sobota, 28 lutego 2015

Zygmunt Jarociński i... zamek przy ulicy Targowej.

Ulica Targowa 28/30 w Łodzi. 


Pierwsza tkalnia bawełny istniała tu w 1856 roku. Jej właścicielem był Karol Rejman. Kolejno przechodziła w ręce Józefa Stegmana, Leona Wernera i Edwarda Herbsta. Od tego ostatniego w 1888 roku fabrykę kupił Zygmunt Jarociński.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1900.


Zygmunt Jarociński (Szmul) urodził się w Łasku w 1824 roku jako syn Abrama i
Frajdy.  Do Łodzi przybył w roku 1840 i przyjął posadę subiekta w składzie przędzy Ludwika Mamrotha. W 1850 roku założył w Łodzi przy ulicy Piotrkowskiej ręczną tkalnię wyrobów wełnianych. W 1890 (1889) roku wybudował tkalnię wyrobów wełnianych  i bawełnianych przy ulicy Targowej, zatrudniającą w 1892 roku już 130 robotników, po czterech latach około 300, zaś w 1905 roku - 405. Stopniowo powiększał przedsiębiorstwo przez zakup mniejszych konkurencyjnych przedsiebiorst: Barucha (1887) i Leona Wernera (1899), stając się jednym z wybitniejszych przemysłowców łódzkich branży włókienniczej. Jarociński zasiadał w we władzach m. in. Towarzystwa Kredytowego miasta Łodzi (był członkiem komitetu nadzorczego), Łódzkiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu (prezes rady), Towarzystwa Gazowego (prezes Zarządu), był też udziałowcem Banku Handlowego w Łodzi. 

Towarzystwo Kredytowe w Łodzi.

Zygmunt Jarociński był znanym filantropem. Między innymi założył sierociniec dla dzieci przy ulicy Cegielnianej (Jaracza 61), która później otrzymała imię małżeństwa A. i J. Hertzów. Był członkiem Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych w Łodzi, inicjatorem utworzenia szkoły elementarnej (rok 1900), w której kładziono duży nacisk na zajęcia techniczne. Jego najważniejszą inicjatywą było utworzenie w 1900 roku (wraz z żoną Bertą) szkoły technicznej przy ulicy Średniej (Pomorska 46/48). Dzięki finansowemu wsparciu rodziny Geyerów udało się wybudować i wyposażyć gmach szkoły, a w dniu jej otwarcia małżeństwo Berta i Zygmunt Jarocińscy ofiarowali dodatkowo 5 tysięcy rubli na utworzenie stypendium ich imienia. 


By uzyskać zgodę na funkcjonowanie szkoły, nadał jej nazwę Talmud Tora, gdyż Żydzi mieli prawo do prowadzenia wyłącznie szkół religijnych. Była to pierwsza tego typu placówka na terenach zaboru rosyjskiego. Jej absolwenci stanowili elitę techników włókiennictwa. Później wielu z nich tworzyło podwaliny przemysłu włókienniczego w Izraelu. Uczelnia przyjęła później nazwę: Szkoła Przemysłowa Towarzystwa Szerzenia Oświaty i Wiedzy Technicznej wśród Żydów w Łodzi.

"Dziennik Łódzki", rok 1888.

 "Talmud Tora" przy ulicy Pomorskiej. Dzisaj Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego.

Zygmunt Jarociński zmarł w 1909 roku. Został pochowany na nowym cmentarzu żydowskim przy ulicy Brackiej.

Nowy Kurier Łódzki, rok 1916.

Grobowiec rodziny Jarocińskich na Nowym Cmentarzu Żydowskim.

Podręczny Rejestr Handlowy, rok 1926.

Po śmierci Zygmunta Jarocińskiego fabrykę nadal prowadzili spadkobiercy, jego synowie. Początkowo Albert, potem Stanisław.
Stanisław Jarociński urodził się w 1852 roku w Łodzi. Po ukończeniu gimnazjum w Ostrowie studiował w Akademii Handlowej w Lipsku. Przez pewien czas prowadził własny dom bankowy. W 1890 roku ożenił się z Reginą Eugenią, córką bankiera Adolfa Goldfedera i został wspólnikiem w banku Maksymiliana Goldfedera, męża Fanny z Jarocińskich, swojej siostry. Był akcjonariuszem w wielu przedsiębiorstwach łódzkich i podobnie jak ojciec, wspierał finansowo Szkołę Rzemiosł. Był członkiem Komitetu Giełdy i Komitetu Reprezentantów Zgromadzenia Kupców m. Łodzi, współzałożycielem, członkiem rad nadzorczych: Kolei Elektrycznej Łódzkiej (od 1909 roku był wiceprezesem), Widzewskiej Manufaktury, Towarzystwa Akcyjnego "Warrant", członkiem rady opiekuńczej Szkoły Zgromadzenia Kupców m. Łodzi. 
W latach 1914-1915 był członkiem Komitetu Obywatelskiego, członkiem Rady Miejskiej z listy Żydów Polaków (1917-1918).
W 1915 roku został przewodniczącym komisji żydowskiej Delegacji Szkolnej. Komisja ta dążyła do realizowania przez szkoły żydowskie programu asymilacji, co spotykało się ze sprzeciwem zarówno syjonistów jak i ortodoksów. Od 1916 roku Jarociński był przewodniczącym Komitetu Synagogi, wiceprezesem i od 1909 roku prezesem Łódzkiego Żydowskiego Towarzystwa Dobroczynności, prezesem Łódzkiego Towarzystwa "Talmud Tora" i Szkoły Rzemiosł tegoż towarzystwa. Wchodził w skład zarządów: Łódzkiego Żydowskiego Towarzystwa Ochrony Kobiet, Towarzystwa Żydowskich Szkół Średnich, Szkoły Handlowej Zgromadzenia Kupców. Był również przewodniczącym Ligi Obrony Przeciwlotniczej.
Zmarł 31 maja 1934 roku w Łodzi i został pochowany na cmentarzu przy ulicy Brackiej w rodzinnym grobowcu.


"Głos Poranny", rok 1934.


W zakładach przy ulicy Targowej produkowano tkaniny wełniane na ubrania damskie, męskie tkaniny czesankowe oraz tkaniny półwełniane i bawełniane.
Po 1909 roku przedsiębiorstwem zarządzali synowie założyciela: początkowo Albert, a następnie Stanisław. 


Czas, kalendarz informacyjny, rok 1902.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1911.


W 1929 roku zakłady przekształcono w spółkę o nazwie: Przemysł Włókienniczy Sukcesorowie Zygmunta Jarocińskiego Spółka Akcyjna.
W 1934 roku rodzina Jarocińskich pozbyła się swoich udziałów w firmie. Jej prezesem został Salem Budzyner, jednocześnie dyrektor w Towarzystwie Akcyjnym Wyrobów Tkackich „Hirszberg i Birnbaum”.
W czasie okupacji niemieckiej, w 1941 roku fabryka została kupiona przez Adolfa Kebscha i stała się filią jego wytwórni pończoch z ulicy Sienkiewicza 65.


"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy , rok 1913.


Po upaństwowieniu w 1945 roku znajdowały się tu Zakłady Przemysłu Pończoszniczego im. płk. Wacława Jurczaka, które w latach 70. ubiegłego wieku zostały przemianowane na Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Iwona”.


W kwietniu 2013 roku z inicjatywy oddziału łódzkiego Towarzystwo Opieki nad Zabytkami został złożony wniosek o wpis do wojewódzkiego rejestru zabytków kompleksu dawnej fabryki wyrobów bawełnianych i wełnianych Zygmunta Jarocińskiego przy ulicy Targowej 28/30. Po rocznych pracach decyzją z dnia 16 kwietnia 2014 roku wojewódzki konserwator zabytków wpisał obiekt do rejestru pod nr A/150...

Kompleks fabryczny stanowi dużą wartość - to jeden z lepiej zachowanych przykładów architektury przemysłowej z ozdobionym wieżą monumentalnym budynkiem magazynów oraz największą zachowaną w Łodzi XIX-wieczną halą szedową dawnej tkalni.

Kalendarz Informator, rok 1924.


Istotna jest też  postać właściciela, Zygmunta (Szmula) Jarocińskiego (1823 – 1909), jednego z najzamożniejszych przemysłowców pochodzenia żydowskiego.


Jak można przeczytać w uzasadnieniu wpisu do rejestru zabytków: „Silna pozycja zakładów Jarocińskiego w łódzkim przemyśle włókienniczym, a także szeroka działalność pozaprzemysłowa fabrykanta sprawiły, iż odegrał on istotną rolę w dziejach miasta. Przedmiotowy zespół fabryczno-rezydencjonalny stanowi najważniejsze materialne świadectwo działalności Zygmunta Jarocińskiego, odzwierciedlające swą architekturą i skalą znaczenie przemysłowca w dziejach miasta”.



Wpis do rejestru objął następujące obiekty: charakterystyczną portiernię od ulicy Targowej, willę, magazyn przędzy, szedową tkalnię, maszynownię, kantor, oficynę mieszkalno-magazynową oraz skład. W spisie uwzględniono również otoczenie zabytku.


Zobacz animację przedstawiającą historię rozbudowy kompleksu:
 TUTAJ



Zarówno portiernia jak i willa stoją w miejscu planowanej jezdni trasy Nowotargowej. Zgodnie z treścią uzasadnienia wpisu, „(…) wpis do rejestru zabytków ma na celu m. in. pozyskanie instrumentów prawnej ochrony konsewatorskiej (…) umożliwiających trwałe zachowanie elementów zabytkowego zespołu zagrożonych rozbiórką w związku z planowanymi działaniami inwestycyjnymi. W odniesieniu do zastrzeżeń podniesionych w toku postępowania przez Zarząd Dróg i Transportu Urzędu Miasta Łodzi należy wskazać, iż wpis do rejestru zabytków nie wyklucza możliwości translokacji obiektów usytuowanych w rejonie planowanej inwerstycji drogowej”. Znane są wstępne ekspertyzy, które jednoznacznie stwierdzają, że translokacja jest niemożliwa ze względów konstrukcyjnych...


Przechodnie rozmawiają z baedekerem:
- Czy Pani jest z gazety? Wyburzą czy nie wyburzą?
- Gdyby fabrykę odnowiono, byłoby jak na Księżym Młynie.
- Mieszkam tu od urodzenia. Fabryka jest piękna, jak jakiś zamek. Ale nie wszyscy to widzą...



Piękne zdjęcia obiektu wykonane przez Pawła Augustyniaka, na stronie FB możesz zobaczyć 
TUTAJ

Fot. Monika Czechowicz
Fot. archiwalne:
zbiory Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
Jacek Kusiński, Ryszard Bonisławski, Maciej Janik. Księga fabryk Łodzi.

"Czas", kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1912.

źródła:
Ryszard Bonisławski, Szymcha Keller. Łódzkie judaika na starych pocztówkach.
Jacek Kusiński, Ryszard Bonisławski, Maciej Janik. Księga fabryk Łodzi.
Strona Towarzystwa Opieki nad zabytkami Oddział w Łodzi: http://www.tonz.org.pl/lodz/1957/fabryka-zygmunta-jarocinskiego

5 komentarzy:

  1. Nie korzystałem nigdy z Baedekera jako przewodnika, dlatego spotkanie się z tym co –zdaje się - nazywamy eponimem, kojarzę przede wszystkim z Pani blogiem;
    Z dzienników Anny Kowalskiej:
    31 VIII [1944] „… Jerzy przeprowadza książki z górnych sal, zrzuca deski na podwórze z tego pokoju, do którego wpadła „krowa”. Wczoraj wyciągnął spod gruzów płaszcz pocisku, spoczywający na bedekerach.” Mowa o ratowaniu zbiorów Biblioteki Publicznej przy ulicy Koszykowej w Warszawie przez męża Anny – Jerzego.
    Ale nawiążę jeszcze słowem do prawdziwie łódzkich wątków, które mnie samego zaskoczyły, choć wiążą się z powyższym bardzo subtelnie.
    Nasza wieszczka Maria Dąbrowska, była związana nie tylko z Anną Kowalską nićmi daleko posuniętej sympatii; w okresie jej małżeństwa z Marianem przeżyła romans z łodzianinem, malarzem - Henrykiem Szczyglińskim.
    Dziękuję za te wszystkie okazje do wspomnień, miejsc i ludzi.. Pani szpera w kartotece miasta, a w niej co rusz wpisy z mojej tam obecności..
    Zajrzałem do umieszczonego w tym poście linku i zobaczyłem na krótkim filmiku stare tramwaje; takim jednookim czerwonym klockiem jeździłem do szkoły, a ten zielony, nie był kiedyś zielony, chyba też był czerwony miał mosiężne uchwyty i rzemienne trzymadła dla ludzi, pamiętam jak dziś ,wewnętrzne drzwi zasuwane oburącz.
    Jak zawsze - wielkie dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie tak dawno jeszcze było słychać szum pracy przez te małe zakratowane okna obok przystanku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że fabryka odzyska wreszcie swój dawny blask i wróci do życia, chociaż oczywiście nie będzie to już kompleks fabryczny; może upodobają sobie to miejsce artyści? Może restauratorzy, hotelarze? Warto odrestaurować budynek nie tylko ze względu na jego urodę, ale również ze względu na osobę właściciela i jego zasługi dla naszego miasta. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Cudowny blog – gratuluje i niech pan pisze dalej! Jestem lodzianka z przysposobienia :), mieszkam tu zaledwie od pol roku, ale Lodz zdazylam pokochac calym sercem. Trafilam tu szukajac informacji o teatrze Urania T. Junoda. Mam nadzieje na nowe wpisy :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto cel i sens istnienia baedekera: takie wpisy jak Pani! :) Cieszy mnie ogromnie, że Łódź, "ta niekochana i brzydka" zyskuje nowych miłośników i przyjaciół. Mam nadzieję, że i miasto i baedeker nigdy Panią nie rozczarują. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń