czwartek, 5 stycznia 2017

ALE CYRK!

 "Rozwój", rok 1898.

Jedną z ulubionych rozrywek mieszkańców XIX wiecznej Łodzi były widowiska cyrkowe. Z zapisków archiwalnych wynika, że już w 1860 roku gościł w naszym mieście cyrk. Impresario włoski Wincenty Sposi zwrócił się wtedy do ówczesnego prezydenta Łodzi Franciszka Traegera z prośbą o zezwolenie na urządzenie widowisk cyrkowych w szopie przeznaczonej na narzędzia ogniowe przy ulicy Konstantynowskiej 4 (dzisiejsza Legionów). Prezydent wyraził zgodę pod warunkiem, że właściciel cyrku wniesie opłatę na rzecz miejscowego szpitala w wysokości 15 rubli. Sposi dał wówczas osiem przedstawień „grotesko, gimnastycznych, akrobatycznych i herkulesowych”.
W następnym roku odwiedził Łódź cyrk Fryderyka Sztarka. W owym cyrku, widocznie niedbale zbudowanym, „oberwały się wiązania oraz w galerii załamała się podłoga”. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach.

"Rozwój", rok 1903.

"Rozwój", rok 1903.

"Rozwój", rok 1903.

"Lodzer Zeitung", rok 1904.

Łódź, leżąca na ruchliwym trakcie łączącym Niemcy z Rosją, często była odwiedzana przez cudzoziemskie zespoły cyrkowe. W przejeździe przez miasto zatrzymywały się tutaj na kilka tygodni, po czym wędrowały dalej.

"Lodzer Tageblatt", 1881.

"Dziennik Łódzki", rok 1891.

"Rozwój", rok 1909.

"Rozwój", rok 1911.

Przyjazd cyrku do miasta odbywał się zawsze z wielką paradą. Ogłuszający jazgot trąb, bębnów, piszczałek ściągał gawiedź uliczną. Korowód wozów cyrkowych ciągnął ulicą Piotrkowską, tamując drogę innym pojazdom. Po jego bokach na ognistych rumakach jechali cyrkowcy w strojach hiszpańskich ze strusimi piórami. Towarzyszyły im śliczne „konnojezdki” w obcisłych uniformach, miłym uśmiechem zachęcające łodzian do odwiedzenia cyrku. Za tą kawalkadą biegły gromady rozwrzeszczanych dzieciaków…


Po przybyciu na wyznaczony przez władze miejskie plac ustawiano cyrkowy namiot. U wejścia do cyrku przyklejano na desce wizerunki woltyżerek w obcisłych żakietach. Śmiesznie ubrani klowni i podkasane woltyżerki spacerujące przed cyrkiem swoim niecodziennym wyglądem ściągali uwagę przechodniów. Zapowiadacz w stroju pierrota wrzeszczał na cale gardło: Ludzie! Ludzie! Cuda w tej budzie!

"Rozwó, rok 1913.


Największą sensację wśród gromadzącej się publiczności wzbudzał swym ubiorem pogromca zwierząt. Miał na sobie lakierowane buty z cholewami, niebieskie spodnie i czerwoną kurtkę ze srebrnymi guzikami, złotym szamerowaniem i złotymi akselbantami…
Kiedy już wszystko było gotowe do przedstawienia, znowu do głosu dochodził zapowiadacz:

Panowie i panie, najpiękniej prosimy,
W tej budzie dość miejsca, w niej wszystkich zmieścimy.
Dwa dytki – niewiele! Rozważcie to przecie,
Już tańszej zabawy nie znajdziesz na świecie!

"Rozwój", rok 1914.

"Rozwój", rok 1914.

"Rozwój", rok 1914.

"Express Wieczorny Ilustrowany", rok 1923.

Zespoły cyrkowe rozbijały swe namioty początkowo na Wodnym Rynku, później zaś na obszernym placu u zbiegu ulic Zawadzkiej i Pańskiej (dzisiaj Próchnika i Żeromskiego), na Rynku Leonhardta (pl. Niepodległości), a także na targowym Rynku (pl. Dąbrowskiego), gdzie wzniesiono stały drewniany budynek cyrku. 

"Rozwój", rok 1900.

Wyjątkowo tylko słynny cyrk Alberta Salomońskiego wystąpił w 1886 roku na scenie teatru Thalia przy ulicy Dzielnej 18 (Narutowicza, dziś znajduje się tu budynek Łódzkiej Filharmonii), dostosowanej odpowiednio do potrzeb cyrkowych.

Teatr Thalia przy ulicy dzielnej (dzisiejsza ulica Narutowicza).

W Zielone Świątki 1884 roku łodzianie podążali tłumnie do pierwszego polskiego cyrku Adama Pincla, który rozbił swe namioty na Wodnym Rynku. Przedmiotem dumy właściciela cyrku było dwanaście dorodnych koni. Dyrektor w czarnym fraku strzelał z bicza i konie stawały szeregiem na tylnych nogach, prezentując przednie w białych getrach. Przed tym końskim frontem, jak przed kompanią honorową, w pięknych dygach i ukłonach prezentowali się artyści. Cyrk wypełniony był do ostatniego miejsca.


Później pojawiły się w Łodzi inne wędrowne cyrki. Zdarzało się, że jednocześnie przybywały do miasta dwa lub trzy zespoły cyrkowe, co doprowadzało właścicieli do rozpaczy. Zapowiadacze daremnie zdzierali gardła. Publiczność grymasiła, niezdecydowana, który wybrać cyrk.

"Dziennik Łódzki", rok 1886.

Na przełomie lat 1885-1886 przybył do Łodzi niemiecki cyrk Ferdynanda Schmidla. Występowała w nim gościnnie trupa akrobatyczna Nicol, dwie doskonałe woltyżerki – miss Karolina Faro i miss Józefina – oraz ekscentryczna tancerka „panna Żanetta, która uprasza o liczny współudział”. 

"Dziennik Łódzki", rok 1886.

Schmidlowi na łódzkim bruku wiodło się nie najlepiej. Być może, że właśnie kłopoty finansowe przyczyniły się do jego niespodziewanej śmierci. Pochowano go na miejscowym cmentarzu ewangelickim. Kierownictwo imprezy przejęła wdowa – Franciszka Schmidlowa, ale cyrk – mimo apelu do publiczności – nadal świecił pustkami. 

"Dziennik Łódzki", rok 1855.

Od niechybnego bankructwa Schmidlową uratowali łódzcy sportowcy, którzy za wysoką opłatą wynajęli cyrk i urządzili w nim na zakończenie karnawału wielki występ cyrkowców-amatorów.

"Dziennik Łódzki", marzec 1886.

Przedstawienie cyrku amatorskiego, szeroko reklamowane przez miejscową prasę, wzbudziło w mieście ogromne zainteresowanie. Anonse gazetowe głosiły:
„Dziś we wtorek, 9.III. 1886, w świetle udekorowanym i rzęsiście oświetlonym cyrku Schmidla odbędzie się Wielkie Karnawałowe Przedstawienie Amatorskie z współudziałem około 80 osób, panów i pań. Przedstawione będą: produkcje konne, gimnastyczne, atletyczne ze sztabami żelaza wagi 180 funtów i ciężarami 400-funtowymi, taniec na linie, czarnoksięstwo i magia, humorystyczne intermezza, humorystyczna sztuka malowania na poczekaniu, tańce zbiorowe i pochody w kostiumach w stylu średniowiecznym. Orkiestra cyrkowa i fabryczna scheiblerowska”.

Relacje z tego przedstawienia nie były już tak entuzjastyczne. Przede wszystkim spodziewany wielki dochód z cyrkowego widowiska, przeznaczony na cele dobroczynne, stopniał do około tysiąca rubli na skutek wygórowanego wynagrodzenia, jakie za wypożyczenie sali, orkiestry, obsługi i urządzeń pobrała właścicielka cyrku Schmidlowa. Sala cyrkowa ziała zimnem i publiczność, która dotrwała do końca przedstawienia, tj. do godziny pierwszej w nocy, wychodziła całkiem przemarznięta. Podobały się produkcje gimnastyczne, tańce na łyżwach i mazur w sześć par. Podporą niezbyt udanych występów amatorów były solowe popisy zawodowych cyrkowców.


Zawiódł całkowicie najważniejszy atut tego przedstawienia – humor i dowcipy.
„Humorystyka tej miary, jaką widzieliśmy, nie kwalifikuje się do teatru, skoro raziła nawet w cyrku – pisał „Dziennik Łódzki”. – Podziwialiśmy wprawdzie twardą skórę owego śpiewaka, któremu zaaplikowano kilkadziesiąt kijów, a jeden z tych amatorów, popędzany batem dokoła areny, dowiódł, że ma zdrowe nogi. Takie >>intermezza<< są wcale nie dowcipne; nazywa się to po prostu >>heca<<, jakiej nawet klowni z profesji dziś nie uprawiają. Humorystyka jest świetną rzeczą, ale wymaga dowcipu i pewnej wytworności. Tego zabrakło i organizatorom, i wykonawcom”.


Dobrą sławą cieszył się w Łodzi cyrk Alberta Salamońskiego. Zgromadził on wyborny zespół cyrkowców. Lista personelu obejmowała sto osób. Wśród nich było trzynaście ślicznych amazonek i tyleż brawurowych woltyżerów. W cyrkowej menażerii znajdowało się sześćdziesiąt sześć koni!


Przedstawienia w cyrkach składały się zazwyczaj z trzech części: na początku popisywały się woltyżerki i iluzjoniści; później występowali atleci, bicykliści, dzikie zwierzęta; na zakończenie dawano pantomimę z baletem.

"Łodzianka", kalendarz humorystyczny na rok 1903.


"Rozwój", rok 1910.

"Rozwój", rok 1918.

"Republika", rok 1925.

Oprócz wymienionych już cyrków Pincla, Schmidla i Salamońskiego do Łodzi przyjeżdżały również wielokrotnie inne cieszące się międzynarodową sławą zespoły cyrkowe, jak Aleksandra Cinisellego, Braci Truzzi czy Braci Staniewskich. 

"Gazeta Łódzka", rok 1913.

"Express Wieczorny Ilustrowany", rok 1923.

Cyrk Braci Staniewskich. 

"Ilustrowana Republika", rok 1925.

"Hasło Łódzkie", rok 1928.

"Ilustrowana Republika", rok 1934.

"Głos Poranny", rok 1935.

"Gazeta Łódzka", rok 1913.

"Panorama", ilustrowany dodatek tygodniowy "Republiki", rok 1924.

"Republika", rok 1925.

W cyrku Cinisellego popisywał się najsławniejszy polski atleta Władysław Pytlasiński.

Mistrz zapasów - Władysław Pytlasiński. Od jego nazwiska pochodzi "Memoriał Pytlasińskiego". 

Później Pytlasińskiego zastąpił na arenach cyrkowych, znany na obu półkulach świata niezwyciężony zapaśnik Zbyszko (Stanisław) Cyganiewicz.

"Gazeta Łódzka", rok 1914.

Turnieje zapaśnicze niegdyś największą atrakcją programu cyrkowego. Występowała w nich zawsze tajemnicza „czarna maska”. Zapaśnicy z niezmożoną energią brali się za bary, wykręcali sobie stawy, aż wreszcie któryś z nich powalony na obie łopatki uznawany był za pokonanego. Podczas walki publiczność wyła, tupała, gwizdała, biła rzęsiste brawa. Zwycięzcom przyznawano wysokie nagrody pieniężne, złote i srebrne medale oraz honorowy pas złoty miasta Łodzi.

Jak walczył na arenie Cyganiewicz z Czarną Maską,
To na takie przedstawienie zasuwało całe miasto.

Fragment serialu z roku 1980 w reżyserii Marka Nowickiego „Kariera Nikodema Dyzmy”, scena w cyrku.
źródło: YouTube.pl


"Rozwój", rok 1920.

"Rozwój", rok 1914.

Przy okazji warto wspomnieć o pewnym wydarzeniu związanym z turniejami zapaśniczymi, które opisane zostało w łódzkim „Rozwoju”.  Tuż przed pierwszą wojną światową przybył do Łodzi cyrk Dekadens, na którego arenie odbywały się walki zapaśnicze.

"Rozwój", rok 1914.

Sławą niezwyciężonego zapaśnika cieszył się wtedy Serb Sawa Rankowic. Zdarzyło się jednak, że w którymś spotkaniu Rankowic uległ przeciwnikowi. Doprowadziło go to do takiej rozpaczy, że postanowił się upić. Po odwiedzeniu kilku knajp kompletnie pijany zapaśnik powlókł się ulicą Spacerową (dzisiejsza al. Kościuszki), gdzie począł tłuc głową w kratę pałacu Hertza. Sprawiło mu to ulgę i umocniło w przekonaniu, ze przegrał niezasłużenie. Wezwał więc dorożkę i polecił zawieźć się do władz na skargę. Dorożkarz wiedział, że zapaśnik mieszka w pokojach umeblowanych przy ulicy Zielonej, więc go tam zawiózł. Rankowic, po zorientowaniu się, że jest we własnym mieszkaniu, poturbował dorożkarza i awanturował się tak długo, aż na miejsce wydarzenia przybył oddział policjantów. Wspólnie z atletami z cyrku zdołali oni obezwładnić siłacza.

 

Nie wszyscy bywalcy cyrku przepadali za walkami siłaczy. Publiczność bardziej wybredna, wykazująca pewne aspiracje kulturalne, chętniej oglądała na arenie cyrkowej przedstawienia mimiczne, stanowiące inscenizację wydarzeń historycznych lub adaptację utworów literackich. Pantomimy te wystawiano ogromnym nakładem kosztów, przy zastosowaniu najnowszych zdobyczy techniki, wyszukanych rekwizytów, z udziałem setek statystów. Szczególnym powodzeniem cieszyła się wśród łódzkiej publiczności wielka pantomima historyczna na tle powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”. Wystawiono ją w 1905 roku w cyrku Braci Truzzi z udziałem 200 osób „tudzież 30 końmi, z prologiem, apoteozą, żywymi obrazami, śpiewami, tańcami, chórami i wspaniałym baletem”.

Źródło:
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.

"Rozwój", rok 1908.

"Rozwój", rok 1909.

"Rozwój", rok 1919.

Fotografie pochodzą ze stron:
vintage everyday. http://www.vintag.es/
oraz ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi:
http://bc.wbp.lodz.pl

"Gazeta Łódzka", rok 1913.

"Gazeta Łódzka", rok 1914.


"Republika", rok 1923.

"Głos Poranny", rok 1929.

"Głos Poranny", rok 1936.

"Ilustrowana Republika", rok 1939.

BAEDEKER POLECA:
Wacław Pawlak. Minionych zabaw czar czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
Wacław Pawlak - dziennikarz, publicysta. Urodził sie w Łodzi w 1908 roku w rodzinie łódzkich włókniarzy. Po ukończeniu szkoły średniej pracował w instytucji samorządowej służby zdrowia. Większość okresu II wojny światowej spędził w Niemczech na robotach przymusowych. Po powrocie do kraju w 1945 roku zatrudnił się w łódzkim przemyśle włókienniczym jako ekonomista. Za uczestnictwo w odbudowie łódzkiego przemysłu oraz długoletnią działalność gospodarczą i społeczną został dwukrotnie nagrodzony odznaczeniami państwowymi.
Po przejściu na emeryturę autor dużą część wolnego czasu spędził na przeglądaniu starych książek, gazet i czasopism, omawiających problematykę „ziemi obiecanej”. Owocem żmudnych dociekań nad przeszłością Łodzi jest właśnie ta publikacja, omawiająca rozrywkę i sposób spędzania wolnego czasu przez dawnych mieszkańców naszego miasta.
Inne książki o Łodzi tego autora:
„W cieniu ratuszowej wieży” (1973)
„Patrząc na starą fotografię” (1981)
„W rytmie fabrycznych syren” (1984)
„Na łódzkim bruku” (1986). 

"Rozwój", rok 1898.