Kamienica
czynszowa, przy ul. Rybnej 14a (róg Wrześnieńskiej), została zbudowana w 1912
roku przez przedsiębiorcę budowlanego Antoniego Migułę. Podczas wojny dom
znalazł się w granicach łódzkiego getta i był między innymi miejscem
zamieszkania słynnej żydowskiej poetki Hildy Stern Cohen oraz cenionego
łódzkiego malarza impresjonisty Izraela Lejzerowicza.
Kamienica
przy ulicy Rybnej 14a jest jedną z wielu stojących na tej ulicy. Wygląda
tak, jak w czasach, gdy ją zbudowano. Wciąż też należy do rodziny Migułów.
Potomkowie pierwszych właścicieli dalej w niej mieszkają i jest ona ich
własnością. Antoni Miguła miał jeszcze na początku wieku przedsiębiorstwo
budowlane. Jak na tamte czasy duże. Zatrudniało około 100 osób. Budował wiele
łódzkich kamienic, nawet jeden z kościołów w Łodzi, ale rodzina nie pamięta pod
jakim wezwaniem. Postawił też tę kamienicę przy ulicy Rybnej 14a, w której
zamieszkał z rodziną.
-
Dziadek miał dobudować oficynę, ale nie zrealizował tych planów przez wybuch
pierwszej wojny światowej - opowiadał wnuk Antoniego Miguły, Norbert. - Urodził
się w poznańskim, więc po wybuchu wojny został potraktowany przez Rosjan jako
wróg. Wywieziono go na Syberię. Wrócił dopiero po wybuchu rewolucji w Rosji.
Przed
wojną w kamienicy przy ulicy Rybnej mieszkali głównie łódzcy robotnicy. Mieszkania
nie były duże, zwykle jednopokojowe. Do luksusu należała kuchnia. Jedynie
właściciele kamienicy mogli się poszczycić większym, trzypokojowym mieszkaniem.
Kiedy wybuchła wojna Migułowie musieli opuścić swoją kamienicę, bo znalazła się
na terenie getta.
Tu zaczyna się historia Hildy Stern, która w czasie wojny zamieszkała w kamienicy przy ulicy Rybnej 14 a. Hilda była niemiecką Żydówką, którą Niemcy wywieźli do Litzmannstadt Ghetto. Gdyby nie historia, która wydarzyła się kilka lat temu, świat by o niej nie usłyszał. Michał Latosiński, pasjonat historii, ma przyjaciela w Stanach Zjednoczonych. William Gilcher pracuje w Instytucie Ghoethego w Waszyngtonie. Jest uznanym znawcą tematyki żydowskiej. Któregoś dnia zgłosił się do niego pewien Amerykanin żydowskiego pochodzenia. Przyniósł wiersze swojej zmarłej dwa lata wcześniej żony. Nazywała się Hilda Stern Cohen. - Wiersze były pisane po niemiecku - wyjaśnia Michał Latosiński. - Okazało się, że to bardzo dobra holocaustowa poezja. Mąż Hildy nawet nie wiedział, że jego żona pisała wiersze. Powstały one właśnie w kamienicy przy ulicy Rybnej, a potem w obozie koncentracyjnym. Wiersze te zaginęły, więc po zakończeniu wojny Hilda je odtworzyła. Dziś Hilda Stern Cohen jest znaną żydowską poetką.
Urodziła w małym miasteczku koło Frankfurtu. Miała 9 lat, gdy Hitler doszedł do
władzy. Jej rodzicom skonfiskowano dom i gospodarstwo. Cała rodzina przeniosła
się do Frankfurtu.
Potem Hildę i jej rodzinę deportowano do getta w Łodzi.
Przyjechali tu jej rodzice, dziadkowie. Siostrę zabrano wcześniej do pracy w
fabryce amunicji w Berlinie. Razem z nimi do Łodzi przyjechał też Horst Appel,
chłopak Hildy. Dobrowolnie zgłosił się do transportu. W Niemczech działał w
organizacji syjonistycznej i marzył o wyjeździe do Palestyny. Nabawił się
jednak gruźlicy na szkoleniu na wschodzie Niemiec. - Myślał, że jest utajona -
wspominała Hilda. - Miał prace w biurze i zbierał pieniądze na sanatorium w
Szwajcarii. Horst powiedział: skoro nie mogę wyjechać do Palestyny, mogę
wyjechać wszędzie, więc wyjadę z tobą...
Dziadków Hildy od razu skierowano do
obozu dla starców mieszczącego się przy ulicy Gnieźnieńskiej i Wrześnieńskiej.
Reszta rodziny Sternów została umieszczona w kamienicy przy ulicy Rybnej 14a. Zajęli
mieszkanie na pierwszym piętrze. Był to pokój z kuchnią. Zajmowało go dziewięć
osób. Sternowie zamieszkali w kuchni. Dokwaterowano im jeszcze kilka nieznanych
ludzi. W mieszkaniu nie było mebli, pieca, spali na podłodze.
Michał
Latosiński dotarł do mieszkającej dziś w Izraelu, Nelly Levin, która przed
wojną miała okazję poznać Lejzerowicza. Jeździł na letnisko do Wiśniowej Góry,
do jej wujostwa, Margolinów, z którymi się przyjaźnił. Nelly, choć dzieliła ich
duża różnica wieku, zapamiętała dobrze Lejzerowicza. Był to wysoki mężczyzna, z
wydatnym nosem i garbem, bardzo miły, lubiący dzieci. W czasie wojny Izrael
Lejzerowicz znalazł się getcie. Zamieszkał w kamienicy przy ulicy Rybnej 14a, pod
numerem 32. Tam miał swoją pracownię. W czasie wojny Lejzerowicz dużo malował
dla gminy żydowskiej, niemieckich oficerów, był związany z Chaimem Rumkowskim.
Zachowało się zdjęcie wykonane w mieszkaniu w kamienicy przy ulicy Rybnej.
Lejzerowicz stoi na tle obrazu przedstawiającego Rumkowskiego, w oddali widać
most nad ulicą Zgierską.
Za obrazy dostawał jedzenie, pieniądze. - Nie raz za obraz dostawał jajko - dodaje Michał Latosiński.
Lejzerowicz malował też dla siebie. Obrazy przedstawiały
życie w getcie.
Izrael Lejzerowicz. Autoportret, rok 1927.
Izrael Lejzerowicz zainteresował się sąsiadką z kamienicy przy
ulicy Rybnej, która pisała wiersze. Przychodziła na spotkania poetów organizowane
przez malarza. Po latach wspominała, że jako jedyna pisała po niemiecku, więc
nikt pewnie nie rozumiał jej wierszy... Dzięki Lejzerowiczowi Hilda dostała
pracę w resorcie tekstylnym, który znajdował się na ulicy Drewnowskiej. Przed
wojną był tam szpital fabryki Poznańskiego. Gdy otwarto getto mieścił się tam
najpierw szpital zakaźny. Potem w tym budynku produkowano ubrania, kapelusze.
Hilda pracowała jako jedyna z rodziny. Żyło się im ciężko, brakowało jedzenia,
pieniędzy. Otrzymali pozwolenie, by jej ojciec posadził ziemniaki na pustym
placu przed resortem w którym pracowała i dbał o nie. Dzięki temu mieli więcej
jedzenia. - Jeden worek ziemniaków na zimę - wspominała Hilda. Potem Horst Appel, chłopak Hildy, zaczął pracować w stolarni. Praca była ciężka, odezwała się gruźlica. Zabrano
go do szpitala, gdzie zmarł. Na początku 1944 roku umarła matka Hildy. Na tym
seria nieszczęść młodej poetki się nie zakończyła. Ciężko zachorował jej
ojciec.
Rodzice Hildy: Hedwig i Mayer Stern.
Hilda zdecydowała razem z ojcem, że zgłoszą się dobrowolnie do transportu. Stali
już w kolejce do wywózki do obozu. - Rumkowski przyjechał powozem konnym razem
z Lejzerowiczem - wspominała po latach Hilda Stern. - Lejzerowicz przyprowadził
mnie i powiedział: "To jest Hilda Stern. Ona jest niezłą pisarka
powinieneś wypuścić ją stąd". Dodałam, że mojego ojca też. Izrael Lejzerowicz
powiedział Rumkowskiemu, że to bardzo inteligentna dziewczyna. Na pewno napisze
wspaniałe rzeczy o nim i tym, co dobrego zrobił dla Żydów w getcie. Powinien jej
pomóc. - Rumkowski uwierzył tym wszystkim
pochlebstwom i powiedział: "No cóż, ponieważ twój ojciec jest chory,
zabierzemy go do szpitala" - opowiadała Hilda. - Przynajmniej mój ojciec
umarł w łóżku i był jedyny, którego pochowano na cmentarzu...
Izrael
Lejzerowicz nie przeżył wojny. Niektórzy świadkowie twierdzą, że został zabity
w gettcie, ale wszystko wskazuje, że wywieziono go do Auschwitz, gdzie niemal
natychmiast skierowano go do komory gazowej, bo był przecież kaleką. Do
Auschwitz trafiła też Hilda Stern. W obozie spotkała swoją siostrę. Z Auschwitz
ewakuowano ją do obozów na zachodzie Europy. Tam została wyzwolona przez
Amerykanów. Poprzez obóz dla uchodźców w Austrii znalazła się w Stanach
Zjednoczonych. Tam zamieszkała na stałe. Wyszła za mąż, miała trzy córki i
dwanaścioro wnucząt. Stała głęboko wierzącą Żydówką, honorowała wszystkie święta.
Nigdy nie przyjechała już do Łodzi, na ulicę Rybną. Natomiast w jej dawnym
mieszkaniu pojawiła się Gail Rosen, znana opowiadaczka historii, która jeździ
po świecie i przedstawia losy Hildy Stern Cohen… Wiersze Hildy Stern ukazały
się drukiem po wojnie, w 1997 roku.
Notatki
Hildy zostały odkryte przez męża, Wernera V. Cohena. W 1997 roku, prawie 50 lat
po śmierci żony, dr Werner Cohen odkrył szereg zniszczonych notatek na dnie
szuflady w swoim domu w Baltimore, Maryland. Odkryte zeszyty zawierały około
150 wierszy i szereg tekstów prozą w języku niemieckim.
Fragment
wiersza Hildy Stern Cohen w przekładzie Joanny Chojnowskiej (cytat został zaczerpnięty z materiałów udostępnionych przez
Muzeum Opowiadaczy Historii):
Wiosna
Drobniutki
kurz, przygnany silnym wiatrem,
zawisł przed oknem, o którym zapomniałam,
łodygi i kotki na wierzbach mi mówią,
za długo w zimowych domach siedziałam.
zawisł przed oknem, o którym zapomniałam,
łodygi i kotki na wierzbach mi mówią,
za długo w zimowych domach siedziałam.
Wypuśćcie
mnie: by zniknął tuman kurzu,
By wiatr mógł napełnić sienie.
By to, co płytkie znalazło nową głębię,
A pustka - nowe wypełnienie.
By wiatr mógł napełnić sienie.
By to, co płytkie znalazło nową głębię,
A pustka - nowe wypełnienie.
Baltimore,
20 II 1949 r.
Tłumaczenie:
Joanna Chojnowska
[Frühling
Ein
dönner Staub, von blauem Wind getragen,
hängt von dem Fenster, das ich lang vergaß,
die Stengel und die Weidenkätzchen sagen
daß ich zu lang in Winterhäusern saß.
hängt von dem Fenster, das ich lang vergaß,
die Stengel und die Weidenkätzchen sagen
daß ich zu lang in Winterhäusern saß.
Lass'
mich hinaus; damit der Staub vershwindet,
damit der Wind die Stuben lüften kann,
damit das Seichte neue Tiefen findet
und neue Fülle, was so leer begann]
damit der Wind die Stuben lüften kann,
damit das Seichte neue Tiefen findet
und neue Fülle, was so leer begann]
Izrael
Lejzerowicz urodził się 6 listopada 1902 w Łodzi – był malarzem, poetą, jednym z najlepiej zapowiadających się żydowskich
malarzy łódzkich młodej generacji.
Izrael Lejzerowicz. Autoportret.
W dziesięcioleciach poprzedzających niemiecką inwazję na Polskę we wrześniu 1939 roku pracował czynnie jako malarz portrecista. Uczestniczył w wystawach grupowych młodych łódzkich artystów żydowskich, z których najbardziej znaną była „St.Art” — skrót od „Stowarzyszenie Artystów”. Tworzył także abstrakcyjne, symboliczne rysunki i ilustracje, nierzadko o tematyce religijnej. Jego prace wystawiano na wystawach w Łodzi, Krakowie i Warszawie. Kilka wczesnych dzieł przekazał nowemu miejskiemu muzeum sztuki w Łodzi.
Mieszkał i tworzył w Łodzi. Niewiele wiadomo o jego wykształceniu. Prawdopodobnie dzięki stypendium studiował w niezależnej akademii sztuk pięknych w Berlinie, być może była to Lewin-Funcke-Schule. Inne źródła podają, że studiował w Rzymie. Był poliglotą, znał jidysz, polski, rosyjski i niemiecki.
Po studiach powrócił do Łodzi. Malował sceny rodzajowe i portrety.
Portret Meyera Rozenbluma, rok 1930.
Kluczowym okresem w jego życiu i twórczości był pobyt w łódzkim getcie. Sporządził wtedy wiele rysunków przedstawiających sceny z życia codziennego, wykonywał liczne portrety. Kilkakrotnie portretował swego opiekuna i protektora, Chaima Rumkowskiego, przewodniczącego tamtejszego Judenratu. Zmuszano go także do portretowania nazistów.
Zamknięty w
łódzkim getcie rozwinął oryginalną twórczość poetycką i malarską. Na papierze,
dykcie i płótnie malował także scenki rodzajowe z ulic getta.
Dzięki protekcji Chaima
Rumkowskiego, Przełożonego Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt Getto (którego wielokrotnie
portretował) przeżył, mimo wielu chorób, do końca Litzmannstadt Getto.
Najprawdopodobniej w końcu sierpnia 1944 roku w jednym z ostatnich transportów został wywieziony do
Auschwitz-Birkenau, gdzie natychmiast zamordowano go w komorze gazowej – był
kaleką.
Zachowało
się ponad 50 jego prac, w tym wstrząsające sceny z getta. Przechowywane są
m.in. w Żydowskim Instytucie Historycznym, Muzeum Miasta Łodzi i
Instytucie Yad Vaschem w Jerozolimie.
Przed
wojną Lejzerowicz miał pracownię w śródmieściu Łodzi, w dużej
kamienicy przy ulicy Kilińskiego 49 – budynku, którego historia
ściśle wiąże się z dziejami żydowskiej społeczności tego miasta.
Kamienica przy ulicy Klilińskiego 49. W tym budynku mieściła się znana żydowska szkoła Icchaka Lejbusza Pereca (czytaj TUTAJ).
W okresie, kiedy Izrael Lejzerowicz przebywał w getcie mieszkał i pracował przy ulicy Rybnej 14a. Prowadził wówczas salon artystyczno-literacki, w którym gromadzili się twórcy piszący w wielu językach – jidysz, polskim, niemieckim i prawdopodobnie rosyjskim. Zarówno dla artysty, jak i jego gości było to sposobem ocalenia własnej godności.
Kamienica przy ulicy Klilińskiego 49. W tym budynku mieściła się znana żydowska szkoła Icchaka Lejbusza Pereca (czytaj TUTAJ).
W okresie, kiedy Izrael Lejzerowicz przebywał w getcie mieszkał i pracował przy ulicy Rybnej 14a. Prowadził wówczas salon artystyczno-literacki, w którym gromadzili się twórcy piszący w wielu językach – jidysz, polskim, niemieckim i prawdopodobnie rosyjskim. Zarówno dla artysty, jak i jego gości było to sposobem ocalenia własnej godności.
Żydowski
Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie posiada
największą kolekcję oryginalnych rysunków oraz obrazów Lejzerowicza. Zostały
przekazane Instytutowi przez siostrę artysty, Zofię Lejzerowicz Rozynes.
Większość tych rysunków można uznać za dokumentację życia w łódzkim
getcie. Powstała cała seria portretów osób przypadkowo spotkanych oraz tych,
z którymi Lejzerowicz był zaprzyjaźniony.
Strona
poświęcona poezji Hildy Stern Cohen:
Strona Gail Rosen :
Strona
Muzeum Opowiadaczy Historii:
Źródła:
Andrzej
Kempa, Marek Szukalak. Żydzi dawnej Łodzi. Słownik Biograficzny Żydów
łódzkich i z Łodzią związanych.
Józef
Golec, Mirosław Zbigniew Wojalski. Polscy Żydzi - bohaterowie ekslibrisów
Józefa Golca.
UŁ
INSTYTUT ANGLISTYKI http://www.hildastory.org/Deutsch/Ich_hoff_auf_morgen/Presse_files/POSTER.pdf
Fot.
archiwalne pochodzą ze stron:
Fot.
współczesne Monika Czechowicz
Przeczytaj
jeszcze:
Niesamowita historia. Świetnie napisana. Pozwolę sobie udostępnić ją na fanpage Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Obiecanej.
OdpowiedzUsuńOczywiście.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
wzruszyłaś ....
OdpowiedzUsuń- tak, to historie bolesne i wzruszają do głębi.
UsuńPozdrawiam.