środa, 26 października 2016

BAŁUTY. POWIEŚĆ O PRZEDMIEŚCIU.


Igor Rakowski-Kłos:
Jisroel (Yisroel) Rabon (1900-1941) był jednym z najbardziej utalentowanych i najmniej sympatycznym pisarzem w historii Łodzi. Jego twórczość nie nadaje się do czytania dzieciom przed snem. W "Bałutach" prostytutki klną, zwłoki kotów płyną rynsztokami, a pijani mężczyźni wyrywają języki rozwścieczonym psom.


Jisroel Rabon o kobietach, z którymi romansował, mówił bez delikatności. Nie zdarzyło się, by postawił komuś kawę. Gdy żartował z kogoś, to po to, by wyśmiać. Często się kłócił i obrażał. Słowem, należał do ludzi, którym lepiej nie wchodzić w drogę. Jicchok Janasowicz poznał go w kawiarni Pod Szklanką przy ulicy Południowej 6 (dziś Rewolucji 1905 roku):
"Sam jego wygląd jakby odstręczał i sprawiał, że wierzyło się we wszystkie historie o nim i o jego «aspołecznych" zachowaniach. Był trochę wyższy od przeciętnej, miał zielonkawo bladą twarz upstrzoną wielkimi dziobami, pozostałością po przebytej w dzieciństwie ospie. Przyczyniało się to do wrażenia, że tego człowieka lepiej unikać dla własnego dobra. Owo wrażenie potęgowało się jeszcze, kiedy wpadał w gniew. Twarz robiła mu się wtedy czerwona, a dzioby jarzyły zielonkawo, co odpychało i napawało przerażeniem. Ze straszną twarzą kontrastowały oczy, brązowe i łagodne, jak u zaspanej kury. Miał też bardzo ładne ręce, z palcami skrzypka".


A mimo to Rabon był w Łodzi szanowany za talent i znany jako pisarz. Był wpływową postacią łódzkiego życia kulturalnego - założył między innymi dwa czasopisma literackie, a sam debiutował już jako 15-latek humorystycznymi wierszami. 


W późniejszych latach, aby się utrzymać, hurtowo tworzył powieści sensacyjne w odcinkach dla łódzkiej prasy żydowskiej. Napisał ich kilkadziesiąt, podpisując się różnymi pseudonimami. Pod swoim nazwiskiem publikował felietony, eseje i wiersze. Udało mu się wydrukować w formie książek tomy z poezją i dwie powieści: "Ulica" i "Bałuty". Ta ostatnia książka, wydana w 1934 roku, dopiero teraz została przełożona na język polski. Według Chone Shmeruka, badacza literatury żydowskiej, "Bałuty", mimo że niedokończone, należą do "najważniejszych artystycznych osiągnięć międzywojennej prozy jidyszowej w Polsce".
"Bałuty" Rabona są tak przyjemne, jak twarz autora. Bohaterem książki jest Josl Berger, siedmio-ośmioletni chłopiec, który po śmierci rodziców próbuje utrzymać się na powierzchni życia. A życie na Bałutach nigdy nie należało do najłatwiejszych - tuż przed pierwszą wojną światową, gdy rozgrywa się powieść, nieskanalizowane i wąskie uliczki tętniły wszystkimi społecznymi patologiami. 


Ludzie tu mieszkający rzadko zapuszczali się na ulicę Piotrkowską, a wnętrz fabrykanckich pałaców nie mogli sobie nawet wyobrazić. Rabon opisał bałuckie życie, akcentując jego okrucieństwo, nędzę i zezwierzęcenie. Powieść zaczyna się od zabawy w Grabince. Było to miejsce po lesie, w którym na początku XX wieku działały nielegalne gorzelnie, zatrzymywały się cygańskie tabory, a desperaci targali się na życie. Wcześniej leśne polany zasłynęły jako miejsce egzekucji powstańców styczniowych. Dziś tutaj - między Łagiewnicką, Inflancką a Franciszkańską - stoją PRL-owskie bloki.


W "Bałutach" na wyrębie obok rzeczki mieszkańcy odpoczywają, upijają się i dają upust namiętnościom. Kobiety tańczą, a "twarze chłopców robią się wilgotne jak pyski koni w przegrzanych stajniach. Oczy wyłażą im z orbit, mięśnie napiją się i drżą. U wielu z nich widać języki kołyszące się w otwartych ustach jak u psów, które gonią za sukami". Jeden z nich, zamroczony wódką "w końcu wyczerpany zległ na ziemi bez ruchu, tyłkiem do ziemi. Z ust niczym z krowiej mordy, ciekły mu wymiociny". Między pijanymi, rozochoconymi ludźmi a psami wypuszczonymi z pobliskiej rzeźni dochodzi do walki. Łódzki pisarz nie oszczędził szczegółów: 

"Wielu chłopaków upuściło sztaby i noże, a kiedy naskakiwał na nich jakiś pies, wkładali mu pięści do pyska i szarpali za język. Psy przednimi łapami wbijały się w ręce człowieka, rozdzierały mu skórę zabłoconymi pazurami, chcąc się uwolnić i wyły z bólu i rozpaczy. Chłopacy szarpali je za mokre, ciepłe języki. Ręce pokrywała ślina i krew, która lała się strumieniem z psich pysków. Jeden z chłopaków właśnie wyrwał jeszcze drżący język. Pies uciekł brocząc krwią. Nie mógł już szczekać ani wyć. Ciężko dyszał, z jego płuc wydobywał się świst. To było teraz jego wycie".


Ale pisarz nie kończy tylko na opisach ludzkich zwłok obgryzanych przez myszy i końskich odchodach walających się po ulicach. Obok ludzi, którzy kierują się agresją i żądzą, Rabon portretuje postaci nieprzystosowane do bałuckiego świata: właściciela przenośnego kinematografu czy dziewczyny czytającej nad wiek poważne lektury. Wszyscy oni jednak są wyśmiewani i porzuceni na poboczu życia.


- To jest książka o słabych, którzy nie mają szans, żeby przeżyć w okrutnym świecie - mówiła podczas premiery książki Izabela Olejnik, tłumaczka. - Są wśród nich dzieci, kobiety i zwierzęta. Widać, że Rabon ma dla nich wiele współczucia i identyfikuje się z nimi.


"Bałuty" to nie powieść autobiograficzna, ale Rabon wychował się na Bałutach i dorastał w kamienicy przy ulicy Pieprzowej 15 (dziś Berlińskiego) w otoczeniu prostytutek, złodziei i handlarzy szmat. Nie patrzył więc na łódzką biedę z zewnątrz - znał ją od podszewki jako dziecko i człowiek dorosły. Podobno jedynymi cennymi przedmiotami u niego w domu były książki. Odebrał tylko podstawowe wykształcenie - jako dziecko chodził do szkoły religijnej. Zarabiał na utrzymanie m.in. malowaniem plakatów oraz grafik.


Jako nastolatek samodzielnie nauczył się języków obcych na tyle dobrze, by tłumaczyć na jidysz najwybitniejszych niemieckich, francuskich i rosyjskich poetów. - Zwłaszcza w jego esejach widać, że potrafi stosować język z wyższej półki - zapewnia Olejnik. - Był człowiekiem obeznanym z polską i europejską literaturą.
Literatura jednak nie uratowała mu życia. Kilka tygodni po wejściu niemieckiego wojska do Łodzi Rabon uciekł do sowieckiego Białegostoku. Tam naraził się władzom, wygłaszając sądy sprzeczne z obowiązującą ideologią wobec literatury. Schronił się więc w Wilnie, które niedługo także stało się częścią Związku Radzieckiego. Latem 1941 roku miasto zajął Wehrmacht i łódzki pisarz został zamordowany w Ponarach - miejscu kaźni wileńskich Żydów.




Polskie wydanie "Bałut" oprócz powieści zawiera szkice o autorze i Bałutach oraz recenzje jego twórczości zarówno z lat 30., jak i późniejsze. Większość z nich została przetłumaczona z jidysz.


Jisroel Rabon
Bałuty. Powieść o przedmieściu
Przekład Natalia Krynicka i Izabela Olejnik
Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego
Łódź  2016
(fot. ze strony http://lodz.wyborcza.pl/)




Źródło:
Igor Rakowski-Kłos : Słabi nie mieli szans. Wstrząsająca książka o Bałutach.

Fot. współczesne Monika Czechowicz  (wszystkie przedstawiają ulicę Hersza Berlińskiego, dawną Pieprzową)

Przeczytaj jeszcze:

1 komentarz:

  1. wstrząsające... po urywku o wyrywaniu psom języków odechciało mi się czytania tej literatury ale uważam, że jego życie jest gotowym scenariuszem do ekranizacji...

    OdpowiedzUsuń