niedziela, 19 marca 2017

Dom i przędzalnia Krystiana Fryderyka Wendischa i… co było dalej.

Dom Krystiana Wendischa – jeden z najstarszych zachowanych domów mieszkalnych w Łodzi  znajdujący się przy ulicy Przędzalnianej 71.


Dom należał do Krystiana Wendischa, któremu w 1824 roku władze Królestwa Polskiego zezwoliły na otwarcie przędzalni bawełny. Dzięki zawartej umowie, już w kolejnym roku, Wendisch otrzymał w wieczystą dzierżawę teren nad Jasieniem z Księżym Młynem i Wójtowskim Młynem. Wtedy również powstał stojący do dzisiaj jednopiętrowy dom.


Wytypowanie Łodzi przez administrację rządową Królestwa Polskiego (30 stycznia 1821 roku), jako odpowiedniego miejsca do budowy nowych osad, a właściwie nowych dzielnic o charakterze rzemieślniczo-przemysłowym, zwróciło uwagę planistów i budowniczych na tereny rozciągające się wzdłuż płynących tutaj rzek.


Sprowadzanym z zagranicy przedsiębiorcom proponowano zagospodarowanie na bardzo dogodnych warunkach dzierżawnych, dawnych posiadeł młyńskich. W związku ze stale wzrastającym zapotrzebowaniem na przędzę bawełnianą, z której produkowano tanie i trwałe materiały ubraniowe, już w początkowym okresie istnienia Królestwa Kongresowego zachodziła pilna potrzeba wzniesienia wydajnej przędzalni mechanicznej, wykorzystującej naturalne źródło energii – wodę rzeczną.


Na początku lat 20. XIX wieku z inicjatywą zorganizowania w Łodzi nowoczesnego zakładu tego typu wystąpił  prezes Komisji Województwa Mazowieckiego Rajmund Rembieliński. Jeszcze zanim przygotowany został przez geometrę Jana Leśniewskiego projekt osady tkackiej i prządków Łódka, posiadło młynarskie na Księżym Młynie przejął w użytkowanie na mocy kontraktu wieczystej dzierżawy, zawartego 4 sierpnia 1823 roku z miejscowym proboszczem, jeden z pierwszych osadników, farbiarz z Chodzieży Karol Bogumił Seanger, który jednak nie rozpoczął tu żadnej inwestycji.


W następnym roku udało się Rajmundowi Rembielińskiemu sprowadzić z Chemnitz (Saksonia) odpowiedniego specjalistę w zakresie przędzalnictwa bawełny – Krystiana Fryderyka Wendischa (1786-1830). Właśnie z nim, po kilku wcześniejszych nieudanych próbach zorganizowania przędzalni bawełny, Rembieliński zawarł, 27 października 1824 roku kontrakt, na mocy którego przedsiębiorca zobowiązywał się do wybudowania i wyposażenia dwóch przędzalni: bawełnianej i lnianej. Pierwszy z tych obiektów Krystian Wendisch zobowiązał się uruchomić w ciągu dwóch lat, a jego wyposażenie miały stanowić maszyny przędzalnicze o trzech asortymentach. Każdy asortyment miał się składać z ośmiu przędzarek cienkoprzędnych, o 96 wrzecionach każda, dwóch maszyn konwiowych po pięć konwi oraz jednej wyciągalnej o czterech nasadach. Wydajność jednej przędzarki obliczano na 60 funtów przędzy tygodniowo, gdyby więc uruchomiono planowaną ilość maszyn rocznie zakład produkowałby około 190 tysięcy funtów przędzy (1 funt=0,4536 kg).
Krystian Fryderyk Wendisch  oprócz przędzalni bawełny zobowiązał się również do wybudowania w przyszłości tkalni bawełny o 100 warsztatach i wytwórni pończoch o 60 warsztatach.


Władze natomiast zobowiązały się do udzielenia przedsiębiorcy pożyczki w wysokości 180 tysięcy złotych polskich, z czego 144 tysięcy na urządzenie przędzalni i 36 tysięcy złotych polskich na zakup warsztatów tkackich, do wydania licencji na sprowadzenie 120 cetnarów (prawie 5 ton) pończoch bawełnianych przy jednoczesnym obniżeniu opłaty celnej do 2/5 stawki, oraz do wydania bezpłatnie drewna budulcowego z lasów rządowych.

Manufaktura Krystiana Fryderyka Wendischa. Przędzalnia przy Księżym Młynie. Przerys planu w AGAD zb. Kart 30-4 wg. I. Popławskiej.

Jednym z ważniejszych warunków umowy było przyrzeczenie władz rządowych o zaprzestaniu importu przędzy zagranicznej wówczas, kiedy zakład Krystiana Wendischa będzie w pełni funkcjonował. Klauzula ta miała zapewnić trwałe podstawy rozwoju łódzkiego przędzalnictwa bawełny.
Pierwszy dzierżawca Księżego Młyna epoki przemysłowej, Karol Bogumił Saenger osiadł ostatecznie w osadzie Nowe Miasto, gdzie nad rzeką Łódką wybudował farbiarnię przerobioną na browar i urządził folusz w miejscu dawnego Młyna Grobelnego. Przyjęty już w listopadzie 1823 roku w zarząd gminy miejskiej teren Księżego Młyna był w tej sytuacji idealnym miejscem na urządzenie przędzalni Krystiana Fryderyka Wendischa.


Ostatecznie 20 czerwca 1825 roku „przelano” kontrakt wieczystej dzierżawy na Krystiana Wendischa, ponieważ jednak samo posiadło młyńskie było na zakład niewystarczające, proboszcz łódzki Franciszek Zengtaller, z upoważnienia arcybiskupa warszawskiego, przekazał w dzierżawę resztę ziemi powyżej młyna. W ten sposób Krystian Fryderyk Wendisch zajął tereny o powierzchni 73 morgów i 43 prętów kwadratowych, na które składały się grunty orne (blisko 60 mórg), łąki, ogrody warzywne, stawy i doły. Za posiadło młynowe na Księżym Młynie Krystian Wendisch płacił miastu rocznie 400 złotych polskich, za resztę 312 złotych polskich, razem 712 złotych polskich.


W 1826 roku Krystian Fryderyk Wendisch przejął w wieczystą dzierżawę pobliski Młyn Wójtowski wraz z gruntem ornym (tzw. Araszt), z którego zobowiązał się płacić, począwszy od 1832 roku, 400 złotych polskich czynszu. Ponadto na lata 1826-1829 wynajął posiadło młynowe Lamus, płacąc za nie miastu 250 złotych polskich rocznie.
Łącznie powierzchnia terenów przejętych przez Wendischa wynosiła ponad 100 hektarów i ciągnęła się pasem 700-900 metrów szerokości na przestrzeni ponad dwóch kilometrów wzdłuż nowo powstałej ulicy, wytyczonej wzdłuż grobki Księżego Młyna, nazywanej początkowo ulicą Przędzalnianą, a wkrótce, prawdopodobnie od imienia żony burmistrza Franciszka Traegera, ulicą Emilii (św. Emilii, dzisiaj ulica bpa Wincentego Tymienieckiego). Teren ten ograniczały ulica Widzewska (dzisiaj ulica Kilińskiego) i nowe granice Widzewa.


Osady fabryczne, wytyczone poza traktem piotrkowskim, otrzymywały od przybyłych z krajów niemieckich imigrantów w ciągu kilkunastu lat obce nazwy, według pewnych właściwości terenu, dawnych nazw polskich, zajęć lub pochodzenia rękodzielników. Tak też powstała okolic Księżego Młyna – Pfaffendorf (niem. Pfaffe – ksiądz, dorf – wieś, osada), funkcjonująca przez wiele dziesiątków lat równolegle z nazwą polską. W przyszłości tereny te staną się trzonem rozległego „królestwa Scheiblerów”.

Dom Krystiana Wendischa, w tle monumentalny budynek przędzalni Karola Scheiblera.

Pożyczka rządowa i 34 tysiące złotych polskich zapomogi umożliwiły Krystianowi Wendischowi przeprowadzenie w 1825 roku kilku poważnych inwestycji. Wybudowano między innymi murowany, piętrowy gmach przy Młynie Wójtowskim, przeznaczony na przędzalnię, przy Księżym Młynie powstał drewniany, parterowy budynek tkalni ręcznej, w pobliżu młyna Lamus stanęła drewniana budowla służąca jako czyszczalnia bawełny. W tym czasie przekopano także kanał odpływowy o długości 150 metrów i głębokości 6,5 metra, usypano i urządzono groblę stawową. Krystian Fryderyk Wendisch sprowadził z zagranicy cztery kompletne asortymenty maszyn przędzalniczych, dziesięć warsztatów pończoszniczych dwadzieścia trzy warsztaty tkackie.

Zakupione ręczne krosna tkackie wypożyczone zostały do domów tkaczom wytwarzającym na nich płótna barchanowe, perkalowe i kartunowe, z przędzy importowanej przez Wendischa. Przędzę dostarczano tkaczom najczęściej na kredyt, rzadziej za gotówkę. Jednocześnie uruchomiono warsztaty pończosznicze. W 1825 roku łączna produkcja wynosiła 1,2 tysiąca tuzinów pończoch i 40 tysięcy łokci barchanu i perkali o łącznej wartości 50 tysięcy złotych polskich.

Najważniejszy punkt kontraktu Wendischa z rządem – uruchomienie przędzalni bawełny, nadal nie był jednak zrealizowany. Stało się to dopiero w roku 1827, kiedy na terenie Księżego Młyna, przy zbiegu ulicy Przędzalnianej (nowej) i św. Emilii (dawnej Przędzalnianej), wzniesiono duży gmach przędzalni, którego autorstwo przypisywane jest ówczesnemu budowniczemu obwodu łęczyckiego Ludwikowi Bethierowi. Był to gmach murowany, sytuowany na planie wydłużonego prostokąta, trzykondygnacyjny z dwoma dodatkowymi kondygnacjami na poddaszu. Na każdym piętrze znajdowały się dwie trzynawowe hale, rozdzielone klatką schodową i pomieszczeniami pomocniczymi. Maszyny przędzalnicze miały napęd hydrauliczny, wykorzystujący spadek wód rzeki Jasień. Koło wodne umieszczone zostało wzdłuż najdłuższej ściany budynku. Nowy zakład, o charakterze manufaktury scentralizowanej, wyposażony został w nowoczesne maszyny włókiennicze.


W latach 1827-1830 przędzalnia na Księżym Młynie wyposażona została między innymi w 20 przędzarek cienkoprzędnych, 3 maszyny podrzędne, 6 konwiowych, 7 gręplowych „grubych” i 11 „cieńszych”. Pod koniec tego okresu ogólna wartość maszyn czynnych lub gotowych do uruchomienia wynosiła 107 370 złotych polskich. Wśród nich były też prawdopodobnie przędzarki tulejowe do wyrobu cienkiej przędzy, oraz przędzarki Arkwrighta do otrzymywania przędzy na osnowę.
Oprócz przędzalni bawełny oraz ręcznej tkalni, na terenie posiadła wodno-fabrycznego Księży Młyn znajdowały się następujące budynki” dom mieszkalny „dyrektora” fabryki, drewniany, częściowo podpiwniczony, kryty gontem z dwoma murowanymi kominami, szopa na skład drewna kryta słomą, stajnia z dachem do samej ziemi, kryta tarcicami oraz dom szynkowy w ryglówkę, wypełniony cegłą, o gontowym dachu. Ponadto na terenach osiedla fabrycznego Krystian Wendisch prowadził gospodarstwo rolne i urządził dość duży ogród, do prowadzenia którego zatrudniał ogrodnika. W inwentarzu majątku rolnego znajdowały się między innymi dwie bryki, osiem różnych wozów i cztery pługi; w inwentarzu żywym – osiem koni, pięć wołów, jeden byk, dwie krowy, dwie jałówki i… koza.

Przez pierwsze trzy lata rozwój przędzalni Wendischa był pomyślny, a jej produkcja wykazywała ciągły wzrost. Bawełnę sprowadzano do niej z Anglii bezpośrednio lub za pośrednictwem łódzkiego domu handlowego „Kopisch et Co.”. Produkowano z niej przędzę o numerach 16-50 na wątek, osnowy i do wyrobu knotów, oraz najtańszą z odpadków. Cena przędzy wynosiła od 2,15 do 4 złp na funt, a barwionej czerwienią turecką 8-9 złp. Produkowana przez Krystiana Wendischa przędza miała zbyt na rynku krajowym, a jej sprzedaż odbywała się za pośrednictwem własnego składu przędzy w Warszawie, u kupca K. F. Dückerta oraz jego filii w Łodzi.

Pomyślny rozwój przedsiębiorstwa przerwała 21 stycznia 1830 roku śmierć Krystiana Fryderyka Wendischa – zmarł na atak serca.
Przędzalnia na Księżym Młynie przejęta została przez administrację rządową, która była głównym wierzycielem przedsiębiorcy. Nowym dyrektorem handlowym zakładu został kupiec przędzy bawełnianej Karol Trenkler, który pełnił tę funkcję do 1842 roku. Rok wcześniej Trenkler wydzierżawił wieczyście folwark Mania i folusz nad Łódką przy Stawie Staromiejskim, zaniedbując zakład na Księżym Młynie. Nadzór ogólny nad przędzalnią miał sprawować komisarz Sekcji Fabrycznej w Komisji Województwa Mazowieckiego Benedykt Tykel.

W końcu lat 30. XIX wieku zakład na Księżym Młynie, należący wcześniej do Krystiana Teodora Wendischa stał się nierentowny wskutek starzenia się parku maszynowego, a przede wszystkim z powodu silnej konkurencji, zwłaszcza ze strony istniejącego od 1837 roku, nowoczesnego, poruszanego siłą pary, przedsiębiorstwa Ludwika Geyera. W połowie 1842 roku przędzalnia na Księżym Młynie została zamknięta, a w następnym roku, za sumę ponad 8 tysięcy rubli na publicznej licytacji sprzedano ruchomości firmy. Nieruchomości wystawione zostały na sprzedaż w maju 1845 roku, a licytowano je w dół od ceny wywoławczej (wynosiła dokładnie 18 811 rubli i 68 kopiejek…). Ostatecznie, po drugiej licytacji 21 października 1845 roku przedsiębiorstwo Krystiana Fryderyka Wendischa kupił  37-letni fabrykant z Nadrenii Karol Fryderyk Moes. Kwotę za zakup przedsiębiorstwa po Wendischu zobowiązał się spłacać przez 18 lat poczynając od 1848 roku.
W chwili dokonywania transakcji, maszyny zakupione przez Wendischa były już przestarzale, a budynki fabryczne znajdowały się w nie najlepszym stanie technicznym. Ich nowy właściciel  - Karol Fryderyk Moes – przybył do Królestwa Polskiego w 1836 roku, by w rok później osiedlić się w Zgierzu. Wraz z bratem Krystianem Augustem w końcu lat 30. i na początku 40. Prowadził tam fabrykę sukna.

Zakład fabryczny Karola Fryderyka Moesa. Litografia W. Wałkiewicza w: Oskar Flatt „Opis m. Łodzi…” Warszawa 1853.

Mimo odrestaurowania w 1846 roku podupadłej przędzalni na Księżym Młynie, jeszcze w 1850 roku pozostawała ona częściowo nieczynna. Produkcję na większą skalę rozpoczął Karol Fryderyk Moes dopiero po 1850 roku, z chwilą wygaśnięcia ciężkiego kryzysu gospodarczego jaki przypadł na lata 1847-1848.

W momencie uruchomienia przędzalnia wyposażona była w 7 maszyn przędzalniczych o 2856 wrzecionach, poruszanych napędem wodnym uzyskiwanym za pomocą zbudowanych na rzece Jasień kół wodnych i śluz.

W latach następnych zakład był sukcesywnie modernizowany poprzez zakup nowych maszyn włókienniczych. Poza maszyną parową przedsiębiorstwo Moesa dysponowało dwunastoma przędzarkami żelaznymi orez pełnym zestawem maszyn pomocniczych. Produkcja zakładów na Księżym Młynie wykazywała stały wzrost. W latach 1849-1859 uległa ona podwojeniu. Na przełomie lat 50. i 60. XIX wieku Karol Fryderyk Moes był jednym z największych przemysłowców Łodzi. W roku 1860 roku jego zakład zajmował piąte miejsce pod względem wartości produkcji – wyprzedzali go jedynie Ludwik Geyer, Karol Scheibler, Jakób (Jakub) Peters i Leonard Fessler. Dzięki otrzymywanym pożyczkom rządowym Karol Moes mógł utrzymywać przedsiębiorstwo w ciągłym ruchu.

W latach 1861-1864 przemysł włókienniczy Królestwa Polskiego, w tym także przemysł okręgu łódzkiego, przeżywał głęboki kryzys surowcowy, znany w literaturze przedmiotu jako okres „głodu bawełnianego” spowodowanego przerwaniem dostaw surowej bawełny podczas trwania wojny domowej w USA. W Łodzi ujemny wpływ tego kryzysu uwidocznił się już w końcu 1861 roku. Wówczas to przerwały produkcję przedsiębiorstwa Karola Moesa i Ludwika Meyera, a inne zakłady znacznie ją ograniczyły.
Na ponowne uruchomienie przędzalni bawełny nie było już Moesa stać. Pożar przędzalni na Księżym Młynie w lipcu 1863 roku, a wkrótce potem także śmierć właściciela ostatecznie przyczyniły się do upadku przedsiębiorstwa. Nieruchomość Karola Moesa wraz z zakładem nabył 31 lipca 1865 roku za sumę 52 tysięcy rubli syn przemysłowca pabianickiego Beniamina Kruschego, Teodor. W trzy lata później nastąpiło uruchomienie odbudowanej przędzalni, wyposażonej w maszynę parową o mocy 30 KM oraz 17 maszyn przędzalniczych. W 1869 roku przędzalnia Teodora Kruschego była jedną z czterech funkcjonujących w Łodzi, pod względem wartości produkcji ustępowała jedynie fabrykom Karola Scheiblera i Ludwika Geyera.  Krusche zatrudniał wtedy 164 robotników, przy czym ich place były najwyższe w Łodzi – średnio 170 rubli na osobę.
Wkrótce jednak działalność produkcyjną przędzalni na księżym Młynie przerwał pożar w 1870 roku. Jeszcze w tym samym roku spaloną fabrykę z maszyną parową, 3 kotłami ogrzewczymi i innymi urządzeniami, a także całą posiadłość Księżego i Wójtowskiego Młyna kupił za sumę 40 tysięcy rubli czołowy przedstawiciel ówczesnej burżuazji łódzkiej Karol Wilhelm Scheibler…

Zakłady Karola Wilhelma Scheiblera.

Dom Krystiana Wendischa, w tle budynek przędzalni Karola Scheiblera.


Dom Wendischa nawiązuje architekturą do dworków szlacheckich – z trójkątnym naczółkiem nad drzwiami. Niedaleko tego budynku stała pierwsza łódzka fabryka, a w XVI wieku działał plebański młyn. Zabytek jest nieużytkowany i… wygląda na dość zapuszczony. Szkoda też, że akurat przed nim usytuowany jest przystanek autobusowy.

Źródła:
Grażyna Kobojek. Księży Młyn.
Fot. archiwalna ze strony:


Fot. Monika Czechowicz

4 komentarze:

  1. Fascynujące... ale skandal że taki zabytek pozostawiony na pastwę losu i traktowany jak wiata przystankowa... napisy i pewnie męskie WC
    Nie zauważałem go bo stoi w linii loftów i w niszy ogrodzenia...chyba ze mam na fotkach ogrodów Herbsta w kierunku zachodnim...
    Dziękuję i znowu mam kamyczek do ogródka wiedzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedzialem, ze ten niepozorny domek ma taka historie. Dzieki za oswiecenie. Wladze miasta natomiast powinny cos z tym zrobic, zabezpieczyc elewacje, dac tablice informacyjna, przesunac nieco przystanek i moze sprobowac zachecic jakis prywatny podmiot do zainwestowania we wnetrzu zabytku...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo konkretnie napisane. Super artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowita historia zawsze bylam ciekawa co było wcześniej przed fabryką K.Scheiblera.Teraz już wiem ten dom jest zawsze na starych fotografiach. Szkoda że tak wygląda to smutne. Dziękuję za informację.

    OdpowiedzUsuń