niedziela, 30 grudnia 2012

Tak bawiła się Łódź...

Około roku 1850 powstało w Łodzi kilka hoteli, przy których otwarto wykwintne restauracje, przeznaczone dla zamożnych gości. 


"Gazeta Łódzka", rok 1916.


Najznaczniejsza wśród nich była restauracja Hotelu Polskiego przy ulicy Piotrkowskiej 3, prowadzona przez Antoniego Egla. W pomieszczeniach restauracyjnych w okresie karnawału odbywały się bale, pikniki i zabawy towarzyskie. 

"Dziennik Łódzki", rok 1892 

Restauracja Engla posiadała stałą klientelę, składającą się głównie z zamieszkałych na Nowym Mieście lekarzy, prawników i urzędników magistrackich. Zobacz TUTAJ.

"Express Wieczorny Ilustrowany", rok 1923.


Po doprowadzeniu do Łodzi w 1866 roku kolei żelaznej warszawsko-wiedeńskiej zwielokrotnił się w mieście ruch przyjezdnych. W niedługim czasie przy ulicy Piotrkowskiej 67 i 72 - w bliskości ówczesnego dworca Łódź Fabryczna - powstały dwa nowoczesne hotele: Victoria i Grand Hotel. 

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1905.


Pomieszczono w nich pierwszorzędne restauracje. Lokale te odwiedzali głównie bogaci przemysłowcy i kupcy, także przybyli z zagranicy.
W zacisznych gabinetach restauracyjnych zawierano korzystne transakcje handlowe, często suto oblewane szampanem. Uprawiano tu również hazardowe gry w karty, w czasie których obracano tysiącami rubli. Bywalcom tych luksusowych restauracji uprzyjemniano czas występami szansonistek i iluzjonistów, zespołów muzycznych.

Gazeta Łódzka, 1913.


"Dziennik Łódzki", rok 1888.

Na kartach Ziemi Obiecanej W.S. Reymonta znajduje się opis restauracji hotelu Victoria z końca XIX wieku:

"Wielkie, niskie pokoje o ciemnych ścianach i żółtych, stiukowych sufitach udających drzewo, napełniał hałaśliwy gwar (...) elektryczne światła w sali bufetowej wciąż drgały spazmatycznie i przygasały, a gazowe bąki, płonące równocześnie, rzucały mętne światło na zbitą około licznych stolików masę ludzi i na białe obrusy. Krzyżowały się wołania razem z głuchym stukiem kufli (...). Garsoni w zatłuszczonych frakach, z serwetami podobnymi do ścierek, przesuwali się we wszystkich kierunkach, błyskając brudnymi gorsami nad głowami pijących. Wrzawa podnosiła się bezustannie napływającymi ludźmi i wykrzykiwaniem: Lodzer Zeitung! Kurier Codzienny! - jakie rzucali chłopcy kręcący się pomiędzy stołami".
 
Hotel Victoria, Piotrkowska 67.

Piotrkowska 67, dzisiaj.

Restaurację w hotelu Victoria upodobali sobie szczególnie aktorzy, dziennikarze i publiczność teatralna. Było to zrozumiałe, gdyż na tyłach posesji hotelowej mieścił się Teatr Polski. Po zakończeniu przedstawienia aktorzy i część widzów zapełniali salę restauracyjną. Przy gęsto obsadzonych stolikach toczono gorące dysputy na tematy teatralne i nieteatralne.

"Goniec Łódzki", rok 1904.

Najelegantsza restauracja znajdowała się w Grand Hotelu. Obiekty restauracyjne składały się z szeregu pomieszczeń. Urządzona z wielkim przepychem sala Malinowa zajmowała specjalny budynek w podwórzu hotelowym. Druga sala restauracyjna, zwana Złotą, otrzymała nazwę od charakterystycznego jej wystroju. Bogato zdobione wnętrza stanowiły przedmiot powszechnego podziwu gości Grand Hotelu, wśród których było wielu wybitnych przedstawicieli kultury polskiej. Wystarczy wymienić takie nazwiska, jak: Helena Modrzejewska, Ignacy Paderewski, Henryk Sienkiewicz.

Grand Hotel, Piotrkowska 72.

W pomieszczeniach restauracyjnych odbywały się bankiety, spotkania towarzyskie, a także różne imprezy kulturalne.
Do rzędu wytwornych lokali gastronomicznych z końca XIX wieku zaliczano także restaurację hotelu Manteuffla przy ulicy Zachodniej 45.

Hotel Manteuffla, Zachodnia 45.


"Łodzianka", kalendarz humorystyczny na rok 1903.

Zasłużoną renomą cieszyła się sąsiadująca z Grand Hotelem restauracja Antoniego Stępkowskiego. Lokal "Stępka" wyróżniała smaczna kuchnia i urozmaicony zestaw napojów alkoholowych.


"Rozwój", rok 1913.

Modnym lokalem gastronomicznym stał się także stylowo urządzony Louvre przy Piotrkowskiej 86.

Louvre, Piotrkowska 86.

Piotrkowska 86.

Wymieniona restauracja, oprócz parteru, zajmowała pomieszczenia na pierwszym piętrze. Znajdowała się tam sala główna i siedem gabinetów z wewnętrznymi telefonami.
Pod koniec 1911 roku w nowym gmachu Zgromadzenia Majstrów Tkackich przy ulicy Przejazd 3 (Tuwima) otwarto jedną z najwytworniejszych restauracji łódzkich - Tivoli. 

"Głos Poranny", rok 1932.

Dawna restauracja Tivoli, dzisiaj mieści się tutaj sklep sieci "Biedronka".

Lokal ten rozporządzał, zachowanym do dzisiaj, niewielkim ogródkiem z muszlą koncertową, gdzie w okresie letnim odbywały się występy muzyczne.

Ogródek przy restauracji Tivoli Domu Majstrów Tkackich 

"Głos Poranny", rok 1930.

Wybór potraw i napojów w pierwszorzędnych restauracjach łódzkich był wielce urozmaicony. Zaspokajały one najbardziej wyszukane gusty kulinarne gości, ale i ceny w nich były stosunkowo wysokie. Pisano o tym: "Wszystkie restauracje urządzone w wyższym, arystokratycznym stylu, raczą dawać tylko befsztyki, sznycle, polędwice i kotlety, a za każdy taki przysmak tyle wydasz, wiele cały obiad w domu cię kosztuje. Aby zaś oduczyć publiczność od jedzenia flaków, nasi restauratorowie naznaczyli tak aptekarskie ceny za nie, że ci się ich odechce". 

"Głos Poranny", rok 1930.

Bywalcy renomowanych restauracji oprócz wypchanych portfeli posiadali też pewną ogładę towarzyską, niezbędną dla dobrego samopoczucia w otoczeniu osób uważających się za elitę miejscowego społeczeństwa. Jednakże większość ludzi zamożnych w Łodzi - wywodzących się z dawnych tkaczy-rękodzielników i drobnych kupców - wprawdzie dorobiła się majątków, ale z braku czasu bądź też chęci nie nauczyła się manier towarzyskich. Dorobkiewiczowie ci swój wolny czas spędzali najchętniej w drugo- lub trzeciorzędnych restauracjach, odpowiadała im bowiem swobodna, niewymuszona atmosfera tych lokali. Tutaj, w otoczeniu ludzi prostych - częstokroć własnych robotników - uwidaczniała się w pełni ich wartość i znaczenie.

"Gazeta Łódzka", rok 1913.

Miasto posiadało dużo podrzędnych szynków i restauracji, z reguły usytuowanych na narożnikach ulic i w pobliżu rynków. Klientelę ich stanowili ludzie ubożsi, drobni rzemieślnicy i robotnicy. "W szynkowniach, w dymie i hałasie bawią się ludzie - pisał ówczesny "Dziennik Łódzki" - Co krok spotykasz tu zakłady z napisem: do wypicia na miejscu i na wynos. W ostatnich czasach otwarto wiele szynków, zwłaszcza w zachodniej części miasta. Gdzie tylko fabryka nowa jest puszczona, gdzie tylko jakaś nowa budowla powstaje, nie ma tam jeszcze trotuarów, ani bruków, ani oświetlenia - ale szynk już jest".

"Republika", rok 1925

źródło: 
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
archiwalia:
ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi: http://www.wbp.lodz.pl/
Fot. współczesne Monika Czechowicz