W tym budynku, przy ulicy Wólczańskiej 149 w Łodzi mieszkał poeta Witold Wandurski.
Był między innymi współautorem tomików wierszy „Sadze i złoto” i „Trzy salwy” (zamieścił tu wiersze wraz z Władysławem Broniewskim i Stanisławem Ryszardem Stande).
Był między innymi współautorem tomików wierszy „Sadze i złoto” i „Trzy salwy” (zamieścił tu wiersze wraz z Władysławem Broniewskim i Stanisławem Ryszardem Stande).
Wandurski uczęszczał
do gimnazjum przy ulicy Mikołajewskiej (obecnie ulica Sienkiewicza, więcej o
szkole przeczytasz TUTAJ), gdzie przyjaźnił się z Julianem Tuwimem. Po
otrzymaniu świadectwa dojrzałości wyjechał do Moskwy studiować prawo. Wykładał
w Wolnej Wszechnicy Sztuki.
Ponadto
prowadził amatorski teatr w Charkowie i tam zastał go wybuch rewolucji październikowej. Po powrocie do Łodzi był lektorem w
Teatrze Miejskim (obecnie Teatr im. Stefana Jaracza. Więcej TUTAJ).
Współorganizował
w 1923 roku łódzki teatr Scena Robotnicza, którego w latach 1925-1927 był także
inscenizatorem i kierownikiem.
W 1925 roku został kierownikiem literackim wydawanej przez Maurycego Ignacego Poznańskiego gazety „Republika”. Udało mu się namówić do współpracy między innymi: Antoniego Słonimskiego, Juliana Tuwima, Józefa Wittlina, Karola Irzykowskiego.
W latach 1927-1928 był redaktorem lewicowego miesięcznika
literackiego „Dźwignia”. Jako członek Komunistycznej Partii Polski został
aresztowany w 1928 roku za działalność polityczną. Po uwolnieniu trafił do
Berlina, gdzie zorganizował Zespół Polskiej Sceny Robotniczej.
"Rozwój", rok 1928.
Stanisław
Ryszard Stande, Władysław Broniewski i Witold Wandurski.
Precz
z kanarkami
Każdy
artysta nosi marynarkę,
pod
nim ukrywa żeber klatkę.
W
klatce ma watkę,
serce
niedokrwiste,
w
sercu – starego kanarka.
Ptaszek
to czuły: je złociste ziarnka
tylko
z kramiku poezji.
Życie?
Otręby!
To
by go otruło,
chleba
czarnego – nie zje.
Poeta
w bramie liczy ostre kości
i
do piekarni zerka –
a
kanarek o miłości ludzkości
do
mdłości
rymami
ćwierka.
Dość
tego! Stop w garść, Sankiuloci!
Czyżby
już tylko, czyż
wzruszyć
nas mogły cysterny wilgoci
Mia
May?
I
Liliana Gish?
Łzy
kinowe? Pokora? Nie! Raczej Cor Bovis.
Głodnyś
– to rozbij sklep!
Serce
– do tłoczni: nabierze wigoru.
A
kanarkowi –
ukręć
łeb.
- rok 1924.
Witold
Wandurski był współzałożycielem polsko-żydowskiego Zrzeszenia „Srebrny Wóz”.
Wandurski
komunizował i w 1928 roku wyjechał do ZSRR, gdzie przewodził Teatrowi
Polskiemu w Kijowie, jak również kierował polskim teatrem-studio Polprat
(1929-1931), w których pełnił także funkcję reżysera.
W
1933 roku został aresztowany i w wyniku sfingowanego procesu zamordowany w
więzieniu. Pośmiertnie zrehabilitowano go w 1956 roku.
Wandurski
zapisał się jako reformator i teoretyk teatru robotniczego. Był również
współtwórcą pierwszego manifestu polskiej poezji rewolucyjno-proletariackiej
„Trzy salwy” (1925), autorem antologii „Nowa scena robotnicza” (1923), a także
dramatów, między innymi: „Śmierci na gruszy” (wystawionej dwukrotnie za życia
autora: przez jego Scenę Robotniczą w Łodzi oraz przez Stanisławę Wysocką w
Teatrze Miejskim im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w 1925 roku, a także
między innymi pięciokrotnie przez Józefa Szajnę: w Teatrze Ludowym Kraków-Nowa
Huta w 1964 roku, Teatrze Ateneum w Warszawie w 1966 roku, Wrocławskim Teatrze
Współczesnym w 1968 roku, Teatrze Śląskim w Katowicach w roku 1970 i Teatrze
Studio w Warszawie w 1978) oraz „Gry o Herodzie” (wystawionej w Teatrze
Telewizji przez Józefa Wyszomirskiego w 1956 roku oraz przez Czesława
Staszewskiego w 1969). Pisał także tzw. agitacyjne plakaty sceniczne (między
innymi „W hotelu «Imperializm»”). Ukazały się dwa zbiory jego twórczości:
„Wiersze i dramaty” (1958) oraz „Plakaty sceniczne” (1970). W swoich
realizacjach scenicznych inspiracje czerpał z twórczości Wsiewołoda Meyerholda,
Aleksandra Jakowlewicza Tairowa i Erwina Piscatora.
Fot. współczesne Monika Czechowicz
Fot. archiwalne ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego (NAC)
Fot. archiwalne ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego (NAC)
źródło:
Dariusz
Kędzierski. Ulice Łodzi.
teatrdramatyczny.pl
Na drugim piętrze widać żyrandol z kilkoma świecącymi żarówkami - pomimo dnia. To dowód na istnienie drugiego? A Wólczańska, taka ładna i obfitująca w polskie znaki nazwa to pochodzi od Wólki? Na Pani zdjęciach widzę więcej niż gdybym tam był. Widać jakąś ciszę murów, a może i ich bezradność wobec starości. Dzięki.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Wólczńską, jej fabryki, pałacyki, czynszowe kamienice. Ulica od stu lat jest granicą; dawniej rozgraniczała cyrkuły, później komisariaty policji państwowej. Dzisiaj - Śródmieście i Polesie. Takie "tu i tam". Wólka? Oczywiście. Ulicę wytyczono wykorzystując tereny wsi o tej nazwie.
UsuńDomy starzeją się, "umierają stojąc" - ale - można im przywrócić młodość... Tego bym chciała dla Łodzi. Pozdrawiam serdecznie.
abstrahując od życia i twórczości powyższego poety, dzięki Baedekerowi rozwiązałem zagadkę która mignęła mi w głowie przy okazji odbioru na Wandurskiego zakupu w sieci... jechałem przekonany o pomyłce, ale nawigacja poprowadziła jak po sznurku... zastanowiły mnie nazwy niektórych sąsiednich ulic, ale odpuściłem sobie i zapomniałem... w czym sprawa? na Karolewie mamy aleję biskupa Bandurskiego a w rejonie Tatrzańska Wandurskie, który biskupem nie była a wręcz przeciwnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Baedekerze sprawa jasna dzięki Tobie