23
listopada 1909 roku został otwarty kinematograf Orion w specjalnie
do tego celu zaprojektowanym budynku, z salą na 300 miejsc. Kino
miało własny agregat prądotwórczy, bo w tej części miasta nie
było sieci elektrycznej.
W 1912 roku kinematograf zmienił nazwę na
Czary. Kino przez kilka lat było zamknięte, ale – dzięki
właścicielowi pobliskiego kina Rekord (oba kina były jedynymi w
tej części miasta salami projekcyjnymi), Bronisławowi
Zygadlewiczowi – odrodziło się w 1924 roku jako Colosseum. Był
to przede wszystkim kinematograf dla klasy robotniczej.
"Rozwój", rok 1912.
W
1928 roku kino znowu zmieniło nazwę - na Sfinks, i pod taką
funkcjonowało niemal do wybuchu II wojny światowej. Wtedy to
budynek kupiło „Zjednoczenie Badaczy Pisma Świętego w Piotrze”,
wykorzystując salę do swoich spotkań i szkoleń. Wyznanie zostało
uznane za sektę i lokal przejęło państwo.
"Głos Poranny", rok 1935.
Wejście do kina zrobiono w specjalnie wybudowanym parterowym domku, sala kinowa widoczna z tyłu. W tle widoczne bloki osiedla czerwony Rynek.
Kina „Rekord”, „Mewa”, „Colosseum” były naturalnym uzupełnieniem młodości na Chojnach. Wzbogacały ubogi świat złudzeń nawet jeszcze w czasie kina niemego, gdy orkiestra w kanale pod ekranem grała „Lekką kawalerię”, ilustrując nią gonitwy po prerii lub pościg za „czarnym charakterem”, gdy napisy nie zawsze dały się odczytać.
Pod kina chodziliśmy codziennie, czekając ustawicznie, by wejść na salę. Czasem zdarzało się, raptem miękło serce biletera, czasem powiódł się jakiś manewr w wejściu, gdy między seansami zakotłowało się od wychodzących i wchodzących. Właściciele tych kin robili krótkie przerwy, aby w ciągu wieczoru zmieścić jak najwięcej seansów. Dopiero po kilku latach opracowaliśmy inny, lepszy sposób dostania się na seans, gdy znalezione pod kinem kontrmarki zaczęliśmy przyklejać barszczem do zużytych biletów, a w miejscu sklejenia robić dziurki igłą. Taki bilet wyglądał jak nowy. Z drżącym sercem podawało się go bileterowi do skasowania. Trzeba powiedzieć, że mieliśmy tylko kilka niepowodzeń Zdarzało się bowiem niekiedy, że bileter spostrzegł, iż oddzielenie kontrmarki idzie mu zbyt lekko, chwytał wówczas kinomana za ucho i pociągając boleśnie wyprowadzał na ulicę.
Klejenie zużytych biletów, a potem prasowanie żelazkiem „z duszą” rozgrzaną w kanonce rozwinęło się wielce w czasach filmów seryjnych. Gdy Rinaldo Rinaldini wpadał na końcu pierwszej serii do tajemniczej sztolni, robiło się wszystko, aby w następnym tygodniu zobaczyć, jak się z tej sztolni wyratował.
Wierzyliśmy w swych ulubieńców i w to, że wyjdą
zwycięsko z każdej rozprawy z bandą, ale chcieliśmy to oglądać
na własne oczy. Kleiło się więc nowe bilety, narażając uszy na
niebezpieczeństwo, bo kto by nastarczył z pieniędzmi na nowe,
pasjonujące serie!
źródła:
Piotr Kulesza, Anna Michalska, Michał Koliński. Łódzkie kina. Od Bałtyku do Tatr.
Atrakcje turystyczne Łodzi. Ciekawe miejsca Łodzi (polskaniezwykla.pl)
Piotr Kulesza, Anna Michalska, Michał Koliński. Łódzkie kina. Od Bałtyku do Tatr.
Atrakcje turystyczne Łodzi. Ciekawe miejsca Łodzi (polskaniezwykla.pl)
Fot. współczesne Monika Czechowicz
Fot. archiwalne ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
BAEDEKER
POLECA:
Piotr
Kulesza, Anna Michalska, Michał Koliński. Łódzkie kina. Od
Bałtyku do Tatr.
Książka Łódzkie kina. Od Bałtyku do Tatr to obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników X muzy. Autorzy książki w sprawny sposób kreślą mapę łódzkiej kinematografii, zaznaczając na niej prawie wszystkie kina, które kiedykolwiek działały w mieście. W ciekawy sposób prowadzą Czytelnika przez kolejne dekady kinowej historii ziemi obiecanej.
Niezwykle obszerny zbiór niepublikowanych dotąd zdjęć, pamiątek, plakatów, reklam i notatek prasowych pozwoli Państwu przenieść się do najwytworniejszych kin, takich jak Odeon, Casino lub Luna, ale również do peryferyjnych kinematografów na Chojnach i Bałutach. Autorzy przypominają kina istniejące w czasach Polski Ludowej, a także opisują te czekające na widzów obecnie. Szczegółowe informacje o poszczególnych „świątyniach filmu” przeplatane są wspomnieniami bywalców X muzy, dzięki którym na kartach książki ożywają dawne obrazy.
Otwórzmy drzwi do przeszłości. Szelest przedzieranych biletów obudzi wspomnienia, światła znowu zgasną, szepty powoli ucichną, na ekranie pojawi się ulubiony film... Z teatrów świetlnych powoli przenosimy się do współczesnych multipleksów. Kameralne wnętrza zastępują przestronne i nowoczesne sale kinowe…
Ponad 100 lat kinowej historii – Łódź ma się czym pochwalić! Zapraszamy na seans wspomnień.
Książka Łódzkie kina. Od Bałtyku do Tatr to obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników X muzy. Autorzy książki w sprawny sposób kreślą mapę łódzkiej kinematografii, zaznaczając na niej prawie wszystkie kina, które kiedykolwiek działały w mieście. W ciekawy sposób prowadzą Czytelnika przez kolejne dekady kinowej historii ziemi obiecanej.
Niezwykle obszerny zbiór niepublikowanych dotąd zdjęć, pamiątek, plakatów, reklam i notatek prasowych pozwoli Państwu przenieść się do najwytworniejszych kin, takich jak Odeon, Casino lub Luna, ale również do peryferyjnych kinematografów na Chojnach i Bałutach. Autorzy przypominają kina istniejące w czasach Polski Ludowej, a także opisują te czekające na widzów obecnie. Szczegółowe informacje o poszczególnych „świątyniach filmu” przeplatane są wspomnieniami bywalców X muzy, dzięki którym na kartach książki ożywają dawne obrazy.
Otwórzmy drzwi do przeszłości. Szelest przedzieranych biletów obudzi wspomnienia, światła znowu zgasną, szepty powoli ucichną, na ekranie pojawi się ulubiony film... Z teatrów świetlnych powoli przenosimy się do współczesnych multipleksów. Kameralne wnętrza zastępują przestronne i nowoczesne sale kinowe…
Ponad 100 lat kinowej historii – Łódź ma się czym pochwalić! Zapraszamy na seans wspomnień.
Dom Wydawniczy
Księży Młyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz