Zgniłe
Błoto – wieś położona w województwie łódzkim, w powiecie
zgierskim, w gminie Aleksandrów Łódzki.
Wieś
Zgniłe Błoto należała do XVIII wieku do rodziny Bełdowskich, a
następnie do Wężyków. W roku 1832 nabył ją Jan Lebelt i w kilka
lat później (w 1844 roku, wraz z żoną Ludwiką z Prylińskich),
wystawił istniejący do dzisiaj dwór.
Projektantem budynku był
brat nowego właściciela, Wilhelm Libelt. Lebeltowie postawili
gospodarstwo na nogi, wybudowali gorzelnię, destylarnię, tartak,
cegielnię i zaprowadzili hodowlę ryb.
Książka
„Łódź – dzieje miasta” wymienia praktykanta farbiarskiego A.
Libelta, należącego przed 1861 rokiem do tak zwanych czerwonych
działaczy, którzy wśród łódzkich robotników i okolicznych
chłopów szerzyli patriotyczną propagandę. Młody Lebelt brał
prawdopodobnie udział w bitwie pod Dobrą w roku 1863, w oddziale
Piotrowicza.
W
1932 roku majątek w Zgniłym Błocie przejęli Lescy. Po wojnie
zarządzały nim Państwowe Gospodarstwa Rolne – dworek
zastraszającym tempie chylił się ku upadkowi. Od 1992 roku dom i
zabudowania folwarczne dzierżawi wnuk ostatniego właściciela. Krok
po kroku urodziwa niegdyś rezydencja wraca do dawnej postaci.
Dwór
w Zgniłym Błocie położony jest wśród podmokłych łąk nad
rzeką Bełdówką. Otacza go niewielki park i pozostałości sadu
owocowego. W pobliżu znajduje się zespół stawów hodowlanych.
O
samym dworze pisano przed laty:
„Nie
ma chyba w okolicach Łodzi dworku o równie dojrzalej pałacowej
niemal architekturze, co rezydencja w Zgniłym Błocie”.
Dwór
jest murowany, parterowy, podpiwniczony. Ściany boniowane, dach
czterospadowy, kryty blachą, z mansardowymi oknami.
Portyk
z parą kolumn zwieńczony tympanonem. Gzyms ząbkowany, we fryzie
data 1844.
Dwór otacza niewielki park, mocno przerzedzony w ubiegłych latach. Ślady alei złożonej ze srebrnych świerków, fragmenty grabowego szpaleru. Na południe od zabudowań folwarcznych znajdował się niegdyś rozległy sad.
W
pobliżu znajduje się kilka stawów.
Pewien
Włoch nazwiskiem Ruggieri dzielił się wrażeniami z podróży po
XVI-wiecznej Polsce. Interesowały go sprawy gospodarcze. Pisał, że
gdzie brakuje jeziora nadającego się do hodowli ryb, tam kopie się
stawy. Szczególnie dużo miało ich być w Małopolsce, na Śląsku,
koło Lublina i Lwowa, a także na Podolu i ziemi chełmskiej.
Nasi
pradziadowie jadali ryby nie tylko od święta albo w czasie postu. W
czasach, o których pisał Ruggieri, hodowla ryb w Polsce stała na
dobrym poziomie. Sięgano do fachowych podręczników i z nich
czerpano wiedzę.
Wiele praktycznych rad zawiera rozprawa Olbrachta
Strumińskiego z 1573 roku „O sprawie, sypaniu, wymierzaniu i
rybieniu stawów”, oparta na doświadczeniach śląskich i
morawskich. Autor nazywał rybołówstwo „najosobliwszą,
najzmyślniejszą i najpożyteczniejszą dziedziną”.
Kilka
nakładów miała też książka Stanisława Strojnowskiego „Opisanie
porządku stawowego” oraz tłumaczony w 1600 roku z łaciny na
polski pięciotomowy traktat o hodowli ryb biskupa ołomunieckiego
Jana Skały z Dubrawki, zwanego Dubraviusem. Zabierał w tej materii
głos także poeta Mikołaj Rej z Nagłowic, pisząc że:
…czysta
to rozkosz, kiedy rybeczki przed oczami skaczą, zaś grosze za
sprzedany połów do mieszka wpadają…
W
odległych czasach łowienie ryb wielkimi sieciami, niewodami,
włókami albo matniami zastrzeżone było tylko dla księcia.
Rybołówstwo zwane było wolne i dostępne właścicielom stawów,
jezior oraz nad rzekami tak daleko, jak sięgały granice ich
własności.
"Łowienie ryb"", ilustracja z elementarza Jana Amosa
Komenskiego pt. Orbis sensualium pictus (Świat malowany rzeczy
widocznych pod zmysły podpadających), 1667.
Fot. Z. Nowakowski,
Biblioteka Kórnicka PAN.
Mówiąc
o rybołówstwie w dawnej Polsce trzeba pamiętać, że poziom wód
był wówczas wyższy niż dzisiaj. W niektórych okolicach ryba była
dla mieszkańców głównym, a często jedynym źródłem dochodu i
pożywienia. Połów wędzono bądź solono i wieziono do miasta na
sprzedaż. W XVIII wieku duże transporty suszonej ryby wysyłano
regularnie z Polesia do Warszawy. Zapotrzebowanie było duże –
respektowano wszystkie posty i przez długie tygodnie na stołach
pojawiała się wyłącznie ryba.
„O
sprawie, sypaniu, wymierzaniu i rybieniu stawów...” Olbrachta
Strumieńskiego.
Patronem
rybaków, zwanych niekiedy rybitwami, była św. Barbara.
Co roku, 4
grudnia, zbierało się w kościele NMP na Nowym Mieście w Warszawie
bractwo cechowe. Statut warszawskich rybaków pochodzi z roku 1532, i
co na owe czasy było rzadkością, spisany został w języku
polskim.
Św. Barbara (drzeworyt ze zbiorów Muzeum Częstochowskiego; Teka
Władysława Łazarskiego).
Kilka
lat temu koło wsi Zgniłe Błoto powstał ośrodek wypoczynkowy z kąpieliskiem.
Wykorzystano w tym celu
kilka połączonych stawów. Można tu było uprawiać żeglarstwo i
sporty wodne.
Było
to doskonałe miejsce na wypoczynek i spotkania towarzyskie. W
sezonie (maj-sierpień) istniała możliwość wypożyczenia kajaków,
rowerów wodnych.
Dla dzieci był drewniany plac zabaw, także boisko
do siatkówki plażowej i duża plaża. W letnie wieczory pod chmurką
organizowane były zabawy taneczne.
Na miejscu znajdował się dobrze
zaopatrzony GRILL-BAR z drewnianymi stolikami-altanami, organizowane tu były także wszelkiego rodzaju imprezy i pikniki dla firm. Na
ogromnym, leśnym terenie dla klientów firmowych oferowane były różne
atrakcje plenerowe np. quady, off-road etc...
Strona
internetowa:
Zalew:
Dziś
na terenie dawnego ośrodka widać prace budowlane.
Teren należy do
osoby prywatnej, najprawdopodobniej zostanie podzielony na działki
budowlane.
Dojazd
drogą Łódź – Poddębice, skręt w lewo w Wierzbnie. Można
także dojechać z Łodzi ulicą Rąbieńską koło dworu w Woli
Grzymkowej.
Jeśli
chcesz poznać region łódzki, koniecznie odwiedź blog:
źródła:
Bohdan
Olszewski. Od Oporowa do Żarnowa. Wędrówki po ziemi łódzkiej.
Zgniłe
Błoto w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego, Tom XIV
(Worowo – Żyżyn) z 1895 roku.
Strona
dawnego ośrodka „Zgniłe Błoto”
„Łódź
– dzieje miasta”
Przeczytaj
jeszcze:
Fot.
archiwalne pochodzą ze stron:
oraz ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.
"Rozwój", rok 1908.
Fot.
współczesne Monika Czechowicz
Poznałam właścicieli tej ziemi, są moimi klientami, ale nie pytałam, co dalej zamierzają z nią zrobić.
OdpowiedzUsuńOgólnie żal mi było, że wszystko ogrodzone. Kiedyś przyjeżdżałam tu na rowerze, by wypoczywać, spacerować brzegiem, fotografować tutejszą piękną przyrodę, pamiętam białe czaple.