Franciszek Kostrzewski. Wędrowni muzykanci, rok 1884 .
Mimo,
że osada Łódź powstała między rokiem 1250 a 1332, a w 1423 roku otrzymała prawa
miejskie, to jednak aż do lat sześćdziesiątych XIX wieku spotykamy tu jedynie
drobne przejawy kultury muzycznej.
Wprawdzie
już w 1424 roku – jak wynika z dokumentu biskupa kujawskiego Pelli – miała Łódź
katolicki kościółek parafialny, jednak do XVI wieku nie ma żadnej wzmianki ani
o łódzkich organach, ani o łódzkich orkiestrach. Wzmianka taka mogłaby
świadczyć o zaczątkach życia muzycznego naszego miasta. Wiadomość o pierwszych
łódzkich organach pochodzi dopiero z 1633 roku, a pierwszym organiście z 1693.
Późno
też, bo dopiero w połowie XIX wieku, zaczyna się w Łodzi rozwijać życie
muzyczne. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców miasta zaistniała konieczność
zaspokojenia ich potrzeb kulturalno-rozrywkowych, takich jak muzykowanie w
kawiarniach, restauracjach, na zabawach i balach, zwłaszcza cechowych oraz
uświetnianie uroczystości państwowych występami muzycznymi w kościołach i na
placach.
Oprócz
licznie napływającej ludności polskiej (robotniczej) i żydowskiej, przybyło do
Łodzi w drugim ćwierćwieczu XIX wieku także wielu Czechów, a zwłaszcza Niemców,
łączących się chętnie w korporacje sprzyjające wspólnemu muzykowaniu.
Wraz
z szybkim wzrostem liczby ludności zaistniała potrzeba zbudowania kościoła
ewangelickiego z organami oraz konieczność zmiany małych organów w kościele
katolickim na większe i donośniejsze. Rozwinął się także ruch rozrywkowy a wraz
z nim rosło zapotrzebowanie na instrumenty muzyczne, przede wszystkim na modne
wówczas skrzypce oraz na „muzykusów”, czyli muzyków zawodowych przygrywających
na zabawach.
A
zabaw tych, jak wynika z ówczesnych akt, dotyczących zaprowadzenia ceduł
muzycznych (rodzaj licencji, czy pozwolenia) i dochodu z nich – odbywało się w
Łodzi już w końcu XIX wieku dość dużo. Ceduły kupowano przeważnie w celu
urządzania całonocnych zabaw na weselach i w restauracjach. Każdy zaś muzyk
grający na weselach, zabawach, balach i festynach musiał wykupić cedułę i jako
„muzykus” i opłacić roczny kanon.
Kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy przy Nowym Rynku
Dla
napływowej ludności wyznania ewangelickiego, pochodzenia przeważnie
ewangelickiego zbudowano w 1826 roku przy Nowym Rynku (dzisiaj pl. Wolności)
kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy, a w nim organy. Ponieważ zarówno pierwszy
kantor-organista tego kościoła Fryderyk Otto, jak i jego długoletni następca
Gotfryd Kirsch wraz z pomocnikami byli niemal wyłącznie nauczycielami szkół
niemieckich, praca ich miała tym większy wpływ na powiązanie szkoły z występami
w tymże kościele. Oprócz organów w spisie inwentarza kościoła Świętej Trójcy
już od 1850 roku stale notowane są „cztery puzony z blachy mosiężnej”, co
dowodzi, że powstał tu także najstarszy zespół łódzkich puzonistów.
Wzrost
łódzkiej kultury muzycznej łączy się ze stałym powiększaniem się liczby
ludności napływowej tak polskiej, jak też niemieckiej, czeskiej i żydowskiej.
Już 23 czerwca 1841 roku została Łódź – licząca wtedy przeszło 15 tysięcy
ludności stałej – podniesiona do godności miasta gubernialnego. W tym też
czasie powstała łódzka kapela miejska, zwana „Towarzystwem Muzykalnym”, która
już od 1 stycznia 1842 roku była na etacie miejskim, wynoszącym 45 rubli
srebrnych rocznie, przeznaczonym „na muzykę towarzyszącą obchodom świąt
uroczystych i dworskich”.
Dalsze
ogniwo tworzenia się łódzkiego życia muzycznego stanowiły wodewile, które
prezentowały przyjezdne zespoły teatralne, począwszy od wystawienia w 1844 roku
wodewilu Langa z muzyką Biala pt. „Adam i Ewa”. Zespoły te znalazły chętnych
naśladowców w łódzkich amatorskich kołach teatralnych.
Na
powstanie łódzkiego życia muzycznego miało też wpływ łączenie się w zespoły
chóralne poszczególnych grup społecznych, co w Łodzi miało miejsce najpierw
wśród zamieszkałych tu Niemców. Oto bowiem, w ślad za utworzeniem łódzkiej
kapeli miejskiej, powstał pod patronatem twórcy manufaktury bawełnianej Ludwika
Geyera w 1846 roku, spośród zamieszkałych w Łodzi Niemców, chór męski („Lodzer
Männer-Gesang-Verein”). Z kolei na dziesięć lat przed utworzeniem przez
Franciszka Ksawerego Witta ogólnoniemieckiego „Zjednoczenia Cecyliańskiego”,
katolicy niemieccy w Łodzi zawiązali w 1857 roku chór „Cecylia”, zaś w 1859
roku łódzcy protestanci zorganizowali ewangelicki chór kościelny parafii
Świętej Trójcy.
Narastanie
łódzkiej kultury muzycznej było tak silne, że już od lat 60. XIX wieku, obok
częstego goszczenia w Łodzi polskich i obcych towarzystw dramatycznych,
orkiestr, artystów i muzycznych zespołów rozrywkowych, powstawał w Łodzi coraz
silniejszy ośrodek rodzimej kultury muzycznej. Łódź bowiem starała się
początkowo zrównać z poziomem kultury takich miast jak: Piotrków, Kalisz,
Lublin, Kielce, Częstochowa, Łomża, Radom. Jednak już w latach osiemdziesiątych
– choć stale wzorowała się głownie na Warszawie – miała Łódź aspiracje
dorównania życiu muzycznemu Lwowa, Krakowa i Poznania.
Pismo Instytutu Muzycznego w Warszawie przyznającego stypendium dla mieszkańców Łodzi (1860 rok).
Już
w latach 60. XIX stulecia pojawiły się w Łodzi takie problemy jak budowa
struktur łódzkiego życia muzycznego, mianowanie miejskiego dyrektora
muzycznego, utworzenie łódzkiej orkiestry symfonicznej, prywatne nauczanie
muzyki, ufundowanie w Warszawskim Instytucie Muzycznym (WIM) stypendium
muzycznego miasta Łodzi, sezonowe sprawdzanie towarzystw dramatycznych,
wystawiających między innymi opery, operetki i wodewile oraz problem stałych
przedstawień operowych.
„Problemy muzyczne” w Łodzi ciągle narastały,
a napór społeczeństwa domagającego się ich rozwiązania, stale przybierał na
sile. Z większą intensywnością pojawiła się w latach osiemdziesiątych XIX wieku
zwłaszcza sprawa tworzenia się amatorskich orkiestr i chórów. Powracało też
stale zagadnienie utworzenia orkiestry symfonicznej i organizacji koncertów
przeznaczonych już nie tylko dla elitarnych, lecz także dla szerokich kręgów
łódzkiej społeczności...
Dobrą ilustracją będzie tu chyba fragment filmu Andrzeja Wajdy "Ziemia obiecana", scena w teatrze, zobacz: TUTAJ
Dobrą ilustracją będzie tu chyba fragment filmu Andrzeja Wajdy "Ziemia obiecana", scena w teatrze, zobacz: TUTAJ
Koniecznością
stało się rozstrzygnięcie problemów związanych z kształceniem w szkołach
muzycznych, gdyż nauka muzyki u prywatnych nauczycieli nie mogła już zaspokoić
potrzeb łodzian. Należało także zająć się ochroną praw muzyków profesjonalnych
i innymi sprawami tej grupy zawodowej.
Świadectwo ukończenia Instytutu Muzycznego w Warszawie przez Mośka Wisenberga z Łodzi (1866 rok).
W
łódzkiej kulturze muzycznej uderza przede wszystkim jej wielotorowość, którą
spowodowały interesy poszczególnych grup narodowościowych i społecznych.
Działalność kulturalną, w szczególności muzyczną, prowadziły prywatne
przedsiębiorstwa a nie instytucje państwowe. Dbały one o interesy dyrekcji
koncertowej, impresaria czy stowarzyszeń związanych raczej z małą grupą
łodzian. Największy wpływ na tok łódzkiego życia muzycznego miała grupa
łódzkich sfer zamożnych, tworzących wąski krąg melomanów. Utrzymywała ona Łódzkie Towarzystwo Muzyczne wraz z orkiestrą
symfoniczną, chórami i zespołami kameralnymi. W 1904 roku Łódzkie Towarzystwo
Muzyczne zaprzestało urządzania koncertów symfonicznych i zaczęło sprowadzać na
to miejsce solistów o światowej sławie. Zamożni łodzianie chcieli przy
towarzystwie muzycznym otworzyć również szkołę muzyczną i zbudować własną
siedzibę, w której mieściłoby się zarówno Łódzkie Towarzystwo Muzyczne, jak też
Giełda, Towarzystwo Higieniczne i Sekcja Handlowa (!)
Co
było powodem, że pomimo dobrego repertuaru, koncerty miały słabą frekwencję i
prowadziły do deficytu? Otóż ogół łodzian nie był tymi koncertami wcale
zainteresowany, a repertuaru nie dostosowywano do poziomu szerszego grona
słuchaczy. Brakowało też akcji wychowawczo-popularyzatorskich i starań o
rozszerzenie kręgu publiczności. Dopiero na przełomie 1903-1904 roku Łódzkie
Towarzystwo Muzyczne zaczęło urządzać popularne koncerty symfoniczne. Było to
jednak w przeddzień rewolucji 1905 roku i słynnych łódzkich barykad (czytaj
TUTAJ), czyli w czasie, gdy umysły ogółu zaprzątnięte były ważniejszymi
sprawami, zwłaszcza zabezpieczeniem bytu łódzkim robotnikom.
Takie
ustosunkowanie się do popularyzacji muzyki symfonicznej miało na rozwój
łódzkiej kultury muzycznej ujemny wpływ. Toteż utrzymanie 50-osobowej orkiestry
symfonicznej okazało się kosztowne nawet dla bogatego prezesa Łódzkiego
Towarzystwa Muzycznego Henryka Grohmana.
Prezes Łódzkiego Towarzystwa Muzycznego Henryk Grohman.
Z
kwestią utrzymania orkiestr łączy się problem bytowy muzyków zawodowych.
Pozycja ich była niepewna. Toteż muzyk taki albo pracował w kilku zespołach, na
przykład w orkiestrze symfonicznej i teatralnej, albo w razie zwolnienia go z
pracy przechodził do orkiestr wojskowych i bardzo często opuszczał Łódź.
Muzyk
orkiestralny w trosce o swój byt często zabiegał o utworzenie związku muzyków
orkiestrowych i przynależność do niego.
Niemały
wpływ na kształtowanie się łódzkiej kultury muzycznej miała też różnica
narodowości, co wprawdzie mniej było widoczne w muzyce instrumentalnej,
natomiast w chórach wyraźnie się uwidaczniało. Zestawienie bowiem potrzeb
kulturalnych napływowej ludności obcej z potrzebami ludności polskiej zarówno
miejscowej, jak i napływowej, jest jednym z głównych elementów tworzenia się łódzkiej
kultury muzycznej.
Łódzka Orkiestra Symfoniczna pod prektoratem Karola Wilhelma Scheiblera.
Chociaż
problem odrębności narodowej w XIX wieku jeszcze tak wyraźnie nie
występował jak na początku XX wieku, to
jednak istniał on stale. Na przykład już w latach osiemdziesiątych XIX wieku
raziło, że chociaż wielu Niemców dobrze mówiło po polsku, a wśród słuchaczy
było wielu Polaków, to jednak chóry niemieckie śpiewały wyłącznie po niemiecku,
wykonując nawet niemiecki hymn narodowy.
Jakkolwiek
kultura muzyczna Łodzi organicznie wzrastała w Łodzi, to jednak przybrała wiele
elementów z zewnątrz. Wzorowano się stale na życiu koncertowym Warszawy.
Niektóre instytucje, jak „Lutnia”, Łódzkie Towarzystwo Muzyczne, Szkoła
Muzyczna Hanickich – były wzorowane na podobnych organizacjach miasta
stołecznego. Żywa była również wymiana muzyków: warszawiacy często występowali
w Łodzi, a łodzianie znów na stałe przenosili się do Warszawy.
Do
Łodzi napływali także muzycy z innych miast Polski – ze Lwowa (przeważnie
śpiewacy), Krakowa, Poznania.
Gazeta Łódzka, rok 1916.
Przyjeżdżali też do Łodzi na stałe muzycy z innych krajów. I tak z Rosji przybywali (przeważnie po wysłużeniu emerytury) muzycy zawodowi, głównie pedagodzy i muzycy orkiestrowi. Napływało zwłaszcza wielu niemieckich dyrygentów oraz solistów instrumentalnych i wokalnych, którzy w Łodzi często osiedlali się na stałe.
Napływająca
do Łodzi zamiejscowa kultura muzyczna zarówno z polskich, jak i zagranicznych
miast, została przyjęta i przyswojona. Z czasem elitarna integralność życia
muzycznego ustąpiła bardziej powszechnemu zapotrzebowaniu na muzykę i przybrała
charakter rodzimej kultury muzycznej. Stało się to jednak dopiero na przełomie
XIX i XX wieku. A na zrealizowanie myśli utworzenia stałej orkiestry
symfonicznej w Łodzi trzeba było czekać aż 50 lat…
Łódzka Orkiestra Symfoniczna w muszli koncertowej w
Helenowie w sezonie letnim, 1916 rok. Fot. z zasobu Archiwum Filharmonii
Łódzkiej im. Artura Rubinsteina.
"Prząśniczka" Stanisława Moniuszki w wykonaniu Akademickiego Chóru Politechniki Łódzkiej.
Strona Orkiestry Symfonicznej Akademii Muzycznej
im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi:
Strona Filharmonii Łódzkiej:
Zobacz
jeszcze:
źródła:
Filharmonia
od kuchni. Blog Filharmonii Łódzkiej.
Alfons
Pellowski. Kultura muzyczna w Łodzi do roku 1918.
W Pani postach wciąż odnajduję miejsca deptane moimi dziecięcymi stopami - wielkie dzięki!
OdpowiedzUsuńMoja parafia to był kościół św Józefa na Ogrodowej, choć najbliżej miałem do kościoła garnizonowego na Jerzego, ale najbardziej tajemniczym i magicznym był dla mnie kościół św Ducha na Placu Wolości; chodziłem tam rzadko, z babcią, niezapomniane wrażenie robiły na mnie wąskie kręte schody, kiedyś z powodu „ tłoku” siedzieliśmy na tych schodach , w półmroku, otoczeni kamienną kaskadą stromych trójkątnych stopni i zwiniętymi w rulon ścianami. Te schody prowadziły na pierwszy podest, skąd mogłem widzieć złociste organy; złociste bo oświetlone silną żarówką wiszącą nad klawiaturami, pulpitem i dziesiątkami tajemniczych gałek i klawiszy. Człowiek, instrument i dźwięki jakie słyszałem tworzyły misterium, oczarowywały dziecięcą wyobraźnię… i oczarowały skutecznie. Mam nadzieję, że zdobędę się kiedyś na odwiedzenie unikalnego „zestawu” nowych dwóch instrumentów w Łódzkiej Filharmonii; nie ma chyba wielu sal koncertowych z dwoma instrumentami. Dziś szczególnie, na moją już dorosłą wyobraźnię działa ten instrument barokowy, o jakimś specyficznym rzadkim, niższym stroju. No, to się chyba zrobiło w Łodzi- muzycznie - jakieś niezmiernie smaczne miejsce..
Pozdrawiam serdecznie.
Od dawna myślałam o tym, że moja Łódź "milczy", że w tej opowieści jest dużo obrazów, i słów, ale nie ma dźwięku. Postaram się jeszcze napisać o muzycznej Łodzi. Chętnie ilustrowałabym te krótkie notki muzyką z własnej półki, ale... nie wiem jak to zrobić... Trudno, pozostaje YouTube.
UsuńOd Pana - kolejna wspaniała opowieść. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie. Monika
Polecam artykuł: http://wyborcza.pl/1,75475,17413155,Pierwsze_na_swiecie_podwojne_organy_sa_w_Lodzi___Urzadzenie.html
Usuń... i pozdrawiam :)
Łódź jest piekna.
OdpowiedzUsuńpraca dla nauczycieli niemieckiego w Łodzi http://preply.com/pl/lodz/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-niemieckiego
wiedziałem że wiele się muzykowało w starej Łodzi, bo w prywatnych domach było to powszechne, ale że na taką skalę to nie!
OdpowiedzUsuńDziękuję... jestem oświecony i usatysfakcjonowany...
kolejny raz zgłębiam temat... i kolejny raz jestem zadowolony jakbym to ja grał :)
OdpowiedzUsuń