czwartek, 27 lutego 2014

ŁÓDŹ ROŚNIE- PRZEDSIĘBIORSTWA HAEBLERA i STOLAROWA


Połączenie Łodzi z Kaliszem i powstanie przez to kolei obwodowej zadecydowało 1906 roku o rozszerzeniu miasta. Przyłączono wówczas do Łodzi wsie: Żubardź, Doły, Widzew, Dąbrowę, Rokicie, Karolew i Brus, dzięki czemu obszar miasta zwiększył się do 38,1 km kw. W 1907 roku uruchomiono elektrownię przy ulicy Targowej (czytaj TUTAJ) i tym samym miasto nabrało już europejskiego charakteru.
Z większych inwestycji przemysłowych tego okresu należy wymienić firmy włókiennicze: powstałe dzięki kapitałowi belgijskiemu przedsiębiorstwo Emila Haeblera  oraz przedsiębiorstwo Włodzimierza Stolarowa.

Ulica Dąbrowskiego 23/25 (przedsiębiorstwo Emila Haeblera):



Jubileuszowe wydanie "Lodzer Zeitung", 1863-1913.

W styczniu 1897 roku teren ten kupił Emil Haebler pod budowę fabryki. Wzniósł tu dużą i nowoczesną przędzalnię bawełny oraz apreturę, farbiarnię i dom dla pracowników przedsiębiorstwa, który stoi do dziś.

Podręczny Rejestr Handlowy, rok 1926.

Założone przez niego konsorcjum otrzymało w 1926 roku nową nazwę: 
Belgijska Spółka Akcyjna " Société Industrielle et Commerciale des Anciens Esstablisment Emile Haebler" - Towarzystwo Przemysłowe i Handkowe dawnych Przedsiębiorstw Emila Haeblera.


Przędzalnią na Dąbrowie oraz hutami szkła w Piotrkowie kierowali bezpośrednio synowie Haeblera Achim i Armin. Obaj mieszkali w Łodzi i posiadali obywatelstwo niemieckie. 

"Ilustrowana Republika", rok 1928.

"Ilustrowana Republika", rok 1928.

"Ilustrowana Republika", rok 1929.

Pomimo, iż byli synami Żydówki (Franciszka Mannaberg, córka współwłaściciela odlewni żelaza "Mannaberg i Goldammer"), należeli do Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników. Ich antypolska postawa mogła być przyczyną ucieczki z Łodzi w sierpniu 1939 roku. Miesiąc później fabryka na Dąbrowie została zbombardowana, a jej właściciele otrzymali z tego tytułu odszkodowanie od władz Rzeszy.
Przędzalni już nie odbudowano. W 1942 roku teren pofabryczny przejęły tramwaje łódzkie.
Do dzisiaj Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne ma tutaj zajezdnię autobusową.

"Ilustrowana Republika", rok 1929.

Emil Karol Haebler

Ulica Rzgowska 28/30 (przedsiębiorstwo Włodzimierza Stolarowa):

W 1888 roku przy ówczesnej granicy Łodzi i Chojen-Dąbrowy, na terenie należącym wcześniej do  Hüfferów powstał szybko rozwijający się zakład trykotaży z przędzalnią wigoniową moskiewskiego kupca i przemysłowca Włodzimierza Stolarowa (Stolaroff), zatrudniający 200 robotników. 

Łodzianin: Kalendarz Informacyjno-adresowy, rok 1897.


Dobra koniunktura sprawiła, że zakład w szybkim tempie został rozbudowany i zwiększył produkcję, nastawiając się na wyroby bawełniane. Przed 1910 rokiem powstały: nowa przędzalnia, tkalnia i wykończalnia bawełny. Zatrudnienie wzrosło do 800 osób, a wartość produkcji wynosiła 2 mln rubli.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1911.


"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1913.

Po 1918 roku zniszczony i ograbiony przez niemieckich okupantów zakład znacznie ograniczył produkcję. Dla jej utrzymania syn Włodzimierza, Aleksander Stolarow zawiązał spółkę z 
Edwardem Hüfferem.
Podręczy Rejestr Handlowy z 1926 roku.

Część hal produkcyjnych wykorzystywały różne firmy, między innymi: Przędzalnia Bawełny Rafała A. Wintera, mająca ok. 17 tysięcy wrzecion, zatrudniająca 250 robotników; Tkalnia Mechaniczna "Cotton" S-ka z o.o., należąca do Gotfrieda i K. Gerndta, zatrudniająca 200 osób, na 116 krosnach; Tkalnia Mechaniczna B. Silberberga, mająca 77 krosien i 52 robotników.

Bracia Aleksandra - Jerzy i Maksymilian Stolarowie byli od 1925 roku najlepszymi tenisistami w Polsce, zdobyli około 20 tytułów mistrzowskich w grze pojedynczej, w deblu i w grze mieszanej, wielokrotnie reprezentowali kraj w zawodach międzynarodowych. Dzięki nim Łódzki Klub Lawn-Tenisowy przez 5 lat dzierżył tytuł drużynowego mistrza Polski.

Aleksander Stolarow 

Międzynarodowe Mistrzostwa Warszawy w Tenisie Ziemnym na kortach Legii. Uczestnicy mistrzostw. Stoją od lewej: Maksymilian Stolarow, Jerzy Stolarow, Brosch, Eiferman. 

Łódzki Dodatek Ilustrowany, rok 1927.


Dziennik Łódzki, rok 1931.

Po 1945 roku zakład znacjonalizowano, nadano mu nazwę ZPB im. Czesława Szymańskiego, później był to oddział "Eskimo".


Obecnie budynki i teren zakładu są wykorzystywane przez różne firmy, dokonano licznych wyburzeń, ale symbioza nowego ze starym przybrała tutaj wyjątkowo urodziwą szatę.


U progu I wojny światowej Łódź liczyła 506 tysięcy mieszkańców (1913 rok), a wartość produkcji wyrażała się kwotą 196 min rubli (rok 1911). Przemysł włókienniczy, odgrywający w Łodzi pierwszoplanową rolę, zatrudniał 86 442 robotników w 591 przedsiębiorstwach liczących ogółem 1 528 216 wrzecion i 41 460 krosien...



źródła:
Ryszard Bonisławski, Jacek Kusiński, Maciej Janik. Księga fabryk Łodzi.
Marek Budziarek, Leszek Skrzydło, Marek Szukalak. Łódź nasze miasto.


Przeczytaj jeszcze w baedekerze:

Fot. współczesne Monika Czechowicz
Fot. archiwalne:
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Zbiory Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi.

środa, 26 lutego 2014

LITZMANNSTADT GETTO – Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, plac Kościelny (Kirchplatz)


Dla Żydów, którzy przeżyli łódzkie getto, kościół z czerwonej cegły i stojący obok niego drewniany most nad ulicą Zgierską to doskonale rozpoznawalne symbole. Na wielu zdjęciach i obrazach, przedstawiających ten fragment historii Łodzi, widać smukłe wieże kościoła. W ten dramatyczny sposób katolicka świątynia stała się świadkiem żydowskiej tragedii…

Kościół NMP i most nad ulicą Zgierską. Rok 1941.

Kościół został ukończony w 1897 roku. Budowę – co jest charakterystyczne dla historii wielonarodowej Łodzi – wspierali łódzcy fabrykanci. Protestancka rodzina Scheiblerów ofiarowała na kościół 15 tysięcy rubli, Juliusz Kunitzer – też protestant – przekazał katolikom dwa tysiące rubli. Żydowski fabrykant Izrael Poznański sfinansował ułożenie posadzki.

Stare miasto z górującymi nad nim wieżami kościoła NMP.


Pierwszy neogotycki kościół w Łodzi górował nad Starym Miastem, które wtedy w znacznym stopniu zamieszkiwała ludność żydowska. Nawet domy wokół kościoła należały do żydowskich właścicieli.
W czasie II wojny światowej kościół znalazł się na terenie łódzkiego getta. Przez pierwszy rok drzwi świątyni były zamknięte. Potem naziści postanowili zrobić tam magazyn rzeczy zrabowanych Żydom. Od wiosny do jesieni 1942 roku przywożono tu ubrania po ludziach zamordowanych w obozach zagłady.

Wnętrze kościoła Wniebowzięcia NMP jako magazyn odzieży.

Gdy wstrzymano transporty do Chełmna nad Nerem, w kościele powstała sortownia pierza i puchu. Żydzi nazywali wówczas to miejsce „białą fabryką”, nawiązując do znanej w Łodzi przed wojną fabryki włókienniczej Ludwika Geyera. Tym razem nie chodziło jednak o kolor elewacji, ale puchu, który unosił się w powietrzu…

Sortownia pierza i puchu w kościele Wniebowzięcia NMP

Z polecenia władz [niemieckich] w sobotę grupy robotników przybyły z zewnątrz [spoza getta] i zdjęły figurę Marii Panny stojącą na postumencie przy ulicy Zgierskiej przed Kościołem Najświętszej Marii Panny oraz ścięły cztery wysokie krzyże drewniane na dziedzińcu tego kościoła. Jednocześnie inne grupy rozebrały figurę mieszczącą się przy Zgierskiej 17.
Kronika getta łódzkiego, 17 sierpnia 1942.

Na dziedziniec kościoła N.P. Marii zwoziły dziś ciężarówki najrozmaitsze pakunki z odzieżą, bielizną itp. Pakunki te przeważnie zawinięte są w obrusy, prześcieradła i inne płótna. Na miejscu zostaną one posegregowane, ewentualnie zmagazynowane.
Kronika getta łódzkiego, 4 czerwca 1942.


Zbliżało się święto Pesach (Wielkanoc) a wraz z nim początek wiosny. Z okna naszego pokoju w getcie na trzecim piętrze, strzelały do nieba wieżyczki kościoła Najświętszej Marii Panny. Dzwony kościelne już od lat milczały zasypane pierzem (Niemcy urządzili w kościele magazyn pierza), ale ptaki nas nie opuściły. Powróciły do nas z dalekich krajów. Druty kolczaste nie przeszkadzały im świergotać i łączyć się z nami wspólną niedolą.
Ruth Eldar. Wstrząsnąć filarami świątyni.

fot. Monika Czechowicz (współczesne)
       Archiwum Państwowe
       Yad Vashem

źródło:
Joanna Podolska. Litzmannstadt-Getto. Przewodnik po przeszłości.
(podaję za Joanną Podolską):
  • Julian Baranowski, Łódzkie getto 1940-1944. Vademecum, Archiwum Państwowe w Łodzi & Bilbo, Łódź 2003
  • Marek Budziarek, Łódź, Loodsch, Litzmannstadt. Wycinki z życia mieszkańców okupowanego miasta, Literatura, Łódź 2003.
  • Icchak (Henryk) Rubin, Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją 1939-1945, Kontra, Londyn 1988.
  • The Last Ghetto. Life in the Lodz Ghetto 1940-1944, red. Michal Unger, Yad Vashem 1995.

wtorek, 25 lutego 2014

Fresk przy Piotrkowskiej 71 - Zasłużeni dla Łodzi i… Lilli Fontelli

Na kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 71, od strony Pasażu Rubinsteina znajduje się fresk "Łódź w pigułce", na którym w 2000 roku sportretowano postacie wyłonione w konkursie "I ty możesz przejść do historii". 


Plebiscyt przeprowadził w 1997 roku Urząd Miasta Łodzi we współpracy z łódzkim oddziałem "Gazety Wyborczej". Pomysłodawcą akcji był ówczesny Architekt Miasta Łodzi Piotr Biliński oraz redakcja "Gazety". 


Autorem projektu muralu jest Krzysztof Jaśkiewicz. Postacie w konkursie zgłaszali łodzianie. 


Najczęściej typowali oni: Juliana Tuwima, Króla Władysława Jagiełłę oraz marszałka Józefa Piłsudskiego (w oknie na zdjęciu powyżej: Katarzyna Kobro).


Ostatecznego wyboru spośród 130 kandydatur dokonało jury, do którego zaproszono rektorów łódzkich uczelni. 


Fresk odsłonięto 3 listopada 2000 roku. Z „okien” łódzkiej kamienicy patrzą na nas:



Sami wielcy, zasłużeni dla miasta łodzianie…, ale 31 postaci historycznych uzupełnia wizerunek (najbardziej lubię tą część ulicznego fresku i tutaj chętnie się zatrzymuję…), łódzkiego tkacza, anonimowego Żyda i Lilli Fontelli - ulicznego śpiewaka. 


Kim był ów Fontelli? I czym się Łodzi zasłużył? Tak opowiada o nim Jerzy Krzywik Kaźmierczyk:

Między królami
…Co prawda tylko na fresku przy ulicy Piotrkowskiej, tuż przy Pasażu Rubinsteina, ale za to z królami na muralu jest umieszczony. Widnieje na tej samej ścianie z królem Władysławem Jagiełłą i królem, też Władysławem, ale piłkarzem i hokeistą. Widać go z zawieszoną na piersi bandżolą, między wąsistym tkaczem z Ziemi Obiecanej a postacią Żyda, prawdopodobnie też z tego okresu. W jakieś łódzkiej bramie stoją niby oddzielnie od tych nad nimi, ale są wśród wielce zasłużonych person miasta Łodzi. Oni, ale i Lilli Fontelli też. Człowiek nieznany z nazwiska, choć dla łodzian w latach 50. XX wieku postać bardzo znana. Najczęściej na ulicy Piotrkowskiej, w miejscach reprezentacyjnych, na skrzyżowaniu z ulicą Andrzeja, ale i przed kawiarnią „Grand Cafe” – śpiewał Lilli Fontelli. Jeszcze jak śpiewał! Głośno i… fałszywie. Obowiązkowo przybierał postawę bohaterskiego tenora. Nie chciał być anonimowy. Zapowiadał się sam: „Śpiewa Lilli Fontelli!”
Śpiewając często był ubrany w wymyślny kostium lub element stroju, który był dostosowany do danych okoliczności. Podejrzewać należy, że w tej maskaradzie brała udział „niewidoczna ręka” klezmerów z pobliskiej knajpy, którzy dla grepsu gotowi byli niejeden szmonc wymyślić. Okazja czyniła mistrzów. Lilli Fontelli śpiewał na ulicy każdego dnia to samo i niezmiennie fałszywie. Poprawić można było jedynie wizerunek artysty.
Któregoś dnia koledzy muzycy z pobliskiej „Halki” wręczyli mu nuty, ustawili jak solistę przed wyimaginowaną orkiestrą, co znacznie poprawiło wizualną atrakcyjność śpiewaka. Lilli Fontelli śpiewał jak z nut! Kiedy w mieście, w widzewskiej hali WIMA występował zespół „Mazowsze”, ktoś przyozdobił głowę ulicznego śpiewaka stylową, choć papierową czapką krakowską! Na koniec karnawału wśród wielu przebierańców przechadzających się po ulicy Piotrkowskiej, tuż przed „Grandką” stał Lilli Fontelli i śpiewał: Ach jak przyjemnie kołysać się wśród fal… Zjawiskowe było, że wykonywał swój utwór z cylindrem na głowie, na którym paliła się świeca. Z czasem Fontelli poszerzył krąg słuchaczy, uznając, że ulica Piotrkowska i jej publiczność to zbyt skromne grono dla jego talentu. Zaczął śpiewać na stadionie ŁKS-u przed i w czasie przerwy zawodów sportowych. Stał się też utrapieniem zespołów muzycznych grających w soboty i niedziele na szkolnych zabawach tanecznych. W sobie tylko znany sposób, ni stąd ni zowąd pojawiał się na scenie tuż przed orkiestrą i chociaż reagowano błyskawicznie to zawsze zdążał zrealizować swój występ. Pojawiał się zresztą wszędzie tam, gdzie grała muzyka i próbował śpiewać. Nigdy jednak nie chodził za lub przed orkiestrami dętymi, grającymi niekiedy na ulicach miasta. Chodzili inni, mentalnie jemu podobni, ale Lilli Fontelli nie!
Po raz pierwszy pojawił się w grupie młodzieży, która gromadnie, całymi szkołami korzystała z jedynego wówczas basenu kąpielowego w YMCA. Od razu stał się widoczny i słyszalny. Już wtedy śpiewał. Wszyscy mówili: „O, Heniu śpiewa!” Widocznie abberacje umysłowe jakby nie kolidowały z tym, co robił. Nikomu nie zagrażał – on tylko śpiewał. Choroba jednak coraz wyraźniej ujawniała na nim swoje piętno. Śpiewanie stawało się zawodzeniem i początkowa atrakcyjna dla gawiedzi, choć tragiczna postać Henia, zniknęła z ulicy Piotrkowskiej…

Fot. Monika Czechowicz

Postscriptum
Nazwisko Lilli Fontelli pojawia się w filmie polskim pt. Zapomniana melodia z 1938 roku i jest postacią kobiecą, którą w filmie gra znana aktorka Alina Żeliska. Dlaczego Henio przybrał ten artystyczny pseudonim właśnie z tego filmu? Choć różne były domysły, nikt się nie upierał, że zna prawdę.

Źródło:

Jerzy Krzywik Kaźmierczyk. Były dancingi i grały orkiestry w mieście Łodzi.