W swojej ponad stuletniej historii
budynek ten i mieszczące się w nim instytucje wielokrotnie zmieniały nazwę.
Była więc „Galeria Sztuk Pięknych”, „Miejska Galeria Obrazów”, „Ośrodek
Propagandy Sztuki” , „Biuro Wystaw Artystycznych” i inne nazwy. A zaczęło się nie od sztuki
lecz od słodkości.
"Rozwój", rok 1900.
W latach 1904-1905 na wschodnim krańcu
terenu szkolnego, gdzie wcześniej zamierzano postawić bursę dla uczniów
gimnazjum, na granicy parku i dla przyjemności jego bywalców zbudowano werandę.
Była to długa budowla usytuowana prostopadle do alei lipowo-klonowej, zamknięta
ścianą od boiska Miejskiego Gimnazjum, a arkadowo otwarta na park.
Weranda
zaczynała się przy alei budynkiem cukierni, którą lud łódzki wkrótce nazwał
„Mleczarnią”, a kończyła się mniejszym budynkiem pijalni wód mineralnych. Na
piętrach obydwu budynków były mieszkania dla ich dzierżawców. W sezonie letnim
wystawiano stoliki i ławki przed werandę i cukiernię.
Po dwudziestu latach
służenia ludziom słodyczami, napojami mlecznymi i wodą mineralną, w 1923 roku
miasto postanowiło oddać werandę w służbę wyższej kultury, a dla cukierni
wybudować nowe pomieszczenia. Przebudowę rozpoczęto w 1923 roku a przyspieszył
ją opad gradu w czerwcu 1924 roku, który uszkodził dach. Zamknięto arkadową
ścianę od strony parku, przebudowano wnętrza.
Początkowo zamierzano umieścić
tam Muzeum Nauki i Sztuki, skończyło się na wystawie obrazów i innych dzieł
sztuki oraz na wystawach czasowych.
"Panorama", dodatek niedzielny "Ilustrowanej Republiki", rok 1926.
"Ilustrowana Republika", rok 1926.
"Ilustrowana Republika", rok 1927.
Otwarcie galerii (w 1924 roku) było niemałym wydarzeniem kulturalnym. Organizację i kierownictwo galerii prezydium Magistratu powierzyło Marianowi Dienstl-Dąbrowie.
Wszystkie zbiory
obrazów ulokowano w przebudowanym pawilonie po wspomnianej już cukierni i
pijalni wód.
"Łódź w Ilustracji", dodatek niedzielny do "Kuriera Łódzkiego", rok 1924.
"Hasło Łódzkie", rok 1928.
Z doniesienia „Kuriera Łódzkiego” wynikało, że w galerii
zgromadzono „nieprzebrane skarby sztuki
polskiej, zaklęte w dziełach takich tytanów malarstwa jak Matejko, Kossak,
Brandt, Andriolli, Fałat i wielu innych”.
"Hasło Łódzkie", rok 1927.
W roku otwarcia galerii i później, w czasie wystaw, za pomocą zainstalowanej na miejscu odbiorczej stacji radiowej
nadawano koncerty z Berlina, Paryża i Londynu. Radio-koncerty były w Łodzi
wówczas nowością, przy radioodbiorniku galerii zbierały się tłumy dla
wysłuchania muzyki nadawanej z wielkich stolic Europy.
"W czasie odpowiednich warunków atmosferycznych koncerty dają prawdziwą rozkosz artystyczną" - zachwycał się sprawozdawca prasowy.
Koncerty kończyły
się późnym wieczorem, a ponieważ muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, lecz i
wzmacnia uczucia, surowi moraliści oburzali się potem na swobodne zachowanie
niektórych słuchaczy i słuchaczek, korzystających z ciemności i ustronności
alejek parkowych. Dozorcy parkowi uskarżali się, ze po zapadnięciu zmroku czułe
parki, zamiast zwiedzać galerię i słuchać koncertów „udają się w ciemne alejki ogrodu na radio-czułości”. To podobno
przyspieszyło decyzję o oświetleniu elektrycznym całego parku Mikołajewskiego i likwidacji ciemnych zakątków...
"W czasie odpowiednich warunków atmosferycznych koncerty dają prawdziwą rozkosz artystyczną" - zachwycał się sprawozdawca prasowy.
"Łódź w Ilustracji", dodatek niedzielny "Kuriera Łódzkiego", rok 1924.
"Republika", rok 1925.
W 1929 roku, ławnik Wydziału Oświaty i
Kultury w Łodzi, dr Stefan Kopciński, w wyniku wyborów parlamentarnych wszedł
do senatu i przeniósł się do Warszawy. Na jego miejsce powołano nauczyciela
łódzkich szkół średnich Przecława Smolika. Nowy ławnik nie znosił dyrektora
galerii Mariana Dienstl-Dąbrowy (być może ze względów politycznych) i w formie wywiadów
prasowych osądzał krytycznie jego działalność, dowodząc że
„Miejska Galeria nic dla sztuki i jej rozwoju na gruncie łódzkim nie zrobiła, a występy Wojciecha Kossaka, Styków i innych głośnych polskich malarzy deprawują gusty publiczności i dezorientują ją w sprawach sztuki”.
„Miejska Galeria nic dla sztuki i jej rozwoju na gruncie łódzkim nie zrobiła, a występy Wojciecha Kossaka, Styków i innych głośnych polskich malarzy deprawują gusty publiczności i dezorientują ją w sprawach sztuki”.
W tym surowym osądzie poparli Smolika
miejscowi artyści: rzeźbiarz Władysław Czapliński i malarz Włodzimierz
Krzyżanowski. Dienstl-Dąbrowa, rozgoryczony atakami Smolika, w końcowym
fragmencie swego oświadczenia dla prasy, w którym odpierał stawiane mu zarzuty,
pisał:
„Gdy pełen zapału przed pięciu laty udawałem się do Łodzi, usłyszałem na odjezdnym w Warszawie następujące słowa pierwszego nieszczęsnego pioniera sztuki plastycznej w Łodzi, autora „Złego miasta” Zygmunta Bartkiewicza: <<Nie jedź pan do Łodzi, stracisz, co posiadasz, a w zamian uzyskasz sławę i uznanie>>” (czytaj TUTAJ).
„Gdy pełen zapału przed pięciu laty udawałem się do Łodzi, usłyszałem na odjezdnym w Warszawie następujące słowa pierwszego nieszczęsnego pioniera sztuki plastycznej w Łodzi, autora „Złego miasta” Zygmunta Bartkiewicza: <<Nie jedź pan do Łodzi, stracisz, co posiadasz, a w zamian uzyskasz sławę i uznanie>>” (czytaj TUTAJ).
"Republika", rok 1925.
"Hasło Łódzkie", rok 1928.
"Głos Poranny", rok 1929.
Utrzymanie galerii było dla miasta dość
kosztowne i nader kłopotliwe ze względu na, delikatnie mówiąc, różnorodność
gustów estetycznych, toteż w 1931 roku Magistrat wydzierżawił ją Instytutowi
Propagandy Sztuki w Warszawie. Odbywały się w niej wystawy i wernisaże
malarstwa, rzeźby, sztuki ludowej, wystawy ogrodnicze, koncerty i wieczory
literackie, a po wojnie – gdy występowała pod dawnym szyldem Ośrodek Propagandy
Sztuki – także wystawy i kiermasze książek. Tak funkcjonuje nadal jako Miejska
Galeria Sztuki.
"Teatr Miejski 1922-1927".
Dziennik Zarządu m. Łodzi, rok 1931.
"Ilustrowana Republika", rok 1931.
"Ilustrowana Republika", rok 1928.
"Głos Poranny", dodatek ilustrowany, rok 1934.
"Rozwój", rok 1929.
"Dziesięć lat Odrodzonej Polski Niepodległej w życiu powiatu łódzkiego 1918-1928"
W latach międzywojennych odbywały tu także niezwykłe wystawy oryginalnych
kompozycji kwiatowych Wojciecha Salwy, ogrodnika artysty. Syn ogrodnika spod
Lwowa,
urodzony w 1879 roku i od 1902 działający w Łodzi, na wystawach swoich
kwiaciarni, a miał ich w Łodzi pięć, prezentował piękne kompozycje kwiatowe,
pełne poezji i symboliki, nie wyłączając społecznej i patriotycznej. Jego bukiety i wiązanki zachwycały, wręczano je artystom i osobistościom odwiedzającym
Łódź, sam ich twórca był miłośnikiem teatru.
Wojciech Salwa,
fotografia ze strony
Klubu Sympatyków Rudy Pabianickiej
(udostępniona przez Zbigniewa Okruszka)
Po pokazie kompozycji kwiatowych na wystawie Łódzkiego Oddziału Polskiego Związku Ogrodników Salwa został
zaproszony przez Dienstl-Dąbrowę,
do wystawienia swoich kwiatowych dzieł w galerii. Wystawy takie odbyły się w
1925 (dwukrotnie) i 1926 roku oraz w 1927 roku jubileuszowa, na 35-lecie
działalności Salwy w ogrodnictwie. Zwiedzały je tłumy łodzian.
Jednodniówka "Życie Łodzi", rok 1914.
"Hasło Łódzkie", dodatek niedzielny, rok 1927.
"Teatr Miejski 1922-1927".
"Łódź w Ilustracji", dodatek niedzielny "Kuriera Łódzkiego", rok 1927.
"Hasło Łódzkie", rok 1927.
"Echo", rok 1929.
"Łódź w Ilustracji", dodatek niedzielny "Kuriera Łódzkiego", rok 1930.
Pamięć o tych
wydarzeniach została ożywiona w 2006 roku z okazji wystawy „Secesja w Łodzi”,
podczas której pokazano kompozycje Magdaleny Moskwy, inspirowane twórczością
Salwy. A jesienią 2007 roku, w 100-lecie otwarcia w Łodzi pierwszej polskiej
kwiaciarni, w Palmiarni Ogrodu Botanicznego w parku Źródliska odbyła się
„Wystawa bukietów inspirowanych pracami Wojciecha Salwy”.
Magdalena Moskwa. Bez tytułu.
"Gazeta Łódzka", rok 1913.
Dzieła sztuki tworzone…
Z
kwiatów ścinanych nożycami,/Ściąganych pasemkami łyka/ Przez popękane, czarnoziemne,/Zgrubiałe
ręce ogrodnika...
nie są trwałe – kwiaty więdną. Ale po
bukietach Salwy zostało coś trwalszego niż marmur. Jego kompozycje kwiatowe
chłonął młodymi oczami Julian Tuwim i stały się one jednym ze źródeł inspiracji
do nadania formy wielkiemu poematowi mowy polskiej – „Kwiatów polskich”.
"Rozwój", rok 1913.
Fot. Monika Czechowicz
"Łodzianka", kalendarz humorystyczny, rok 1910.
OFICJALNA STRONA MIEJSKIEJ GALERII SZTUKI (KOLEKCJE, WYSTAWY, PUBLIKACJE): TUTAJ
Po II wojnie światowej:
źródła:
Wacław Pawlak. W rytmie fabrycznych
syren.
Parki i ogrody w Łodzi. Park Sienkiewicza. Park Moniuszki. [red:]
Romuald Olczak
Julian Tuwim. Kwiaty polskie.
Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.
"Rozwój", rok 1909.
Zobacz również:
Moniko, jesteś odświeżaczem pamięci... bardzo pomocna dla łodzian w sędziwym wieku ;) trzymamy z Tobą... uszczknąć młodości ;)
OdpowiedzUsuńTe "koncerty", o których tutaj czytam, pamiętali starsi Łodzianie. Ja słyszałem od jednego z moich nauczycieli w Szkole średniej - nieżyjącego już Pana inż. Jana Zimowskiego (znawcy radiotechniki, który w swoim czasie miał udział w organizowaniu Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego, jednego z pierwszych łódzkich krótkofalowców) o pierwszym bodajże pokazie odbiornika radiowego w Łodzi. Było to podobno niesamowite wydarzenie, które zgromadziło tłumy Łodzian. "Na środku placu została ustawiona na stołach aparatura radiowa i wielki głośnik, po czym fachowcy, którzy obsługiwali tę aparaturę przystąpili do jej strojenia. Trwało to dobrą godzinę, po czym z głośnika dał się słyszeć jakiś chrapliwy dźwięk. Był to podobno koncert muzyczny nadawany z Wiednia". Przy okazji, wspominając to wydarzenie p. profesor Zimowski, jako fachowiec stwierdził że lampy, znajdujące się na zewnątrz obudowy odbiornika "grzały się jak piecyki".
OdpowiedzUsuńMusiało to mieć miejsce w czasie, gdy nie nadawały jeszcze żadne polskie radiostacje - a więc przed 1925-tym rokiem, bo dopiero wtedy (choć jeszcze próbnie) zaczęto "puszczać w eter" informacje dla nielicznych jeszcze w Polsce posiadaczy odbiorników radiowych. Regularne nadawanie rozpoczęło się rok później.
Pan prof. Zimowski zaszczepił we mnie miłość do starej radiotechniki. Posiadam sporą kolekcję starych radioodbiorników i wszystkiego, co związane ze starą radiotechniką (literatury, prospektów, zdjęć, itp.).
Bardzo interesuje mnie wszystko, co wiąże się z łódzkimi wytwórniami radioodbiorników z okresu międzywojennego - późniejszymi też). Było tych wytwórni kilka, ale odbiorniki wyprodukowane w Łodzi nie należą do często spotykanych. Ja mam w swojej kolekcji jeden tylko taki odbiornik, wyprodukowany przez firmę TEKAFON.
Poszukuję wszelkich informacji o historii łódzkiej radiotechniki. Będę bardzo wdzięczny, jeśli ktoś takowe posiada i będzie mógł je udostępnić.