sobota, 24 marca 2018

Nieurodzaj, bezrobocie i bankructwa, czyli Łódź tuż przed burzą 1905 roku.

Rok 1903 i 1904 były kolejnymi latami zauważalnego nieurodzaju w rolnictwie, czego skutkiem był wzrost cen żywności w dużych miastach. 

"Rozwój", 1903.

Pod koniec 1904 roku ujawnił się niedostatek ziemniaków, wskutek czego spadła też produkcja krochmalu, tak niezbędnego w procesie wykończania tkanin. Po raz pierwszy od kilku lat powróciło do Łodzi bezrobocie.

"Rozwój", grudzień 1904 roku.

"Rozwój", grudzień 1904 roku.

Bezrobocie pojawiło się już pod koniec 1903 roku, co dla prezydenta miasta Władysława Pieńkowskiego, sprawującego swój urząd już od ponad dwudziestu lat, nie było jeszcze wielkim problemem. W budżecie miasta na rok 1904 zarezerwował 98 tysięcy rubli i wywalczył w stolicy zgodę na zorganizowanie robót publicznych.

Władysław Pieńkowski, ostatni prezydent Łodzi za rządów rosyjskich.

Przy okazji: słabością prezydenta Pieńkowskiego były parki, jeszcze w 1903 roku rozpoczęto przygotowanie terenu pod założenie kolejnego parku miejskiego – trzeciego w kadencji prezydenta i największego spośród nich – obecny park im. Poniatowskiego.

Dawny park miejski, dzisiaj im. Józefa Poniatowskiego.

Od kwietnia do października 1904 roku wycinano tu masowo dorodne, stuletnie sosny porastające fragment lasu miejskiego, oddzielony od głównego kompleksu po wybudowaniu torów kolei obwodowej. Ponieważ wyrębu dokonywali robotnicy fabryczni nieobeznani z pracą drwala, odnotowano kilka ofiar śmiertelnych oraz kilkunastu poważnie rannych – ofiary masywnych sosnowych pni padających pod ciosami siekier.


W sierpniu i wrześniu 1904 roku dała się w Łodzi zauważyć fala bankructw małych firm, oraz nieznaczne, ale systematyczne redukcje personelu w wielu przedsiębiorstwach. Symboliczne znaczenie miało bankructwo znanej restauracji i renomowanego składu win Antoniego Stępkowskiego – w połowie września rozpoczęły się licytacje zapasów towarów i wyposażenia restauracji.


Piotrkowska 74, dom Towarzystwa Akcyjnego „L. Geyer”, tutaj mieściła się restauracja i skład win Antoniego Stępkowskiego.

Cieszący się zasłużoną renomą lokal "Stępka", który wyróżniał się smaczną kuchnią i urozmaiconym zestawem napojów alkoholowych został wykupiony, oto znajduję reklamę firmy w "Rozwoju" z 1913 roku:

"Rozwój", rok 1913.

Wojna na Dalekim Wschodzie wstrzymała łódzki eksport do Chin i zauralskich guberni Rosji, dokąd zawieszono kolejowe przewozy cywilne. W połowie 1904 roku przemysł Królestwa odczuł wyraźnie zmniejszenie się zamówień rządowych, gdyż produkcja na zaopatrzenie armii działającej na Dalekim Wschodzie przeniosła się bliżej rejonu walk, do ośrodków przemysłowych na Uralu oraz w zachodniej i środkowej Syberii. Duża część kupców z głębi Rosji również wycofała zamówienia, i pod koniec 1904 roku okazało się, że większość produkcji idzie na skład.
Duże fabryki zaczęły skracać o godzinę czas pracy, w soboty całkiem zatrzymywano maszyny w celu przeprowadzenia napraw i konserwacji. Mniejsze zakłady włókiennicze zaczęły redukować personel. Ponieważ koniunktura się nie poprawiała, już w październiku wielkie fabryki zaczęły skracać tydzień pracy do czterech, a później nawet do trzech dni. W rezultacie znacznie spadły zarobki robotników, a nadmiar wolnego czasu sprzyjał rozchodzeniu się najdziwniejszych plotek i pogłosek.
Odnotowano kilka fal wycofywania indywidualnych wkładów w towarzystwach kredytowych i fabrycznych kasach wzajemnej pomocy. Powodem paniki była pogłoska o rzekomym zamiarze rządu przejęcia tych środków przez państwo w celu finansowania wydatków wojennych i przymusowej zamianie gotówki na długoterminowe obligacje.


"Rozwój", rok 1904.

W lipcu 1904 roku liczba bezrobotnych przekroczyła 20 tysięcy osób. Dla uspokojenia nastrojów z polecenia gubernatora Konstantina Millera powołano w Łodzi pod przewodnictwem policmajstra m. Łodzi Chrzanowskiego „komitet dostarczania pracy robotnikom, którzy ją wskutek panującego zastoju utracili”.

Konstantin Konstantinowicz Miller (Константи́н Константи́нович Ми́ллер) –rosyjski polityk, wicegubernator kielecki, gubernator płocki i piotrkowski, senator, tajny radca. We wrześniu 1896 roku nadano mu tytuł członka honorowego Łódzkiego Chrześcijańskiego Towarzystwa Dobroczynności.

Komitet utworzony z polecenia gubernatora Millera, do którego zaproszono największych łódzkich przemysłowców, zebrał się po raz pierwszy 23 września 1904 roku. Zjawiło się kilku dziennikarzy ciekawych pierwszych ustaleń. Jednak na wstępie posiedzenia policmajster oświadczył, że prasa do udziału w obradach dopuszczona nie będzie, zaś o rezultatach jej przedstawiciele będą poinformowani po zakończeniu spotkania. Oburzeni dziennikarze opuścili gmach ratusza, nie czekając końca obrad.

"Rozwój", rok 1904.

Wobec rosnącej liczby bezrobotnych zarząd Chrześcijańskiego Towarzystwa Dobroczynności zwrócił się do policmajstra Chrzanowskiego o wydalenie z miasta tych osób z klasy robotniczej i ich rodzin mających status mieszkańca niestałego, które
nie chcą korzystać z wynajdowanej im pracy i wolą żyć na koszt dobroczynności publicznej, włócząc się bezczynnie po mieście i upijając za wyżebrane pieniądze…
Towarzystwo podawało przykłady, jak to …młodzieńcy silni, gdy im ofiarowywano pracę z wynagrodzeniem dziennem po kopiejek 60, nie chcieli jej przyjąć, targując się i żądając po rublu.

W listopadzie 1904 roku widoczne już były objawy dekoniunktury w przemyśle. Wywóz łódzkich towarów był o 20 procent niższy niż rok wcześniej, a fala bankructw mniejszych przedsiębiorstw powiększyła szeregi bezrobotnych.
Jesienią 1904 roku do objawów niezadowolenia z powodu wzrostu cen żywności oraz osłabienia koniunktury dołączyły w Królestwie pierwsze zauważalne protesty społeczeństwa skierowane przeciwko planom mobilizacyjnym Rosji.

"Rozwój", rok 1904.

Łódź była drugim po Warszawie ośrodkiem, w którym odradzające się komórki SDKPiL oraz PPS próbowały niezależnie od siebie organizować sprzeciw ludności przeciwko państwu, wykorzystując lęk robotników przed mobilizacją. W Łodzi w niedzielę 18 września 1904 roku, gdy wierni opuszczali po nabożeństwie kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, grupa sprzeciwiająca się poborowi do wojska skupiła się przed domem policmajstra Chrzanowskiego (przy ulicy Przejazd 6, dzisiaj ulica Tuwima). Zmieszani z tłumem działacze PPS rozwinęli nagle czerwony sztandar, po czym wśród gwizdów i pokrzykiwań obrzucili kamieniami okna mieszkania policmajstra. Zdążono rozbić szybę w jednym oknie, gdy policja – prewencyjnie obecna w pobliżu – bez trudu rozproszyła demonstrujących.

Zajścia w Łodzi poprzedziła demonstracja zorganizowana w Warszawie na placu Grzybowskim. O „buncie warszawskim” czytaj tutaj: http://dzieje.pl/aktualnosci/demonstracja-pps-na-placu-grzybowskim-w-warszawie-1904-rok).

13 listopada surowa cenzura prasowa nie dopuściła do ukazania się najmniejszej notatki o burzliwych zajściach w Warszawie. W Łodzi o wydarzeniach tych dowiedziano się we wtorek, 15 listopada, od powracających ze stolicy kraju osób bawiących tam w interesach. Zapewne do Łodzi skierowana została również grupa agitatorów PPS wyposażonych w instrukcje oraz paczki z drukowanymi od września antywojennymi odezwami. Zadaniem aktywistów partyjnych było poruszyć opinię publiczną w drugim co do wielkości mieście Królestwa.  Próbę taką podjęto w najbliższą niedzielę, powtarzając scenariusz warszawski. 22 listopada krótko po południu w grupie wiernych wychodzących z kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na Starym Mieście znalazły się osoby rozdające antywojenne ulotki oraz wzywające do pozostania przed kościołem celem wysłuchania mówców. W istocie, gdy część osób opuszczających kościół znalazła się już na ulicy Zgierskiej, u szczytu schodów zjawili się wymachujący czerwonym sztandarem mówcy, wykrzykujący nad głowami tłumu hasła powtarzające treść wręczanych przed chwilą ulotek. Zachęcano przy tym zgromadzonych do wspólnego skierowania się na Nowy Rynek (pl. Wolności), przed siedzibę władz miasta, aby tam wyrazić swe niezadowolenie.

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ulicy Zgierskiej.

Słysząc buntownicze hasła, większość obecnych spiesznie opuściła plac przed kościołem, jednak grupa ponad stu osób podjęła wezwanie i uformowała kolumnę, która zaczęła przesuwać się w kierunku Starego Rynku.


Stary rynek, w tle widoczne wieże kościoła WNMP przy ulicy Zgierskiej.

Należy zauważyć, że organizatorzy wiecu zignorowali mieszczącą się tuż obok siedzibę jednego z czterech łódzkich cyrkułów policyjnych. Widząc ze swego biura w kamienicy na rogu ulicy Brzezińskiej (dziś ulica Wojska Polskiego) i Zgierskiej przygotowania do formowania pochodu, dyżurni zadzwonili do miasta po posiłki, po czym sami pobiegli na ulicę, wzywając tłum do rozejścia się. Atmosfera wśród zgromadzonych była już nieco podgrzana, tym bardziej że do demonstracji zaczęła przyłączać się młodzież żydowska, właśnie przybyła do pracy w sklepach i zakładach rzemieślniczych skoncentrowanych w tym rejonie miasta (niedziela była w tradycji żydowskiej zwykłym dniem roboczym, zwyczajowym ustępstwem na rzecz chrześcijańskich współmieszkańców było otwieranie sklepów i warsztatów dopiero po zakończeniu porannych nabożeństw w kościołach). Trzech policjantów, którzy próbowali wyrwać z rąk demonstrantów czerwone chorągwie, zostało dotkliwie pobitych kijami i deskami z połamanych okiennic sklepowych. Przybyły wkrótce na Stary Rynek oddział konnej rezerwy policji rozproszył tłum bez trudności i tak zakończyła się ta pierwsza od kilku lat publiczna próba sił między organami porządku a organizacjami politycznymi, usiłującymi odzyskać utracone przed laty wpływy wśród szerokich warstw społeczeństwa Łodzi.
Próba ta wypadła najwyraźniej dość obiecująco, gdyż robotę agitacyjną kontynuowano na tyle wytrwale i skutecznie, że już po dwóch tygodniach zdecydowano się powtórzyć akcję.
Na jej miejsce wybrano kościół Podwyższenia Krzyża Świętego przy zbiegu ulicy Przejazd (dzisiaj Tuwima) i Mikołajewskiej (obecnie Sienkiewicza), gdzie teren wokół świątyni ogrodzony był solidnym żelaznym płotem na podmurówce, z dwiema furtami.


Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego u zbiegu ulic Przejazd i Mikołajewskiej (dzisiejsze ulice Sienkiewicza i Tuwima).

W niedzielę 11 grudnia 1904 roku wychodzący po mszy tłum był zatrzymywany przy dwóch furtach ogrodzenia i zachęcany do pozostania na placu przykościelnym celem wysłuchania przemówień. Powstał tumult, gdyż podobnie jak dwa tygodnie temu wcześniej na Starym Mieście większość obecnych pragnęła czym prędzej opuścić okolicę kościoła. Tym razem jednak organizatorzy dysponowali już siłami porządkowymi próbującymi zatrzymać wychodzących, co spowodowało ów zgiełk i tumult. Sytuację pogorszyło kilka spontanicznie oddanych strzałów. Wezwane telefonicznie siły konnej i pieszej policji otoczyły bramy w ogrodzeniu i rozpoczęły legitymowanie i kontrolowanie wychodzących. Nie potrafiono jednak oddzielić prowodyrów zajścia od zwykłych uczestników nabożeństwa i zamiast pozwolić odejść kobietom, dzieciom i osobom starszym, zatrzymywano wszystkich w kordonie policyjnym utworzonym wzdłuż ulicy Przejazd (dziś Tuwima) naprzeciw kościoła, pod płotem toru rowerowego Towarzystwa Cyklistów (okolice dzisiejszego Placu Komuny Paryskiej).

Kościół  Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok od strony placu Komuny.

Wkrótce siły policji zostały wsparte przez oddział kozaków, którzy konno krążyli wokół kościoła, bijąc nahajkami przypadkowe osoby. W tym czasie udało się zawiadomić mieszkającego w pobliżu policmajstra Chrzanowskiego, który przybywszy, sam pokierował akcją. Większość zatrzymanych zwolniono, zaś przy kontrolowaniu osób wychodzących z obrębu kościoła zatrzymano tylko mężczyzn poniżej 50. roku życia, których ustawiono pod strażą na ulicy Mikołajewskiej (dzisiejsza ulica Sienkiewicza) – na odcinku skierowanym w stronę parku – celem późniejszego dokładnego sprawdzenia personaliów. Właśnie w tym miejscu między ogrodzeniem parku a kamienicą Müllerów znajdował się obszerny ogródek z letnim teatrzykiem, restauracją i piwiarnią, prowadzony przez Adolfa Müllera, znany pod nazwą Lindengarten – Ogród Lipowy (obecnie ulica Sienkiewicza 42).

"Rozwój", rok 1906.

Od ulicy oddzielał ogród parterowy, drewniany budynek restauracji, w której od lat odbywała swoje zebrania duża liczba łódzkich stowarzyszeń cechowych i bractw czeladniczych, uznając ją za swój lokal klubowy. Właśnie na terenie tego ogródka – podczas gromadzenia przed jego wejściem dużej grupy zatrzymanych przez policję owych „osób podejrzanych” – wybuchła bomba. Nie wiadomo, czy ładunek miał być wykorzystany podczas planowanej demonstracji ani czy eksplozja spowodowała jakieś większe straty.

Kamienica Müllera przy ulicy Mikołajewskiej 40, w prawym dolnym rogu widoczne wejście do Ogrodu Lipowego.

Lokalne gazety przekonywały później, że była to „wyjątkowo silna petarda” odpalona przez „miejscowych łobuziaków”. W literaturze przedmiotu przyjęło się określać to zdarzenie jako „pierwszą bombę tej rewolucji”.
Powtórzono zresztą ten "wybryk" w czasie Świąt Bożego Narodzenia, pod koniec grudnia.
"Rozwój", 27 grudnia 1904.

Wybuch, którego sprawców nie odkryto, zaniepokoił policję, która przerwała dalsze legitymowanie wychodzących z kościoła i postanowiła odprowadzić licznie już zebraną grupę zatrzymanych w miejsce bardziej dogodne do dalszych dochodzeń. Kolumnę skierowano ku ulicy Nawrot, lecz tam, na skrzyżowaniu, drogę kozakom zastąpił wzburzony tłum mężczyzn, żądających uwolnienia konwojowanych. Najliczniej byli reprezentowani mieszkańcy domów fabrycznych Heinzla przy ulicy Przejazd 23-25, którzy okrążywszy zablokowany przez policję kwartał (bramy parku Mikołajewskiego - dziś park im. Sienkiewicza - były już zamknięte na sezon zimowy), zabiegli drogę policji, chcąc uwolnić swych krewnych i sąsiadów.

Domy fabryczne fabryki Heinzla przy dzisiejszej ulicy Tuwima (dawniej Przejazd).

Wezwany do rozejścia się tłum nie usłuchał, demonstrując za to coraz większą wojowniczość. W tej sytuacji dowódca kozaków rozkazał oddać w kierunku tłumu salwę z karabinów. Tłum rozsypał się, kryjąc się w bramach, zaś na bruku pozostało dwóch zabitych i dwóch ciężko rannych.
Wydarzenie to było ostrzeżeniem dla organizatorów demonstracji oraz jej potencjalnych uczestników, którzy odtąd okazywali więcej respektu uzbrojonym oddziałom wojska i żandarmerii.

Wieść o opisywanych wydarzeniach natychmiast rozniosła się po mieście, podgrzewając nastroje i pobudzając niechęć do – nigdy wszak zbytnio nie lubianej – policji.
Po południu grupka podnieconej młodzieży na Nowym Rynku (dzisiejszy pl. Wolności) dostrzegła przechodzącego agenta policji śledczej Benedykta Kratička. Uciekającego dopadnięto w sieni domu nr 9, gdzie został pobity laskami i skopany do nieprzytomności.

Strajkujący robotnicy kontra oficer. 
"Nowości Ilustrowane ", rok 1905.

W poniedziałek 12 grudnia 1904 roku, wzmocnione patrole policji krążyły po mieście, pilnując, aby w miejscach publicznych nie gromadziły się większe grupy ludzi. W kilku punktach miasta przy próbach podobnych interwencji – wbrew intencjom policji – sprowokowało to utarczki i szarpaninę z gromadzącym się tłumem. Poruszenie dotarło nawet do aresztantów osadzonych w więzieniu przy ulicy Długiej (obecnie ulica Gdańska 13). Około 5 godziny po południu z okienek cel wychodzących na ulicę wywiesili oni płaty czerwonych tkanin, wszczynając przy tym krzyki oraz hałasy w celu zwrócenia uwagi przechodniów oraz pasażerów przejeżdżających tramwajów.

Dawne więzienie przy ulicy Długiej (dzisiaj Muzeum Tradycji Niepodległościowych, ulica Gdańska 13).

Nastrój podniecenia i sensacji wzmógł plotki, podejrzliwość i obudził drzemiące w ludziach demony, które miały się silniej ujawnić dopiero za kilkanaście miesięcy…

"Rozwój", 31 grudnia 1904.

Źródła:
Krzysztof R. Kowalczyński. Łódź 1905. Kulisy rewolucji.

Fot. archiwalne pochodzą ze strony
oraz ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.
Fot. współczesne Monika Czechowicz


BAEDEKER POLECA:
Krzysztof R. Kowalczyński. Łódź 1905. Kulisy rewolucji.
Narastanie nastrojów rewolucyjnych, kolejne strajki robotnicze, w końcu krwawe walki barykadowe. To wydarzenia potocznie określane jako rewolucja 1905 roku. Krzysztof R. Kowalczyński przybliża Czytelnikom sytuację społeczną w Łodzi oraz warunki życia jej mieszkańców u progu XX wieku, by ukazać przyczyny spontanicznych strajków robotniczych.
Autor dzień po dniu odsłania kulisy rewolucji. Opisuje działania agitatorów partyjnych, którzy celowo dążyli do organizowania wystąpień ulicznych i prowokowali wymianę ognia z broni palnej z siłami wojska i policji. Ukazuje ważny i intrygujący okres w historii Łodzi. Śmierć poległych wykorzystywano wówczas do podgrzewania nastrojów i wywoływania kolejnych zamieszek, a krew przypadkowych ofiar miała otworzyć działaczom partyjnym drogę do władzy…
To pierwsza popularna próba opisania rewolucji 1905 roku. Liczne szczegóły i zdarzenia, pomijane dotąd w oficjalnej literaturze dotyczącej tych wydarzeń, składają się na ogromną wartość tej książki.
Wydawnictwo: Księży Młyn Dom Wydawniczy
źródło opisu: www.km.com.pl
źródło okładki: http://www.km.com.pl

1 komentarz:

  1. jest to bardzo ważne wydarzenia przemilczane i lekceważone...zależy kto... a to że to komuniści (jacy?) a że to anarchiści (byli za dumni żeby z kimś współpracować) - doprowadziła do zmian które za skutkowały później... Wspaniale że ruszyłaś temat!
    Bardzo ważne są dni czerwcowe 22-24 Powstania Łódzkiego na naszych ulicach, którymi chodzimy na co dzień.
    Zsyłka, ucieczki... to były autentyczne ekonomiczne zrywy będące wzorem dla reszty kapitału!
    Piszę za emocjonalnie ale czuję te wydarzenia, nie lekceważę ich jak ulicy imienia.
    Kupiłem literatury w poszukiwaniu dziadka ślubnej, przewertowałem od dechy do dechy

    OdpowiedzUsuń