poniedziałek, 25 czerwca 2012

"Kto do szynku chodzi, biedę swą łagodzi"

Do najstarszych sposobów spędzania czasu po pracy przez mieszkańców Łodzi należał zaprowadzony w XIX wieku przez osadników niemieckich zwyczaj przesiadywania w szynkach w otoczeniu przyjaciół i znajomych. Po całodziennej, wyczerpującej pracy, przy kieliszku wódki czy kuflu piwa i wesołej pogawędce, przyjemnie upływały godziny wypoczynku. Komisarz fabryk Antoni Lelowski pisał o tkaczach łódzkich, że najchętniej "zbywające od pracy chwile podług zwyczajów fajce i szklance po szynkach poświęcają, a poniedziałki w tymże sposobie celebrować za powinność sobie poczytują".
Nie znaczy to, że oddawali się oni pijaństwu. Przeciwnie, pili z umiarem i zachowaniem swym służyć mogli za wzór dla bywalców lokali z wyszynkiem.
W zasadzie poza karczmą nie było w Łodzi wczesnych lat XIX stulecia żadnej rozrywki. Szczególnie dotkliwie odczuwano to w porze zimowej. Wczesny zmierzch pogrążał miasteczko w głębokich ciemnościach. W mrocznych izbach, słabo oświetlonych płomykiem świecy czy oliwnego kaganka, nuda tłukła się po kątach. Wcześnie więc kładziono się do snu. Na skutek wzmożonego pożycia małżeńskiego znacznie rosła rozrodczość w rodzinach pierwszych osadników. Wystarczy dodać, że protoplasta jednego z rodów fabrykanckich Karol Hoffrichter miał szesnaścioro dzieci. Inny fabrykant Robert Biedermann - trzynaścioro. Ludwik Geyer dochował się dziesięciorga dzieci.

Stary Rynek

Obywatele staromiejscy czas wolny od zajęć spędzali w oberży zajazdu zbudowanego za okupacji pruskiej w północno-wschodnim narożniku Starego Rynku, u wylotu ulicy Kościelnej. Drewniany budynek karczmy wyróżniała spośród innych zabudowań sosnowa wiecha, oznaczająca, że odbywa się tu wyszynk piwa i gorzałki. W karczmie tej przygrywał skrzypek "w czasie dozwolonym od kościoła Bożego".
Najstarszym przybytkiem Bachusa urządzonym w dzielnicy nowomiejskiej Łodzi był szynk z zajazdem, wystawiony w 1824 roku przez Jana Adamowskiego przy Nowym Rynku 9 (plac Wolności). W osadzie tkackiej Łódka pierwszy szynk powstał w 1827 roku przy ulicy Piotrkowskiej 45. 

Piotrkowska 45, dzisiaj.

Właścicielem jego był Wencel Bartosz. Drugi szynk, przy Piotrkowskiej 98, należał do Jana Wüstmana. W południowej części miasta, przy Górnym Rynku (plac Reymonta), działały dwa szynki-zajazdy: Józefa Langera i Adama Fiszera.

Piotrkowska 98, dzisiaj.

W miarę rozwoju miasta zwiększała się liczba szynków, jak również wzrastała frekwencja gości. Prowadzenie szynku dawało pokaźne dochody, toteż szynkarze - przeważnie Niemcy - dochodzili do znacznej zamożności. Przy niektórych fabrykach właściciele ich otwierali własne szynki, jak choćby Ludwik Geyer utrzymujący szynk "przy samym stawie" w latach 1834-1848. Podobny szynk istniał przy przędzalni Krystiana F. Wendlischa na Księżym Młynie.

"Biała Fabryka" Ludiwka Geyera.

W szynkach konsumowano zwykle wódkę i piwo z zimną zakąską. Niektóre z nich posiadały kręgielnie i bilardy, a w znaczniejszych pobyt gościom uprzyjemniali muzykanci. W czwartki i soboty, tj. w dni wypłat, wszystkie szynki były przepełnione. Do tradycji ówczesnej należało bowiem wypicie po wypłacie "halbki" wódki w towarzystwie dobranych kompanów. Częstokroć przepijano cały tygodniowy zarobek.
Zatrważające pijaństwo doprowadziło wreszcie do wydania przez władze w 1844 roku zarządzeń ograniczających liczbę szynków w mieście. Zabroniono podawania wódki osobom nietrzeźwym. Niedozwolona była gra w karty i w kości. Muzykowanie w szynku mogło odbywać się tylko w niedziele i święta. Wówczas też zamknięto wszystkie szynki przyfabryczne, a więc także i geyerowski. Fabrykant wpadł wtedy na pomysł, ażeby w jednym ze swoich budynków urządzić dom zabaw, w którym mieszkańcy Wólki - bo tak podówczas nazywano południową część Łodzi - wolny czas mogliby spędzać na tańcach i innych rozrywkach towarzyskich.

Biała fabryka Ludwika Geyera

Wybór padł na obiekt fabryczny położony przy ulicy Piotrkowskiej 280. Tutaj, pod bokiem przędzalni geyerowskiej, w otoczeniu zieleni stał piętrowy, murowany budynek, kryty gontami. Na dole mieściły się dwie izby z wejściem od ulicy Piotrkowskiej, górę zaś zajmowała obszerna sala. W pomieszczeniach tych uprzednio znajdowała się blacharnia, ślusarnia i stolarnia. Po niewielkich przeróbkach budynek zaczął spełniać swoją nową funkcję. Parter zajęto pod gospodę ludową, bez której nie mógł się obyć żaden lokal rozrywkowy, piętro zaś przeznaczono na zabawy taneczne.

Piotrkowska 280, dzisiaj.

W domu zabaw na Wólce, oprócz niedzielnych potańcówek, popisów niemieckiego chóru męskiego, którego prezesem był Ludwik Geyer, odbywały się także przedstawienia wędrownych trup teatralnych. W przerwach między występami aktorów zawodowych na scenie w Domu Zabaw - popisywali się miejscowi amatorzy. Dom Zabaw przetrwał do lat pięćdziesiątych XIX wieku. Później, po odpowiedniej przebudowie, zasiedliła go licznie rozrosła rodzina Geyerów...

źródło: 
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.

Fot. współczesne Monika Czechowicz

2 komentarze:

  1. Świetny temat... 1/5 dorosłego życia poświęciłem na jego zgłębianie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) ... a teraz? Już zarzuciłeś "nocne Łodzi poznawanie"? Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń