaczone dla dzieci i młodzieży) wolne były od takich mocnych wrażeń. Kiedy w latach 60. zamieszkalem przy Radiostacji, dostrzeglem ze zdziwieniem, że podobny kanon zachowań przetrwał w relacjach między bywalcami kina Studio a mieszkańcami Stoków.

"Dziennik Łódzki", rok 1952.

Tadeusz Wijata:
Dość małe kino, wciśnięte między dwie kamienice, należące do kategorii "skrzypiących". Nad poczekanią było ciasne mieszkanie służbowe, w którym mieszkał kierownik kina. W połowie lat 80. XX w. organizowałem tam projekcje "iluzjonowe" - filmów archiwanych, wyświetlanych z kopii pożyczanych ze Szkoły Filmowej i Filmoteki Narodowej.
"Dziennik Łódzki", rok 1967.
Maciej Kronenberg:
Dla mnie były dwa rodzaje kin w Łodzi: codzienne i bardziej ekskluzywne. Do tej drugiej kategorii należał Bałtyk i Capitol. Bywałem tam wielokrotnie, znałem te sale świetnie, ale nie potrafię przypomnieć sobie, co tam oglądałem. Miejsca, które kojarzę z konkretnymi filmami, to te kina bardziej codzienne, zazwyczaj położone bliżej mojego domu. O kinie 1 Maja trudno powiedzieć, że było najpiękniejsze w mieście, zresztą wnętrze pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam natomiast, że tam najbardziej w swoim zyciu się bałem, ponieważ właśnie tam "Akademię Pana Kleksa". Miałem kilka lat i z powodu fragmentu z marszem wilków bałem się wracać przez park do domu. Z mamą za rękę jakoś się udało, ale to było mocne przeżycie.


Podczas kilkakrotnych remontów za każdym razem poprawiało stan techniczny oraz bezpieczeństwo sali. Niestety w 1991 roku kino zostało zamknięte.

źródła:
Piotr Kulesza, Anna Michalska, Michał Koliński. Łódzkie kina. Od Bałtyku do Tatr.
Maciej Kronenberg, Marta Wawrzyniak, Aleksandra Jonas. Przewodnik po Łodzi filmowej.

Przeczytaj jeszcze w baedekerze:

Fot. wspólczesne Monika Czechowicz
Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi 
oraz strony Miastograf.

"Najer Fołksbłat", 1933.

BAEDEKER POLECA:
Piotr Kulesza, Anna Michalska, Michał Koliński. Łódzkie kina. Od Bałtyku do Tatr.
Obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników X muzy. Autorzy książki w sprawny sposób kreślą mapę łódzkiej kinematografii, zaznaczając na niej prawie wszystkie kina, które kiedykolwiek działały w mieście. W ciekawy sposób prowadzą Czytelnika przez kolejne dekady kinowej historii ziemi obiecanej.
Niezwykle obszerny zbiór niepublikowanych dotąd zdjęć, pamiątek, plakatów, reklam i notatek prasowych pozwoli Państwu przenieść się do najwytworniejszych kin, takich jak Odeon, Casino lub Luna, ale również do peryferyjnych kinematografów na Chojnach i Bałutach. Autorzy przypominają kina istniejące w czasach Polski Ludowej, a także opisują te czekające na widzów obecnie. Szczegółowe informacje o poszczególnych „świątyniach filmu” przeplatane są wspomnieniami bywalców X muzy, dzięki którym na kartach książki ożywają dawne obrazy.
Otwórzmy drzwi do przeszłości. Szelest przedzieranych biletów obudzi wspomnienia, światła znowu zgasną, szepty powoli ucichną, na ekranie pojawi się ulubiony film... Z teatrów świetlnych powoli przenosimy się do współczesnych multipleksów. Kameralne wnętrza zastępują przestronne i nowoczesne sale kinowe…
Ponad 100 lat kinowej historii – Łódź ma się czym pochwalić!