piątek, 15 listopada 2013

POZNAŃSKI & SCHEIBLER - czyli jak prześcignąć giganta...

Na przełomie lat 60. i 70. XIX stulecia, Poznański zajął się na dużą skalę sprzedażą przędzy bawełnianej i gotowych wyrobów największego przedsiębiorstwa włókienniczego w Łodzi, należącego do Karola Scheiblera.
W dziedzinie handlu tekstyliami Poznański miał już wówczas wysoką pozycję - awansował z grona kramarzy do elitarnej grupy kupców. Ci ostatni musieli być członkami zgromadzenia kupieckiego i posiadać minimum 6 tysięcy złp kapitału, w zamian mogli sprowadzać towary z zagranicy i handlować nimi także poza miejscem zamieszkania.

Gdy Scheibler otworzył przędzalnię, Poznański został jego agentem handlowym i sprzedawał jego przędzę i tkaniny.
Potem nieraz robili wspólne interesy. Jeden z najlepszych nadarzył się po tym, jak w 1861 roku wybuchła wojna secesyjna w Ameryce. Wszyscy fabrykanci sprowadzali stamtąd włókna bawełny - surowiec do produkcji przędzy. Wojna zablokowała dostawy i w Łodzi zaczął się "głód bawełniany". Bankrutowały kolejne warsztaty i fabryki, bo nie miały z czego produkować. Plajta zagroziła nawet Ludwikowi Geyerowi, który postawił pierwszy komin w Łodzi.
Scheibler jako jeden z nielicznych fabrykantów zgromadził ogromny zapas włókien bawełnianych. Odsprzedawał je innym z pokaźnym zyskiem.       Karol Scheibler                         Poznański, jako jego przedstawiciel handlowy, także miał kilkakrotne przebicie. Poznański zaczął myśleć o postawieniu fabryki w pobliżu Scheiblera. Zaczął nawet kupować tam ziemię. Ale było za mało miejsca. Wybrał więc teren nad rzeką Łódką, niedaleko Rynku Starego Miasta, gdzie mieszkał. Mógł budować poza dzielnicą żydowską, bo w 1862 roku car zniósł getta w Królestwie Polskim.
Poznański miał prosty, ale śmiały pomysł. Nie chciał konkurować z Scheiblerem, chciał na spółkę z nim podzielić rynek.
Scheibler postawił nowoczesną, zmechanizowaną przędzalnię i zaczął produkować masowe ilości przędzy, czyli półproduktu potrzebnego do wyrobu tkanin.


 Imperium Karola Wilhelma Scheiblera

Poznański wymyślił, że zbuduje zmechanizowaną tkalnię, że będzie kupował przędzę od Scheiblera i wyrabiał z niej tkaniny na masową skalę. W ten sposób będą się uzupełniali i wspólnie zarabiali.
W 1872 roku Poznański zakończył budowę parterowej tkalni. Sprowadził 200 nowoczesnych, angielskich krosien oraz dużą maszynę parową do ich napędu - miała zawrotną jak na owe czasy moc 216 koni mechanicznych. To była ogromna inwestycja. Takiej tkalni w Łodzi nie posiadał nikt. Poznański musiał zaciągnąć kredyt w Banku Dyskontowym Warszawskim, jednym z największych w Królestwie. Rekomendował go teść, Mojżesz Hertz, człowiek ustosunkowany w stolicy.
Poznański ryzykował. Gdyby inwestycja się nie powiodła, stałby się bankrutem, straciłby wszystko...
Nie pomylił się. Fabryka zaczęła przynosić zyski.
- Zakup aż 200 automatycznych krosien to był skok technologiczny - mówi Jarosław Jaskulski z Muzeum Miasta Łodzi.
W ciągu roku Poznańskiemu zwróciła się cała inwestycja. Zyskał przewagę nad innymi. Mógł produkować taniej, więcej i szybciej.
Lata 70. XIX wieku to w Łodzi czas największej prosperity. Poznański maksymalnie to wykorzystał. Zalał imperium carskie swoimi tkaninami bawełnianymi. Przed budową fabryki jego roczne przychody wynosiły kilkadziesiąt tysięcy rubli, po pięciu latach od inwestycji przekroczyły milion!
Izrael Poznański                       Za zarobione pieniądze kupował co roku kolejne krosna. Zaczynał z dwustoma, dekadę później miał ich ponad dwa tysiące!
W końcu, zamiast sprowadzać z Anglii, postanowił sam je produkować. Zaangażował mechaników i obok tkalni postawił zakład, w którym konstruowali maszyny.
Inni fabrykanci, zachęceni powodzeniem Poznańskiego zaczęli go naśladować. Aby zmechanizować własne tkalnie, kupowali od niego krosna...
Imperium Izraela Kalmanowicza Poznańskiego

Poznański musiał mieć ambicję, aby zostać "królem bawełny" i prześcignąć Scheiblera. Ale starał się nie wchodzić mu w drogę.
Po raz drugi obaj podzielili między siebie rynek. Scheibler produkował dobre, markowe tkaniny, Poznański - tanie, dostępne dla wszystkich.
Reymont pisał: 
On pierwszy rozpoczął robić tandetę, obniżać jakość produkcji łódzkiej, która do jego czasów cieszyła się dobrą opinią.
Ale ta opinia była mocno niesprawiedliwa. W 1878 roku na Wszechświatowej Wystawie w Paryżu tkaniny Poznańskiego zdobyły brązowy medal.
Gdyby to była tandeta, nie utrzymałby się na rynku. Wszystkie kobiety chodziły w chustach od niego. Produkował jeden wzór w długich seriach. To była całkiem dobra bawełna.
Mimo to rozpowszechniła się krzywdząca dla Poznańskiego opinia.
Ulica lepiej mówiła o panu Scheiblerze, dystyngowanym Niemcu, niż o Poznańskim, Żydzie z Bałut, któremu udało się dorobić...
Sam Scheibler nie miał nic przeciwko Poznańskiemu. 

Nie zachowała się korespondencja między nimi. Nie wiadomo, co nawzajem o sobie myśleli. Ale wspólnie robili interesy i uczestniczyli w tych samych przedsięwzięciach.
Poznański kupił od żony Scheiblera, Anny posiadłość ziemską w Szydłowie w pobliżu Łodzi.
Na wystawach w dalekiej Rosji budowali obok siebie pawilony handlowe. Tak było w Niżnym Nowogrodzie u ujścia Oki do Wołgi.
Już po śmierci Scheiblera obie firmy walczyły ramię w ramię w "wojnie łódzkiej z Moskwą". Tak historycy nazwali spór handlowy, który wybuchł Anna Scheibler                                pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku...

Przeczytaj jeszcze:

Izrael Poznański: "Teraz chcę być kupcem"
"Wojna Łodzi z Moskwą"

źródła:
Michał Matys. Łódzka fabryka marzeń.
Ewa Grzelak, Małgorzata Laurentowicz-Granas, Mirosław Jaskulski, Krzysztof Stefański. Imperium rodziny Poznańskich w Łodzi.
Małgorzata Laurentowicz-Granas, Mirosław Jaskulski, Maria Świątkowska. Pałac Poznańskich w Łodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz