czwartek, 12 lutego 2015

POCZĄTKI ŁÓDZKIEGO MUZYKOWANIA i… najstarszy zespół łódzkich puzonistów

Franciszek Kostrzewski. Wędrowni muzykanci, rok 1884 .

Mimo, że osada Łódź powstała między rokiem 1250 a 1332, a w 1423 roku otrzymała prawa miejskie, to jednak aż do lat sześćdziesiątych XIX wieku spotykamy tu jedynie drobne przejawy kultury muzycznej.
Wprawdzie już w 1424 roku – jak wynika z dokumentu biskupa kujawskiego Pelli – miała Łódź katolicki kościółek parafialny, jednak do XVI wieku nie ma żadnej wzmianki ani o łódzkich organach, ani o łódzkich orkiestrach. Wzmianka taka mogłaby świadczyć o zaczątkach życia muzycznego naszego miasta. Wiadomość o pierwszych łódzkich organach pochodzi dopiero z 1633 roku, a pierwszym organiście z 1693.
Późno też, bo dopiero w połowie XIX wieku, zaczyna się w Łodzi rozwijać życie muzyczne. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców miasta zaistniała konieczność zaspokojenia ich potrzeb kulturalno-rozrywkowych, takich jak muzykowanie w kawiarniach, restauracjach, na zabawach i balach, zwłaszcza cechowych oraz uświetnianie uroczystości państwowych występami muzycznymi w kościołach i na placach.
Oprócz licznie napływającej ludności polskiej (robotniczej) i żydowskiej, przybyło do Łodzi w drugim ćwierćwieczu XIX wieku także wielu Czechów, a zwłaszcza Niemców, łączących się chętnie w korporacje sprzyjające wspólnemu muzykowaniu.
Wraz z szybkim wzrostem liczby ludności zaistniała potrzeba zbudowania kościoła ewangelickiego z organami oraz konieczność zmiany małych organów w kościele katolickim na większe i donośniejsze. Rozwinął się także ruch rozrywkowy a wraz z nim rosło zapotrzebowanie na instrumenty muzyczne, przede wszystkim na modne wówczas skrzypce oraz na „muzykusów”, czyli muzyków zawodowych przygrywających na zabawach.
A zabaw tych, jak wynika z ówczesnych akt, dotyczących zaprowadzenia ceduł muzycznych (rodzaj licencji, czy pozwolenia) i dochodu z nich – odbywało się w Łodzi już w końcu XIX wieku dość dużo. Ceduły kupowano przeważnie w celu urządzania całonocnych zabaw na weselach i w restauracjach. Każdy zaś muzyk grający na weselach, zabawach, balach i festynach musiał wykupić cedułę i jako „muzykus” i opłacić roczny kanon.

Kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy przy Nowym Rynku

Dla napływowej ludności wyznania ewangelickiego, pochodzenia przeważnie ewangelickiego zbudowano w 1826 roku przy Nowym Rynku (dzisiaj pl. Wolności) kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy, a w nim organy. Ponieważ zarówno pierwszy kantor-organista tego kościoła Fryderyk Otto, jak i jego długoletni następca Gotfryd Kirsch wraz z pomocnikami byli niemal wyłącznie nauczycielami szkół niemieckich, praca ich miała tym większy wpływ na powiązanie szkoły z występami w tymże kościele. Oprócz organów w spisie inwentarza kościoła Świętej Trójcy już od 1850 roku stale notowane są „cztery puzony z blachy mosiężnej”, co dowodzi, że powstał tu także najstarszy zespół łódzkich puzonistów.
Wzrost łódzkiej kultury muzycznej łączy się ze stałym powiększaniem się liczby ludności napływowej tak polskiej, jak też niemieckiej, czeskiej i żydowskiej. Już 23 czerwca 1841 roku została Łódź – licząca wtedy przeszło 15 tysięcy ludności stałej – podniesiona do godności miasta gubernialnego. W tym też czasie powstała łódzka kapela miejska, zwana „Towarzystwem Muzykalnym”, która już od 1 stycznia 1842 roku była na etacie miejskim, wynoszącym 45 rubli srebrnych rocznie, przeznaczonym „na muzykę towarzyszącą obchodom świąt uroczystych i dworskich”.
Dalsze ogniwo tworzenia się łódzkiego życia muzycznego stanowiły wodewile, które prezentowały przyjezdne zespoły teatralne, począwszy od wystawienia w 1844 roku wodewilu Langa z muzyką Biala pt. „Adam i Ewa”. Zespoły te znalazły chętnych naśladowców w łódzkich amatorskich kołach teatralnych.
Na powstanie łódzkiego życia muzycznego miało też wpływ łączenie się w zespoły chóralne poszczególnych grup społecznych, co w Łodzi miało miejsce najpierw wśród zamieszkałych tu Niemców. Oto bowiem, w ślad za utworzeniem łódzkiej kapeli miejskiej, powstał pod patronatem twórcy manufaktury bawełnianej Ludwika Geyera w 1846 roku, spośród zamieszkałych w Łodzi Niemców, chór męski („Lodzer Männer-Gesang-Verein”). Z kolei na dziesięć lat przed utworzeniem przez Franciszka Ksawerego Witta ogólnoniemieckiego „Zjednoczenia Cecyliańskiego”, katolicy niemieccy w Łodzi zawiązali w 1857 roku chór „Cecylia”, zaś w 1859 roku łódzcy protestanci zorganizowali ewangelicki chór kościelny parafii Świętej Trójcy.
Narastanie łódzkiej kultury muzycznej było tak silne, że już od lat 60. XIX wieku, obok częstego goszczenia w Łodzi polskich i obcych towarzystw dramatycznych, orkiestr, artystów i muzycznych zespołów rozrywkowych, powstawał w Łodzi coraz silniejszy ośrodek rodzimej kultury muzycznej. Łódź bowiem starała się początkowo zrównać z poziomem kultury takich miast jak: Piotrków, Kalisz, Lublin, Kielce, Częstochowa, Łomża, Radom. Jednak już w latach osiemdziesiątych – choć stale wzorowała się głownie na Warszawie – miała Łódź aspiracje dorównania życiu muzycznemu Lwowa, Krakowa i Poznania.

Pismo Instytutu Muzycznego w Warszawie przyznającego stypendium dla mieszkańców Łodzi (1860 rok).

Już w latach 60. XIX stulecia pojawiły się w Łodzi takie problemy jak budowa struktur łódzkiego życia muzycznego, mianowanie miejskiego dyrektora muzycznego, utworzenie łódzkiej orkiestry symfonicznej, prywatne nauczanie muzyki, ufundowanie w Warszawskim Instytucie Muzycznym (WIM) stypendium muzycznego miasta Łodzi, sezonowe sprawdzanie towarzystw dramatycznych, wystawiających między innymi opery, operetki i wodewile oraz problem stałych przedstawień operowych.


 „Problemy muzyczne” w Łodzi ciągle narastały, a napór społeczeństwa domagającego się ich rozwiązania, stale przybierał na sile. Z większą intensywnością pojawiła się w latach osiemdziesiątych XIX wieku zwłaszcza sprawa tworzenia się amatorskich orkiestr i chórów. Powracało też stale zagadnienie utworzenia orkiestry symfonicznej i organizacji koncertów przeznaczonych już nie tylko dla elitarnych, lecz także dla szerokich kręgów łódzkiej społeczności...
Dobrą ilustracją będzie tu chyba fragment filmu Andrzeja Wajdy "Ziemia obiecana", scena w teatrze, zobacz: TUTAJ
Koniecznością stało się rozstrzygnięcie problemów związanych z kształceniem w szkołach muzycznych, gdyż nauka muzyki u prywatnych nauczycieli nie mogła już zaspokoić potrzeb łodzian. Należało także zająć się ochroną praw muzyków profesjonalnych i innymi sprawami tej grupy zawodowej.

Świadectwo ukończenia Instytutu Muzycznego w Warszawie przez Mośka Wisenberga z Łodzi (1866 rok).

W łódzkiej kulturze muzycznej uderza przede wszystkim jej wielotorowość, którą spowodowały interesy poszczególnych grup narodowościowych i społecznych. Działalność kulturalną, w szczególności muzyczną, prowadziły prywatne przedsiębiorstwa a nie instytucje państwowe. Dbały one o interesy dyrekcji koncertowej, impresaria czy stowarzyszeń związanych raczej z małą grupą łodzian. Największy wpływ na tok łódzkiego życia muzycznego miała grupa łódzkich sfer zamożnych, tworzących wąski krąg melomanów. Utrzymywała ona  Łódzkie Towarzystwo Muzyczne wraz z orkiestrą symfoniczną, chórami i zespołami kameralnymi. W 1904 roku Łódzkie Towarzystwo Muzyczne zaprzestało urządzania koncertów symfonicznych i zaczęło sprowadzać na to miejsce solistów o światowej sławie. Zamożni łodzianie chcieli przy towarzystwie muzycznym otworzyć również szkołę muzyczną i zbudować własną siedzibę, w której mieściłoby się zarówno Łódzkie Towarzystwo Muzyczne, jak też Giełda, Towarzystwo Higieniczne i Sekcja Handlowa (!)
Co było powodem, że pomimo dobrego repertuaru, koncerty miały słabą frekwencję i prowadziły do deficytu? Otóż ogół łodzian nie był tymi koncertami wcale zainteresowany, a repertuaru nie dostosowywano do poziomu szerszego grona słuchaczy. Brakowało też akcji wychowawczo-popularyzatorskich i starań o rozszerzenie kręgu publiczności. Dopiero na przełomie 1903-1904 roku Łódzkie Towarzystwo Muzyczne zaczęło urządzać popularne koncerty symfoniczne. Było to jednak w przeddzień rewolucji 1905 roku i słynnych łódzkich barykad (czytaj TUTAJ), czyli w czasie, gdy umysły ogółu zaprzątnięte były ważniejszymi sprawami, zwłaszcza zabezpieczeniem bytu łódzkim robotnikom.
Takie ustosunkowanie się do popularyzacji muzyki symfonicznej miało na rozwój łódzkiej kultury muzycznej ujemny wpływ. Toteż utrzymanie 50-osobowej orkiestry symfonicznej okazało się kosztowne nawet dla bogatego prezesa Łódzkiego Towarzystwa Muzycznego Henryka Grohmana.

Prezes Łódzkiego Towarzystwa Muzycznego Henryk Grohman.

Z kwestią utrzymania orkiestr łączy się problem bytowy muzyków zawodowych. Pozycja ich była niepewna. Toteż muzyk taki albo pracował w kilku zespołach, na przykład w orkiestrze symfonicznej i teatralnej, albo w razie zwolnienia go z pracy przechodził do orkiestr wojskowych i bardzo często opuszczał Łódź.
Muzyk orkiestralny w trosce o swój byt często zabiegał o utworzenie związku muzyków orkiestrowych i przynależność do niego.
Niemały wpływ na kształtowanie się łódzkiej kultury muzycznej miała też różnica narodowości, co wprawdzie mniej było widoczne w muzyce instrumentalnej, natomiast w chórach wyraźnie się uwidaczniało. Zestawienie bowiem potrzeb kulturalnych napływowej ludności obcej z potrzebami ludności polskiej zarówno miejscowej, jak i napływowej, jest jednym z głównych elementów tworzenia się łódzkiej kultury muzycznej.

Łódzka Orkiestra Symfoniczna pod prektoratem Karola Wilhelma Scheiblera.

Chociaż problem odrębności narodowej w XIX wieku jeszcze tak wyraźnie nie występował  jak na początku XX wieku, to jednak istniał on stale. Na przykład już w latach osiemdziesiątych XIX wieku raziło, że chociaż wielu Niemców dobrze mówiło po polsku, a wśród słuchaczy było wielu Polaków, to jednak chóry niemieckie śpiewały wyłącznie po niemiecku, wykonując nawet niemiecki hymn narodowy.
Jakkolwiek kultura muzyczna Łodzi organicznie wzrastała w Łodzi, to jednak przybrała wiele elementów z zewnątrz. Wzorowano się stale na życiu koncertowym Warszawy. Niektóre instytucje, jak „Lutnia”, Łódzkie Towarzystwo Muzyczne, Szkoła Muzyczna Hanickich – były wzorowane na podobnych organizacjach miasta stołecznego. Żywa była również wymiana muzyków: warszawiacy często występowali w Łodzi, a łodzianie znów na stałe przenosili się do Warszawy.
Do Łodzi napływali także muzycy z innych miast Polski – ze Lwowa (przeważnie śpiewacy), Krakowa, Poznania.

Gazeta Łódzka, rok 1916.

Przyjeżdżali też do Łodzi na stałe muzycy z innych krajów. I tak z Rosji przybywali (przeważnie po wysłużeniu emerytury) muzycy zawodowi, głównie pedagodzy i muzycy orkiestrowi. Napływało zwłaszcza wielu niemieckich dyrygentów oraz solistów instrumentalnych i wokalnych, którzy w Łodzi często osiedlali się na stałe.
Napływająca do Łodzi zamiejscowa kultura muzyczna zarówno z polskich, jak i zagranicznych miast, została przyjęta i przyswojona. Z czasem elitarna integralność życia muzycznego ustąpiła bardziej powszechnemu zapotrzebowaniu na muzykę i przybrała charakter rodzimej kultury muzycznej. Stało się to jednak dopiero na przełomie XIX i XX wieku. A na zrealizowanie myśli utworzenia stałej orkiestry symfonicznej w Łodzi trzeba było czekać aż 50 lat…

Łódzka Orkiestra Symfoniczna w muszli koncertowej w Helenowie w sezonie letnim, 1916 rok. Fot. z zasobu Archiwum Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina.

"Prząśniczka" Stanisława Moniuszki w wykonaniu Akademickiego Chóru Politechniki Łódzkiej.

Strona Orkiestry Symfonicznej Akademii Muzycznej
im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi:

Strona Filharmonii Łódzkiej:
Zobacz jeszcze:

źródła:
Filharmonia od kuchni. Blog Filharmonii Łódzkiej.
Alfons Pellowski. Kultura muzyczna w Łodzi do roku 1918.

6 komentarzy:

  1. W Pani postach wciąż odnajduję miejsca deptane moimi dziecięcymi stopami - wielkie dzięki!
    Moja parafia to był kościół św Józefa na Ogrodowej, choć najbliżej miałem do kościoła garnizonowego na Jerzego, ale najbardziej tajemniczym i magicznym był dla mnie kościół św Ducha na Placu Wolości; chodziłem tam rzadko, z babcią, niezapomniane wrażenie robiły na mnie wąskie kręte schody, kiedyś z powodu „ tłoku” siedzieliśmy na tych schodach , w półmroku, otoczeni kamienną kaskadą stromych trójkątnych stopni i zwiniętymi w rulon ścianami. Te schody prowadziły na pierwszy podest, skąd mogłem widzieć złociste organy; złociste bo oświetlone silną żarówką wiszącą nad klawiaturami, pulpitem i dziesiątkami tajemniczych gałek i klawiszy. Człowiek, instrument i dźwięki jakie słyszałem tworzyły misterium, oczarowywały dziecięcą wyobraźnię… i oczarowały skutecznie. Mam nadzieję, że zdobędę się kiedyś na odwiedzenie unikalnego „zestawu” nowych dwóch instrumentów w Łódzkiej Filharmonii; nie ma chyba wielu sal koncertowych z dwoma instrumentami. Dziś szczególnie, na moją już dorosłą wyobraźnię działa ten instrument barokowy, o jakimś specyficznym rzadkim, niższym stroju. No, to się chyba zrobiło w Łodzi- muzycznie - jakieś niezmiernie smaczne miejsce..
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna myślałam o tym, że moja Łódź "milczy", że w tej opowieści jest dużo obrazów, i słów, ale nie ma dźwięku. Postaram się jeszcze napisać o muzycznej Łodzi. Chętnie ilustrowałabym te krótkie notki muzyką z własnej półki, ale... nie wiem jak to zrobić... Trudno, pozostaje YouTube.
      Od Pana - kolejna wspaniała opowieść. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie. Monika

      Usuń
    2. Polecam artykuł: http://wyborcza.pl/1,75475,17413155,Pierwsze_na_swiecie_podwojne_organy_sa_w_Lodzi___Urzadzenie.html
      ... i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Łódź jest piekna.
    praca dla nauczycieli niemieckiego w Łodzi http://preply.com/pl/lodz/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-niemieckiego

    OdpowiedzUsuń
  3. wiedziałem że wiele się muzykowało w starej Łodzi, bo w prywatnych domach było to powszechne, ale że na taką skalę to nie!
    Dziękuję... jestem oświecony i usatysfakcjonowany...

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejny raz zgłębiam temat... i kolejny raz jestem zadowolony jakbym to ja grał :)

    OdpowiedzUsuń