wtorek, 16 kwietnia 2024

Ukraina niedaleko... Zgierza.


Ukraina, Podole, Wołyń, Smoleńsk - te nazwy symbole we współczesnej historii Polski nabrały szczególnego znaczenia w ostatnich latach. Co niezwykłe, sąsiadują ze sobą i leżą niedaleko... Zgierza! Ich metryka ma ponad 150 lat. Znawcy tematu uważają, że ta nazewnicza ciekawostka jest unikatowa nie tylko w skali powiatu czy kraju, ale i Europy. Jaka jest geneza tych nazw?


Punkt wyjścia do rozwikłania tej zagadki znajduje się na cmentarzu parafialnym w Szczawinie koło Zgierza.


Na najstarszym zachowanym tam grobie uwagę przykuwa niezwykle interesująca płyta nagrobna zwieńczona hełmem cesarskich kirasjerów. 


Jak wynika z inskrypcji, jest to miejsce pochówku byłego napoleońskiego żołnierza, a później oficera wojsk Królestwa Polskiego, dawnego dziedzica pobliskiego Glinnika - Józefa Smoleńskiego (Smolińskiego). Miał być on uczestnikiem wyprawy na Moskwę w 1812 roku. Jak wiadomo, było to niezwykłe wydarzenie, które obudziło polską dumę narodową i wskrzesiło ideę odrodzenia niepodległego państwa. To właśnie na cześć Smoleńska w Rosji, do którego pierwsi jako zdobywcy weszli żołnierze polscy, miał też Józef zmienić później swoje nazwisko: ze Smolińskiego na Smoleński.


Także miejscowości, które spotkał na swojej wojskowej drodze, miały zostać uwiecznione w nazwach rodzinnych dóbr. Na tym jednak najczęściej przekazywana wiedza się urywa.


Na ile ta legenda pokrywa się z historią? Czy rzeczywiście spoczywający na szczawińskim cmentarzu mógł być postacią nieprzeciętną? Wydaje się, że zapewne był takim żołnierzem. Choćby i dlatego, że kirasjerzy byli formacją wyjątkową. W pamięci zapisali się przede wszystkim szarżami, które decydowały o wszystkich wielkich bitwach wygranych przez Napoleona, również w czasie wyprawy na Moskwę. W oddziałach mogli służyć tylko żołnierze posiadający odpowiednie przeszkolenie i warunki fizyczne. Kirasjerzy stanowili rodzaj ciężkiej jazdy, do służby w tej formacji kierowano najbardziej rosłych kawalerzystów oraz przekazywano największe i najsilniejsze konie. Był to bardzo kosztowny rodzaj wojska. W Armii Księstwa Warszawskiego sformowano 14. Pułk Kirasjerów - oddział jazy polskiej jedyny i zarazem ostatni używający uzbrojenia obronnego, czyli kirysów (rodzaj hełmu). Oddział brał udział w wyprawie na Moskwę. I to zapewne w nim służył Smoliński. Po upadku Księstwa polskie pułki zostały rozwiązane, a w ich miejsce powstały nowe, już pod rosyjską kuratelą.

Tadeusz Kokietek (1920-1982). Kirasjerzy napoleońscy 14 Pułku Jazdy Księstwa Warszawskiego.
Tadeusz Kokietek był malarzem związanym z Łodzią; od 1950 roku był członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków. Malował historyzujące sceny rodzajowe, myśliwskie i batalistyczne często inspirowane sienkiewiczowską "Trylogią". Tworzył też portrety, pejzaże, zajmował się ilustracją książkową.


Gdzie trafił Smoliński po rozwiązaniu polskiego pułku?
W zachowanym akcie ślubu spisanym w Strykowie w 1826 roku Smoliński miał 34 lata. Urodził się więc w ostatnich latach istnienia Rzeczypospolitej w nieco tajemniczo brzmiącej z nazwy miejscowości Bugzy Płoskie. Dziś to wieś położona w województwie mazowieckim, w powiecie przasnyskim. Było to rodzinne gniazdo Smolińskich już od co najmniej końca XVI wieku. W chwili zawierania związku małżeńskiego był - jak to określono - młodocianym podporucznikiem w pułku drugim Strzelców Konnych. Zgodę na ślub wyrazili wojskowi zwierzchnicy. Wygląda więc na to, że Józef był ciągle w służbie czynnej. Wybranką została pochodząca z Biesiekierza Marcyanna Męcińska. Jednym ze świadków był Józef Kuskowski, kapitan 6. Pułku Piechoty Liniowej zamieszkały w Strykowie. Bardzo prawdopodobne, że właśnie w tym zapisie znajduje się odpowiedź, w jaki sposób Józef trafił w te strony. Stryków był miejscem postoju armii Księstwa Warszawskiego w czasach jego istnienia. Po zakończeniu czynnej służby wojskowej wielu żołnierzy postanowiło tu wrócić, ponieważ łączyły ich już więzy rodzinne. Niewykluczone więc, że to właśnie w Strykowie, w czasie jednego z takich postojów Smoleński poznał swoją przyszłą żonę. Sam 2. Pułk Strzelców Konnych, w którym wówczas służył, gdy brał ślub, powstał już w 1815 roku po upadku Księstwa Warszawskiego. Jego dowódcą był Tadeusz Suchorzewski, w kampanii moskiewskiej 1812 roku w stopniu pułkownika.

Oficer 2. Pułku Strzelców Konnych. Litografia Józefa Lexa (1826)

W pierwszej połowie XIX wieku Smoleński był dziedzicem dóbr Glinnik wraz z należącymi do niego folwarkami. Nie wiadomo, dlaczego później zrezygnował z dalszej kariery wojskowej. Być może dlatego, że wszyscy oficerowie, którzy zbuntowali się przeciw carowi, musieli później składać akty lojalności?  Jego 2. Pułk brał udział w powstaniu listopadowym. Smoleński zarządzał swoimi dobrami do śmierci w 1858 roku. Zmarł w Smoleńsku, osadzie należącej do majątku Glinnik.


Miejscowość Smoleńsk istniała już za życia Smoleńskiego i zapewne powstała z jego inicjatywy. Ja jednak jej nie odnalazłam... W akcie zgonu jego nazwisko wymieniane jest kilkukrotnie, jednak w dwóch wersjach Smoliński lub Smoleński. Po nim dziedzicem dóbr Glinnik został syn Stanisław. Z kolei, kiedy w 1860 roku Stanisławowi urodził się syn, w księdze parafialnej zapisany jest jako Smoliński, choć sam Stanisław podpisuje się w akcie jako Smoleński. Być może właśnie w tym dokumencie znajduje się też odpowiedź, skąd Stanisław zaczerpnął inspirację do nadania tak specyficznych nazw w swoich dobrach. 


Jednym ze świadków narodzin syna Stanisława był niejaki Stanisław Plichta, młody lekarz, syn dziedzica dóbr Moskwa. Od Glinnika miejscowość ta oddalona jest niewiele ponad 20 kilometrów. To nie przypadek, że pojawia się ta kolejna niezwykła nazwa.
Przodek Plichty ponoć brał udział w wyprawie wojsk polskich na Moskwę w 1612 roku. Według legendy po powrocie na rodzinne włości założył wieś o tej samej nazwie.


Trzeba przyznać jednocześnie, że nazwa taka występuje już wiele lat wcześniej, jako Moskyew (Moskiew). Termin "mosk-y" oznaczał wtedy miejsca wilgotne. Nawet jeśli ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna, to nazwa Moskwa zapewne kojarzyła się Stanisławowi Smoleńskiemu z tym, co przeżył na Wschodzie jego ojciec. Dlatego więc niewykluczone, że postanowił, aby jeszcze bardziej uczcić jego pamięć i nadać kolejnym wydzielonym osadom nazwy związane właśnie z tym wydarzeniem, a więc nazwy geograficznych krain, które ojciec przemierzył jako polski kirasjer walczący o odzyskanie niepodległości.
To właśnie Stanisław wystawił ojcu okazały nagrobek w Szczawinie i to on najprawdopodobniej na posiadanych przez siebie dobrach wchodzących w skład majątku Glinnik jest twórcą kolejnych charakterystycznych nazw: Podole, Wołyń, Ukraina.


W latach 1864-1865 powstały kolejne nowe osady: Palestyna (Palestina) i Józefów. Stanisław podarował również ziemię pod cmentarz i szkołę w Palestynie.


Józefów to - jak się wydaje - po raz kolejny przywołanie pamięci ojca, szczególnie, że istniała wtedy często praktykowana zasada nadawania wsiom imion właścicieli.


Smoleńsk, Podole, Wołyń i Ukraina to nic innego jak nawiązanie do epoki świetności nieistniejącego wówczas państwa, które swym zasięgiem terytorialnym obejmowało właśnie te miejsca, oraz swego rodzaju demonstracja politycznych przekonań. A dziś to niezwykła pamiątka tamtych lat, podobnie jak charakterystyczny grób Smoleńskiego.

Okolice wsi Ukraina.

Okolice wsi Wołyń.

Źródła:
Jacek Pierzyński. Sekrety Zgierza, Ozorkowa, Głowna i Strykowa.

Okolice Zgierza. Mapa wojskowa z 1937 roku
(źródło: Wikimedia Commons)

Przeczytaj w baedekerze:

Fot. pochodzą ze stron:

Fot. współczesne Monika Czechowicz

BAEDEKER POLECA:
Jacek Perzyński. Sekrety Zgierza, Ozorkowa, Głowna i Strykowa.

Opis od wydawcy:
Kto nie chciał, żeby po dywanie w jego pokoju Tampico ze „Strykowianki” woził klocki i inne skarby, a na talerzu zamiast nudnego kartofla czekały „sztuczne” ziemniaki z Głowna? Po sytym posiłku czas na quiz: skąd niedaleko Zgierza Smoleńsk, Podole, Wołyń i Ukraina? Może ma to jakiś związek z pojawieniem się w Strykowie prawdziwego Supermana… Wszystkie młode damy potrzebujące cudu zapraszamy do Ozorkowa na kolana do doktora Adolfa Legisa. Dojazd zapewnia niezastąpiona linia 46! A potem pojedziem do Zgierza na łódki, za bory, za lasy, hen, tam czas nam się wyda za krótki… i zatańczymy nad stawem Cylkego z filmowym gangsterem, wojownikiem, gliniarzem i oficerem Maciejem Kozłowskim. Pozostając w tym labiryncie miejsc i zdarzeń, wpadniemy na strony Ziemi Obiecanej, gdzie właściciel słynnej „Boruty” ukrywa się pod nazwiskiem Karol Borowiecki. Nie traćmy zatem czasu, bo takiej podróży jeszcze nie było: Zgierz, Ozorków, Głowno i Stryków razem! A po drodze liczne niespodzianki: Smardzew jak Zakopane, luksusowe Sokolniki, cuda w Giecznie, lotnisko w Dąbrówce i gwiazda urbexu – rezydencja w Bratoszewicach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz