28 lutego w Galerii Imaginarium odbył się wernisaż malarstwa Małgorzaty Borek.
Wystawa niezwykłych, kontemplacyjnych obrazów artystki, która w abstrakcjach odnajduje harmonię struktur, jakby porządku świata.
Powtarzające się motywy - na monochromatycznych z zasady, lecz pełnych wielotonowych odcieni płótnach - nie tworzą ornamentu, ale rytmy i niemal muzyczną harmonię.
Abstrakcyjne kombinacje linii, przypominają op-artowskie techniki, które wciągają widza w grę złudzeń pełną efektów świetlnych i fakturalnych…
Małgorzata Borek. Próby koloru/Trying out Colour.
Małgorzata Borek urodziła się w 1965 roku w Nysie. W 1993 roku uzyskała dyplom w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi w pracowni tkaniny unikatowej prof. Aleksandry Mańczak i w pracowni malarstwa prof. Andrzeja Gieragi. Brała udział w wielu wystawach w kraju i za granicą. Została dwukrotnie nagrodzona podczas konkursu malarstwa "Bielska Jesień" organizowanego przez Galerię Bielską BWA (w 1994 roku zdobyła II nagrodę, w 2007 - wyróżnienie). Zajmuje się malarstwem i instalacją. W jej abstrakcyjnych obrazach operujących gęstą siatką mocnych, kolorowych linii można odnaleźć nawiązania do twórczości patrona łódzkiej Akademii - Władysława Strzemińskiego. Obecnie artystka pracuje w macierzystej uczelni jako nauczyciel akademicki na Wydziale Tkaniny i Ubioru.
Jerzy
Jarniewicz:
"Malarstwo
ogniowej próby"
"Jeśli,
jak podpowiada nam tytuł wystawy, mamy tu „Próby koloru”, to o jakich próbach
mowa? Czy artystka, jak fizyk, sprawdza i bada, czym jest i może być kolor? Czy
może barwę wystawia na próbę, jak na próbę wystawia się nawróconego, chcąc się
dowiedzieć, jak długo dotrzyma nowemu wyznaniu wierności? Albo jak żołnierza w
boju, jeszcze niesprawdzonego, by przeszedł przez ogień? Czy taka próba koloru
to, dajmy na to, sygnał, że do mety jeszcze daleko, a to, co widzimy, jest
pierwszym czy drugim podejściem, przedbiegiem, uwerturą, strojeniem malarskich
instrumentów? A może chodzi o próbę jak próba złota czy srebra, zawartość w stopie
kruszcu, która ustanawia jego cenę i wartość? Odpowiedź może być jedna: to
próby w każdej postaci, bo mamy tu do czynienia z czymś, co otwarte, zmienne,
przygodne i fragmentaryczne.
Szerokość powtarzanych pasm, wypełniających całą przestrzeń obrazów, jest tylko po części wyznaczona szerokością pędzla, bo jakie to będzie pasmo, zależy od najdrobniejszych wahnięć nacisku, od nieprzewidywalnego drżenia ręki. Dłoń artystki kładzie kolejne pasmo wzdłuż pasma poprzedniego, słuchając się go z pokorą, dając mu się prowadzić, ale ono też poddane jest nieprzewidywalności związanej z jego fizycznym, materialnym charakterem – też się po swojemu rozszerza, rozjaśnia, waha.
... Los chciał, że w życiu nie namalowałem ani jednego obrazu. Ale w tymże życiu
napisałem kilka wierszy i chyba co niecoś wiem, jak się wiersze pisze. Otóż
pisze się nie całkiem inaczej niż Małgorzata maluje swoje obrazy: pasmo za
pasmem. W wierszu też każdy kolejny wers, każda kolejna fraza jakoś się do
poprzedniej przykleja, przysposabia się do niej, a jednocześnie, jakoś się
paczy, wyrywa, indywidualizuje, gra po swojemu i na swoją nutę. Jaki będzie
efekt powstającego wiersza, nie wie chyba żaden dobry poeta. Żaden dobry poeta
nie wie, dokąd go wiersz zaprowadzi. Bo wiersz jest pisaniem, w którym to, co
zostało już napisane, wyznacza po części to, co jeszcze zapisane będzie. Uwaga:
powiedziałem „to, co zostało już napisane”, a nie „to, co umyślił sobie poeta”...
...W.B. Yeats, Irlandczyk, któremu zdarzyło się za wiersze dostać kiedyś Nobla,
zapytany, skąd w jego poezji takie głębokie myśli, odparł: „z rymów”. To rym
bowiem prowadzi poetę – do nieprzewidywalnych skojarzeń, które życzliwi
czytelnicy nazwą potem głębokimi – choć one z powierzchni są, z przypadkowych
na niej zderzeń i zdarzeń. Popatrzmy teraz na malarstwo Małgorzaty: czyż nie
jest ono rymem, tyle że widzialnym? Raz dokładnym, raz przybliżonym; raz
męskim, raz żeńskim. Bo Małgorzata na naszych oczach po prostu rymuje i w
rymach kryje się jedna z tajemnic jej malarstwa.
... To także malarstwo,
które poza płótno wychodzi, powiedziałbym wręcz, że poddaje się zewnętrznemu
światu, kiedy pozwala, by współtworzyło je światło, bo wszystko, czym cieszyć
się mogą nasze oczy – efekty kolorystyczne, iluzja ruchu, wrażenie wypukłości,
cienie i błyski na farbach – zależy od tego, jak światło, jakie, skąd i kiedy,
położy się na płótnie. Wróćmy więc do początku i lekko skorygujmy: to światło,
oprócz malarki, poddaje próbom kolory. Prześwietla je, przepoczwarza, nadaje im
kształt. To próba ogniowa dla barw. W pokazanych na wystawie obrazach
Małgorzacie Borek udało się z tego światła zrobić cichego wspólnika…"
Jerzy Jarniewicz
Jerzy Jarniewicz
Fot. Monika Czechowicz
ul. Traugutta 18. Łódź
telefon:
(42) 633-98-00.
e-mail: ldk@ldk.lodz.pl.
www: http://www.ldk.lodz.pl.
źródła:
Galeria
Bielska BWA
tekst
„Malarstwo ogniowej próby” Jerzego Jarniewicza do publikacji z wystawy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz