Rozległy
las łagiewnicki z malowniczymi wzgórzami, licznymi stawami i nasłonecznionymi polanami
z dawien dawna stanowił ulubione miejsce wypoczynku łodzian, zwłaszcza
zamieszkałych w północnych dzielnicach miasta.
Najtłumniej
odwiedzano Łagiewniki w czasie dorocznych odpustów św. Antoniego, patrona
miejscowej świątyni, i w Zielone Świątki.
"Rozwój", rok 1900.
Na
odpust w Łagiewnikach, który dla wielu łodzian był pretekstem do odbycia przyjemnej
wycieczki połączonej z rozrywką, wybierano się pojedynczo, parami a najczęściej
całymi rodzinami.
Niemal każdy z pielgrzymów, w zależności od stanu własnej kieszeni,
zabierał z domu mniejsze lub większe zapasy żywności i ruszał na pielgrzymi
szlak.
Ażeby
skorzystać z atrakcji odpustowych, należało uprzednio przebyć ośmiokilometrowy odcinek
drogi łączącej miasto z Łagiewnikami. Drogę tę przebywano rozmaicie: w
eleganckich powozach, zwykłych bryczkach i na chłopskich furkach, najczęściej
jednak wędrowano pieszo przy dźwiękach harmonii lub gitary i wtórze marszowej
piosenki. Droga zresztą nie była zbyt uciążliwa. Tuż za Bałuckim Rynkiem
zagłębiała się w gęste, cieniste lasy, dalej wiodła krętymi zagięciami po
zielonych wąwozach, a przyjemny cień leśny znikał dopiero przed samą wioską.
Nieoczekiwanie z gęstwiny leśnej wyłaniał się kościół i klasztor łagiewnicki.
"Rozwój", rok 1900.
W
połowie drogi do Łagiewnik, u zbiegu dzisiejszych ulic Łagiewnickiej i
Kasztelańskiej, stała pustelnia obok wyniosłego wzgórza, kryjącego zwłoki
pięciu pustelników. Dla utrudzonych wędrówką pielgrzymów było to ulubione
miejsce wypoczynku, w przecinającym drogę strumieniu pojono konie i zanurzano
obolałe pieszą wędrówką stopy. Po przybyciu do Łagiewnik i krótkim odpoczynku
pielgrzymi udawali się do kościoła na uroczystości odpustowe. W czasie
nabożeństwa słuchano chóru kościelnego z Łodzi.
Dla
pobożnych łodzian najciekawszym miejscem w Łagiewnikach był kościół i klasztor
w Łagiewnikach, zbudowane na początku XVIII wieku na wzgórzu zwanym Wyględnicą.
W miejscu tym pierwotnie znajdowała się kaplica wystawiona w 1676 roku ku czci
św. Antoniego Padewskiego przez dziedzica włości łagiewnickich Samuela
Żelewskiego. Pod posadzką świątyni, w sklepionej krypcie spoczywały zwłoki św.
Rafała Chylińskiego, niegdyś chorążego „gorliwego w obronie kraju”, a następnie
brata zakonnego słynącego ze świątobliwego życia. Opieczętowaną trumnę bez przerwy
oblegali pielgrzymi.
"Rozwój", rok 1908.
W
dniach odpustów przed wejściem do kościoła łagiewnickiego sadowili się liczni
żebracy. Przybywali tu z Łodzi, Zgierza, Strykowa i innych okolicznych
miejscowości. Zwykle już o świcie zajmowali posterunki, ponieważ zdobycie
korzystnego miejsca przed bramą kościelną decydowało o wpływach do żebraczej
kiesy… Wobec silnej konkurencji każdy żebrak starał się wszelkimi sposobami
zwrócić na siebie uwagę litościwych pielgrzymów. Jednym pomagało w tym
rzeczywiste lub pozorowane kalectwo, innym – umiejętność przekrzyczenia
konkurentów do jałmużny i przekonania ofiarodawcy, że jego grosze zostały
wydane właściwie.
Za mną się wstawia Panna z Częstochowy,
od niej ja każdy grosik mam gotowy.
Kto mnie wspomoże, ma cztery zdrowaśki
i u Niej łaski…
-
zawodził przekonywująco żebrak.
Gdy
uczestnicy uroczystości odpustowych obdarowali już żebraków jałmużną i
wysłuchali dziadowskich pieśni o straszliwych zbrodniach i nadchodzącym końcu
świata, udawali się na obszerny plac przed kościołem.
"Rozwój", rok 1908.
Stały tu rozmaitej
wielkości i kształtu kramy i stoliki, przy których sprzedawano dewocjonalia,
tandetną biżuterię, zabawki dla dzieci oraz cenną pamiątkę z odpustu: cynowe
figurki św. Antoniego.
W
sąsiedztwie jarmarcznych straganów sadowiły się bufety pod płóciennymi
namiotami. Polecały one urozmaicony zestaw dań i napojów, gorące flaczki,
smaczną grochówkę, parówki z chrzanem, do tego piwo i lemoniadę.
Ruch w
bufetach był duży, ponieważ wielu odpustowiczów trzymało się zasady wypisanej
nad wejściem do jednego z namiotów:
Ręka rękę myje, noga nogę kopie,
głupi ten co wodę zamiast piwa żłopie…
Sprawnie
działała również gastronomia obnośna. W ruchomych bufetach można było nabyć
pierniki, obwarzanki, cukierki, owoce. Na każdym kroku spotykało się
sprzedawców lodów, lemoniady i kwasu chlebowego.
Po
obejrzeniu osobliwości odpustowo-jarmarcznych i zakupieniu pamiątek uczestnicy
pielgrzymki podążali do lasu.
"Rozwój", rok 1913.
Niektórzy
jednak ciągnęli do kaplic rozrzuconych wokół klasztoru. Najczęściej odwiedzano
położoną nad strumieniem kaplicę św. Antoniego, to jest pierwszy kościółek
łagiewnicki ze studzienką i prymitywnymi malowidłami przedstawiającymi cuda tam
spełnione.
Woda
ze studzienki nie tylko wybornie gasiła pragnienie, ale posiadała podobno
własności lecznicze, szczególnie pomocne w chorobach oczu. Napełnianą nią więc
opróżnione po napojach naczynia i butelki.
Z
kaplicą św. Antoniego sąsiadowała kapliczka św. Rocha i Sebastiana. Niedaleko
od tego miejsca, na wprost murów klasztornych, na niewielkim kopcu wnosiła się
kapliczka św. Walentego, spełniająca funkcję kościółka cmentarnego.
Na
północ od klasztoru, tam gdzie teraz jest cmentarz, znajdowała się kapliczka
Przemienienia Pańskiego. Wreszcie przy drodze do Łodzi (ulica Łagiewnicka) w
pobliżu folwarku łagiewnickiego widniała na zalesionym wzgórzu kaplica Matki
Boskiej. Wszystkie kaplice zbudowane były z drewna.
W
porze obiadowej następował czas wypoczynku i zabawy. Jedni zażywali na zielonej
murawie poobiedniej drzemki, inni zabawiali się grą w karty. Młodzież wolała
raczej gry ruchowe: „Ślepą babkę”, „Lisa koło drogi” i inne.
Urządzano
także różne gonitwy, grano w serso i piłkę. Powodzeniem cieszyły się huśtawki
sporządzone domowym sposobem za pomocą mocnej liny uwiązanej końcami do pni
dorodnych drzew.
Las
rozbrzmiewał okrzykami, śmiechem i śpiewem. Z różnych stron płynęły tony muzyki
świadczące, że zaczynał się czas ogólnej zabawy.
W Łagiewnikach na majówce
W Łagiewnikach
na majówce
siadłem raz przy
pięknej wdówce,
która bardzo
męża chciała,
lecz powiedzieć
mi nie śmiała.
Sam się jednak
domyśliłem
i do wdówki
podskoczyłem,
i nie tracąc
dużo czasu
poszliśmy razem
do lasu.
I po bardzo
krótkiej chwili
Gdyśmy już w
gęstwinie byli,
Szepta z cicha,
ach kocham cię!
Ja na tym wnet
poznałem się,
z błogiej chwili
skorzystałem,
z całej siły ją
kochałem,
bom bałucki
cwaniak przecie
umiem siedzieć
przy kobiecie.
Ona była z tego
rada
i do ucha mi coś
gada,
ja jej wcale nie
słuchałem,
bo o innej już
myślałem.
Oj da, dana,
dana, dana,
ja jej wcale nie
słuchałem,
bo o innej już
myślałem.
Popularna piosenka śpiewana na majówkach na początku XX wieku. Ze zbiorów
Tadeusza Rosiaka
Doroczny
odpust w Łagiewnikach zmieniał się w ogromny festyn ludowy. Na leśnych
polanach, w tumanach kurzu, przy dźwiękach harmonii wywijano skoczne polki i
oberki. Rozbawieni młodzi ludzie śpiewali różne piosenki, przeważnie zasłyszane
z operetek i wodewilów.
Gdy zagrają sztajera, zaraz ludek się
zbiera,
gdzie taneczne są koła.
I puszczają się w tany z ukochaną
kochany,
aż pot leje się z czoła.
W
czasie tańców nie obowiązywała etykieta. Zrzucano marynarki. Tańczono żywiołowo
z „biglem”. Ulubionymi tańcami były oberki, polki, kujawiaki. Rzadziej tańczono
walczyka. Niekiedy harmonię zabawy zakłócały bijatyki podpitych tancerzy o
względy dam, szybko jednak likwidowane przez bardziej statecznych uczestników
zabawy.
Na
tańcach, gonitwach, przeróżnych grach szybko mijały godziny. Gdy już słońce
zapadało za lasem, zmęczeni emocjami świątecznej zabawy, ale radośni „majówkowicze”
powracali gromadnie do dusznej, zadymionej Łodzi.
W lesie
łagiewnickim, pod pozorem majówki, odbywały się również nielegalne zebrania
robotnicze. W czasie tych zebrań wygłaszano pogadanki na tematy polityczne,
czytano nielegalne broszury, śpiewano zakazane pieśni. Po zebraniu bawiono się
przy muzyce. Była więc i najprawdziwsza majówka.
"Rozwój", rok 1903.
źródła:
Wacław
Pawlak. Minionych zabaw czar czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi.
[red:]
Bronisława Kopczyńska-Jaworska, Jadwiga Kucharska, Jan Piotr Dekowski. Folklor
robotniczej Łodzi. Pokłosie konkursu.
Przeczytaj
jeszcze:
KAPLICA ŚW. WALENTEGO W ŁÓDZKICH ŁAGIEWNIKACH
Widzenie w Łagiewikach, czyli jak powstała kapliczka św. Antoniego
SEMINARIUM W ŁAGIEWNIKACH
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR W ŁAGIEWNIKACH
ZIMA W ŁAGIEWNICKIM LESIE
LAS ŁAGIEWNICKI I ARTURÓWEK
WIEŚ ŁAGIEWNIKI
ULICA OKÓLNA I PRZYKLASZTORZE
Zdrój w Łagiewnikach
KAPLICA ŚW. WALENTEGO W ŁÓDZKICH ŁAGIEWNIKACH
Widzenie w Łagiewikach, czyli jak powstała kapliczka św. Antoniego
SEMINARIUM W ŁAGIEWNIKACH
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR W ŁAGIEWNIKACH
ZIMA W ŁAGIEWNICKIM LESIE
LAS ŁAGIEWNICKI I ARTURÓWEK
WIEŚ ŁAGIEWNIKI
ULICA OKÓLNA I PRZYKLASZTORZE
Zdrój w Łagiewnikach
Opowieść o łagiewnickich majówkach i odpustach przełomu XIX i XX wieku, współczesnymi zdjęciami zilustrowała Monika Czechowicz.
Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
i inn.
Fot. archiwalne pochodzą ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi
i inn.
"Rozwój", rok 1911.
W Łagiewnikach spędziliśmy w części przeszło 20 lat. Od powstania działek rekreacyjnych do końca ubiegłego wieku kiedy musieliśmy podjąć decyzję czy drapać pazurami ziemię pod warzywa i zbierać owoce, czy zbierać patole w lesie i niby nic nie robić ;) Wybraliśmy patole po drugiej stronie Łodzi, ale z Retkini o wiele bliżej bo nie przez całe miasto. Zielone Świątki z odpustem przy Klasztorze były bardzo ważne w cyklu rocznym i wyznaczały nasze zielone świątki ;) Chodziliśmy z naszych potrzeb i potrzeb syna Michała... wspominając oprawę, wystrój i "towary" łza się w oku kręci jak z tradycji naszych rodziców, naszych bo pamiętam te odpusty już z końca lat '40, schodziły na uproszczenia tandeta naszej rodzimej produkcji zamieniana przez chińszczyznę :/ - może wspomnienia są piękniejsze bo z umysłu dziecka... może?! Pewnie syn także pamięta inaczej, lepiej niż my. Ważne, że mamy strażnika czasu w postaci Baedekera Łódzkiego, który zadba o nasze wspomnienia i faktycznie... czytając robi się ciepło pod sercem. Dziękuję
OdpowiedzUsuń