Z komina pewnej łódzkiej fabryki zamiast dymu wylatywały nocą limeryki. Choć u ludzi poważnych budziło to sprzeciw, z prawdziwym entuzjazmem chwytały je dzieci, wznosząc przy tym radosne indiańskie okrzyki.
Joanna Papuzińska. Limeryki i inne łódzkie wierszyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz